Kościoła Katolickiego
Pontyfikat Bonifacego VIII
Kościół i państwo. Władza papieska
–––––––
Pontyfikat Bonifacego VIII
Wyniesienie Bonifacego VIII
Na "conclave" odbytym według przepisów Grzegorza X wybrany został (24 grudnia 1294 r.) kardynał kapłan przy kościele św. Sylwestra Benedykt Gaetano, który przyjął imię Bonifacego VIII. Pochodził on ze szlachetnej, pierwotnie hiszpańskiej rodziny, a po kądzieli spokrewniony był z papieżami Innocentym III, Grzegorzem IX i Aleksandrem IV. Urodzony w r. 1220 w Anagni, nauki pobierał w Todi i Paryżu, otrzymał stopień doktora obojga praw, był kanonikiem przy rozmaitych kościołach i mianowany został następnie notariuszem i adwokatem przy konsystorzu Innocentego IV, kardynałem diakonem przez Marcina IV, kardynałem kapłanem przez Mikołaja IV. Papieże ci powierzali mu najważniejsze sprawy i zdobył on sobie sławę najwybitniejszego prawnika. Na równi z uczonością i rozumem stanu stała jego czystość obyczajów, a odznaczał się on przy tym okazałą, imponującą postawą. Budził więc w świecie chrześcijańskim najświetniejsze nadzieje. Nowy papież odwołał niezwłocznie niekorzystne dla Kościoła rozporządzenia swego poprzednika i celem uwolnienia się z zależności od dworu neapolitańskiego wyruszył przez Ceperano i Anagni do Rzymu, gdzie w obecności Karola II i jego syna w styczniu 1295 r. wyświęcony został na biskupa i następnie koronowany. Gdy jednak niektórzy malkontenci uważali abdykację Celestyna za nieważną i zniedołężniałym tym zakonnikiem posługiwać się chcieli przeciwko nowemu papieżowi, Bonifacy postanowił go trzymać przy swym boku. Gdy zaś Celestyn uciekł z Rzymu, kazał mu na zamku Fumone pod Anagni urządzić celę, gdzie były papież odwiedzany przez swych zakonników, lecz traktowany w nieludzki sposób przez swych dozorców, oddawał się gorliwie ćwiczeniom nabożnym i umarł 19 maja 1296 r. Śmierć Celestyna posłużyła przeciwnikom nowego papieża do rozpuszczenia złośliwych, ubliżających mu wieści. W pierwszym swym liście pasterskim z d. 17 stycznia 1295 r. Bonifacy w słowach pełnych zapału rozwodził się nad wzniosłością i niezwyciężonością Kościoła. Głównym celem jego dążeń było przywrócenie pokoju w Europie, połączenie monarchów chrześcijańskich przeciwko niewiernym i zapobieżenie nieporządkom, które w części z winy władców świeckich wkradły się do Kościoła.
Działalność Bonifacego we Włoszech. Jego walka z rodziną Colonnów
Na początku rządów papież starał się swemu lennikowi królowi neapolitańskiemu Karolowi II zapewnić Sycylię. Traktat jednak zatwierdzony przez papieża w czerwcu 1295 r. nie wszedł w wykonanie. Fryderyk sycylijski nie dał się skłonić do zrzeczenia się swych pretensyj, przeciwnie koronował się (25 marca 1296 r.) w Palermo na króla i wygnał legata papieskiego, drwiąc sobie z klątwy. W wojnie przeciwko niemu brał udział nawet własny brat jego Jakub Aragoński, ale opieszale ją prowadził i Fryderyk utrzymał się przy Sycylii. Dopiero w r. 1302 przyszedł do skutku pokój, na mocy którego Fryderyk zaślubił córkę Karola Eleonorę i uznany został za władcę Sycylii; po jego śmierci wyspa powrócić jednak miała do Neapolu. I państwa morskie Wenecję i Genuę Bonifacy starał się powstrzymać od wojny; Wenecja skłonna była do zgody, Genua jednak odrzuciła pośrednictwo papieża i prowadziła wojnę aż do r. 1299. We Włoszech Bonifacy otaczał swą opieką stronnictwo Welfów i utrzymywał przyjacielskie stosunki z francuskim dworem królewskim. Wystąpiła jednak przeciwko niemu potężna rodzina Colonnów, która oparłszy się na Fryderyku sycylijskim, krzewiła niesnaski w Rzymie i wywołała nawet zatarg we własnym swym rodzie. Kardynał Jakub Colonna, któremu bracia powierzyli zarząd nad wspólnym majątkiem, zatrzymał go dla siebie oraz dla swego siostrzeńca Piotra, i krzywdził do tego stopnia swych braci, że ci udali się ze skargą do papieża. Daremnie Bonifacy napominał kardynała, aby zaspokoił braci i zerwał swe stosunki z Sycylią. Głuchy na te napomnienia Jakub i stojący po jego stronie członkowie rodziny usiłowali nawet wydać kilka twierdz w państwie kościelnym w ręce Fryderyka. Wobec tego Bonifacy zażądał, aby do kilku twierdz trzymanych przez nich jako lenna Stolicy Apostolskiej, a zwłaszcza do Palestriny, Colonny i Zagorolo przyjęto załogi papieskie. Zamiast usłuchać tego rozkazu obaj kardynałowie z rodziny Colonnów opuścili dwór papieski i rozsiewali wieści o nielegalnym wyborze papieża, któremu sami na "conclave" oddali swe głosy. Wezwani z tego powodu przed sąd papieski (4 maja 1297 r.) odpowiedzieli zuchwałym listem, że abdykacja Celestyna a tym samym i wybór Bonifacego uważać należy za nieważny i odpowiedź tę kazali przybić u bram wielu kościołów. Bonifacy (10 maja) odebrał obu kardynałom ich godność i rzucił na nich klątwę. Za poradą dwóch prawników i dwóch Franciszkanów, obaj złożeni z urzędu kardynałowie, ufni w pomoc Francji, ogłosili gwałtowniejszy jeszcze manifest do wszystkich książąt i biskupów, w którym domagali się zwołania soboru powszechnego przeciwko Bonifacemu, jako heretykowi, odszczepieńcowi i gnębicielowi Kościoła. Niezależnie od tego nawiązali rokowania z dworem francuskim i gromadzić zaczęli wojska, tak iż papież, nie czując się bezpiecznym w Rzymie, schronił się do warownego Orvieto, upoważniwszy oddanego sobie Landolfa Colonnę do prowadzenia wojny z bratem i siostrzeńcem. Gdy próba pośrednictwa, podjęta przez Rzymian jak i nowa bulla z dnia 18 listopada 1297 r. nie doprowadziły do celu upragnionego, papież ogłosić kazał przeciwko buntownikom wyprawę krzyżową, w której wzięło udział wielu bardzo ochotników. Jedna twierdza Colonnów poddawała się po drugiej stronnikom papieskim; w warownej Palestrynie zbuntowani kardynałowie trzymali się aż do września 1298 r., poczym poddać się musieli na łaskę i niełaskę i błagać o przebaczenie. Papież darował im życie i wolność, zdjął nawet z nich klątwę, nie zwrócił im jednak ich dóbr i godności. Z tego powodu podnieśli raz jeszcze bunt, który jednak bez trudności został stłumiony. Dobra ich rozdzielono pomiędzy Landolfa Colonnę i rodziny Orsinich i Gaetanich. Palestrina została zburzona, a na jej miejsce wzniesiono nowe miasto, Citta Papale. Zbuntowani członkowie rodziny Colonnów schronili się do Francji i Sycylii, wszędzie szerząc oszczerstwa na papieża, którego oczerniało również skrajne stronnictwo Franciszkanów, a wśród tego stronnictwa głośny jako poeta Giacopone da Todi autor zjadliwych satyr na Bonifacego. Przeciwnicy ci byli tym niebezpieczniejsi, że dostarczali upragnionego materiału do oskarżeń i innym przeciwnikom papieża.
Wojna pomiędzy Francją a Anglią
Pomiędzy Filipem IV Pięknym królem francuskim i angielskim Edwardem I wybuchła wojna, w której po stronie pierwszego stał król Szkocji, drugiego zaś bronił ukoronowany dnia 24 czerwca 1292 r. król niemiecki Adolf z Nassau i hrabia Flandrii. Papież, którego poprzednik tak często łagodził spory, nie szczędził starań, aby skłonić obie strony walczące do zawarcia pokoju. W tym celu wysłał już w lutym 1295 r. dwóch kardynałów pochodzenia francuskiego do obu królów. Przede wszystkim zachęcał gorąco do pokoju Edwarda I, przywodząc mu na pamięć okazywany w młodości zapał dla uwolnienia Ziemi Świętej z rąk niewiernych. Z królem Francji łączyły go osobiste stosunki. Królowi temu papież oddał wielkie usługi, zwłaszcza w jego zatargu z Aragonią. Edward oświadczył legatom, że nie wolno mu bez porozumienia się ze sprzymierzonym sobie królem niemieckim zawierać jednostronnie pokoju ani zawieszenia broni. Powodując się jednak czcią ku Stolicy Apostolskiej przystał później na przerwanie walki aż do 1 listopada, pod warunkiem jednak, że i jego przeciwnik Filip złoży broń aż do tego terminu. Królowi niemieckiemu papież przedstawił poniżającą rolę, jaką spełniał walcząc jako najemnik na żołdzie angielskim; toteż misję legatów uwieńczył skutek pomyślny. Król francuski wynajdywał jednak bezustannie trudności i udaremnił zjazd pokojowy, na który zgodzili się już królowie angielski i niemiecki. W podstępny sposób wziął do niewoli hrabiego Flandrii wraz z jego żoną i uwolnił ich dopiero, gdy pozostawili mu swą córkę zaręczoną synowi króla Edwarda. Na nowo więc srożyła się wojna. Bonifacy VIII napominał 13 sierpnia 1296 r. po raz drugi do pokoju, zobowiązał walczące strony do zawarcia zawieszenia broni, i dokonał wreszcie tego, że Filip i Edward powierzyli mu pośrednictwo. Zapobiegania rozlewowi krwi w państwach chrześcijańskich i występowania w roli rozjemcy domagał się od papieża, według ogólnych przekonań, urząd i święte jego posłannictwo.
Bulla "Clericis laicos"
Dwaj monarchowie prowadzili wojnę głównie za pieniądze Kościoła, nakładając nań samowolnie najuciążliwsze podatki. Z Francji nadeszła do rąk papieża skarga wielu duchownych, którzy prosili go o opiekę przed wyzyskiem urzędników królewskich, a hrabia Flandrii uskarżał się przed Bonifacym na odebranie mu córki przez króla francuskiego. Co do ostatniej tej skargi Bonifacy polecił biskupowi z Meaux, aby starał się u króla wyjednać uwolnienie więźniów. W sprawie zaś nadużyć urzędników, za zgodą kardynałów, ogłosił d. 25 lutego 1296 bullę "Clericis laicos", która za zabieranie bez pozwolenia Stolicy Apostolskiej majątków lub dochodów kościelnych groziła osobom poszczególnym klątwą, a korporacjom interdyktem. Już Trzeci Sobór Lateraneński zakazał (w kanonie 19) pod karą klątwy obarczania majątków kościelnych podatkami nadzwyczajnymi, a zezwalał na nie jedynie w tych warunkach, gdyby biskupi i duchowieństwo uznali konieczność lub pożytek tych podatków. Czwarty Sobór Lateraneński ponowił ten zakaz z dodatkiem, że duchownym wolno składać dobrowolne ofiary, jeśli potrzeby państwa przekraczają możność podatkową ludności świeckiej. Aleksander IV mając na oku specjalnie Francję, zakazał w r. 1260 wymuszania od duchowieństwa składek i innych opłat. Bonifacy zniósł odnośne przywileje książąt w ohydny sposób nadużywane i uznał tego rodzaju układy, zawarte na niekorzyść Kościoła, za nieważne. Królowie francuscy wyjednali sobie swojego czasu pozwolenie na pobieranie dziesięcin kościelnych na wyprawy krzyżowe i inne podobne przedsięwzięcia. Dopiero w r. 1291 Mikołaj IV napominał króla Filipa, aby wyruszył na wyprawę krzyżową, albo zwrócił dziesięciny w tym celu pobrane i odmówił stanowczo przedłużenia indultu. Bonifacemu chodziło: 1) o zabezpieczenie duchowieństwa przed samowolnym wyzyskiem ze strony książąt; 2) o przypomnienie dawniejszych rozporządzeń kościelnych; 3) o zmuszenie stron wojujących do zawarcia pokoju wskutek ograniczenia ich środków pieniężnych. Ani ustanowienie kary, ani wymienienie książąt w bulli papieskiej, nie stanowiło nowatorstwa.
Opór Filipa IV. Złagodzenie bulli i przywrócenie zgody
Filip Piękny jednak, samowładny i chciwy monarcha, a przy tym podejrzliwy i skłonny do gniewu, w bulli, zawierającej ogólne zasady, upatrywał napaść na swe prawa koronne. Zakazał więc wywozu pieniędzy, kosztowności, broni i środków żywności ze swego kraju bez pozwolenia królewskiego jak i pobytu kupców zagranicznych we Francji. Pierwszy zakaz skierowany był przeciwko wysyłaniu pieniędzy do Rzymu, oraz przeciwko ofiarom składanym dla Palestyny i na rzecz instytucyj kościelnych; sprzeciwiał się on niewątpliwie prawu, obowiązującemu i we Francji. Bonifacy zwrócił się (15 września 1296 r.) do króla z energicznymi napomnieniami, prosił go o zniesienie zakazu i objaśnił swą bullę, która nie dotyczyła podatków lenniczych, nie wyłączała też wspierania króla w razie potrzeby. Owszem, w takim razie papież pozwoliłby nawet na sprzedaż naczyń kościelnych, aby tylko ocalić królestwo tak drogie Kościołowi. Zaklinał go, aby nie naruszał wolności Kościoła, ten bowiem pragnie tylko bronić się przed nadużyciami; wreszcie papież napominał króla, aby na równi z królami Niemiec i Anglii poddał się wyrokowi polubownemu Stolicy Apostolskiej. Na razie Filip, dumny ze swego zwycięstwa nad Anglikami, trwał w zatwardziałości. Kazał więc wprowadzić w życie swe rozporządzenia i opracować manifest, w którym wyłuszczono głównie obowiązek (niezaprzeczony przez nikogo) duchowieństwa do ponoszenia ciężarów państwowych oraz prawo królów do odwoływania ulg i przywilejów udzielonych przez nich duchowieństwu. Manifestu tego nie wysłał jednak do Rzymu, lecz za pośrednictwem arcybiskupa Reimsu i jego sufraganów oraz osobnego poselstwa wydelegowanego do Rzymu, zwrócił się do papieża z reklamacjami, z których wynikało, że biskupi francuscy nie tylko nie myśleli o popieraniu usiłowań papieskich około obrony ich praw i swobód Kościoła, lecz owszem, oddani byli niewolniczo swemu królowi. Bonifacy, chcąc uniknąć nieporozumień z Filipem, w lutym i lipcu 1297 r. zgodził się na wyjaśnienie przepisów zawartych w swojej bulli. Oświadczył więc, że bulla ta nie dotyczy podatków lenniczych i ofiar dobrowolnych i nie obejmuje duchownych, żyjących w konkubinacie, a dalej zgodził się na to, że w razach nagłej potrzeby zbyteczne jest pozwolenie papieskie. O istnieniu takiej potrzeby rozstrzygać miał król francuski, liczący więcej, niż dwadzieścia lat wieku, a w razie nieletniości króla stany państwa.
Papież uczynił wszystko, aby ułagodzić króla, pochwalił biskupów francuskich za gotowość, z jaką ofiarowali królowi na jego potrzeby dziesięciny przez dwa lata, udzielił mu dalsze przywileje i dokonał (11 sierpnia 1297 r.) kanonizacji Ludwika IX, dziada króla Filipa. Filip wstrzymał teraz swoje rozporządzenie i zezwolił pełnomocnikom papieskim dochody kamery apostolskiej wysyłać do Rzymu. W r. 1298 zdawało się, że nastąpiło zupełne porozumienie pomiędzy Rzymem a Francją.
Wyrok polubowny papieża
Pomimo jednak tego pozornego zbliżenia, ujawniło się niebawem w całej pełni zasadnicze przeciwieństwo pomiędzy papieżem a królem. Papież bronił praw odziedziczonych po poprzednikach, król zaś uwolnić się chciał spod wpływu Kościoła i wykonywać władzę swą świecką bez wszelkiego względu na duchowną. Nie brak było zresztą i innych powodów do nowego zatargu.
Dnia 6 stycznia 1298 r. przyszło do skutku zawieszenie broni pomiędzy Francją i Anglią i obaj królowie wybrali Bonifacego za rozjemcę, lecz nie jako papieża, a tylko jako osobę prywatną. Papież wydał wyrok jako Benedykt Gaetano, a ogłosił go następnie (27 czerwca) jako Bonifacy VIII na konsystorzu. Wyrok ten proponował podwójne małżeństwo pomiędzy królem Anglii Edwardem a siostrą Filipa i pomiędzy córką króla francuskiego Izabelą a księciem angielskim Edwardem, ze szczegółowo oznaczonym posagiem; przeszkody, sprzeciwiające się tym związkom usuwała dyspensa papieska. Obustronne zdobycze miały być zwrócone, inne szkody wynagrodzone w sposób, ustanowiony przez rozjemcę. Filipa nie zadowolił ten wyrok całkiem sprawiedliwy, ponieważ sądził, że jako zwycięzcy należą mu się znaczniejsze korzyści; niesłusznie zarzucał papieżowi stronność na rzecz Anglii. Nie uskarżał się jednak na to, że Bonifacy papieską swą powagą zatwierdził wyrok. Wyrok ten, wszedł też w wykonanie chociaż nie natychmiast we wszystkich swych częściach; brata zaś Filipa, księcia Karola Walezjusza papież darzył swym zaufaniem i przyjaźnią.
Królestwo Niemieckie
W Niemczech tymczasem wzmagać się zaczęło wśród książąt niezadowolenie z bezsilnych rządów króla Adolfa z Nassau, który nadto zawikłał się w groźny zatarg z Albrechtem austriackim, synem Rudolfa. Od r. 1297 mówiono o złożeniu go z tronu, a od lutego 1298 r. o wyniesieniu Albrechta. Dnia 23 czerwca tegoż roku zjazd książąt w Moguncji oświadczył się w tym duchu. D. 2 lipca Adolf w walce z Albrechtem utracił koronę i życie, poczym zwycięzca d. 27 lipca ponownie został wybrany i d. 24 sierpnia koronowany. Poprzednio wysłano już w tej sprawie posłów do Rzymu, którzy prosić mieli papieża o uznanie wyboru i koronowanie Albrechta na cesarza. Bonifacy jednak, trzymając się ściśle prawa, odrzucił to żądanie, oświadczając, że morderca króla swego i pana nie może sam zostać królem. Albrecht nawiązał ścisłe stosunki z Francją, zawarł umowę z Filipem co do podwójnego małżeństwa pomiędzy obiema rodzinami i spotkał się (8 grudnia 1299 r.) z nim osobiście. Obraził jednak elektorów, a gdy papież brata zabitego Adolfa, Diethera wyniósł na trewirską stolicę arcybiskupią (1300 r.), arcybiskup ten zawarł z dworem i innymi arcybiskupami nadreńskimi sojusz przeciwko "księciu Austrii". Papież zakazał 13 kwietnia 1301 składania hołdu nowemu królowi, jeżeli tenże w przeciągu sześciu miesięcy nie oczyści się w Rzymie z zarzutów zbrodni majestatu przeciwko królowi Adolfowi, krzywoprzysięstwa i innych występków. Tymczasem Albrecht odniósł w r. 1302 zwycięstwo nad swymi przeciwnikami i wysłał do papieża posłów z listami, w których wyjaśniał, że przeciwko Adolfowi wystąpił jedynie zmuszony koniecznością, we własnej obronie, że nie szukał rozstrzygającej bitwy ze swym przeciwnikiem, nie zabił go własnoręcznie, że wybrany został jednomyślnie i nie czuje się winnym żadnej innej zbrodni. Dopiero 30 kwietnia 1303 r. Bonifacy uznał Albrechta, napominając go jednocześnie do wierności wobec Kościoła rzymskiego. Albrecht w listach, wysłanych z Norymbergi 17 lipca ślubował posłuszeństwo Kościołowi i ponowił przysięgę swego ojca. Uznał on, że winien jest papieżowi wdzięczność najgłębszą, że Stolica Apostolska udzieliła elektorom prawo wybierania rzymskiego króla i przyszłego cesarza, że od niej królowie otrzymali władzę miecza doczesnego. Przyrzekł, iż w przeciągu pięciu lat bez pozwolenia papieskiego nie zamianuje namiestnika w Lombardii i Toskanii, i bronić będzie Stolicy Apostolskiej przed jej wrogami. W owym czasie najgroźniejszym przeciwnikiem papieża był tak popierany przez niego dawniej król Filip.
Nadużycia Filipa Pięknego
Skargi na ucisk Kościoła we Francji rozbrzmiewały ze zwiększoną siłą. Lennicy biskupów, ufni w opiekę królewską, wypowiadali swym zwierzchnikom posłuszeństwo; na zasadzie tzw. prawa regalnego zabierano biskupstwom i opactwom część ich majątków; dochody osieroconych biskupstw, a nawet nie osieroconych, lecz takich, których pasterze czasowo tylko zawieszeni byli w urzędowaniu, król zabierał dla siebie, tak samo zapisy na cele dobroczynne, dla uczącej się młodzieży itp. Urzędnicy jego nie znali miary w wymuszaniu pieniędzy od duchowieństwa. Przychylne przyjęcie zbuntowanych Colonnów we Francji, ścisły związek z wszystkimi przeciwnikami papieża, wiarołomne postępowanie z hrabią Flandrii, straszliwy ucisk ludności francuskiej i rozmaite małostkowe a jątrzące środki, zarządzone przez despotycznego króla – wszystko to napełniało głębokim żalem papieża. Właśnie w chwili, gdy Bonifacy obchodził uroczyście w Rzymie wielki jubileusz, na który przybywały niezliczone tłumy pielgrzymów z całego świata cywilizowanego, gdy poselstwo chana mongolskiego Kazana i gorliwość religijna Ormian zdawały się rokować piękne nadzieje dla Ziemi Świętej, na dworze francuskim zastanawiano się jedynie nad środkami rozszerzenia swej władzy i noszono się z planem całkowitego ujarzmienia papiestwa w tym stopniu, że przewyższał swą zuchwałością nawet dumne zamysły Hohenstaufów. Papież poprzestać miał na roli płatnego patriarchy w przyszłej monarchii powszechnej Filipa, której podlegać miało państwo kościelne, cesarstwo carogrodzkie, większa część Niemiec i Włoch. Nieruchomy majątek kościelny miał być skonfiskowany przez państwo, Kościół zaś podlegać niewolniczo władzy królewskiej. Na razie plan ten uważano jeszcze za zbyt śmiały; o ile jednak pozwalały na to stosunki, pracowano wszelkimi siłami nad częściowym urzeczywistnieniem go.
Rzecz prosta, że papież obowiązany bronić swej godności, patrzeć nie mógł obojętnym okiem na te machinacje, wkraczające i w dziedzinę spraw czysto kościelnych. Wysłał więc r. 1301 biskupa z Pamiers Bernarda de Saisset jako swego nuncjusza do Francji, i polecił mu wystąpić ze skargą na bezprawne łamanie przywilejów kościelnych, działać na korzyść wyprawy krzyżowej i domagać się, aby zgodnie z przyrzeczeniem króla dziesięciny kościelne zostały użyte na wyprawę. Nuncjusz ten już w r. 1294 jako opat w Pamiers poróżnił się z królem, poza tym jednak odznaczał się duchem religijnym i nie występował dumnie i wyzywająco, jak to później twierdził dwór francuski. Biskup wywiązał się ze swej misji w sposób stanowczy, lecz bynajmniej nie obrażający. Pomimo to wzięto go pod straż i wytoczono przeciwko niemu śledztwo pod pozorem, że wyrażał się obelżywie o królu i próbował kilku możnowładców skłonić do buntu. W nocy d. 12 lipca 1301 r. odłączono go od jego służby, ograbiono z papierów i dóbr i wezwano do Paryża; następnie (24 października) stawiono przed radą stanu w Senlis, na mocy oskarżenia, wniesionego przez doradcę królewskiego Piotra de Flotte, uznano winnym zdrady i oddano w ręce ambitnego arcybiskupa Narbonny, który trzymać go miał pod ścisłą strażą. Biskup protestował zarówno przeciwko stawianym mu zarzutom, jak i przeciwko kompetencji władzy świeckiej; arcybiskup zaś Narbonny oświadczył, że trzymać go będzie pod strażą jedynie aż do nadejścia decyzji papieskiej. Ze strony dworu wystąpiono w Rzymie z żądaniem jego degradacji i wydania sądom świeckim. Posłowie francuscy zajęli podobno w Rzymie wyzywającą i dumną postawę i Piotr de Flotte miał oświadczyć, że papież dzierży nominalną władzę, a pan jego rzeczywistą.
Rozporządzenia papieskie, dotyczące Francji
Teraz Bonifacy wystąpił z wielką stanowczością. Dnia 5 grudnia 1301 r. zażądał od Filipa uwolnienia biskupa z Pamiers i zwrotu dóbr mu zabranych. Arcybiskupowi zaś Narbonny nakazał biskupa wraz z aktami śledztwa wysłać niezwłocznie do Rzymu. Następnie powołał w porozumieniu z kardynałami francuskich biskupów i doktorów teologii oraz prokuratorów kapituł na naradę w sprawie zabezpieczenia swobód kościelnych, naprawy króla i państwa oraz położenia tamy nadużyciom władzy świeckiej w sprawach kościelnych. I króla zaproszono, aby osobiście albo przez swych pełnomocników wziął udział w naradach. Dalej papież odwołał wszelkie przyznane królowi przywileje, zwłaszcza w czasie wojny, co do pobierania dziesięcin i dochodów kościelnych, powołując się na stan pokojowy kraju oraz na nadużycia, popełnione przez urzędników królewskich przy wymuszaniu tych opłat. Zawiadamiając o tym króla, prosił go, aby uwzględnił konieczność tych środków, a jednocześnie oświadczył swą gotowość do ponownego przyznania mu niektórych z wyżej wymienionych przywilejów. Z naciskiem napominał go (const. Ausculta fili), aby ku słowom ojca i nauczyciela, namiestnika Chrystusa, który go otacza ojcowską opieką, skłonił przychylne ucho, przypomniał sobie swój Chrzest i swoje obowiązki chrześcijańskie oraz stanowisko wobec Głowy Kościoła i nie pozwolił wmówić w siebie, że nie ma zwierzchnika nad sobą i nie podlega hierarchii kościelnej. Następnie przedstawił mu najważniejsze skargi Kościoła, a mianowicie: 1) że król nie uznaje obsadzenia urzędów duchownych przez Stolicę Apostolską, lecz sam je obsadza bez upoważnienia papieskiego; 2) że pragnie być jednocześnie oskarżycielem i sędzią, rozstrzyga we własnej sprawie zarówno przeciwko duchownym jak i cudzoziemcom; 3) pozywa biskupów i księży samowolnie przed sąd swój; 4) nie pozwala biskupom wykonywać ich jurysdykcji duchownej; 5) Kościół lyoński, choć nie należący do jego państwa, splądrował ze szczętem; 6) zabiera dochody osieroconych kościołów katedralnych i zamiast być opiekunem stał się ciemiężycielem Kościoła; 7) nie pozwala wywozić ruchomości z Francji, nawet duchownym, przejeżdżającym tylko; i wreszcie 8) spowodował obniżenie kursu monety, co zarówno jego poddanym jak i Kościołowi znaczne wyrządziło szkody. W końcu zaklinał króla, aby oddalił od siebie złych doradców, zlitował się nad Ziemią Świętą i swym ludem, oraz aby pamiętał o zbawieniu swej duszy i sądzie Bożym. Wiele ustępów tego manifestu, jak w ogóle większość dokumentów z kancelarii Bonifacego VIII, odnoszących się do Francji wyjęte są z autorów, którzy jak np. Piotr z Blois, cieszyli się w tym kraju powszechnym uznaniem.
Sfałszowanie pism papieskich. Zebranie narodowe w Paryżu
Manifesty papieskie po kilkakrotnym przejrzeniu ich w konsystorzu przesłane zostały w początkach r. 1302 przez Jakuba Normansa, archidiakona z Narbonny do Francji. Dnia 10 lutego jednak, przy posłuchaniu danym temu wysłannikowi, krewny Filipa hrabia d'Artois wydarł mu pismo papieskie i rzucił je w ogień. Zamiast więc autentycznego manifestu ogłoszono we Francji tak zwane "krótkie pismo" opiewające bez wszelkich ogródek, że król zarówno w świeckich jak i w duchownych sprawach podlega papieżowi. Fałszerstwa tego dopuścił się podstępny Piotr Flotte, aby francuską dumę narodową podburzyć przeciwko Rzymowi. Ogłoszono więc rzekomą, krótką, lecz w wysokim stopniu obelżywą odpowiedź króla na podrobione pismo papieskie. Zapowiedzianemu na dzień Wszystkich Świętych do Rzymu zebraniu kościelnemu Filip przeciwstawił francuskie zgromadzenie narodowe, zwołując trzy stany swego państwa na dzień 10 kwietnia 1302 r. do Paryża. Na zgromadzeniu tym kanclerz Piotr Flotte wystąpił z ciężkimi oskarżeniami przeciwko papieżowi, zarzucając mu, że nie tylko uciska srogo Kościół francuski podatkami, rozdaje urzędy duchownym cudzoziemskim i przywłaszcza sobie wszelką władzę, ale także dąży do ujarzmienia króla w sprawach doczesnych i do narzucenia się na zwierzchnika całej Francji. Kanclerz zakończył swe przemówienie, że król prosi zgromadzonych jako przyjaciel i nakazuje im jako pan, aby go wspierali swą radą. Szlachta, która dopuszczała się tego samego ucisku, co król, oraz upośledzony dotychczas stan mieszczański uchwalili na tajnej naradzie poświęcić krew i mienie w obronie praw oraz swobód narodu i stać wytrwale przy boku króla. Duchowieństwo, które ociągało się ze swą decyzją, oskarżono o zdradę ojczyzny i groźbami zmuszono w końcu do tego, iż napisało w myśl króla do papieża, gdy szlachta i stan mieszczański wystosowały osobne pisma do kardynałów. W piśmie swym duchowieństwo błaga papieża, aby zachował dawną zgodę pomiędzy Francją a Kościołem, odwołał zaproszenia na swój synod i w ogóle postępował z tym większą ostrożnością i umiarkowaniem, że ludność świecka zdecydowana jest w danym razie stawiać opór cenzurom kościelnym. W płaczliwym tonie opisywano niekorzystne wrażenie, jakie we Francji wywołały rozporządzenia papieskie, przebieg zgromadzenia narodowego, trudne położenie duchowieństwa i uskarżano się na zdanie, nazywając je nowatorstwem, że król Francji otrzymał swój kraj od papieża jako lenno. Szlachta w zuchwałym swym liście do kardynałów unikała nazywania Bonifacego VIII papieżem, sławiła zasługi Francji, a zwłaszcza swoje własne około Wiary chrześcijańskiej, i wyliczała następnie skargi króla, a mianowicie: 1) twierdzenie Bonifacego, że król otrzymał swe państwo od papieża; 2) udzielanie przez Rzym ważnych urzędów duchownych we Francji cudzoziemcom i osobom podejrzanym; 3) ograniczenie prawa królewskiego do obsadzania urzędów; 4) powołanie biskupów, opatów i doktorów teologii na naradę, która wskutek oddalenia się tak wielu wybitnych mężów krajowi wyrządzić może dotkliwe szkody, a ma na oku usunięcie nadużyć, których naprawa należy wyłącznie do króla. List ten wzywa w końcu kardynałów, jako przedstawicieli rządów kościelnych, aby starali się zapobiec zgubnym zamysłom i przyczynili się do zachowania dawnej miłości pomiędzy Francją a Kościołem. W ten sposób Piotr Flotte osiągnął cel swój całkowicie. Zakazane więc zostały podróże zagranicę i wszelki wywóz pieniędzy bez pozwolenia królewskiego, a jednocześnie obsadzono strażą wszelkie trakty i porty, aby przeszkodzić udziałowi duchowieństwa francuskiego w synodzie rzymskim.
Oświadczenie kardynałów i papieża
W swej odpowiedzi z dnia 25 czerwca, kardynałowie wyrazili ubolewanie z powodu treści przesłanego sobie pisma, zupełną zgodę z papieżem i wspólne z nim życzenie utrzymania pokoju pomiędzy Rzymem a Francją, ale także oznajmili, że człowiek, kierujący się nienawiścią, zasiał chwasty i spowodował nieporozumienie. Z całą stanowczością zaprzeczyli, jakoby Ojciec Święty kiedykolwiek napisał lub powiedział, że król Filip podlega mu i w sprawach doczesnych i otrzymał od niego państwo jako lenno; rozpada się więc cały gmach, zbudowany przez Pawła Flotta na tak nikłym fundamencie. Dalej kardynałowie oświadczyli, że papież powołał biskupów francuskich i inne osoby do Rzymu, aby z nimi jako z ludźmi nie tylko nie podejrzanymi, lecz cieszącymi się względami u króla, naradzić się poważnie, co do tego, co czynić wypada. Zwoływanie synodów przez papieża nie jest zresztą żadną nowością. Zaniechano zamiaru zwołania soboru powszechnego z tego powodu, że wśród biskupów innych krajów łatwo znaleźć by się mogły jednostki, ożywione mniej przychylnymi intencjami wobec króla Filipa. Gdyby członkowie szlachty francuskiej sami odczytali rozporządzenia papieskie i rozważyli je dokładnie, to powinniby podziękować papieżowi za ojcowską jego troskliwość, z jaką miał na oku pomyślność Francji i usunięcie srogiego ucisku, który daje się we znaki wszystkim stanom. Jeśli Bonifacy wyrządził rzeczywiście Kościołowi francuskiemu pewne szkody w doczesnym jego majątku, uczynił to wyłącznie na prośby króla i z uprzejmości dla niego. Za to zbiera teraz niewdzięczność i to co uczynił, kierując się miłością ku Filipowi, stanowi teraz zarzut przeciwko niemu. Biskupstwa francuskie udzielono dwom tylko Włochom, odznaczającym się wybitnymi zasługami i cieszącym się względami króla (Egidiusz z Rzymu z zakonu Augustianów i Gerard Pigalotti – obaj byli dawniej profesorami w Paryżu); zresztą żaden papież nie opiekował się troskliwiej francuskimi uczonymi, zwłaszcza uboższymi, zaniedbywanymi przez biskupów, jak właśnie Bonifacy. W końcu kardynałowie karcili nieprzyzwoity ton, w jakim szlachta wyrażała się w swym piśmie o papieżu, pozwalający nieledwie przypuszczać, jakoby nie uznawano go już za Głowę Kościoła.
Sam Bonifacy w odpowiedzi na pismo duchowieństwa francuskiego, wyraził swe oburzenie z powodu wyrządzonej sobie obelgi i braku charakteru wielu biskupów, którzy dawniej sami odwoływali się do niego ze skargami na ucisk ze strony króla. Nazwał on w tej odpowiedzi Kościół francuski szaloną córką, która podniosła się przeciwko nieskalanej swej matce, choć nie zdołała zamienić jej miłości w nienawiść. Następnie z gorzką ironią ośmieszył głównego sprawcę intrygi Piotra Flotte, który wywiódł w pole króla i tak znaczną liczbę osób świeckich. Skarcił służalstwo biskupów, którzy poświęcili sprawę Kościoła z obawy o doczesne swe interesy i wysłuchali bez poselstw wielu mów złośliwych i heretyckich, a nawet je powtórzyli, co jedynie wytłumaczyć się daje gwałtownością prześladowcy i tym, że zaskoczeni znienacka, utracili spokojną rozwagę. Oświadczył, że daremnie wysilają się ci, którzy przeciwko namiestnikowi Chrystusa wznieść chcą drugą Stolicę i odrzucają wszelkie podporządkowanie spraw doczesnych duchownym, co równa się wprowadzeniu dwóch pierwiastków na wzór manichejczyków. Zaznaczał w końcu z naciskiem, że biskupi francuscy złożyli zobowiązanie, iż stawią się na zwołanym synodzie.
Konsystorz i synod w Rzymie
W sierpniu 1302 r. wyłożyli następnie na konsystorzu w obecności posłów francuskich, kardynał biskup z Porto, jak i sam papież stanowisko Stolicy Apostolskiej według panującej nauki kościelnej, wytykając jednocześnie bezpodstawność zarzutów ze strony Filipa i jego stronników. Wyraźnie zaznaczono przy tej sposobności, że władze duchowna i świecka ustanowione są od Boga, lecz władzy duchownej należy się pierwszeństwo z powodu wyższego jej celu, że król francuski wolny jest w świeckich swych rządach, podlega jednak Kościołowi, jako człowiek z uwagi na swe grzechy, że słowa papieskie, sfałszowane i zmienione zostały we Francji, oskarżenia zaś po części pozbawione są wszelkiej podstawy, po części skierowane być mogą przeciwko samemu Filipowi. Zresztą Bonifacy oświadczył gotowość, w razie, jeśli posunął się zbyt daleko, naprawić wytknięte mu błędy; zaproponował kardynałów jako rozjemców, oraz oświadczył gotowość do rokowań z uczciwymi możnowładcami francuskimi, jak i z księciem Burgundii. Obstawał z wielką stanowczością przy powołaniu biskupów francuskich do Rzymu, przez co okazać mieli, czy uznają oni jeszcze posłuszeństwo, winne Stolicy Apostolskiej.
Próby pośrednictwa podjęte przez księcia Burgundii chybiły celu, ponieważ kardynałowie domagali się, aby Filip za liczne obelgi wyrządzone papieżowi, a zwłaszcza za spalenie pisma papieskiego, okazał skruchę i gotowość zadośćuczynienia. Król zaś dalekim był od tego, a nawet zagarnąć kazał majątki biskupów, którzy się udali na synod do Rzymu. Usłuchało wezwania papieskiego ogółem 4-ch arcybiskupów, 35-ciu biskupów, 6-ciu opatów i pewna liczba doktorów teologii. Na synodzie, otwartym w Rzymie d. 30 października r. 1302, ogłoszono dwie bulle. Jedna z nich powołując się na dawniejsze rozporządzenie rzucała klątwę na wszystkich tych, którzy by się poważyli zatrzymywać, więzić lub w jakikolwiek inny sposób krzywdzić osoby, udające się do Stolicy Apostolskiej lub powracające od niej. Druga zaś w ogólnych zwrotach, bez wymieniania Francji, określa, po wyłożeniu powszechnie uznanych zasad o stosunku obu władz, obowiązek posłuszeństwa wobec papieża rzymskiego. Sławna ta bulla, zaczynająca się od słów Unam sanctam, opracowana prawdopodobnie przez przebywającego wówczas w Rzymie uczonego biskupa z Bourges Egidiusza, opierała się głównie na cytatach z najsławniejszych i otoczonych, zwłaszcza we Francji, czcią powszechną nauczycieli Kościoła, św. Bernarda, Hugona od Św. Wiktora, Tomasza z Akwinu i in. Bulla głosi następujące najważniejsze zasady: 1) Istnieje jeden tylko Kościół, poza którym nie masz zbawienia, jedno Ciało Chrystusa z jedną głową, nie z dwiema głowami. Głową tego Kościoła jest Chrystus i Jego zastępca, papież rzymski. 2) Istnieją dwa berła, duchowne i świeckie, pierwsze od Kościoła, drugie dla Kościoła, pierwsze kierowane ręką papieża, drugie ręką króla, ale według wskazówek papieża. 3) Ponieważ sprawy niższe przez ogniwa pośrednie łączą się ze sprawami wyższymi, istnieć przeto musi pewien między nimi porządek i podporządkowanie; władza więc duchowna stoi nad świecką i poucza ją co do najwyższego jej celu oraz sądzi, jeśli od niego odbiega. Kto opiera się ustanowionej przez Boga najwyższej władzy duchownej, ten opiera się rozporządzeniom Boga. 4) Niezbędne jest do osiągnięcia zbawienia, aby wszyscy ludzie podlegali papieżowi rzymskiemu.
Osobiste napaści na papieża
Rzecz prosta, że we Francji i tę bullę przyjęto z niechęcią, a zwalczać ją zaczęli teologowie, należący do stronnictwa królewskiego. Unikano jednak zasadniczego rozstrzygnięcia zatargu, a napadano osobiście na papieża całkiem w duchu Colonnów, z którymi zawarł ścisły sojusz Wilhelm z Nogaretu, po śmierci Piotra Flotte (11 czerwca 1302 r.) kanclerza państwa. W jesieni 1302 r. poselstwo francuskie w Rzymie oświadczyło, że król nie uznaje nadal papieża za rozjemcę w zatargu z Anglią i Flandrią, nie odrzuca jednak bezwzględnie wszelkich sposobów do załatwienia zatargu. Jednocześnie Karol Walezjusz próbował pośredniczyć pomiędzy powaśnionymi stronami. Bonifacy wysłał popularnego w Paryżu kardynała Jana Le Moine z Amiens z propozycjami pokoju, w których domagał się od króla, aby uznał zasadnicze prawa Stolicy Apostolskiej, usprawiedliwił się z powodu spalenia pisma papieskiego, zadośćuczynił za szkody wyrządzone itp. Odpowiedź króla była co do formy uprzejma, co do treści jednak niewystarczająca, a przy tym pełna podstępnych wybiegów. Bonifacy wypowiedział 13 kwietnia 1303 r. swój sąd o tej odpowiedzi, zgodził się jednak przyjąć proponowane sobie pośrednictwo książąt Burgundii i Bretanii. Wysłał też swemu legatowi dwie bulle. Jedna nakazywała prałatom francuskim, odkładającym swą podróż do Rzymu, aby w przeciągu trzech miesięcy stawili się na synod, druga zaś zaznaczyła, że król Filip pomimo wysokiego swego stanowiska i swych przywilejów, już z powodu czynionych przeszkód duchowieństwu francuskiemu w odbyciu podróży do Stolicy Apostolskiej, popadł w klątwę. Ogłoszenie drugiej tej bulli nastąpić miało prawdopodobnie dopiero wtedy, gdyby król odrzucił pojednanie i zmusił papieża do zastosowania środków najsurowszych.
Jeszcze jednak przed przygotowaniem ostatnich rozporządzeń papieskich ślepa nienawiść popchnęła francuskich mężów stanu do kroków najfatalniejszych. Na nadzwyczajnym posiedzeniu rady państwa z d. 12 marca 1303 r. Wilhelm Nogaret wystąpił z wnioskiem, aby król podjął się obrony Kościoła świętego przed przywłaszczycielem i symonistą Bonifacym i na zebraniu duchownych i świeckich dostojników zażądał zwołania soboru powszechnego, któremu powierzone będzie rozstrzygnięcie zatargu. W rzeczy też samej zwołane zostało liczniejsze zebranie na czerwiec tego samego roku. Posła, który wiózł do Francji pisma papieskie, schwytano w Troyes, ograbiono ze swych papierów i wtrącono do więzienia. Protestu kardynała legata nie tylko nie uwzględniono, lecz jemu samemu zagrożono więzieniem, tak iż w pośpiechu opuścił Francję. Pokój zawarty 20 maja z Anglią dawał Filipowi swobodę zarówno do ujarzmienia Flandrii, jak i upokorzenia, tak dotkliwie obrażonego papieża, który wytężał wszystkie siły, aby przynajmniej zmniejszyć zastęp nieubłaganych swych wrogów. W dniu 30 czerwca zebrało się w Luwrze około 30-tu oddanych królowi biskupów i pewna liczba baronów i prawników. Rycerz Wilhelm Plasian (Du Plessis) wniósł oskarżenie przeciwko papieżowi, oświadczył gotowość udowodnienia swych zarzutów i błagał króla, jako obrońcę Wiary św., aby wyjednał zwołanie soboru powszechnego. Dwadzieścia dziewięć punktów oskarżenia, do których Colonnowie dostarczyli materiału, zawierały najohydniejsze oszczerstwa, graniczące po części ze śmiesznością. Twierdzono więc pomiędzy innymi, że Bonifacy nie wierzy w nieśmiertelność duszy, życie wieczne i w przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa podczas Mszy św., nie uważa nierządu za przestępstwo, zmusza księży do zdradzania tajemnicy Spowiedzi, oddaje się symonii, grzechowi sodomskiemu, bałwochwalstwu, czarom, trzyma sobie czarta nadwornego, spowodował utratę Ziemi Świętej, śmierć Celestyna V itp. Król oświadczył, że wyłącznie ze względu na obowiązek sumienia i bez ujmy dla powagi Stolicy Apostolskiej starać się będzie o zwołanie soboru powszechnego, zachęcał biskupów do współdziałania w tej sprawie i odwołał się jednocześnie do przyszłego soboru powszechnego, do przyszłego prawdziwego papieża i w ogóle do wszystkich, do których apelować można. Obecni na zebraniu biskupi odegrali smutną bardzo rolę; 5-ciu arcybiskupów, 21-en biskupów i kilku opatów oświadczyło się za zwołaniem soboru powszechnego, który miał rozstrzygnąć o niewinności Bonifacego, zgodnie z kanonicznymi przepisami i przyłączyło się do bezprawnej a niesłychanej dotąd we Francji apelacji, dodając to zastrzeżenie, że wszystko odbyć się ma "bez ujmy dla czci, przynależnej świętemu Kościołowi rzymskiemu". Znaczna część episkopatu weszła w ten sposób na drogę do odszczepieństwa. Uchwały zebrania odczytano także ludowi i za pomocą najrozmaitszych środków uzyskano zatwierdzenie ich (aczkolwiek po części pełne zastrzeżeń) od uniwersytetu paryskiego, kapituły, klasztorów, miast i prowincyj. Nadeszło też około 700-et adresów pochwalnych, po większej części sfabrykowanych lub wymuszonych przez komisarzy królewskich. Opat z Citeaux wtrącony został do więzienia za opór, stawiany tym uchwałom; ten sam los spotkał opatów z Kluniaku i Prémontré oraz pewną liczbę zakonników włoskich; Dominikanie z Montpellier wygnani zostali z kraju. Kto nie zgodził się na zuchwałą i bezprawną apelację, tego uważano za zdrajcę kraju. Co rozpoczęło oszczerstwo, to dokończyła przemoc; Filip zwrócił się teraz w sprawie soboru do książąt, kardynałów i biskupów, wszystkich zapewniając obłudnie o głębokiej swej i pełnej poświęcenia miłości, jaką żywił rzekomo względem Kościoła.
W mieście swym rodzinnym Anagni, gdzie przebywał podczas upałów letnich, Bonifacy VIII otrzymał wiadomość o wypadkach we Francji. Na konsystorzu (w sierpniu 1303 r.) oczyścił się uroczystą przysięgą ze stawianych mu zarzutów i ogłosił cały szereg przepisów tyczących się tej sprawy, wiedząc dobrze, że upadnie wszelka powaga Kościoła, jeśli Filip w tym zatargu odniesie zwycięstwo. Oświadczył, że wezwania Stolicy Apostolskiej już przez to samo osiągają moc prawną, iż przybite zostały w siedzibie Kurii rzymskiej na drzwiach kościołów i zbyteczną jest rzeczą wręczać je każdej osobie interesowanej. Rzucił ekskomunikę na wszystkich bez różnicy godności i stanowiska, tych, co przeszkadzają ogłoszeniu takich wezwań, zawiesił w urzędowaniu arcybiskupa Nikozji na Cyprze, Gerarda, który pozostał we Francji i pierwszy podpisał apelację do soboru a przede wszystkim podburzał króla przeciwko Rzymowi. Odebrał doktorom uniwersytetu, uwiedzionym przez Filipa, prawo udzielania świadectw nauczycielskich oraz stopni akademickich w teologii i obojgu prawach, póki nie dadzą zadośćuczynienia; odebrał również na pewien okres czasu korporacjom kościelnym prawo wyboru; zastrzegł Stolicy Apostolskiej udzielanie prebend osieroconych, aby nie obsadzano ich przez osobistości niegodne; zbił oskarżenia i oszczerstwa dworu francuskiego i odrzucił apelację do soboru powszechnego, bo zwołanie jego przysługuje wyłącznie papieżowi. Uskarżał się, że Filip pogardzał jego napomnieniami, zamiast za przykładem Teodozjusza okazać skruchę, owszem uciekł się do obelg i oszczerstw, dopuścił się gwałtów na osobie legatów papieskich, przyjął u siebie wrogów Stolicy Apostolskiej, Colonnów, na każdym kroku obrażał Stolicę św. Piotra, tak, iż w razie dalszego jego trwania w zatwardziałości, wystąpić przeciwko niemu będzie trzeba z najsurowszymi karami kościelnymi. Pracowano już nad bullą (Super Petri solio), która dnia 8 września miała być ogłoszona, gdyby do tego czasu nie nastąpiła zmiana w postępowaniu króla, a która zawierała uroczyste wyrzeczenie klątwy na Filipa i zwolnienie jego poddanych od złożonej mu przysięgi na wierność.
Zamach w Anagni
Ogłoszeniu jednak bulli i dalszemu rozwojowi groźnej tej walki zapobiegł ohydny zamach na osobistą wolność papieża. Już od kwietnia Nogaret, pozornie jako poseł przebywał we Włoszech i zaopatrzony przez Filipa w znaczne środki pieniężne, przy pomocy Sciarry Colonny zwerbował w Toskanii, wśród nieprzyjaznych papieżowi gibelinów, liczne wojsko. Dnia 7 września 1303 r. Nogaret i Sciarra ze swymi najemnikami, przed którymi, jakby na szyderstwo, niesiono sztandar Kościoła rzymskiego, pojawili się nagle pod Anagni, zajęli podstępem miasto, otoczyli pałac papieski i sąsiedni kościół Maryi Panny, zrabowali wszystkie cenniejsze przedmioty, nie wyłączając nawet archiwów, i wzięli 84-letniego papieża do niewoli. W otoczeniu kardynałów biskupów Ostii i Sabiny, w uroczystym ubiorze pontyfikalnym oczekiwał on z godnością i męstwem śmiertelnych swych wrogów. Nogaret zawiadomił go, wśród złorzeczeń, o uchwałach zebrania paryskiego, oraz o swym zamiarze przewiezienia go do Lyonu; Sciarra Colonna zaś targnął się podobno nawet na jego osobę. Bonifacy oświadczył, że gotów jest znosić wszelkie prześladowanie za wolność Kościoła, nawet potępienie przez heretyków (dziad Nogareta skazany został swojego czasu jako albigeńczyk). Zbrodniczy zamach udał się; spiskowcy jednak byli niepewni, co im dalej czynić wypada, uprowadzenie bowiem papieża z Anagni było niebezpieczne, ponieważ w drodze uwolnić go mogli jego stronnicy. W ten sposób upłynęły im dwa dni w bezczynności. Dnia zaś trzeciego obywatele miasta Anagni, oburzeni z powodu zbrodni popełnionej na ich rodaku i dobroczyńcy, podnieśli się pod dowództwem kardynała Łukasza del Fiesco. Wśród okrzyków: "Niech żyje papież! Śmierć zdrajcom!" wyparli z miasta najemników króla francuskiego i wśród objawów czci najgłębszej uwolnili papieża. Bonifacy obszedł się nadzwyczaj łagodnie z wziętymi do niewoli buntownikami i pod osłoną zbrojnego orszaku powrócił do Rzymu, gdzie jednak niebawem wystąpiła przeciwko niemu potężna rodzina Orsinich. Złamany na ciele, lecz nie tracąc sił ducha, umarł Bonifacy VIII skutkiem złośliwej gorączki dnia 11 października 1303 r., złożywszy jeszcze przed śmiercią uroczyste wyznanie Wiary. Nieprzyjaciele i w grobie nie dali mu spokoju i rozpuszczali o nim, obok dawnych, nowe bajki, pomiędzy innymi, że przed śmiercią w szaleństwie własnymi rękami rozdzierał swe ciało. Gdy jednak 9 października 1605 r. otwarto znów jego zwłoki, nie spostrzeżono na nich najmniejszego śladu jakiejkolwiek skazy.
Poza granicami Francji i zaślepionych w owych czasach Włochów, czerpiących w części z tego kraju natchnienie, pamięć papieża, zasłużonego również wielce około misyj, rozwoju sztuk pięknych i wiedzy, świat cały otaczał czcią głęboką. Mnich z Fürstenfeldu, widział w nim papieża, który znienawidzony przez wielu z powodu swej prawości, przy dłuższych rządach usunąłby niewątpliwie niejedno niedomaganie Kościoła. Mikołaj z Siegen podziwiał niezrównane jego męstwo. Niezwykłego szlachectwa w duszy dowodzi jego przemówienie do kardynałów: "I choćby wszyscy monarchowie świata połączyli się przeciwko nam i przeciwko Kościołowi rzymskiemu, to uważalibyśmy ich za nic, skoro mamy prawdę po naszej stronie i występujemy w jej obronie. Wówczas tylko mielibyśmy powód do trwogi, gdyby nam przyszło walczyć wbrew prawdzie i sprawiedliwości". Niewątpliwie Bonifacy w działaniu powodował się najszlachetniejszemu intencjami, nie zboczył z drogi, po której szli jego poprzednicy, i nie wykroczył w niczym przeciwko pojęciom prawnym, panującym w wiekach średnich. Jeśli zaś nie urzeczywistniły się jego zamiary, to przyczyny szukać należy w zmienionych warunkach czasu i jeśli papiestwo utraciło w części dawne swe wpływy, to stać się to nie mogło w zaszczytniejszy sposób niż pod Bonifacym, który stał niejako na przełomie dwóch odmiennych epok i zgodnie ze swym obowiązkiem bronił dawnego prawa przed nowymi uroszczeniami. Gdy sprawców popełnionego na nim świętokradztwa spotkała kara zasłużona, Stolicę św. Piotra oczekiwała nowa ciężka próba.
Kościół i państwo. Władza papieska
Stosunek pomiędzy obiema władzami
Zgodę pomiędzy dwiema najwyższymi potęgami – Kościołem i państwem, kapłaństwem i władzą królewską – uważano i teraz jeszcze za najważniejszy warunek, zapewniający światu chrześcijańskiemu byt i rozwój pomyślny. Przedstawiano ją pod rozmaitymi obrazami: 1) dwóch oczu w ciele ludzkim (Grzegorz VII); 2) dwóch mieczy (Łukasz 22, 38), świeckiego i duchownego, które oba służyć mają do obrony Kościoła (Godfryd z Vendôme), a z których jeden ma być używany dla Kościoła, drugi przez Kościół (św. Bernard); 3) dwóch cherubinów przy Arce przymierza (Exod. 37, 7); 4) dwóch kosztownych i cudownych filarów przy wejściu do przedsionka świątyni (III Księga Królów 7, 15. Jerem. 52, 20; Innocenty III). Uznano powszechnie, że zgoda pomiędzy państwem a Kościołem jedynie wtedy jest możliwa, jeśli pierwsze odrzuca wszelką naukę, potępioną przez Kościół, nie przeszkadza Kościołowi w jego działalności na polu udzielania środków zbawienia, a uznaje jego swobodę w jego rządach i administracji. Chociaż każda z dwóch stron posiadała osobno swój zakres praw, to jednak społeczność polityczna mieszkała z Kościołem pod jednym dachem, niejako w jednym domu. Jej najwyżsi władcy byli jako członkowie owczarni Chrystusowej, poruczonej św. Piotrowi, poddanymi Kościoła, podlegali papieżowi, jako zastępcy Boga. Ze stanowiska Wiary Kościół uchodzić musiał za władzę wyższą; wyrażały to już dwa używane przez Ojców obrazy o ciele i duszy, o ziemi i niebie. Podobne temu ostatniemu obrazowi było porównanie z dwiema wielkimi ciałami niebieskimi (Gen. 1, 16) na nieboskłonie chrześcijaństwa, używane często od czasów Grzegorza VII. Jak słońce pod względem blasku przewyższa księżyc, który od słońca otrzymuje swoje światło, tak i Kościół góruje nad państwem wyższym swym celem i uświęca je do wyższego nadprzyrodzonego życia; Kościół przewodniczy dniom, rzeczom niebieskim; państwo nocom, sprawom ziemskim. Blaskiem Kościoła radowali się najpoważniejsi myśliciele; zwycięstwo państwa Bożego nad państwem ziemskim stanowiło pragnienie świata chrześcijańskiego.
Na mocy wyższości państwa Bożego nad państwem ziemskim i celu kościelnego nad celem państwowym, uznawano też powszechnie, że Kościołowi przysługuje władza sądzenia monarchów ziemskich i ich praw, gdzie tego wymaga zbawienie duszy; że wolno mu władzę swą duchowną rozszerzyć i na rzeczy doczesne, gdzie się one stykają z jej dziedziną, gdzie chodzi o grzech. Gdzie wymaga tego konieczność – mówi św. Bernard, tam wchodzi w swe prawa słowo Apostoła: "Jeśli od was świat sądzon będzie, nie godniżeście sądzić rzeczy najmniejszych?" (I Kor. 6, 2). Inną jest rzeczą, w danym razie przypadkowo pod przymusem tej czy owej przyczyny (incidenter, causa quidem urgente) zajmować się sprawami ziemskimi, a inną poświęcać się im dobrowolnie. Tak więc Kościół niejednokrotnie wykonywał władzę pośrednią nad sprawami doczesnymi całkiem przypadkowo (casualiter), nie wkraczając przez to w obce prawa, nie przywłaszczając sobie nadmiernej władzy, jak to oświadczył wyraźnie Innocenty III, który we wszystkich kwestiach badał ściśle swą kompetencję, uznawał niezależność królów francuskich w sprawach doczesnych, sędziom duchownym zakazywał wkraczania w prawa sprawiedliwości świeckiej i tak samo jak Aleksander III nie uwzględniał apelacji od sędziego świeckiego do papieża, z wyjątkiem w państwie kościelnym. Chociaż papieże uważali za swój obowiązek troszczyć się nie tylko o niebieskie ale i o ziemskie państwo, to nie dowodzili oni jednak nigdy, że oba te państwa poddane im są w równy sposób. Podnoszą oni, nieograniczoną żadnymi szrankami przestrzeni, władzę prymatu, całkiem na sposób św. Bernarda i odróżniają od niej ograniczoną przestrzenią doczesną swą władzę w państwie kościelnym. Honoriusz III zastrzegł wyraźnie królowi francuskiemu decyzję co do praw dziedzicznych królowej Cypru, pozostawiając Kościołowi jedynie rozstrzygnięcie kwestii prawego pochodzenia spadkobierczyni. Dalecy od roszczenia sobie pretensji do monarchii powszechnej, bronili oni jedynie panowania prawa Bożego, które wiązało ich samych i wkraczali tylko tam, gdzie okazała się konieczność obrony praw kościelnych, gdzie sprawa doczesna nie była już czysto doczesną, lecz jak najściślej związaną z duchowną.
I prawa świeckie były po ich stronie. Skutkami uporczywego pozostawania w klątwie były: utrata godności i prawa obcowania z wiernymi, uwolnienie wiernych od przysięgi na wierność, złożoną wyklętemu monarsze. Dawne surowe prawa kościelne, zakazujące wszelkich stosunków z wyklętym, zostały właśnie złagodzone przez Grzegorza VII i to względem Henryka IV. Złagodzenie to uznał także Innocenty III. Złożenie króla z tronu polegało właściwie na ogłoszeniu utraty panowania, z mocy praw duchownych i świeckich. Nie mógł bowiem panować nad ludami chrześcijańskimi ten, kto nie był członkiem Kościoła. Do ogłoszenia tego uciekano się zresztą dopiero po wyczerpaniu wszystkich innych środków i po dojrzałym namyśle. Stanowiło ono tamę przeciwko despotyzmowi, jak i przeciwko buntom ludów. Królowie uznawali je, o ile nie wchodziły w grę własne ich interesy i błagali często papieży, aby użyli tej broni; dotknięci nią nie sprzeciwiali się jej zasadzie, lecz jedynie jej zastosowaniu. Biskupi i sobory zgadzali się co do tego z papieżami i oni mniemali, że za zbrodnie kościelne, zwłaszcza za herezję i odszczepieństwo wolno Kościołowi karać królów i książąt utratą ich panowania i rozwiązywać złożoną im przysięgę.
Papież był jednocześnie i głową społeczności chrześcijańskiej czyli tym, który przyjmował do tej społeczności. Jak wybierał i koronował najwyższego władcę świeckiego, cesarza rzymskiego, tak przyjmował do wielkiej chrześcijańskiej rodziny narodów i innych władców, przez udzielanie im tytułu królewskiego. Dalej zapobiegał on w wielu wypadkach buntom, łagodził spory i pośredniczył w pokoju, stanowiąc niejako trybunał międzynarodowy, którego wysoka sprawiedliwość cieszyła się powszechnym uznaniem. Kierował on wspólnymi wyprawami świata chrześcijańskiego, bronił słabszych książąt przed potężniejszymi ich przeciwnikami i współzawodnikami, stanowił ostatnią i najpewniejszą ostoję dla pokrzywdzonych i prześladowanych. Jego opiece poddawało siebie i swe państwa wielu królów, gdy obawiali się najazdów nieprzyjacielskich. Dla najważniejszych aktów swych rządów, dla umów, praw, wyroków, przywilejów, testamentów, darowizn lub ich odwołania, królowie poszukiwali zatwierdzenia apostolskiego. W ten sposób władza Stolicy Rzymskiej była nadzwyczaj rozległa i w sprawach politycznych. Moralnej godności pontyfikatu odpowiadała także, sięgająca daleko potęga zewnętrzna, uszlachetniona sprawiedliwością i energią, cechującą większość jego przedstawicieli. Pisał też opat Wibald w r. 1148 do Eugeniusza III: "W Waszej ręce jest manna, w Waszej ręce rózga (laska Aarona), dyspensa kanoniczna, tłumaczenie praw, złagodzenie reguły, wino i olej; Wasza prawość potrafi oszczędzać pokornych, a zwalczać dumnych". "Ze świata – mówi Bernad do tego samego papieża – musiałby usunąć się ten, któryby szukać chciał tego, co nie podlega Twej pieczy. Wstąpiłeś w dziedzictwo Apostołów. Tak jesteś dziedzicem, a dziedzictwem Twym jest krąg świata. Zarząd nad nim także Tobie jest powierzony, nie zaś posiadanie". Stąd też nadawano papieżowi tytuły najzaszczytniejsze, nazywano go nie tylko świętobliwością, ale i majestatem, apostolskim majestatem, wyniosłością, wysokością itp.
Szczególne prawa papieskie
W osobie papieża zlewały się prawa najrozmaitsze. Jako ojciec świata katolickiego i zastępca Chrystusa, otrzymał on z biegiem czasów rozmaite prawa. Jego czynności wypływały w części z praw jego świeckich, więc ze zwierzchnictwa nad państwem kościelnym, z ofiarowanego mu i przyjętego przez niego protektoratu nad poszczególnymi krajami, ze stanowiska jako głowy społeczności europejskiej, – z prymatu kościelnego, który łączył w sobie pełnię władzy Apostolskiej i rozwijał swą działalność coraz wspanialej. Punkt środkowy jedności wystąpić musiał w danych warunkach na jaw z większą, niż kiedykolwiek przedtem siłą. Z powodu tej jedności, jak i dla usuwania rozmaitych niedogodności, niektóre prawa, wykonywane dawniej przez biskupów poszczególnych oraz przez synody, przeszły na Stolicę Apostolską. Tak przeszło na nią prawo kanonizowania Świętych, uznawania relikwij i zakonów duchownych, ustanawiania koadiutorów dla biskupów, zatwierdzanie biskupów wybranych. Ostatnie to prawo wypłynęło niejako samo z siebie, gdy od czasów walki o inwestyturę ograniczać wypadało wpływ osób świeckich na obsadzenie urzędów duchownych i zapobiegać symonii, a wielu niekanonicznie wybranych biskupów udawało się do Rzymu z prośbą o zatwierdzenie, na metropolitach zaś nie zawsze polegać było można. Ponieważ papież rozgraniczał diecezje, przydzielał biskupom diecezjan, zatwierdzał ich i ustanawiał – co do Zachodu wypływało już z jego władzy patriarchalnej – przeto biskupi nazywali się zwykle "z Bożej i Stolicy Apostolskiej łaski", ślubowali także posłuszeństwo tej Stolicy i obowiązani byli udawać się do Rzymu w pewnych odstępach czasu. W papieżu biskupi mieli najwyższego swego sędziego; zwoływał on ich na sobory powszechne, jak i na synody. Był najwyższym nauczycielem Kościoła; jego orzeczeniom poddawali się wszyscy. Jego zadaniem było wzmacniać swych braci w Wierze, a przywilej jego godności stanowiło według św. Bernarda, że w niej Wiara nie zna wahania ani niepewności. Stolica Apostolska tak samo jak stanowiła prawa, tak udzielała także dyspensy od nich. Ustanawiała więc często na życzenie biskupów wypadki zastrzeżone, w których rozstrzygać mogli wyłącznie biskupi, z drugiej zaś strony przyznawała tu i ówdzie książętom przywilej, że nakładać na nich mogła cenzury kościelne ona sama tylko, nie zaś biskupi miejscowi. Z czasem papieże zastrzegli sobie prawa obsadzania w pewnych wypadkach urzędów kościelnych; tak Klemens IV obsadzał urzędy wakujące w Kurii. Na poszczególne stanowiska polecali zasłużonych mężów, zwłaszcza uczonych. Gdzie łagodniejsza forma próśb (preces, stąd precyści) nie doprowadziła do celu, tam wydawali rozporządzenia i rozkazy. Często uciekać się także musieli, zwłaszcza z powodu wypraw krzyżowych i najazdów na państwo kościelne, do wykonywania swego prawa pobierania podatków. Rozwój stosunków w wiekach średnich domagał się ściślejszej centralizacji, która jednak spotykała się z tym większym oporem, im bardziej przekształcało się ogólne położenie, im więcej idea wspólności narodów europejskich ustępowała miejsca egoizmowi narodowemu i samolubstwu.
Pomimo jednak całej swej potęgi, władza papieska nie była nigdy samowolną i nieograniczoną. Była ona bowiem ograniczona i określona przez prawo Boskie, jak to zaznaczali kilkakrotnie Aleksander III i Innocenty III, a także przez dawniejsze ustawy kościelne, których przestrzegała Stolica Apostolska, dopóki nie okazała się ważna przyczyna ich zmiany; liczyła się też z opinią publiczną, odgrywającą poważną rolę w walce pomiędzy Kościołem a państwem i wreszcie hamowało ją poczucie obowiązku i surowej odpowiedzialności. Papież był według słów Jana z Salisbury prawdziwym "sługą sług Bożych", pochłonięty troskami i pracą i właśnie z tego powodu, "że dozwolone mu było prawie wszystko, dozwolone mu było bardzo niewiele". Dbać on musiał bardziej o to, co korzystne było dla Kościoła niż, co jemu było dozwolone, łączyć był winien łagodność z surowością, miłosierdzie ze sprawiedliwością, szanować prawa istniejące, stać na straży swego honoru, bronić swej godności ojca świata chrześcijańskiego. Że papieże bynajmniej nie uważali się za władców nieograniczonych, dowodzą tego liczne ich orzeczenia, bezustanne uwzględnianie ducha i praktyki Kościoła, jak i narodów chrześcijańskich, chętny posłuch, jaki dawali otwartym, a nawet karcącym głosom. Tak Paschalis II w r. 1111 w pokorze przyjął wypowiedzianą mu naganę, Eugeniusz III napomnienia św. Bernarda, Hadrian IV – Jana z Salisbury, Innocenty IV – memoriał Roberta, biskupa z Lincolnu. Niezbędne tutaj było rozumne połączenie naturalnej wyrozumiałości z surową sprawiedliwością; sędzia był bowiem jednocześnie ojcem i zastępcą Zbawiciela. "W tym celu Bóg włożył w Stolicę Apostolską pełnię władzy, aby ona po dokładnym zbadaniu wszelkich okoliczności, osób, rzeczy, czasu i miejsca, to uciekała się do surowości, to rządziła się łagodnością, niekiedy dawała wolny bieg sprawiedliwości, niekiedy znów udzielała łask, odpowiednio do tego, jak w pojedynczych wypadkach postępować uważa za właściwe" (Innocenty III). Pomijając też nieliczne wyjątki, decydowały w postępowaniu papieży potrzeby i głos czasu, obrona sprawiedliwości i przestrzeganie rozumnego umiarkowania; nikt z taką stanowczością nie bronił praw wszystkich ludzi jak papieże, do których też uciekano się jako do opiekunów prześladowanych i pokrzywdzonych, i którzy z godnością nosili na swych skroniach potrójną koronę.
Systemy o władzy papieskiej w wiekach średnich
Niezwykłą władzę, jaką papieże i sobory wykonywali w wiekach średnich, starano się wytłumaczyć za pomocą rozmaitych systemów historycznych i politycznych. Systemy historyczne przedstawiały tę władzę już to jako naturalne następstwo stosunków średniowiecznych i obowiązującego prawa publicznego, już to także jako wynik przebiegłej polityki, uroszczeń biskupów rzymskich i licznych oszustw. Systemy znów teologiczne opierały się na pojęciu bezpośredniej, pośredniej i przewodniej władzy Kościoła nad sprawami doczesnymi. Chociaż, wyznawany przez kardynała Bellarmina system pośredniej władzy Kościoła nad sprawami doczesnymi opiera się na poważnych podstawach, to jednak nie jest zadaniem historii kościelnej rozstrzygać w tej sprawie. Dla jej stanowiska zasługuje na pierwszeństwo system historyczny, który w stosunkach i zasadach prawnych wieków średnich spotyka wystarczające wyjaśnienie władzy, wykonywanej przez Kościół w sprawach politycznych, a którego uzasadnienie obala jednocześnie zbudowany przez protestantów, febronianów i innych rzekomo historyczny system, przypisujący fikcjom, uroszczeniom, przywłaszczeniom i machinacjom politycznym potęgę papieską od Grzegorza VII do Bonifacego VIII. To w każdym razie nie ulega najmniejszej wątpliwości, że bez wszelkiego oparcia się na prawie obowiązującym, władzy takiej nie uznawaliby nigdy najpotężniejsi monarchowie, że dalej władza ta nie mogłaby rzeczywiście być wykonywana przez całe wieki. Działo się to z tego powodu, że potrzeby, położenie, rozwój prawny społeczności europejskiej wymagały takiej władzy, że wypływała ona z warunków ówczesnych rządów, że katolicyzm w państwie chrześcijańsko-germańskim zrósł się jak najściślej z życiem politycznym, i według niego ukształtowało się prawo publiczne. Zasady dawniej uznane urzeczywistniły się w życiu. Niebawem jednak monarchowie europejscy dążyć zaczęli do samowładzy, zniszczyli dawne swobody ludu, obalali ustawy i starali się zdobyć sobie przewagę nad Kościołem. Dążenie to występuje silnie na jaw już około końca wieku 13; nie mogło ono jednak osiągnąć upragnionego celu, dopóki powoli zasadnicze podstawy europejskiego ustroju prawnego nie zostały podkopane. W miarę, jak zasady katolickie zanikały w społeczności, państwa, wyhodowane przez sam Kościół, występowały przeciwko niemu i prawo publiczne uległo zupełnemu przekształceniu; zniknęła z samej natury rzeczy ta część praw papieskich, która opierała się wyłącznie na średniowiecznych pojęciach i stosunkach prawnych. Dodatkowa i zewnętrzna władza prymatu kościelnego mogła upaść, nie pociągając jednak za sobą upadku wewnętrznej jego i istotnej potęgi. W zapatrywaniach ówczesnych spotykamy wiele odcieni. W ogóle gibelini uznawali zwierzchnictwo papieża w sprawach duchownych, w świeckich natomiast przyznawali zwierzchnictwo cesarzowi, któremu podlegać miał i papież, jako świecki panujący, gdy natomiast gwelfowie najwyższą polityczną władzę przyznawali papieżowi, który ją bezpośrednio wykonywał nad cesarzem, a pośrednio nad ludem chrześcijańskim. Z niemieckich ksiąg prawnych "Schwabenspiegel" (Zwierciadło szwabskie) zbliża się do pojęcia gwelficko-kościelnego, gdy "Sachsenspiegel" (Zwierciadło saskie) oddala się od tego pojęcia.
–––––––––––
Józef Kard. Hergenröther, Historia powszechna Kościoła Katolickiego. Tom VII. Warszawa. Skład główny w Księgarni Gebethnera i Wolffa. 1902, ss. 48-78. (Biblioteka Dzieł Chrześcijańskich, Zeszyt 17. Maj 1902. Redaktor i wydawca Ks. Zygmunt Chełmicki). (1)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXI, Kraków 2011
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: