KAZANIE

 

NA PRYMICJACH KAPŁAŃSKICH

 

O MODLITWIE ZA KAPŁANÓW (1)

 

KS. ANTONI LANGER SI

 

Treść: Ewangelia św. jednym słowem określa nam trudne położenie kapłana w świecie: I postrzegali go. Okiem faryzejskim nienawiści, zazdrości. Biada, jeśli kapłan życiem wolnym od plamy nie stawi czoła złości ludzkiej. A z tego wielkiego posłannictwa i odpowiedzialności kapłana, czyż dla ludu nie wynika ścisły obowiązek modlitwy o dobrych kapłanów? Ten obowiązek przedstawi nam dzisiejsza uroczystość prymicji, a jest on 1) tym ściślejszy, im większe szkody chrześcijaństwu przynosi brak dobrych kapłanów i 2) tym większy, jeśli wobec większych niebezpieczeństw, przewodnicy duchowni ludu mają stanąć. 1. Kapłan jest przewodnikiem na drodze świątobliwości, pasterzem duszy, pośrednikiem jej między Bogiem, jakież to cuda miłosierdzia i dobroci Bóg czyni w tym względzie przez jego ręce? – A przeciwnie, jakże nieszczęśliwym lud, który ma kapłanów złych, niedbałych: jeśli ci, co mieli być świecznikami, są ciemnością, którzy zamiast leczyć, zgniliznę rozszerzają – zamiast pośredniczyć między Bogiem i ludem, stają się okrutnymi sługami piekła. Pokazują to dzieje herezji. – 2. Kapłan staje przed światem złym, szukającym kłamstwa, rozkoszy, pychy. Musi tym wzgardzić sam i to pierwsze jego brzemię. A nie tylko, że sam wzgardzić musi, ale przez to narazić się światu – o jakże potrzeba mu modlitwy wiernych, co by go krzepiła w walce z sobą samym, a wielkoduszność dla Boga i niezwyciężoną wyprosiła odwagę.

 

––––––––––––

 

"I postrzegali Go". Marek III, 2.

 

Dzisiejsza święta Ewangelia jednym słowem określa nam trudne położenie, jakie kapłan w świecie zajmuje. Mówi o Boskim Zbawicielu: Postrzegali Go... aby Go oskarżyli. To los kapłana. Krótkie słowo, lecz znaczenia pełne. Przedstawia nam niezmierną odpowiedzialność, jaka na sumieniu kapłana cięży, pokazuje zawziętą nienawiść, z jaką świat prześladuje kapłana Chrystusowego. Postrzegali Go... jeśliby w sabaty uzdrawiał, aby Go oskarżyli, ale jakim okiem? Okiem faryzejskim, okiem pełnym nienawiści, zazdrości, okiem, które w najlepszych, w najświętszych też uczynkach szuka powodu do złorzeczenia, do oszczerstw, do oskarżenia. Tak czynili Chrystusowi Panu dawniejsi Faryzeusze, tak czynią teraźniejsi ich naśladowcy kapłanowi Chrystusowemu. Chrystus Pan stawiał śmiałe czoło przeciwnikom swoim: Któż z was oskarży mnie o grzech? (2) Biada kapłanowi, jeśli życie jego nie jest wolnym od plamy, jakiż to pochop do bluźnierstw dla wrogów naszej świętej wiary. Jakże mało patrzy nań okiem miłości, jakże mało poznaje w nim i uznaje swego przewodnika na drodze zbawienia; więc co za odpowiedzialność dla kapłana, jeśli życie jego niezgodne ze słowem, które głosi. Któż nie uwierzy bardziej życiu jego, aniżeli jego nauce? któż nie pójdzie raczej za jego przykładem niż za jego słowem? Dlatego też mówi Duch Święty: jaki kapłan, taki i lud (3) – o ciężka odpowiedzialność cięży na sercu kapłana!

 

Ale z tego wielkiego posłannictwa kapłana i odpowiedzialności jego czyż więc jasno nie wynika też dla ludu chrześcijańskiego ścisły obowiązek modlitwy o dobrych kapłanów? Ludu kochany chrześcijański, jeśli u ołtarza twego stanie kapłan niegodny, bez Boga w sercu, o biada tobie stokrotnie! Bo szczęścia nie zaznasz pod dachem twoim, bo szczęścia nie skosztuje serce twe, ani oka duszy twej nie pocieszy nigdy krzyż Zbawicielowy. Biada tobie! bo Boga nie będziesz znał, ani kochał i zamiast Jemu służyć, czołgać się będziesz w kajdanach niewoli, w stolicy dumnego Babilonu. Rozkosze Jeruzalem już nie dla ciebie wtenczas! bo nikt ci ich nie otworzy, nikt drogi nie wskaże, nie znajdziesz, kto by cię tam zaprowadził – gdy nie stanie ci kapłana według serca Bożego.

 

Uroczystość dzisiejsza stawia nam właśnie przed oczy ową prawdę. Sądzę też, najmilsi słuchacze, że odpowiem i oczekiwaniu waszemu i pożyteczną w sercach waszych pamiątkę jej zostawię, gdy wezmę właśnie to za przedmiot kazania. Pragnę wam mianowicie przedstawić obowiązek wasz modlitwy ustawicznej o dobrych kapłanów, tym ściślejszy, im większe szkody chrześcijaństwu przynosi brak dobrych kapłanów i tym większy, jeśli wobec większych niebezpieczeństw ci wasi przewodnicy duchowni mają stanąć. Wszystko za przyczyną i wspomożeniem Królowej Apostołów Maryi Panny. – Zdrowaś Maryjo.

 

 

I.

 

Czyż kapłan z powołania i natury swojej nie jest przewodnikiem na drodze świątobliwości? Jako nauczyciel duszy nie tylko słowem ale i przykładem ma jej wskazywać tę drogę, pięknością cnoty, obrzydliwością występku zachęcać do dążenia nią bez ustanku. Jako pasterz duszy musi poszukiwać tę, która z tej drogi schodzi, podnosić tę, która pod ciężarem grzechów upada zwątpiona, pobudzać do potargania więzów namiętności poniżających ją, tchnieniem miłości Bożej ożywić i rozpłomienić tlejącą iskrę wiary, wlać balsam pociechy w jej zbolałe rany, i najbardziej zapamiętałemu grzesznikowi obiecać łaskę i miłosierdzie w imię Tego, który najdroższą swą krew za niego wylał. Jako pośrednik między Bogiem i duszą ma stanąć przed Bogiem i modlitwą swoją ma zatrzymać broń gniewu sprawiedliwości Boskiej, żeby tym sposobem grzesznik mógł mieć czas potrzebny do pokuty i poprawy, stanąć przed Bogiem z krwią nowego przymierza, aby wypraszać coraz to nowe łaski, nowe błogosławieństwa, nowe środki zbawienne. Powiedzcież mi najmilsi, czyż to nie jest wielkim szczęściem dla ludu, jeżeli kapłani jego są dobrymi i gorliwymi, wiernymi w pełnieniu powołania swego? O, jakież to cuda miłosierdzia i dobroci czyni Pan Bóg przez ich ręce! A przeciwnie, jakże nieszczęśliwym jest ten lud, który ma kapłanów złych, niedbałych; jeżeli ci, którzy by mieli być świecznikami na drodze zbawienia, sami są ciemnością i jeżeli nam samo światło w ciemności przemieniają, jeżeli ci, którzy jako sól ziemię mieliby zabezpieczać od zgnilizny, sami są zgnilizną i takową jeszcze bardziej rozszerzają; jeżeli ci, którzy by mieli być czystym kanałem łask Boskich, stają się pełną brudnych ścieków kałużą, zionącą zaraźliwe wyziewy; jeżeli ci, których powołanie miało być dla świata źródłem życia, zbudowania i zbawienia stają się okrutnym narzędziem śmierci i potępienia; jeżeli ci, którzy by mieli wznosić ręce swoje do nieba, wznoszą je ku sromocie i są w oczach Pana Boga obrzydliwością. O moi najmilsi, jakież straszne nieszczęście dla takiego ludu! albowiem jaki kapłan, taki lud!

 

Jako urwisko spadające z wysokich Tatr szczytów w szalonym swym biegu porywa, druzgocze i niszczy wszystko, co staje na jego drodze, tak i kapłan – jego godność wysoka przemienia się dla niego w bezwładny ciężar nieuchronnie strącający go w niezgłębioną przepaść moralnego zepsucia: a ileż to dusz pociąga za sobą w te bezdnie swego upadku! Dusze, które giną przez jego niedbalstwo, dusze, dla których przykład jego był kamieniem zgorszenia, dusze, dla których jego lekkomyślność i sprośność były przyczyną wiecznego potępienia. Moi najmilsi, czym są niegodni kapłani dla królestwa Bożego na ziemi, to nam dokładnie skreślają dzieje Kościoła.

 

Kiedyż to Prorocy ubolewali nad królestwem izraelskim, kiedy uważali lud jego za zgubiony bez ratunku? Oto wtedy, kiedy kapłani jego światło i zakon nosili tylko imieniem ale z serca i umysłu już stracili go, wtedy, kiedy kapłani Jehowy zamiast być świecznikiem dla ludu, stawali się przewodnikami ciemności Baalowych i byli ogniskiem plugawych brudów pogańskich. A to, co się działo podówczas w Izraelu, było obrazem tego, co dziś w naszym dzieje się Kościele. Tak moi najmilsi, łzy, które Kościół nasz wylał w ciągu osiemnastu wieków, łzy tak gorące i tak pełne goryczy, czyż nie zostały właśnie wyciśnięte przez niewierne sługi ołtarza? Któż to był, który mieczem niezgody zakrwawił łono niepokalane oblubienicy Chrystusowej, herezją i schizmą rozdarł nieszytą jej suknię? nie byliż to pyszni, łakomi i bezwstydni słudzy ołtarza? Co to byli za jedni Aryntiusz, Nowatus, Nowatianus, Ariusz, Pelagiusz, Macedoniusz, Focjusz i wszyscy inni aż do Lutra i Kalwina, aż do naszych teraźniejszych miniaturowych monachijskich i genewskich herezjarchów? czyż to nie byli i są, wszyscy bez wyjątku pyszni, łakomi i bezwstydni słudzy ołtarza! Jeszcze coś więcej, jeżeli przeglądając ujrzymy upadające nasze społeczeństwo, wiarę, zmniejszającą się coraz bardziej bojaźń Bożą, młodzież coraz więcej i więcej zanurzającą się w kale nierządu, wszystko, co by stanowić mogło silną podstawę przyszłości, roztoczone wstecznymi zasadami i plugawymi obyczajami, któż temu ostatecznie winien? Duch Święty taką nam daje odpowiedź: jaki kapłan, taki lud. Jeżeli tak jest, najmilsi, jakże wielką mamy powinność proszenia Pana miłosierdzia o dobrych i świętych kapłanów. Chrystus Pan sam tego po nas wymaga: Proście Pana żniwa, mówi, aby wysłał robotniki do winnicy swojej (4). Uważcie dobrze, mają to być robotnicy, nie zaś tacy, co pragną jedynie ziemskich owoców tej winnicy. Mają to być ogrodnicy, którzy niebiańskie latorośle we winnicy Pańskiej hodują i pielęgnują, nie tacy, którzy winnicę Pańską pustoszą, ale tacy, którzy ją z wielkim staraniem i pilnością uprawiają. Proście, proście najmilsi, a Pan wam ich nie odmówi. Nawróćcie się do mnie, mówi Pan, a dam wam pasterzy według serca mojego (5) – dam wam pasterzy, którzy was paść będą na pastwiskach prawdy i cnoty.

 

Módlcie się więc za waszych i o waszych kapłanów, aby Pan wysłał święte sługi do winnicy swojej, albowiem jakąż straszną plagą ta winnica jest dotkniętą. Rozkopał ją dziki wieprz z lasa a odyniec spasł ją (6). Ten odyniec jest to smok, smok nowy, smok straszniejszy od wszystkich dotąd znanych. Smok ten, to nowoczesne pogaństwo! Patrzcie bowiem najmilsi, kiedyż odstępstwo od wiary było większe, jak dzisiaj? Od najwyższych szczebli społeczeństwa zstąpiło aż do najniższych warstw: w akademiach, niewiara ta głoszona jest z całą powagą napuszonej uczoności; w prawodawczych zgromadzeniach znajduje już swoje zastosowanie, a w tłumach pospólstwa złowrogim jest echem jednego i drugiego. Wszędzie odstępstwo od Boga i Chrystusa. Proszę was, moi najmilsi, wiara w Boga nie stałaż się właśnie dla tysiąca dusz dziecinną bajką, próżną mrzonką uniżającą tylko rozum?

 

A znowu dla tysiąca dusz czym jest Chrystus? Oto sprytny człowiek, który tak doskonale umiał wyłudzić ufność świata podstępem, obłudą, szalbierstwem, a właściwiej jakimiś niby to cudami i związać go więzami haniebnej zabobonności. I patrzcie, ci niedowiarcy są wyrocznią dzisiejszej oświaty, teraźniejszej mądrości. Jedyny ich cel, jedyne ich życzenie, jest to wyrwać Boskie prawdy z serc wierzących, pogardą i szyderstwem je zbezcześcić. I jakże łatwo udaje się im to dzieło! Świat chciwy sławy i nazwiska oświeconego, a przy tym tak nieoświecony w rzeczach wiary, a nawet odrzucający ze wstrętem wszelką myśl wznioślejszą, odrywającą go od tych rzeczy dotykalnych, upada w toń tych świętokradzkich kłamstw. Nie rozum to przygotowywa mu drogę do tego odstępstwa koniecznego potępienia, nie, bo rozum prawdziwy znajduje w tych wysokich sferach wiary radość i szczęście, ale pycha noszenia nazwiska oświeconego otwiera tę drogę – serce zepsute nie mogąc w tej czystej wierze Chrystusowej znaleźć upodobania, chętnie wita to dzieło ciemności. I to jest najgłówniejsza przyczyna tego wielkiego dzisiejszego odstępstwa. Lecz nie dość tego – i między tymi nawet, którzy nazywają się jeszcze chrześcijaninami, i między nimi znajdują się tacy, którzy nie trzymają już z Chrystusem praojców swoich, ale urobili sobie Chrystusa wedle pojęcia nowoczesnej oświaty i szczególniej wedle swego zepsutego serca. Taki jest dzisiejszy świat.

 

 

II.

 

Przed tym to pysznym światem, pełnym tak niecnych urojeń, ma kapłan katolicki stanąć ze swoją osiemnastowiekową Ewangelią w ręku i prawdę tę odwieczną, którą już był miał za zwyciężoną i wyniszczoną, rzucić mu w oczy, bez względu na niego, a raczej, pomimo całego uporu jego złej woli, i dowodnie mu wykazać kłamstwo i głupstwo tej oświaty, z której się pysznie przechwala. Czyż po tym wszystkim można się dziwić, że kapłan katolicki staje się przedmiotem głębokiej nienawiści i najwyższej pogardy świata pełnego pychy i złości? W takim ciężkim położeniu jakże wielkiej potrzeba siły, a tym samym, jakże niestety jest łatwo znaleźć takiego, któremu jej zabraknie? jakże niestety łatwo znaleźć takiego, który w tym rzekomo oświeconym świecie nie chce uchodzić za nieoświeconego, takiego, któryby nie modelował swej wiary wedle pojęć i namiętności światowych, a jakże łatwo znaleźć nawet i takiego, któryby nauczał Chrystianizmu bez krzyża i Chrystusa, Chrystianizmu nieopartego na prastarej opoce, ale na ciągle zmiennej podstawie opinii światowej; jednym słowem takiego, któryby zamiast być światłem w Chrystusie, stał się błędnym, zwodniczym ognikiem. Czyż nasze czasy nie dają na te smutne pytania jeszcze smutniejszych odpowiedzi?

 

Módlcie się więc za waszych kapłanów, żeby Pan ich uzbroił, jako dawniej swego proroka wielkodusznością i niezwyciężoną odwagą, żeby im dał czoło jako diament i krzemień, nieprzystępne dla bojaźni. Módlcie się, a Pan wam da nowych Pawłów, których okrzykiem radosnym będzie: nie wstydzę się Ewangelii. Gdyby na takie kapłan miał być narażony niebezpieczeństwa, jakżeby trzeba się modlić, by mu wyprosić zwycięstwo; a więc jakże modlić się trzeba, jeżeli one są tylko cząstką tych, na jakie jest wystawiony. Zbawiciel nasz przepowiedział był, że w onych dniach, kiedy niewiara weźmie górę, wtedy miłość też się oziębi. I w istocie: patrzcie na zlodowaciałe serca tylu tysięcy dusz. Tam już nie tleje nawet iskra miłości Boskiej, nie masz tam choćby iskierki miłości bliźniego, a to tylko nienasycone ja pochłania całą miłość. Ten sztywny i zimny egoizm panuje z całą siłą swego strasznego despotyzmu, egoizm szatańskiej pychy, zwierzęcych namiętności, i jako konieczny ich towarzysz i niewolnik, egoizm chciwości! Czymże jest życie dzisiejszego świata, jeżeli nie ubieganiem się o chwałę, zaszczyty i wielkie imię? Nie wybiera ono w środkach, niech będzie najnikczemniejszym, byleby tylko do celu zamierzonego prowadził. Czymże ono jest, jeżeli nie pijanym zataczaniem pochodzącym z przebrania miary w zmysłowych chuciach, w czym stare nawet pogaństwo rzadko dorównać mu mogło? Tak jest, nie tylko bowiem grzeszą, ale grzech sam staje się jednym z koniecznych czynników wychowania i wykształcenia. Głośno nauczają o emancypacji ciała i zwolnieniu go od wszelkich ścieśnień i więzów, a cielesności budują wspaniałe świątynie; głośno nauczają, że nie ma duszy w człowieku, nie ma nieba dla niego, ani też piekła z wieczną, nieustającą karą, że zupełnego szczęścia trzeba tu na ziemi szukać w uciechach zmysłowych, w rozkoszach cielesnych, bo czymże są innym te szumne rozprawy głoszone z katedr i rzekomo uczone dzieła o prawach ciała i umysłu? te drogocenne teatra, opery i te sankcjonowane prawa rozwalniające święte i nierozerwalne więzy małżeństwa? Nasz czas zaiste to szalone zapusty, w których na grobie zniszczonej wiary, niewiara i zmysłowość przyjazną dłoń sobie podają i zawodzą tańce pełne haniebnej rozpusty. Czyż świat nasz nie jest okolonym magicznym kręgiem zmysłowości, ściśnięty więzami cielesności, a więc czyż nie z konieczności niejako stać się musi nową Sodomą i Gomorą? A całe to postępowanie, które by rumieniec wywołać powinno na twarzy naszej, choćbyśmy nie byli nawet chrześcijanami, postępowanie to świat otacza blaskiem świetnego imienia, nazywa to wykształceniem, ludzkością, wreszcie postępem.

 

A cóż sądzicie moi najmilsi? czyż ten szatan egoizmu zostawi w spokoju serce kapłana? czyż nie będzie go nęcił pociągającymi owocami cielesności, świetnością obietnic pychy, przepychem upajających bogactw? O nie! przeciwnie, na serce to kapłana szatan wymierza najostrzejsze pociski i najbardziej morderczą truciznę. Zna on dobrze całą doniosłość tej zdobyczy, albowiem jaki kapłan, taki lud. Dlatego to potrzebuje kapłan i więcej i większej łaski; i potrzebuje jej, aby mógł bezpiecznie stąpać po żmijach i padalcach pokusy, aby mógł zwyciężyć lwią zuchwałość i wężową przebiegłość szatana, a tę łaskę, tę wszechmocną łaskę powinniście wyprosić waszym kapłanom, kapłanom całego świata Chrystusowego. Módlcie się więc, módlcie się gorąco i bez ustanku, a Pan wam da stosownie do obietnicy swojej pasterzy wedle serca swego.

 

 

Módlcie się też za tego kapłana, który pierwszej ofiary Mszy świętej dziś wśród nas zawiera śluby z Oblubienicą Pańską. On jest Jezuitą, a sami wiecie najlepiej najmilsi, że świat nie różami ściele drogę Jezuicie. Przeciwieństwa, uciski, niebezpieczeństwa, przeszkody wszelkiego rodzaju, oto co na każdym kroku spotyka Jezuitę. Krzyż Boskiego Mistrza i jego będzie udziałem. Świat będzie go nienawidził, prześladować go będzie potwarzą i obelgą, walczyć przeciwko niemu będzie otwarcie i zdradziecko, albowiem nienawidzi, prześladuje i stara się zniszczyć wszystko co należy do Chrystusa, co nosi to najświętsze imię Jezus. Wprawdzie łaska Chrystusa Pana wszystko to sprawia dziwnie łatwym do zniesienia, a nawet pełnym niebiańskiej słodyczy. Ale ta łaska musi być wyproszoną. Dlatego najmilsi proście Pana łask o potrzebną łaskę dla tego sługi Bożego! Ale o jaką łaskę przede wszystkim będziemy prosili w tym dniu dlań tak uroczystym? O dar Eliaszowy moi najmilsi, o żaden inny, jeno o dwojaki duch Ojców (7). Ażeby i w jego również sercu rozgorzała ognista gorliwość, która napełniała serce Ignacego, miłość, co zdobiła serce św. Augustyna. Ta gorliwość, która z radością dźwiga pogardę, prześladowanie, całą sromotę Chrystusową, gorliwość, która wznosi się swymi płomieńmi aż do tronu Najwyższego, cały świat obejmuje i stara się przeniknąć w głąb serc najbardziej zlodowaciałych, aby je zapalić świętą miłością Bożą. Oto jest łaska, jaką chcielibyśmy dlań wyprosić.

 

Zwracam się teraz ku tobie wielebny w Chrystusie bracie i przyjacielu, przyjmij jako uroczysty podarunek modlitwy wszystkich serc tu obecnych. Oby Pan je wysłuchać raczył. Ale w zamian zanoszę mą prośbę. Wspomnij i o nas przed Panem Bogiem w twojej świętej ofierze. Ze świętą prostodusznością uczyń tak, jak niegdyś uczynił był Jakub, kiedy Anioła starego przymierza nie chciał puścić z objęć swoich, wołając: nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz (8). Ty również w poświęcanych rękach dzierżyć będziesz Anioła, Anioła Nowego Testamentu i ty więc zawołaj: Nie puszczę Cię Panie, dopóki nie pobłogosławisz tym wszystkim, za których proszę. Proś dla wszystkich tu obecnych o dawną wiarę Chrystusową, o wiarę żywą i stałą, o dawną katolicką miłość, o miłość gorącą, serdeczną, ofiarną. Proś również nie tylko za tych, z którymi cię łączą święte związki krwi i powinowactwa, ale też i za tych, z którymi cię łączą świętsze jeszcze węzły ducha, za to Towarzystwo Jezusowe, a naprzód za jego przełożonych, o, bo jakiż pełen goryczy kielich z łaski świata muszą oni nieraz wychylić – za wszystkich też braci w Chrystusie, abyśmy wszyscy przeniknieni duchem Chrystusa, duchem miłości heroicznej i zapaleni gorliwością chwały Bożej i zbawienia bliźniego, stali się zdolnymi szermierzami Jego tu na ziemi królestwa. A teraz wejdź na stopnie Ołtarza Pańskiego – nasze życzenia i modlitwy towarzyszyć ci będą, niech błogosławieństwo Boga Wszechmocnego zstąpi na cię w pełności łask swoich. Amen.

 

–––––––––––

 

 

Kazania ks. Antoniego Langera T. J., Kraków. NAKŁADEM WYDAWNICTW APOSTOLSTWA MODLITWY. 1903, ss. 265-274. (a)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

Przypisy:

(1) Miane w Krakowie na Wesołej.

 

(2) Jan VIII, 46.

 

(3) Izaj. XXIV, 2.

 

(4) Mt. IX, 38.

 

(5) Jer. III, 14. 15.

 

(6) Ps. LXXIX, 14.

 

(7) 4 Król. II, 9.

 

(8) Ks. Rodz. XXXII, 26.

 

(a) Por. 1) Ks. Antoni Langer SI, a) Kazanie o Kościele. b) Kazanie na uroczystość Opatrzności Boskiej. c) Kazanie na uroczystość św. Barbary. d) Kazanie na I Niedzielę Adwentu. O miłości Pana Jezusa. e) Kazanie na uroczystość Imienia Jezus. f) Kazanie na uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. g) Uczestnictwo św. Józefa w Krzyżu. (Kazanie pasyjne mówione w uroczystość św. Józefa d. 19 marca). h) O męce Pana Jezusa. Krzyż udziałem Boga. i) Chrystus przed sędziami. j) Św. Tomasz z Akwinu i dzisiejsza filozofia. k) Rozwój wiary. l) Pojęcie o Bogu w chrześcijaństwie i u filozofów. m) Kardynał Jan Chrzciciel Franzelin i jego znaczenie w katolickiej nauce.

 

2) Ks. Aleksander Żychliński, O apostolstwo wedle ducha.

 

3) Ks. Antoni Chmielowski, Rozmyślania o pokucie i jej warunkach.

 

4) Ks. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedziele i święta całego roku.

 

(Przyp. red. Ultra montes).

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pozwolenie Władzy Duchownej:

 

Facultas R. P. Provincialis.

 

––––

 

Cum opus, quod inscribitur «Kazania ks. Antoniego Langera T. J.» aliquot Societatis Nostrae censores recognoverint et in lucem edi posse probaverint potestate nobis facta ab A. R. P. N. Ludovico Martin, Praeposito Generali, facultatem concedimus, ut typis mandetur: si iis, ad quos pertinet, ita videbitur.

 

In quorum fidem has literas manu nostra firmatas et sigillo officii nostri munitas dedimus.

 

Cracoviae die 15 Martii a. D. 1903.

 

L. S.

Vl. Ledóchowski S. J.

 

––––––––

 

Nr. 3000.

IMPRIMATUR.

 

Ab Ordinariatu Principis Episcopi.

 

Cracoviae, die 22 Junii 1903.

 

F. Gawroński,

V. g.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Kazania ks. Antoniego Langera SI

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXIII, Kraków 2013

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: