List pasterski o godności i powołaniu rodziny chrześcijańskiej
Złączeni z Wami od lat pięciu świętym węzłem służby pasterskiej, odzywamy się rokrocznie w czasie Wielkiego Postu do Was, Najmilsi, głosem ojcowskiej troski, rady lub przestrogi. Obowiązek ten głoszenia prawdy, który z urzędu spada na nas zawsze, staje się w tym czasie tym pilniejszym, im bardziej ten czas nadaje się wiernym do poważnego zastanowienia się nad sobą i nad tym, co nas otacza, im głębsze i trwalsze czynią na nas wrażenie prawdy religijne. – Gdy bowiem zamilkną zabawy światowe, a kapłan posypie głowy wiernych popiołem, wskazując na znikomość świata i doczesnych uciech, prowadzi Kościół wierne swe dziatki przed wizerunek Ukrzyżowanego, a mówiąc o niewysłowionej miłości Jezusa ku rodzajowi ludzkiemu przypomina dobrodziejstwa, jakie wynikły dla całej ludzkości z męki i śmierci Boga- Człowieka, łaski, jakie obficie na świat spłynęły z Chrystusowego Krzyża odrodzeniem społeczeństwa, rodziny i jednostki. Tymi łaskami świat dzisiejszy po większej części gardzi, a oddalając się od Krzyża Chrystusowego i nauki Bożej, poganieje. Smutny obraz odstępstwa przedstawia się oczom naszym! W cóż to się obrócił dziś ten tak święty dawniej związek małżeński, będący podstawą rodziny? Czymże on jest dla większości, jeśli nie poniżającym targiem, interesem mniej lub więcej korzystnym? Gdzież ów skarb wiary, owa dziedziczna spuścizna dawnych rodzin? Jakże to pojmują małżonkowie wychowanie, ten najgłówniejszy obowiązek ojcostwa?
W powszechnej poniewierce prawd chrześcijańskich widzi świat dzisiejszy wschodzącą jutrzenkę nowego złotego wieku, a nie chce widzieć tego, co za tym upadkiem niechybnie w ślad idzie, nie chce widzieć zepsucia, występków i mnożących się zbrodni.
Czcze to słowa, że wszystkie wieki podobne do siebie, a ludzie zawsze ludźmi i zawsze jednakowi. Przeciwnie wszystkie wieki i wszystkie narody noszą wyłączne i właściwe sobie cechy, na które Biskupi, jako czujni Pasterze, zwrócić muszą baczną uwagę. Nie przeczymy, że zawsze w świecie zdarzały się występki, lecz jakżeż to wielka zachodzi różnica co do ich ilości, natury i rozciągłości? Chociaż zawsze można było spotkać ludzi bezbożnych, nigdy jednak dawniej nie widziano podobnego buntu przeciwko Bogu w łonie samego chrześcijaństwa, nigdy nie było przykładu tak świętokradzkiego spisku wszelkich talentów przeciwko Stwórcy. Otóż w naszych czasach wszystko to spostrzegać się daje. Bezbożność szerzy się z bezprzykładną szybkością; widzimy ją w bogatych domach, warsztacie jak i ubogiej wieśniaczej chatce, wszędzie potrafi się wcisnąć, posiada właściwe sobie drogi, działa skrycie, lecz pewnie. Bez wątpienia i dawniej dopuszczano się występków, lecz występki bez wyrzutów sumienia, niesprawiedliwość bez zadośćuczynienia, zgorszenie bez naprawienia winy, teoria zbrodni, obrona zbrodni, pycha z dopełnionych zbrodni: oto, co tylko w naszych czasach spostrzegać się daje. Zawsze wydarzały się wypadki buntu przeciw Bogu i Kościołowi, lecz systematyczne zaprzeczanie władzy Bożej, kościelnej i świeckiej, lecz obrona buntu, pycha i chełpienie się z buntu, prawne uświęcanie podstawy wszelkiego buntu: oto, co tylko przy końcu osławionego, kończącego się obecnie wieku znaleźć można: oto właściwa cecha jego skażenia. A głównym powodem tego smutnego objawu, to wyparcie z ognisk domowych świętych prawideł Wiary Chrystusowej, ducha religijnego i życia prawdziwie chrześcijańskiego, odstępstwo rodziny od nauki Chrystusowej. Rodzina bowiem jest początkiem i podstawą ludzkiego społeczeństwa. Jakie rodziny, takie społeczeństwo. Rodziny zdrowe, silne, karne, duchem wiary i cnoty owiane, to i społeczeństwo, z nich złożone, dzielne i prawe.
Nie dziwcie się tedy, Najmilsi w Chrystusie, że widząc złe i zepsucie, co się w naszym społeczeństwie w rodzinie szerzy, poczuwamy się do powinności w tym czasie Wielkopostnym zwrócić Waszą uwagę na ważność, godność i powołanie rodziny chrześcijańskiej, na braki i niedostatki w niej panujące, na sposób, w jaki mają się odrodzić nasze rodziny.
Człowiek nie został rzucony na świat, by w nim żył samotnie, na podobieństwo nierozumnych istot. Sam z siebie zbyt słaby, odosobniony, nie potrafiłby sobie wystarczyć. Z woli Opatrzności towarzystwo bliźnich jest dla niego koniecznym warunkiem zachowania i udoskonalenia. Rodzina tedy jest najpierwszą ze wszystkich społeczności, których człowiek jest członkiem. Dlatego to rodzina została postanowiona przez Stworzyciela, odbierając od Niego wraz z pierwszym błogosławieństwem rozkaz: "Rośnijcie i mnóżcie się i zapełniajcie ziemię" (Gen. I, 28). Rodzina jest podstawą Państwa i Kościoła. Państwo bowiem to zgromadzenie i zbiór pewnej liczby rodzin pod przewodnictwem zwierzchnika, w celu zachowania i rozwoju ich istnienia. Kościół, to zgromadzenie wszystkich rodzin chrześcijańskich, zostających pod władzą jednego wspólnego Ojca Świętego, dla zachowania i rozwoju ich życia duchownego. Tak więc rodzina dla Państwa i Kościoła i całego społeczeństwa jest tym, czym jest korzeń dla drzewa i źródło dla rzeki. Ona daje Państwu obywateli, Kościołowi dziatki.
Rodzina i dla innych jeszcze powodów ważne w społeczeństwie zajmuje miejsce. Utworzyć człowieka, jakim jest, jakim będzie, nie jestże to przygotować światu jego chwałę lub hańbę, szczęście lub nieszczęście? A któż inny jeśli nie rodzina, wywiera tak wyłączny i nieustanny wpływ na pierwsze lata dzieciństwa? A wszakżeż te lata, to wosk miękki, któremu można nadać wszelkie formy, a formy te złe lub dobre, tak łatwo przyjmowane w dzieciństwie, są to jedyne może wrażenia w życiu ludzkim, których nic nigdy zatrzeć nie zdoła.
Ponieważ rodzina jest podstawą Kościoła i Państwa, winna zatem ostatecznie jednoczyć w sobie ich podwójne cele, wyrażone w słowach: "Albowiem ta jest wola Boża uświęcenie Wasze" (I Thess. IV, 3).
Oto główny cel wszystkich dzieł Boga. Zawiera on w sobie szczęście i środki dostąpienia go; na tym świecie, życie fizyczne, życie umysłowe i życie moralne, na tamtym oswobodzenie od wszelkiego złego, zupełne zaspokojenie wszelkich umysłowych władz człowieka i wieczny spokój w Bogu.
Rodzina jest najpierw stróżem fizycznego życia człowieka. Na jej to łonie znajduje on potrzebne pożywienie, kolebkę, w której spoczywa, dach dujący mu schronienie, tkliwą opiekę ojca i matki, czuwającą nad jego potrzebami.
Dalej rodzina ma czuwać nad urobieniem duchowego życia człowieka; tu dziecię winno mieć wpojone pierwsze poznanie swego bożego początku, wielkich obowiązków i wzniosłego przeznaczenia; tu winno uczyć się wypełnienia wszelkich cnót chrześcijańskich, jedynej drogi do wiecznej szczęśliwości. Religijne to posłannictwo rodziny dobrze określają słowa św. Augustyna: "Rodzina to Kościół domowy, w którym rodzice są kapłanami, a dzieci wiernymi" (Aug. T. IV, 1445 C. ed. Par. alt.). W tym celu obwarował Bóg rodzinę potrójną cechą: jedności, nierozerwalności i świętości, by mogła odpowiedzieć wzniosłemu przeznaczeniu swemu.
Stworzenie kobiety z cząstki mężczyzny wyrażało jasno ten pierwszy warunek społeczności domowej. Z tej jedności powstawały między małżonkami stosunki nierozerwalne, a ścisłe ich utrzymywanie było nieomylnym zakładem szczęścia i trwałości rodziny. To wyjaśnia radość, jakiej doznał Adam, ojciec rodzaju ludzkiego, gdy przebudziwszy się ze snu tajemniczego ujrzał przed sobą tę, którą mu Bóg przeznaczył za towarzyszkę: "To jest kość z kości moich i ciało z ciała mego, przetoż opuści człowiek ojca swego i matkę, a przyłączy się do żony swej i będą dwoje w jednym ciele" (Gen. II, 23. 24). Aby oprzeć tę jedność na podstawach niewzruszonych, Stwórca jednę dał tylko żonę pierwszemu człowiekowi. Mężczyzna i kobieta są w małżeństwie raczej jedno niż dwoje, a ta jedność ciała jest wiernym wyobrażeniem jedności woli i miłości, jaka między nimi panować powinna. Co tylko narusza jedność małżeńską, jest przeciwnym Boskiemu założeniu rodziny, i dlatego od początku wielożeństwo, to straszne źródło rozdwojeń, było surowo zabronionym.
Sam też Stwórca postanowił, że węzeł łączący małżonków powinien być nierozerwalnym. Ta nierozerwalność, to konieczne następstwo jedności pierwotnej, będącej podstawą rodziny. "Czyliż nie czytaliście – mówił do Żydów Pan Jezus – iż, który stworzył człowieka od początku, mężczyznę i niewiastę stworzył je i rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a złączy się z żoną swoją i będą dwoje w jednym ciele. A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co tedy Bóg złączył, niechaj człowiek nie rozłącza" (Św. Mat. 19, w. 4. 5. 6).
Słowa te wyraźnie nie dopuszczają rozwodu, który jest najstraszniejszą plagą zabijającą rodzinę.
Świętości również nie brakło pierwszej rodzinie: świętą była rodzina przez założyciela swego, którym był sam Bóg, świętą przez strony je zawierające, świętą w swoim założeniu, jakim miało być uświęcanie wzajemne rodziców i dzieci, a tym samym uświęcenie całej ludzkości.
Taką chciał Bóg mieć pierwszą rodzinę! Jakże święte miały być pokolenia, pochodzące z tego źródła, uświęconego ręką samego Boga!
Grzech zniszczył pierwotny porządek boży, a rodzina pierwsza doznała zgubnych skutków poniżenia rodu ludzkiego. Pogaństwo, czasy przedchrystusowe smutny przedstawiają nam obraz poniżenia rodziny, zostającej pod wpływem głęboko niemoralnych zasad. Despotyzm, wielożeństwo, nierząd, rozwody, sprzedawanie kobiet, zabijanie dzieci, były zamienione w stałą zasadę Na próżno szukać w rodzinie pogańskiej jedności, nierozerwalności, świętości, które w zamiarach Stwórcy miały uczynić rodzinę schronieniem szczęścia, ożywczym źródłem cnoty; wszystko znikło.
Jednak wróg, który popchnął rodzinę a z nią ludzkość całą w bezdenną przepaść zepsucia i moralnej zgnilizny, miał być z kolei zwyciężonym, a pierwotny porządek, powszechnie przez niego zamieszany, musiał być znów przywrócony w człowieku, rodzinie i w całym świecie. "W zupełności czasów – mówi Apostoł narodów – podobało się Bogu zesłać Syna Swego, aby naprawił w Nim wszystko, co jest na niebie i na ziemi" (Eph. I, 9. 10). I ten Odkupiciel rodzaju ludzkiego naprawia zepsuty porządek żyjąc w rodzinie, którą przez wszystkie wieki, wszystkie języki zwać będą świętą Rodziną. W niej to odbijają się wszystkie pierwotne cechy, w niej napotykamy najwspanialszy wzór, jak wypełniać wszystkie obowiązki życia rodzinnego. Skromny dom Nazaretu, to szkoła chrześcijańskich rodzin po wszystkie czasy! Józef, Maryja, Jezus, oto najdoskonalsze wzory dla członków rodziny, dla małżonków, dla ojca i matki, dla dzieci. Jaka tam doskonała miłość, jaka tam jedność! Józef św. otacza Najświętszą Maryję Pannę najczulszą opieką i troskliwością: czy to w wędrówce do Betleem, czy w ucieczce do Egiptu, czy w powrocie do Nazaretu, czy w świątyni Jerozolimskiej, wszędzie ofiaruje swą siłę i doświadczenie na usługi Maryi. Przez długie lata pracuje w pocie czoła, by Jej zapewnić codzienne potrzeby. Nieustannie trzyma wzrok swój zwrócony do Boga i wszystko wypełnia z religijną ścisłością, bez zwłoki, bez szemrania, bez rozumowania; Bóg tak chce i to dość dla niego. W Nazaret wypełnia obowiązki najczulszego opiekuna względem Bożego Dziecięcia: ucząc wypełniania prawa, sam wiedzie Jezusa do świątyni Jerozolimskiej i własnym przykładem uczy Jezusa pracy. Tak tu połączone ścisłe wypełnianie obowiązków religijnych z praktyczną znajomością cichego lecz pożytecznego rzemiosła. Maryja, to najwierniejsza towarzyszka Józefa św., to najczulsza dla Jezusa matka! Maryja i Jezus są zawsze razem; od żłobu do Kalwarii ta Matka Boża jest nierozłączną towarzyszką Syna; Jezus, to święty zakład powierzony Jej troskliwości. Maryja wie dobrze, że urodził się dlatego, by cierpieć i umrzeć; lecz miłość Jej macierzyńska, jakkolwiek wielka, nie opiera się najwyższej woli. Kiedy nadejdzie godzina krwawej ofiary, Ona stanie nawet pod krzyżem pełna bohaterskiej odwagi i męstwa.
Te wzniosłe i wielkie przykłady Maryi mają przemawiać do wszystkich matek chrześcijańskich: "Powierzone wam dziecię nie należy wyłącznie do was, do waszej rodziny lub siebie samego; macie je chować na dobrego syna Kościoła – na dzielnego obywatela kraju – na cnotliwego członka społeczeństwa – a gdy Bóg je do służby swojej powoła, macie, uważając to za łaskę wielką, złożyć z weselem chociażby jedyne dziecię na tym ołtarzu".
A Jezus? Odwieczny wzór dziecięcia w odrodzonej rodzinie chciał, aby cała historia młodego wieku mieściła się w tych czterech słowach: "i był im poddany".
Takie było do lat 30 życie Dziecięcia Bożego, które powinno być wzorem dla wszystkich innych. Przed dojściem tego wieku dojrzałości Jezus nie oddalał się spod domowej strzechy i był najzupełniej posłuszny swym rodzicom, dając przez to wymowną naukę, że każdy człowiek pierwej musi od innych przejmować, niźli przekazywać i innym dawać, z drugiej znów strony potępia jak najwyraźniej przedwczesne usamowolnienie, które zgubne tylko wydaje owoce, zostawiając zupełną wolność działania młodzieży bez doświadczenia i nieodzownej znajomości ludzi i stosunków.
Na tych wzniosłych przykładach Rodziny Świętej wzorowały się rodziny chrześcijańskie w miarę rozszerzania się po świecie wiary Chrystusowej, a z nich powstające nowe społeczeństwo chrześcijańskie zmieniało postać świata.
O ile rodziny zbliżały się do ideału Rodziny Nazaretu – o tyle społeczeństwa, narody i państwa, z takich odrodzonych rodzin złożone, były silne i potężne, zdrowe moralnie i fizycznie.
Tajemną siłą, co ożywiając rodziny silnym uczuciem miłości chrześcijańskiej, czyniła członków rodziny podobnych do Aniołów, była wiara. Ale i wiara i miłość potrzebują posilenia: życie nadprzyrodzone, życie religijne zagasłoby wnet prędko pod przewagą zmysłów, gdyby nie było wzmacniane nieustannie. Pokarmem tym życia chrześcijańskiego to modlitwa i Komunia św. – Dlatego Ojcowie nasi w pierwszych wiekach oddawali się modlitwie i rozmyślaniu, trawiąc długie chwile na pobożnych ćwiczeniach. Krzyż, to godło najwyższego poświęcenia, zdobił zawsze ich domowe zacisze. Baczniejsi, niż Izraelici, którzy co dzień przed wschodem słońca mannę zbierali, członkowie rodziny chrześcijańskiej uprzedzali światło dzienne, posilając się chlebem mężnych do całodziennej pracy i znoju życia. Wspólne modlitwy odmawiali kilkakrotnie razem z dziatwą i służbą domową; przez wspólne odczytywanie i rozważanie Pisma św. i ksiąg religijnych utrzymywali w sobie życie nadprzyrodzone.
Rodzice chrześcijańscy byli stróżami ciała i duszy swych dzieci. Niewinność dziecka powierzonego ich pieczy była im droższą niż źrenica oka, kolana matki były pierwszą szkołą dziecka, a przykład domowy pierwszym nauczycielem. Najpierwsze słowa dziecięcia były uświęcone pobożnością tak, iż dla matki chrześcijańskiej nie było większej radości, jak słyszeć dziecko swe wymawiające drżącym głosem słodkie imię Boga, Jezusa i Maryi.
Nic też dziwnego, że z takich rodzin wychodzili dzielni Synowie Kościoła, dzielne pokolenia, które w zaciszu domowym zahartowane opierały się stale wszelkim ponętom i sidłom, zastawianym przez zepsute otoczenie, nie uginały się nawet przed potężną ręką mocarzy pogańskich, dążących do wytępienia wyznawców Chrystusa.
Takie rodziny wydawały legiony Męczenników i Świętych Wyznawców, a państwom i społeczeństwom dostarczały dobrych i sumiennych obywateli o niezłomnym męstwie ducha i silnym charakterze.
Dzieje narodów chrześcijańskich są wymownym tej prawdy dowodem. I historia naszego narodu nas poucza, że, jak długo nasze polskie rodziny miały przed sobą wzór Rodziny Świętej z Nazaretu – jak długo oparte były na gruncie wiary, jedności, i nierozerwalności małżeństwa – tak długo i Polska cała płodną była w owoce cnót chrześcijańskich – wyrabiała dusze doskonałe i wydawała Niebu Świętych. Stan duchowny, rodziny królewskie, rycerstwo, lud prosty – wszystkie stany miały w niebie swoich przedstawicieli, a każda część kraju stała pod opiekuńczym godłem swojego Patrona.
Dość wyliczyć św. Stanisława, Wojciecha, św. Jana Kantego, św. Stanisława Kostkę, św. Kazimierza, św. Józefata, św. Jadwigę, Kunegundę, bł. Bronisławę, bł. Andrzeja Bobolę i tylu innych.
Rodziny i staranne wychowanie dziatek w rodzinach polskich, wydawały nie tylko Świętych Kościołowi i liczne rzesze dusz służbie Boga poświęconych, ale dzielnych królów, bohaterów, bojowników, rycerzy, przynoszących sławę orężowi polskiemu, dzielnych miłośników Ojczyzny, poświęcających dla niej mienie i krew.
Potężną była i silną Ojczyzna nasza, bo silną i mocną była rodzina, ta podstawa rozkwitu i bytu narodowego. Z chwilą jednak, jak węzły małżeńskie zaczęły się rozluźniać, a duch wiary silnej, gorącej miłości i pobożności przestał ogrzewać domowe zacisza, natomiast zbytki, swawola, nierząd i zniewieściałość poczęły się przemocą wraz z nowinkami religijnymi wciskać pod strzechy rodzinne, potężne królestwo Piastów i Jagiellonów przestało być przedmurzem chrześcijaństwa i poczęło chylić się ku upadkowi.
Bunt, podnoszony w rodzinach przeciw władzy rodzicielskiej, rozszerzył się w kraju buntem przeciw władzy królewskiej, wielką narodową jedność, jakby sztukę złota zmieniając na zdawkową monetę hałaśliwych stronnictw, dobro własne, prywatę, a nie interes Kościoła i państwa na oku mających.
Wobec ciężkich prób i doświadczeń, jakie z rządzenia Opatrzności przechodzimy w dobiegającym swego kresu stuleciu, nie wolno nam małodusznie i z założonymi rękami oddawać się rozpaczy – lecz raczej zwrócić uwagę należy na jedyną pozostałą nam twierdzę, do której nieprzyjaciel wtargnąć pragnie – tą twierdzą to rodzina polska.
Jeśli pragniemy szczerze naszego odrodzenia, to musimy zacząć od wzmocnienia tej twierdzy, od odrodzenia rodzin naszych. Wszak zdrowie całego organizmu zawisło od zdrowia pojedynczych członków; otoczmy troskliwą opieką rodziny nasze, a całość nabierze niespożytej siły.
Przede wszystkim niech rodziny nasze ożywia duch żywej wiary! Niech wróci pod strzechy i w domy nasze dawna pobożność; wspólna modlitwa w rodzinie rano i wieczór, wspólna modlitwa przed i po jedzeniu, wspólne uczęszczanie do kościoła, słuchanie Mszy św. i kazań, daleko większe korzyści przynosi, niżeli spełnianie tych obowiązków z osobna.
Do wspólnej rannej i wieczornej modlitwy gromadźcie waszych domowników, sługi, służących i czeladkę całą, żeby pomieszani razem z waszą dziatwą u stóp wspólnego wszystkim Ojca, uczyli się i rozumieli, że poza tym światem jest świat wyższy, gdzie zacierają się różnice majątkowe i społeczne, a człowiek sam staje przed obliczem Boga, u którego jedyną różnicę stanowi zasługa i cnota.
Święcenie dnia Pańskiego i innych uroczystości po myśli Kościoła niech rozpocznie się od rodzin. Rodzice chrześcijańscy, zaniechawszy w tym dniu wszelkiej roboty i pracy, powinni oddać Panu Bogu wspólny hołd w świątyni Pańskiej, a w domu wspólnie odczytywać prawdy wiary w katechizmie zawarte lub żywoty Świętych i książki pobożne i pożyteczne. Tak spędzona niedziela lub dzień świąteczny jest prawdziwym dniem rodziny, w którym jej więzy lepiej się zacieśniają, gdyż on skupia bardziej całą rodzinę we wspólnym pożyciu, jednoczy męża z żoną, dzieci z rodzicami. W niedzielę można dosadniej poznać życie chrześcijańskie i stopień jego ciepła; niedziela źle spędzona zdradza słabą wiarę, wątpliwe cnoty – niedziela w myśl Bożą przeżyta świadczy o silnej wierze i wypróbowanej cnocie.
W tym celu przypominamy Wam, Najmilsi, to, cośmy w roku 1898 w liście Pasterskim obszernie Wam wyłożyli o święceniu niedzieli, kładąc obecnie spełnienie tak ważnego obowiązku na rodziny Wasze, tusząc zarazem, że sprawa ta raźniej pójdzie naprzód, gdy każda rodzina z osobna rozpocznie od siebie ścisłe przestrzeganie tego przykazania.
Do rodzin naszych niech wróci dalej zamiłowanie do pracy i oszczędności! Lenistwo i zbytki doprowadziły rodziny nasze do ruiny, do utraty zagonu ojczystego, tej podstawy lepszej przyszłości; praca wytrwała i oszczędność mogą rodzinę odrodzić. Człowiek pracowity nie ma czasu grzeszyć, jest dobrym mężem, żoną – dobrym ojcem i matką. Św. Rodzina jest nam tu wzorem! Wśród ciężkiej pracy trzeba było św. Józefowi i Matce Najświętszej zarabiać na kawałek chleba, a sam Pan Jezus pomagał św. Józefowi w rzemiośle, uświęcając Boską Swą ręką wszelką pracę, wszystkie narzędzia pracy. Narzekać na prace i trudy z nią połączone nie będzie ten, co ma ciągle przed sobą wzór pracującego na ziemi Jezusa!
W nędzę nie wpadnie, kto strzeże się lenistwa, a unikając zbytków umie korzystać z owoców swej pracy i być oszczędnym. Zbytek w jedzeniu i piciu, zbytek w ubiorach musimy z rodzin naszych usunąć, jeśli chcemy duchowo się odrodzić. Zbytek bowiem szerzy się jak zaraza kosztem ducha, uczciwości, porządku, zdrowia i majątku. Zbytek upowszechniony ruguje z serc najszlachetniejsze uczucie poświęcenia i obowiązek sprawowania dobrych uczynków. Wystawność i przepych w szatach i ubiorach za dni naszych są tak rozpowszechnione, iż z ubioru trudno rozróżnić bogacza od ubogiego i mniejsza byłoby o to, jak się powierzchownie ukazują oczom ludzkim, gdyby to nie pociągało za sobą złych i szkodliwych następstw, bo najczęściej tak bywa, że ze zmianą odzieży odmieniają się i obyczaje. A zbytek ten widzieć się daje po miastach, miasteczkach i wsiach naszych. Dawniej lud nasz używał zawsze jednakich szat i strojów, a prostota, powaga i skromność je cechowały. Dziś coraz więcej znikają te ubiory, a moda, która się rozsiadła w domach pańskich, wciska się od niejakiego czasu niestety i do najprostszych chałup i lepianek. Zamiast skromnych a przy tym pięknych i poważnych szat i strojów ludowych, wchodzą dziś w użycie jakieś ubiory nowomodne; coraz bardziej giną barwne ubiory ludowe na wiejskich utkane krosnach, a pieniądz krwawo zapracowany wydaje się na fabryczną obcą a lichą tkaninę, a tak przepada dawna prostota w szatach i ubiorach, przepada z nią nierzadko dawna cnota i moralność. Wieśniak w miejskie przybrany odzienie, stroni od strzechy rodzinnej, swoimi pogardza, a nieraz ojca i matki w sukmanie się wstydzi.
Wpatrując się na skromny a ubogi Domek Nazaretu starajmy się wszyscy zrozumieć, że przepych i zbytki nie są na obecne czasy, że świat dla wydania sądu o człowieku wymaga dziś więcej czegoś niż strojów wykwintnych, które swym bogactwem materialnym mają pokrywać moralną nicość człowieka.
Podnieśmy wzrok ku św. Rodzinie, umiłujmy pracowitość, oszczędność, i przestawanie na małym – jak Ona je miłowała, odrzućmy od siebie wszystko, co tylko zbytkiem trąci i bez czego człowiek, mający przed sobą cel tak wysoki, jakim jest odrodzenie duchowe, powinien umieć się obejść. Nie poddawajmy się niewoli mody, co wytwarzając sztuczne potrzeby dla siebie, czyni człowieka twardym na potrzeby istotne współbraci, co zajmując nerwowo umysł nowością bez rzeczywistej wartości sprawia, że gonimy za tym, co chwilowo sprawia przyjemność, a nie za tym, co uszlachetnia, podnosi serce i umysł, a wtedy nie tylko utrzymamy, co w naszych jest rękach – ale potrafimy odzyskać to, cośmy przedtem przez zbytki i lenistwo stracili.
Jeżeli pragniemy szczerze wzmocnienia rodziny, pielęgnujmy czystość obyczajów!
Pamiętajmy, że rozpusta i zerwanie najświętszych ślubów w rodzinach naszych, przez rozwody i życie niegodne imienia katolickiego, osłabiają ducha wiary a tak i ducha narodu i wypierają z domów naszych cnoty rodzinne, z których płynie życie zdrowych i czystych pokoleń.
Z pielęgnowaniem czystości obyczajów w rodzinie niech połączą rodzice troskę o staranne wychowanie swych dzieci. I w tym kierunku musimy rodziny nasze przekształcić. Iluż to bowiem napotykamy dziś ojców i matek, którzy niczego nie szczędzą, aby dać dzieciom to, co świat nazywa pięknym wszechstronnym wychowaniem, którzy starają się dogadzać ich grzesznym nieraz zachceniom, a bynajmniej nie troszczą się o to, aby były pobożne i cnotliwe; obciążają pamięć i wyobraźnię dzieci mnóstwem próżnych a często zgubnych wiadomości, a jednocześnie zostawiają je w zupełnej niewiadomości zasad religii, tej Boskiej nauki życia, bez której wszelka mądrość ludzka jest próżną, jałową i bezcelową.
Tej nagannej obojętności przypisać potrzeba wszelkie złe trapiące dziś nasze społeczeństwo, w szczególności tę miękkość charakterów i idącą z nią w parze chwiejność przekonań katolickich. Wychowanie dzieci w rodzinie dobrze urządzonej na wzór św. Rodziny, może położyć tamę złemu, które coraz większe przybiera rozmiary. Nigdy jednak nie spełnią w zupełności zadania swego ci rodzice, którzy całe wychowanie swych dzieci zostawiają szkole, – zwłaszcza jak długo ta nie jest wyznaniowa katolicka i bardziej ma na celu naukę, jak wychowanie chrześcijańskie – bo nic nie zastąpi dziecku macierzyńskiego serca i ojcowskiej powagi.
Ojciec i matka pierwsi mówią dziecięciu o Bogu, uczą modlić się do Pana Zastępów i poznajamiają z zasadniczymi podstawami cnoty. Dlatego to św. Hieronim, Doktor Kościoła, w liście, do jednej z matek pisanym, zwraca jej uwagę przede wszystkim na potrzebę nauki prawd wiary świętej. "Niech Ewangelia i pisma Apostolskie staną się skarbem dziecka, niech codziennie dzieci powtórzą z nich kilka ustępów – niech to zastąpi dla nich klejnoty i kosztowne stroje, niech będzie głównym zajęciem, ostatnią myślą przed zaśnięciem, a pierwszą w chwili przebudzenia" (S. Hieron. ad Laetam Epist. 57).
Do wszystkich ojców i matek, jako przewodników rodzin, składających Naszą Diecezję, odzywam się podobnie, jak św. Hieronim: "Weź, ojcze i matko, katechizm, wzniosłe prawdy naszej św. wiary i prawidła postępowania chrześcijańskiego w prosty wyjaśniający ci sposób, sam czytaj i dziatwę twą w zaraniu życia do miłości Boga i bliźniego i do cnót zaprawiaj. Zbawienne nauki, w tej domowej szkole wszczepione w dziecinnym wieku, nie odstąpią waszych dzieci przez całe życie".
Przy nauce katechizmu wpajajcie w serca młodociane bojaźń Bożą, wdrażajcie do posłuszeństwa, do poszanowania władzy kościelnej jak i świeckiej, – o czym niestety dziś przy ogólnej niemal dążności zrównania wszelkich stanów, wyzwolenia spod wszelkiej władzy, coraz bardziej zapominamy – a dzieci wasze przejdą zwycięsko wszelkie burze młodości, zdołają się oprzeć wszelkim pokusom i czy to w szczęściu, czy w niedoli, nie zstąpią nigdy z prawej drogi.
Aby nauka Wasza w sercach dzieci się przyjęła i trwały owoc przyniosła, to dobry wasz przykład jest nieodzowny. Unikajcie przeto, rodzice chrześcijańscy, tego wszystkiego, co by mogło zgorszyć wasze dziatki, unikajcie słów nieczystych, kłamliwych, i swarów a świećcie przykładem pobożności, modlitwy, częstego przystępowania do Sakramentów św. i uczęszczania regularnego do kościoła.
Domownicy, czeladź, służba w rodzinie chrześcijańskiej to dalsza dziatwa. Dlatego to w niektórych krajach, gdzie nauka Chrystusowa głębiej się przyjęła w serca, słudzy domu nazywają się "rodziną", u nas "domownikami", ponieważ należą do domu. I o nich należy mieć staranie, czuwać nad ich potrzebami ciała, a więcej jeszcze potrzebami duszy, czuwać nad tym, by poznali prawdy religii naszej. Nie dajmy im odczuć różnicy położenia i stanu, które nas oddziela, a wtedy pozyskamy w nich wiernych i rzetelnych domowników, przywiązanych do nas jakby do własnej rodziny, a to wszystko czyńmy na tle miłości chrześcijańskiej.
Taki jest cel i zadanie rodziny chrześcijańskiej. Temu wzniosłemu zadaniu sprostać mogą tylko te rodziny, które ustawicznie mają przed sobą wzór św. Rodziny z Nazaretu.
Dlatego to Ojciec Święty Leon XIII w liście swoim z dnia 14 czerwca 1892 r., w swym czasie do wiadomości Waszej podanym, wskazując, że "szczęście życia publicznego i prywatnego zależnym jest od życia rodzinnego i że im głębsze w nim korzenie cnót, tym obfitsze owoce dla całej ludzkości", polecił Biskupom katolickiego świata zwrócić staranie swoje przede wszystkim ku rodzinie chrześcijańskiej i umocnić podstawę wiary w domach chrześcijańskich przez zaprowadzenie Stowarzyszenia Najświętszej Rodziny po parafiach i umieszczania obrazu Najświętszej Rodziny po kościołach i domach.
Posłuszni głosowi Ojca Świętego spieszymy dziś do Waszych domów z tym orędziem, wzywając, byście się zapisywali do tego Stowarzyszenia.
Cel jego wzniosły i piękny, aby rodziny chrześcijańskie poświęciły się Najświętszej Rodzinie Nazaretańskiej, aby cześć Jej oddając przez codzienne wspólne modły, brały sobie za przykład do naśladowania i urządzały swe życie według cnót, jakich wzór dała Najświętsza Rodzina wszystkim ludziom i stanom. Mamy w Bogu nadzieję, że jak zawsze dajecie posłuch woli Ojca Świętego i Naszemu wezwaniu, tak i teraz przystąpicie chętnie do tego Stowarzyszenia i że nie będzie w Naszej Diecezji rodziny katolickiej, która by nie chciała rozwijać się duchowo, moralnie i materialnie pod znamieniem Przenajświętszej Rodziny.
W ten sposób wzmocnieni w podstawach i zjednoczeni przed Bogiem węzłem wspólnej miłości i zgody rozpoczniemy, da Bóg, nowe stulecie z odradzającą się w duchu Bożym rodziną i zapewnimy sobie ratunek i siłę ożywczą wraz z nadzieją pomyślnej przyszłości.
Z Okazji zbliżającego się Wielkiego Postu udzielamy, bacząc na ciężkie stosunki, w jakich wielu z Was, Najmilsi, się znajduje, na mocy upoważnienia danego Nam przez św. Stolicę Apostolską reskryptem św. Kongregacji Rozkrzewiania Wiary z d. 23 stycznia 1900 r. i z dnia 15 stycznia r. 1897, następującej dyspensy dla wszystkich wiernych Naszej Diecezji aż do środy popielcowej r. 1901.
1. Pozwalamy używać nabiału i jaj we wszystkie dni Wielkiego Postu, w które przepisany jest post ścisły – z wyjątkiem Wielkiego Piątku.
Nadto pozwalamy używać jaj i nabiału we wszystkie inne dni w ciągu roku, objęte prawem ścisłego postu, jako to:
a) w suchedniowe środy, piątki i soboty, które w tym roku przypadają:
7, 9, 10 marca,
6, 8, 9 czerwca,
19, 21, 22 września,
19, 21, 22 grudnia;
b) w Adwentowe środy i piątki;
c) w wigilie: Zielonych Świąt, ŚŚ. Apostołów Piotra i Pawła, Wniebowzięcia Najświętszej Panny, Wszystkich Świętych, Niepokalanego Poczęcia N. P. Maryi i Bożego Narodzenia;
d) wreszcie w wigilie wszystkich uroczystych świąt Matki Boskiej (ścisłym niegdyś postem święcone według starożytnego zwyczaju diecezji krakowskiej).
2. Potraw mięsnych pozwalamy wszystkim używać w niedziele, poniedziałki, wtorki i czwartki Wielkiego Postu – z wyjątkiem Wielkiego Czwartku. W niedziele Wielkiego Postu wolno jeść z mięsem nie tylko przy obiedzie, ale i przy każdym posiłku; w tamte zaś dni tylko raz na dzień i to przy obiedzie, przy którym jednak równocześnie z mięsem ryb pożywać nie wolno. Przy wieczornym posiłku wykluczone są potrawy mięsne. Na śniadanie wolno lekkiego i płynnego używać posiłku, jak np. kawy, herbaty lub mleka.
Dyspensujemy również od zwykłego postu tj. od wstrzymania się od mięsa w dni krzyżowe, przypadające w tym roku 21, 22 i 23 maja, pozwalając w te dni używać pokarmów mięsnych kilka razy na dzień (a to na mocy władzy, udzielonej nam przez św. Stolicę Apostolską 9 marca 1895 r.).
Taką samą dyspensę dajemy na zwykłe soboty w ciągu tegoż roku przypadające, ostrzegając jednak, że od tej dyspensy wyjęte są wszystkie soboty Wielkiego Postu, tudzież soboty Suchedniowe (10 marca, 9 czerwca, 22 września, 22 grudnia), tudzież soboty, na które przypadają w tym roku wigilie, mianowicie: 2 czerwca (wigilia Zielonych Świąt).
Ponieważ dyspensa niniejsza tyczy się tylko jakości pokarmu, nie zaś ilości – przeto we wszystkie dni, w które post ścisły jest przepisany, raz tylko na dzień z południa wolno jeść do sytości. Od tego obowiązku wyjęte są osoby wiekowe, więcej niż 60 lat i młode mniej niż 21 lat liczące, kobiety brzemienne i karmiące własnymi piersiami swe niemowlęta, ludzie ciężką pracą zajęci, jak kowale, kotlarze, cieśle, również ci, co pieszo dalszą podróż odbywają lub dźwiganiem ciężarów zarabiają na życie. Tym wszystkim wolno jeść więcej razy na dzień do sytości – ale mięsnego pokarmu używać mogą raz tylko na dzień i to w dni tą dyspensą objęte.
Wszyscy, którzy z tej dyspensy korzystać będą, złożą odpowiednią ich stanowi jałmużnę, przeznaczoną na małe Seminarium. Jałmużnę tę należy albo wprost odesłać do Naszego Konsystorza, albo użyć do tego pośrednictwa Księży Proboszczów, Dziekanów lub Przełożonych Zakonnych.
Ci zaś, co nie są w stanie złożyć jałmużny, odmówią w te dni, w które z dyspensy korzystać będą, Litanię do Matki Boskiej z antyfoną "Pod Twoją obronę" – a Kapłani odmówią psalm pokutny 50 "Miserere mei Deus". Nieumiejący czytać zmówią 3 Ojcze nasz i 3 Zdrowaś Maryja do Najsłodszego Serca Jezusowego, prosząc o nawrócenie grzeszników i dodając 3 razy krótkie westchnienie: "któryś cierpiał za nas rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!".
Wreszcie upoważniamy, Ks. Ks. Plebanów, Administratorów parafij, Wikarych Expozytów in foro externo, a Spowiedników in foro interno, aby tak pojedynczym osobom, jako też całym rodzinom (w ich parafiach zamieszkałym), które by dla słabości zdrowia lub innej ważnej przyczyny większej jeszcze potrzebowały ulgi, udzielać mogli obszerniejszej dyspensy.
Do udzielenia dyspensy Ks. Ks. Rządcom Kościołów upoważniamy WW. Ks. Ks. Dziekanów; Ks. Ks. Dziekanów władzę mają dyspensować ich Spowiednicy.
Z niniejszej dyspensy korzystać mogą osoby Zakonne obojej płci, o ile na to pozwalają ustawy i reguły zakonne.
Polecamy na koniec WW. Księżom Rządcom Kościołów, aby niniejszy Nasz list Pasterski odczytali ludowi z ambony w Niedzielę Zapustną. W I Niedzielę Postu ma być raz jeszcze ludowi powtórzone ogłoszenie dyspensy postnej, znajdującej się na końcu Naszego listu.
Łaska Boża ze wszystkimi Wami. Amen. (Tyt. R. 3, w. 15).
Dan w Krakowie, w dzień Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny 1900.
† Jan
Książę-Biskup.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: