NIEPOKOJE ŚWIATA A POKÓJ CHRZEŚCIJAŃSKI

 

"PRZEGLĄD KATOLICKI"

 

Przepowiednia Nostradama nie spełniła się. Przeżyliśmy dzięki Bogu rok, w którym podług tej przepowiedni straszliwe klęski miały dotknąć świat cały. Zapowiadał on, że w roku dopiero co przeszłym cały świat "biada!" wołać będzie, – a jednak w roku tym wielu się śmiało, wielu się bawiło, wielu zbytkownie rozkoszowało, i wielu jeszcze używało godziwych radości życia.

 

Przepowiednia Nostradama nie spełniła się. Ale czy była zupełnie fałszywa?

 

Cały świat nie wołał biada, ale z piersi znacznej części rodu ludzkiego czyż nie wyrywał się ten okrzyk boleści? Czy nie smagały go ciężkie klęski: tu cholery; tam orkanów znoszących całe miasta; ówdzie rozległe przestrzenie, obejmujących trzęsień ziemi, i wielkich wylewów wód? Czy piersi jego nie przygniotło żywiej uczucie nędzy? Czy łona jego nie rozrywała boleśniej nienawiść jednych ku drugim?

 

A klęska ta ostatnia straszliwsza jest nad wszelkie inne; z niej to bezpośrednio zawisła nad całym światem groza powszechnego biada!

 

Nostradamus nie zupełnie się pomylił.

 

Do przepowiedni swojej miał on dość wyraźne w swoich czasach dane. Widział on jak wystąpienie Lutra rozdarłszy jedność kościelną szerokim strumieniem niosło skażenie sumienia i niepokój życia. Widział jak rozpasane namiętności ciała, ambicja, chciwość, podejmowały rolę reformatorów Kościoła i nauczycieli nowej "czystej" wiary, formułując tę wiarę coraz inaczej, odpowiednio do osobistych lub politycznych wymagań chwili. Wojna nowochrzczeńców w Niemczech, krwawe rządy Henryka VIII w Anglii, walki Karola V z Franciszkiem I, Soliman na Węgrzech: wszystko to nie wróżyło dobrej przyszłości. Do tego przyłączały się własne smutne doświadczenia życia. Znakomity lekarz, z narażeniem życia poświęcający się podczas zarazy leczeniu chorych, doświadczył dotkliwie złości ludzkiej, i ze strony zawistnych kolegów i ze strony ciemnego tłumu. Widział on, że nauka Chrystusowa nie przeniknęła jeszcze głębi rodu ludzkiego, a już przeciwko niej, w jej niby imieniu, występowała potężna koalicja błędu i złości ludzkiej.

 

Cisza nocnych jego rozmyślań, harmonijny ruch i niezgłębiony bezmiar sfer niebieskich, których rozpatrywaniu się oddawał, żywiej dawały mu uczuć, jak z jednej strony moralną małość, tak z drugiej niebezpieczeństwo wzmagających się wciąż waśni ludzkich. Rozumiał, iż całemu temu wspaniałemu układowi światów groziłaby chaotyczna ruina, gdyby każda z gwiazd nie pilnowała wiernie swej drogi; toteż mógł wnosić, że ruina niezawodna czeka ten świat ziemski, skoro tłumy olbrzymie jego mieszkańców wciąż jeszcze rosnące, schodzą z dróg swoich; skoro wodzowie ich i nauczyciele z tych dróg ku zatraceniu ich prowadzą. Zapatrzony w pozaziemską harmonię świata, a potrącany wciąż wzmagającą się dysharmonią życia ludzkości, najsmutniejszą dla niej przewidywał przyszłość. Totus mundus vae clamabit; Cały świat biada wołać będzie: było najszczerszym wyrazem myśli Nostradama o przyszłości. Że zaś hołdował przekonaniu swoich czasów i mniemał, iż losy ludzkości zapisane są w ruchach i wzajemnych do siebie stosunkach ciał niebieskich, przeto i ową przewidywaną przez siebie powszechną klęskę rodu ludzkiego odniósł do rzadkiego w cyklu kalendarzowym zbiegu świąt, jaki między innymi w roku zeszłym miał miejsce. Tak mu wypadało z jego "nocturnes et prophétiques supputations", jak sam nazywa swoje przepowiednie.

 

Była tedy pewna doza prawdy w rachunkach Nostradamusa, ale był i błąd wielki. Prawdą było, o ile z ówczesnego stanu spraw ludzkich wnioskował o klęskach przyszłości, ale najzupełniej błądził, gdy datę tych klęsk oznaczał i odnosił do pewnych kombinacji astronomicznych; błądził podwójnie, gdyż przywłaszczał sobie odkrywanie tego, co Bóg przed naszymi śmiertelnymi zakrył oczyma, a nadto dzieła i koleje ludzkie poddawał pod prawo konieczności matematycznej, panującej w ruchach ciał niebieskich.

 

Dlatego też i przepowiednia jego tylko już pomiędzy ciemnym tłumem budziła obawy; oświeceńsi nie zwracali na nią żadnej uwagi. Mówiono i pisano o niej dlatego tylko, że przedostawszy się do wiadomości mas, zdejmowała je trwogą wyczekiwania nadzwyczajnych katastrof. Przepowiednia Nostradama od dawna złożona była do archiwum ciekawostek umysłowych wraz z setkami wróżb jej podobnych, i nie trzeba było czekać dopiero końca roku, aby ją pogrzebać.

 

Ale czy do archiwum tego złożone zarazem zostały niepokoje świata i obawy ciężkiej przyszłości? Czy owo: totus mundus vae clamabit nie zaległo czarną chmurą całego prawie horyzontu życia ludzkości? Czyż na wyżynach ducha stojący wartownicy, nie wydają od czasu do czasu okrzyku przestrogi o straszliwych przepaściach, ku jakim na oślep pędzą całe wielkie gromady społeczne? Czyż pokój święty panuje w duszach, czy obawa przyszłości nie szarpie serc; czy jasna, czysta radość życia nie jest coraz rzadszym gościem ziemi, czy summa boleści i nędzy wszelakiej wciąż nie przybiera?

 

Nie cały świat woła: biada; ale liczba biadających na całej kuli ziemskiej pomnaża się niewątpliwie.

 

A jednak od tak dawna przyniósł Zbawiciel światu ewangelię pokoju!

 

Sprzeczność pomiędzy tym, co Zbawiciel dał światu, a obecnym stanem świata służy niedowiarkom za dowód bezsilności chrystianizmu i potrzeby nowej doktryny, która by świat do szczęścia powiodła. Ale sprzeczność ta, powagi prawdy Chrystusowej bynajmniej nie osłabia i tajemnicy żadnej nie stanowi: Formułę do jej rozwiązania otrzymał świat w noc Narodzenia Zbawiciela, otrzymał ją w słowach śpiewu aniołów: Chwała na wysokościach Bogu a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. "Pokój" nie jest darem bezwarunkowym: połączony on jest ściśle z "chwałą Boga" i z "dobrą wolą" człowieczą. Do prawdziwego szczęścia ludzkiego nieodzowną jest chwała Boga i dobra wola człowiecza.

 

A tymczasem!

 

Nie chcemy przed oczami czytelników przesuwać tego długiego obrazu z panoramy świata, w którym tyle czarnych plam bluźnierstwa, nie już prostaczego, ale wyrafinowanego, przybranego w strój mądrości naukowej, – tyle straszliwych przeciwko chwale Bożej zamachów, nie już jednostkowych i przypadkowych, ale zbiorowych, obmyślonych i uorganizowanych. Rozpowiadamy o tym przez rok cały; możemy więc tu rzecz naszą streścić krótkim wyrazem:

 

Chwały Bożej na ziemi ubyło!

 

Ubyło jej na katedrach nauczających, ubyło w tysiącach dusz uczących się, a są, co pracują nad tym, aby za szczyptę nauki ludzkiej zamilkła ona i w duszach niewieścich.

 

A jednocześnie z tym ubytkiem chwały Bożej, i przed nim jeszcze ubywać poczęło i dobrej woli na ziemi. Statystyka tak zwanej "moralności", notująca występki i zbrodnie, przestała już łudzić ludzi mrzonką nieustannego koniecznego postępu ludzkości. I ona wydawać poczyna już okrzyk przerażenia przy swych rachunkach głębi i obszaru upadku moralnego nowożytnej ludzkości.

 

Cóż tedy dziwnego, że w świecie znika coraz więcej pokój, że w życiu współczesnej ludzkości tyle jest wstrętnego samolubstwa, złości, nienawiści i różnorodnego jadu wszelakich nieprawości, że człowiek człowiekowi częstokroć nie bliźnim, nie bratem, ale drapieżnym wydaje się zwierzem, stokroć od zwierzęcia okrutniejszym, bo lepiej od niego uzbrojonym w swej o byt walce, jakiej od niego zapożyczył przykładu, a jaką mu jako najwyższe prawo rozwoju życia, zalecają ślepi, którzy mu się na przewodników narzucają.

 

Ubyło chwały Bożej, ubyło "dobrej", bo zgodnej z prawem Bożym woli, przeto ubyło tyle szczęścia i tyle pokoju i w duszach jednostek i w życiu całych społeczeństw. A czegóż obawiać się nie trzeba, jeżeli jeszcze wzmoże się i rozszerzy niewiara i za nią wręcz idąca nieprawość wszelaka!

 

Jeżeli apostazja od Jezusa Chrystusa zapanuje na świecie, wtedy bez zawodu przepowiadać to można, totus mundus vae clamabit.

 

Ale dnia zupełnego tryumfu niewiary nie będzie nigdy. Niewiara szeroko rozpościerać się może, i panować w pewnych sferach i na pewnych obszarach; świata całego do apostazji doprowadzić nie zdoła. Skała Piotrowa i zbudowany na niej ręką Bożą Kościół zginąć nie może. Będą zawsze wierni Chrystusowi, będą zawsze oddający chwałę Bogu na wysokościach, będą zawsze ludzie dobrej woli, – i w tych będzie pokój, bo "pokój wielki tym, którzy zakon Boży miłują"; i z nich pokój zapanuje na świecie, gdy świat ciężkimi boleściami opłaci srogie eksperymenta mędrków, którzy bez Boga i wbrew Bogu chcieli urządzić wszystkie sprawy człowiecze.

 

Ale wszystkie uwagi, czy o dziełach Bożych, czy o wielkich sprawach świata, wtedy przynoszą owoc, gdy nie poprzestajemy na ich umysłowym tylko rozpatrywaniu, ale gdy je do życia wprowadzamy i życie własne podług nich kierujemy.

 

Pomnożenie chwały Bożej, ukrzepienie dobrej woli powinno być zadaniem serca każdego wyznawcy Chrystusowego: nagrodą za to niezawodną będzie pokój ten święty, jakiego świat dać nam nie może, ale jaki Chrystus zostawił swoim Apostołom i uczniom, gdy szedł na śmierć krzyżową: pokój, jaki nie opuszcza duszy wiernej Chrystusowi, nawet wśród najcięższych prób i burz życia. Pokój taki marzeniem był świata starożytnego. Wielki poeta rzymski widział go siłą fantazji w duszy stoika, gdy pisał swoje:

 

Justum ac tenacem propositi virum

Non civium ardor prava jubentium,

Non vultus instantis tyranni,

Mente quatit solida...

Si fractus illabatur orbis,

Impavidum ferient ruinae.

 

["Stałego i nieporuszonego w przedsięwzięciu męża

ani zapał gminu prowadzący do bezprawia,

ani twarz groźna tyrana

stałej nie pozbawią myśli...

Niech się świat cały z swych zasad wyłamie,

On nieugięty nadstawi mu ramię".]

 

Ale marzeniu temu nigdy nie odpowiedziała wtedy rzeczywistość, takiego pokoju nie mogło być w duszy poganina; jak go być nie może w duszy odpadłego od Chrystusa człowieka, do którego szczególniej odnoszą się straszliwe słowa Pisma św.: "nie masz pokoju niezbożnym". Zastępowała go i zastępuje go niekiedy i to pozornie i na czas nader krótki tylko, i to wobec słabszych prób jedynie, – pycha. Pokój prawdziwy, niczym niewzruszony, może mieć tylko chrześcijanin prawdziwy, bo pokój ten od Jezusa Chrystusa idzie i jest Chrystusowy.

 

Wobec opowiadaczy niewiary, którzy bluźnieniem Bogu i złą wolą choć w piękne frazesy przybraną, szerzą na świecie niepokój i wszystkie jego boleści, my oddając Bogu chwałę i prawem Jego uświęcając wolę naszą, utrzymujmy w duszach naszych święty Jego pokój.

 

Zbawienna ta dla własnej duszy praca, będzie błogosławioną i dla społeczeństwa całego, będzie najlepszą dla jego prawdziwego pokoju pracą.

 

–––––––––––

 

 

Artykuł z czasopisma "Przegląd Katolicki". R. 25. Dnia 6 stycznia 1887 r., Nr 1. Warszawa 1887, ss. 1-3. (1)

 

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; tekst w nawiasie [...] od red. Ultra montes).

 

Przypisy:

(1) Por. 1) "Tygodnik Katolicki", Kilka słów od Redakcji.

 

2) Św. Piotr z Alkantary, Pokój duszy.

 

3) Ks. Wawrzyniec Scupoli, O spokoju duszy i o szczęściu serca umierającego sobie samemu, aby żyło Bogu.

 

4) O. Tilmann Pesch SI, Chrześcijańska filozofia życia.

 

5) List pasterski Najdostojniejszego Episkopatu Polski, O ducha chrześcijańskiego w Polsce.

 

6) Kard. Jan Puzyna, Książę Biskup Krakowski, a) List pasterski o godności i powołaniu rodziny chrześcijańskiej. b) Jakie są dzisiejsze zadania katolicyzmu w Polsce. c) List pasterski z okazji zakończenia stulecia.

 

7) Abp Antoni Julian Nowowiejski, Biskup Płocki, O liberalizmie, czyli fałszywej wolności.

 

8) O. Augustyn Poulain SI, Przepowiednie. Niebezpieczeństwo złudzeń.

 

(Przyp. red. Ultra montes).

 

( PDF )

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXV, Kraków 2005

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: