Słowo od Redakcji
Już dziesięć lat istnienia liczy Tygodnik Katolicki.
Znamienity wymową, zasłużony już około katolickiej i narodowej oświaty ludu, wydawca niegdyś Wielkopolanina i Wiarusa, ks. Aleksy Prusinowski za osobistą zachętą śp. ks. Arcybiskupa Leona Przyłuskiego rozpoczął pełne mozołu i trudu wydawnictwo kościelnego pisma w kwietniu r. 1860. Następnie mnie przypadło podjąć porzucone jarzmo redaktorskie w wydawnictwie Tygodnika; i oto od lipca r. 1866 do dzisiaj w tym jarzmie ciągnę, żeby, o ile ze mnie, sprawić niwę narodową na posiew Boży.
Wiem, że robocie mojej może być i bywa rozmaita przygana. Nigdym nie marzył, żeby Tygodnik pod mym kierunkiem zdołał dosięgnąć szczytu publicystycznej doskonałości, i żeby mógł być wolen wszelkiej omyłki i niedostateczności. Robi się, co można; a u nas, żeby coś zrobić, rąk nie założyć, i to już jest w naszych stosunkach zasługą.
Niedostatkom pisma periodycznego żeby zaradzić, na to jedyny sposób: popierać je kapitałem własnego rozumu, i nareszcie grosza.
Krytyka pisma przez wielu wcale nie czytanego, osądzonego i potępionego z posłuchu, lub za wyrokiem pism sprawom Kościoła nieprzyjaznych, może mu wiele zaszkodzić; lecz bodaj czy zdoła przygłuszyć w czyimbądź sumieniu odzywające się poczucie obowiązku, żeby też coś uczynić dla piśmiennictwa, co staje w obronie wspólnej nam a świętej sprawy Kościoła.
Najwięcej podobno polemika zraża w Tygodniku. Co do sposobu polemiki moglibyśmy się zastawić słowy pana Ludwika Veuillot: "Wyobrażam ja sobie, tak mówił, przeciwnika mego ubliżającego mej Matce, zaczepiającego Kościół święty; jako dobry syn staję w jej obronie: a że w walce tej śmiertelnej, jeżeli ja przeciwnika nie pokonam, to on mnie zabije, wymierzam tedy ciosy i razy jak najsilniejsze. Sumienie moje przy tym bezpieczne: bo zabijam nie osobę prywatną, lecz publiczną, lecz tego, który reprezentuje potęgę wrogą Kościołowi".
Wszelako o sposób polemiki niech w tym lub owym razie ktoś nam przygani, pozwalamy; uwagi życzliwe życzliwie przyjmiemy: samejże polemiki wyrzec się nie możemy w Tygodniku.
Nie podzielamy zdania tych, co sądzą, że walka jest znakiem życia, że więc w narodzie, żeby się nie zastojał, żeby postępował, konieczna jest różnorodność przekonań, zdań, z których wywiązuje się walka, ruch, życie; ani też nie zgadzamy się z tymi, co sądzą, że ze starcia się różnorodnych opinii wykluwa się dopiero prawda; ani ostatecznie nie piszemy się na zdanie tych, którzy za racjonalistą Lessingiem, gdyby im Bóg osobiście dawał w jednym ręku prawdę gotową, a w drugim trud i walkę w zdobywaniu sobie prawdy, wybraliby raczej walkę i upracowanie, niż pokój duszy z posiadania prawdy. –
Nie te więc nam pobudki do walki z pismami innych zasad, przekonań.
My wierzym, że Bóg przez Kościół św. do każdego osobiście zbliża się ze swą prawdą gotową, i że ją przyjąć każdemu należy pod grozą zatracenia wiecznego; my wierzym, że jak tylko jedna jest linia prosta, a nieskończona ilość krzywych, tak jedna tylko jest prawda – Boża, a wszelkie opinie ludzkie, które do niej nie przystają, są krzywe, są czy mniej czy więcej błędne, opaczne, przewrotne; my wierzym, że naród postępować powinien w prawdzie, nie tylko ku prawdzie, że powinien wchodzić w głąb prawdy Bożej, żeby z niej zaczerpnąć skarby żywotności niespożytej.
W obronie prawdy Bożej, kościelnej stawać zatem musim przeciw tym, którzy obok tej prawdy bezwzględnej stawić by chcieli swą prawdę indywidualną, obok myśli Bożej, myśl swoją ludzką; w obronie tej prawdy stawać musim przeciw tym, którzy w miejsce tej prawdy podającej się za jedyne dobro w tym i przyszłym życiu, podającej się za najwyższe dobro i dla pojedynczego człowieka i dla narodów, dla całego ludzkiego społeczeństwa, chcieliby postawić teorie swe i systemata uszczęśliwienia ludzkości, mrzonki o zaprowadzeniu królestwa bożego na ziemię tak, żeby się ludzkość bez nieba pozaświatowego już obyć mogła.
Czyż nieuzasadniona jest nasza polemika?
Łacniej wyrozumieć, że jakie pismo świeckie wyrzeka się polemiki. Jest w tym mądrość tego świata, przezorna złość, która podając fałsz pod ponętną postacią umiejętną [naukową], lub przybraną we wdzięki nadobnej poezji, nie chce walczyć z tym, który urok złudny zdziera z ich twarzy, żeby na jej sromotną nagość i brzydotę trupią nie zwracać więcej oczu w narodzie jeszcze przeważnie wiernym; takim przemytnikom fałszu najwygodniej i najbezpieczniej otulić się w płaszcz obrażonej godności i krzyczeć przeciw rozbojowi na publicznej, czy publicystycznej drodze.
Z dumą się przyznajem do spotwarzanych ultramontanów polskich. Bo, jeżeli Krasiński marzył sobie polską szlachtę podpierającą szablami walącą się kopułę św. Piotra, i w gruzach rozpadającej się bazyliki chcącą umrzeć z papieżem, gdy samemu tak ciężko umierać; jakżeż my, co wierzym w niespożytą trwałość Kościoła opartego na papiestwie, którzy w tym papiestwie widzim niewzruszoną opokę, nie tylko samejże ustawy Boskiej Kościoła, lecz i całego społeczeństwa chrześcijańskiego: – jakżeż nie mielibyśmy stać wiernie przy Nieomylnym Papieżu? przy tym nieustraszonym sterniku nawy, w której wiezie losy świata chrześcijańskiego, nawy skołatanej bijącą nań falą siły brutalnej, ale nie tonącej nigdy? Jakżeż nam nareszcie nie stać wiernie przy tym Piusie IX, który oblany zewsząd falą huczącą rewolucji, nieustraszony na skale Bożej stoi, nie ustępuje w niczym gwałtowi, nie przestaje wobec przemocy siły brutalnej powoływać się na zasadę moralną prawa i sprawiedliwości, którą stoją narody, i sam jeden może z monarchów nie pokłonił się nowoczesnym zasadom społecznym i politycznym, które w mroki barbarzyństwa spychają odchrześcijanioną ludzkość?
Wyznajemy się ultromontanami; ale z oburzeniem i wzgardą odtrącamy zarzuty nam czynione, jakobyśmy byli "najgorliwszymi sprzymierzeńcami siły, a pod pozorem wstrętu do rewolucji, Polski się zaparli". Bóg nas powołał do pracy w narodzie naszym; od tego też obowiązku nie odbiegniemy i tego prawa nie wyrzeczemy się.
Że nam, pracującym dla narodu przychodzi z wielu synami narodu walczyć, ta smutna konieczność ściąga na nas gniewy i potwarze.
Nam ultramontanom przypadł los ten, co Żydom po wyprowadzeniu z niewoli babilońskiej, że odbudowując mury miasta i świątynię Bożą, dzierżyli w jednej ręce kielnię, w drugiej miecz dla odpierania napaści Samarytanów; którzy, choć w ich żyłach krew żydowska płynęła, choć nawet wiarę w jednego Boga zachowali, nie chcieli dawnej tradycji żydowskiej, dawnego miasta i świątyni Bożej; lecz przeciw zakazowi Mojżesza, nazwyczaiwszy się po górach chwalić Boga z przymieszką czci bałwanów, pragnęli całemu narodowi żydowskiemu narzucić swój obrzydły sojusz żydostwa z pogaństwem.
Ultramontanowie tj. katolicy, którzy stoją przy papieżu nieomylnym, pracują nad odbudowaniem zrębów i podwalin, zrębów społecznego gmachu i narodowego, opierając całą budowę o niewzruszoną opokę Kościoła, ażeby jej przez to dać trwałość niespożytą; ale ma to być tradycyjna, dawna Polska katolicka, nie tylko z murami miasta, lecz i z świątynią Bożą.
Nasi polscy Samarytanie albo chcieliby od razu mieć państwo wskrzeszone, nie mając społeczeństwa odrodzonego moralnie; chcieliby dachów bez murów i fundamentów, i oszalali z bólu narodowego potępiają nierozumnie pracę organiczną, zrywając się ciągle na niedojrzały czyn polityczny; albo zgadzając się na konieczność pracy organicznej, chcieliby budować Polskę nową wedle własnych planów, Polskę bez świątyni Bożej, a w której resztki wiary Ojców, bez tradycyjnej czci dla Kościoła, ożenione by były z bałwochwalstwem społecznych i politycznych zasad nowoczesnych potępionych Syllabusem.
------------
Nuże tedy, wierni dawnej wierze i tradycji Ojców, nuże do kielni i miecza; do kielni, żeby budować; do miecza, żeby budowy bronić.
Do tej pracy pełnej zasługi, otwiera Tygodnik wszystkim szerokie pole. Żeby podołać zadaniu, wychodzi w większym formacie, rozszerza swe ramy, żeby łacniej objąć obfitość materii, które trzeba obrabiać.
Trzeba nam budować królestwo niebieskie w sobie samych i w narodzie. Każda przeto praca wyświecająca, obrabiająca jaki dział z wiedzy teologicznej, czy z pola dogmatyki, czy moralnej, ascezy, czy prawa kościelnego powszechnego, albo polskiego, czy historii powszechnej Kościoła, lub Kościoła polskiego, czy pastoralnej, katechetyki, będzie nam w łamach Tygodnika pożądana.
Niwa literatury polskiej kościelnej ugorem leży; zaledwie jeden lub drugi pracownik chętniejszy zorze zagon. Każdy zresztą chrześcijański pomysł organiczny, każda myśl zdrowa względem podniesienia oświaty chrześcijańskiej w narodzie, zwłaszcza też w ludzie, każda wiadomość o chrześcijańskiej pracy, o chrześcijańskich przykładach w życiu parafialnym miłe znajdzie przyjęcie w Tygodniku.
Że i umysłowe i moralne życie chrześcijańskie wzmaga się znamienicie przez pisma z dobrą dążnością, a tych u nas zbyt jeszcze mało, i żeby w tym kierunku poprzeć u nas usiłowania dobrze myślących, Tygodnik w dołączanym dodatku będzie zamieszczał powieści moralne, lub historyczne, żywoty świątobliwych osób, jako też przedmioty innej budującej treści, a popularnie przedstawione. O książkach do tego celu przydatnych z druku wychodzących, będzie Tygodnik dawał wiadomość i ocenę; na który cel księgarzy uprasza o zawiadomienie wczesne i użyczenie egzemplarzy dzieł; wielebne duchowieństwo o pomoc w obrobieniu materiału krytycznego. Kto woli cichą pracę w zaciszu, niechaj nas zasila artykułami z pola nauki teologicznej, uwagami pastoralnymi, wiadomościami z życia parafialnego: niechaj buduje. Kto nieustraszony wzrok wytęża w ten wir, którym dziś uniesion świat w żelazne objęcia chce ująć i Kościół, i wciągnąć go w dziki, holbejnowski taniec śmiertelny: ten niech naprzeciw bezbożnemu prądowi wieku stawa wraz z nami w obronie Kościoła, czy to na polu umiejętności, jak filozofii, nauk przyrodniczych; czy na polu socjalnych doktryn, zasad społecznych: czy nareszcie rozdzierając tkanki kłamliwych wieści o Kościele, dając wierny obraz życia publicznego Kościoła.
Jedno i drugie pożądane, bo potrzebne, bo konieczne.
A więc, nuże! do kielni i
do oręża!
Artykuł wstępny z "Tygodnika Katolickiego", (Redaktor X. Józef Stagraczyński). Rok XII, Nr 1, Grodzisk, 7 stycznia 1871, ss. 1-2. (1)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(1) Por. 1) "Tygodnik Katolicki", Kilka słów od Redakcji.
2) "Przegląd Katolicki", Niepokoje świata a pokój chrześcijański.
3) "Przegląd Lwowski", a) Słowo wstępne. b) Kilka słów z powodu wystosowanego do redakcji listu przez pana E. B. N. c) W odpowiedzi panu Mazurowi na jego broszurę pt. "Nasi ultramontanie". d) Döllingeryzm w Krakowie. e) Wobec wypadków krakowskich. f) Typy z komedii życia codziennego. g) "Luter w drodze do swojej narzeczonej". h) "Apostolska łagodność" Marcina Lutra.
4) Ks. Marian Morawski SI, Cel i zadanie "Przeglądu Powszechnego".
5) Bp Michał Nowodworski, a) Wiara i rozum. b) Liberalizm.
6) a) Mały katechizm o Syllabusie. b) Mały katechizm o Nieomylności Najwyższego Pasterza.
7) Henryk Hello, a) Nowoczesne wolności w oświetleniu encyklik. Wolność sumienia – wolność wyznania – wolność prasy – wolność nauczania. b) Syllabus w wieku XX.
8) "Myśl Katolicka", a) Dla katolików rzymskich integralnych. b) Prawda integralna. c) O katolików integralnych (I). d) O katolików integralnych (II). e) Po czym poznać liberała? f) O katolicyzm integralny.
9) Ks. Umbero Benigni, Ultramontanizm.
10) Abp Antoni Julian Nowowiejski, Biskup Płocki, O liberalizmie, czyli fałszywej wolności.
11) Św. Robert kard. Bellarmin SI, a) Katechizm mniejszy czyli Nauka Chrześcijańska krótko zebrana. b) Wykład nauki chrześcijańskiej (katechizm większy).
12) Ks. Walenty Gadowski, Nauka Kościoła. Wybór orzeczeń dogmatycznych Kościoła katolickiego i jego praw kanonicznych.
(Przyp. red. Ultra montes).
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: