KAZANIE
wygłoszone
NA NABOŻEŃSTWIE ŻAŁOBNYM
za duszę ś. p.
X. ZYGMUNTA GOLIANA
w kościele św. Barbary
przez
X. FRANCISZKA EBERHARDA SI
––––––––––
J. M. J.
"A pogrzebion jest... i płakali go wszystek Izrael płaczem wielkim".
I. Księga Mach. Rozdział II, 70.
W starym testamencie przy pogrzebie kapłana Matatiasza, mieszkańcy Izraela głęboko byli zasmuceni – wszyscy opłakiwali go głośno. Dlaczego? Mąż wielce zacny i świątobliwy – Kapłan według Serca Bożego, który zakonu Boga prawdziwego bronił, zeszedł z tego świata.
Kiedy niedawno temu rozeszła się w mieście naszym bolesna wieść o zgonie ś. p. Zygmunta Goliana, podobnego widowiska byliśmy świadkami. Wszyscy, dobrze myślący, głęboko byli zasmuceni – płacz stał się wielki i rzewny, a dzisiaj jeszcze niejedno serce w smutku pogrążone. Ach, wzruszający to był widok, kiedy przed kilkoma dniami chowano we Wieliczce tego zacnego Kapłana, pełnego gorliwości i ducha Bożego. "Utraciliśmy nauczyciela i najlepszego ojca!" – tak użalała się młodzież, "śmierć zabrała nam wiernego przyjaciela i doradcę!" – tak mówili starsi, "pasterz najlepszy nas opuścił; nie mamy już pocieszyciela i dobrodzieja!" – tak, gorzkie łzy wylewając, wołali starzy, biedni, wdowy i sieroty.
Odprawiając dzisiaj w tym kościele żałobne nabożeństwo za duszę Jego, pragniemy złożyć na trumnę Jego wieniec naszej wdzięczności; i dla uczczenia jego pamięci, dać wyraz publiczny jego cnót kapłańskich. Lecz cóż powiem, aby godnie uczcić tego, którego pamięć słusznie nam jest tak drogą? Sądzę, iż odpowiem cichym pragnieniom serc waszych, jeśli wam przedstawię ś. p. X. Zygmunta Goliana, jako kapłana według serca Bożego – abyśmy i po śmierci budowali się jego przykładem. Pocieszycielko utrapionych, módl się za nami. Zdrowaś Maryjo!
Ś. p. Ksiądz Zygmunt Golian był kapłanem według Serca Bożego. Podobała się Bogu dusza jego. Kto go bliżej znał, kto był świadkiem działalności jego, zaprzeczyć nie może, iż Bogu całkiem był oddany, iż oprócz chwały Pana Boga, niczego na tym świecie nie szukał. Patrzmy trochę bliżej na piękne życie jego.
Kapłan według Serca Bożego musi być mężem modlitwy. "Kościół święty nie pojmuje Kapłana bez modlitwy". Wszakże to jest zadaniem Kapłana, aby się modlił, i za siebie i za tych, nad którymi Bóg mu opiekę powierzył. Wzywam teraz na świadków tych wszystkich, którzy go bliżej znali. "Czy ś. p. Ksiądz Golian nie był mężem modlitwy?" Zrozumiał on, że wszelkie błogosławieństwo z góry, że modlitwa, jakby rosa użyźnia pole prac kapłańskich. Słyszałem to z ust wiernego przyjaciela jego, iż wszystek czas wolny obracał na modlitwę. Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie jak najczęściej odwiedzał, – tu czerpał siłę i odwagę we wszystkich ciężkich chwilach życia – tu szukał pociechy w każdym udręczeniu i prześladowaniu, tu krzepił ducha swego, tu zachęcał się do nowych poświęceń dla zbawienia bliźnich.
Gotując się na kazania, zwyczajnie klęczał, a klęcząc pisał – przed nim leżało Pismo święte – na pytanie zaś, dlaczego nie siedzi, w prostocie serca odpowiedział: Kiedy mi tak lepiej i łatwiej idzie. O tak lepiej i łatwiej mu szło, bo duch jego zatopiony był w Panu Bogu – łaska Ducha Świętego oświecała klęczącego kapłana.
Wieczorem o szarej godzinie zwykle odmawiał różaniec. Najwymowniejszym jednak świadectwem jego ducha modlitwy, to te medytacje odprawiane w kościele Najświętszej Maryi Panny w przeciągu miesiąca maja. Widzieliście nieraz, jak klęczał przez całą godzinę – a wy z nim – a te słowa gorące, co spływały z ust jego, padały jako kojący balsam na serca wasze, modlitwa jego podnosiła was, zapominaliście na troski i cierpienia wasze – modlitwa jego pokrzepiała was – ciemności pierzchły przed wami, modlitwa jego pouczyła was, zrozumieliście, że potrzebną jest rzeczą dźwigać krzyż Pański w milczeniu i nie narzekać na Boga w przykrościach i dolegliwościach. Ileż to razy byliśmy świadkami, jak podczas modlitwy spływały z ócz jego gorące łzy, łzy miłości Bożej. Był ś. p. X. Golian kapłanem według Serca Bożego, bo był kapłanem modlitwy.
Kapłan według Serca Bożego musi być kapłanem czystego serca; takim był ś. p. X. Golian.
Odzywam się tutaj nie do tych, którzy dlań byli pełni czci i poważania, którzy nazywali się jego przyjaciółmi, niech mówią ci, którzy go mieli w nienawiści, którzy powodowani czy zazdrością, czy też nieznajomością jego postępowania, każdy krok jego krytykowali. Pokażcie choć jedną plamę w życiu kapłańskim ś. p. X. Goliana. Gdziekolwiek żył, gdziekolwiek pracował, gdziekolwiek przybywał, wszędzie jaśniał jako kapłan czysty. Słusznie i śmiało możemy zastosować do niego te św. Grzegorza Nazjańskiego słowa: "Kto równie jak on panował nad oczami swymi? Kto bardziej czuwał nad swoim językiem? Jemu tylko jeden podobał się rumieniec, tj. ten, który wstydliwość wywołuje – tylko jedna bladość, ta, którą rodzi wstrzemięźliwość". Pojął on, że tylko czysty kapłan skutecznie nad zbawieniem dusz bliźnich pracować może – że tylko kapłan czystego serca błogosławieństwa nieba w pracach swoich spodziewać się może. Sercem niepokalanym, ręką niezmazaną, najczystszą składał ofiarę. – Wiadomo zresztą, jak się ćwiczył w tej cnocie, która jest stróżem czystości, w umartwieniu ciała. – Szukanie wygód było mu obcym. – Nie omylił się żyjący jeszcze w naszej pamięci X. Julian Żłowodzki, który za życia te o nim wyrzekł słowa: X. Golian to bezkrwawy męczennik.
Ś. p. X. Golian był kapłanem według Serca Bożego, bo był pełny miłości bliźniego. Miłość bliźniego, jest miarą miłości Boga, dlatego też mówi św. Jan: "Jeśliby kto rzekł, iż miłuje Boga, a brata by swego nienawidził, kłamcą jest" (I Jan 4, 20). Między innymi litość nad ubogimi i życzliwość dla nieprzyjaciół są prawdziwymi oznakami szczerej miłości bliźniego. Któż nie słyszał o litości, o miłosierdziu jego nad ubogimi, nad biedą i nędzą? Zdaje się, jak gdyby przez całe życie swoje zawsze żywo pamiętał na te słowa św. Grzegorza Nazjańskiego: "Nie ma nic takiego, co by bardziej czyniło człowieka podobnym Panu Bogu, jak miłosierdzie". – Był on ojcem ubogich, wdów i sierót. Serce jego piękne, mocno wzruszało się na widok nędzy. Niejeden z was, pobożni słuchacze, był na pogrzebie jego. Czyjeż to oczy najrzewniejszymi zalewały się łzami? Z jakich to piersi wydobywały się najboleśniejsze jęki? Którzyż to nie mogli się utulić od płaczu, kiedy trumnę wyniesiono z kościoła, tak, iż przygłuszali śpiew kapłanów? Ubodzy najbardziej płakali, biedni i od wszystkich opuszczeni, wdowy i sieroty, ojcowie i matki rodzin, zniszczeni kilka lat temu przez pożar we Wieliczce. Jeszcze za życia jego z ust strapionej matki, liczną otoczonej dziatwą, te słyszałem słowa: O dzięki Bogu, że mamy we Wieliczce X. Kanonika Goliana. Gdyby nie on, głód przyprawiłby nas o śmierć. Ledwo się rozeszła w Krakowie smutna wieść o zgonie jego, widziano ubogich opowiadających ze łzami jego uczynki miłosierdzia. Trzy czy cztery lata temu, spotkał się pewien kapłan z nim na wielkim rynku. A dokąd się X. Kanonik tak spieszy? zapytał się go kapłan. A on z uśmiechem, uradowany odpowiedział: Spieszę do kasy – zaręczyłem dla pewnego biedaka, który z kasy pożyczył 200 złr., termin nadszedł a on nie ma z czego zapłacić – ale Pan Bóg to znowu zwróci. Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego po śmierci jego znaleziono tylko jako całe mienie dwa centy w portmonetce jego, pytajcie się ubogich, oni wam odpowiedzą – pytajcie się biednych i nędzarzów dzisiaj wołających: Sierotami zostaliśmy bez ojca!
Lecz ta miłość bliźniego w piękniejszym jeszcze jaśnieje świetle. Pamiętał on na wspomnienie Pana Jezusa: "Miłujcie nieprzyjacioły wasze i czyńcie dobrze tym, co was nienawidzą" (Łk. 6, 27). W przebaczaniu, w darowaniu uraz, tryumfuje miłość bliźniego. Wiemy wszyscy, co nieraz cierpiał ś. p. X. Golian. Od wielu był zapozwany; ustnie i piśmiennie oczerniano go, a żaden krzyż tak człowieka nie przygniata, jak potwarz; wyrażono się nieraz o nim bardzo ubliżającymi słowami. Rzadko znaleźć człowieka, któryby tak kochał gorąco swój naród, jak ś. p. X. Golian. – Wielkie pod tym względem miał serce. Kraków kochał jako matkę, bo ta starodawna, prześwietna stolica, pełna najpiękniejszych pamiątek, rzewne w sercu jego obudzała wspomnienie dawnej wielkości i sławy ojczyzny, a jednak przypisywano mu nieraz najniegodniejsze intencje. A on co na to? Czy szukał może jakiego odwetu? Niejeden w takim razie byłby upatrywał skrytego zacisza, aby tam pochować boleść swoją nader wielką; nie tak ś. p. X. Golian. On dalej pracował, dalej poświęcał się, dalej dobrze czynił. Więcej powiem, kiedy dobrze myślący kondolencję swoją mu wyrażali – on jeszcze tłumaczył na dobre postępowanie swoich nieprzyjaciół, usprawiedliwiał, uniewinniał ich, a najwięcej, jeżeli powiedział: "Cóż robić? nie zrozumieli mnie". Można też słusznie zastosować doń słowa Psalmisty Pańskiego: "I stałem się jako człowiek niesłyszący i nie mający odporów w uściech swoich" (Ps. 37, 15).
Kapłan według Serca Bożego, jest pełen gorliwości o chwałę Bożą i zbawienie bliźnich. Że był gorliwy o chwałę Bożą, któż się o tym nie przekonał? Patrząc na działalność jego dla sprawy Boskiej, zdaje mi się, jak gdybym słyszał Proroka wołającego: "Żalem rozżaliłem się o Pana Boga zastępów, iż opuścili przymierze twoje synowie Izrael" (III Ks. Król. 19, 10). Jako wierny uczeń Pana Jezusa, starał się o wypełnienie świętej woli Boskiego Mistrza, wskazanej nam w tych słowach: "Przyszedłem puścić ogień na ziemię, a czegóż chcę jedno, aby był zapalon?" (Łk. 12, 49). Zapalił on ten ogień miłości Bożej w sercach wiernych, – rozszerzał królestwo Boże między nami – pozyskał Panu Jezusowi tysiące dusz. "O Boże, oby Ciebie wszyscy kochali! Obyś Ty był pochwalon od wszystkich!" oto było hasło jego. – Ta gorliwość jego o chwałę Bożą pokazała się w jego gorliwości i miłości dla Kościoła świętego. O tym przedmiocie wymowniejszy ode mnie kapłan kilka dni temu już mówił – dodaję tu tylko, że ś. p. X. Golian nam osobliwie – kapłanom – dawał budujący przykład tej miłości Kościoła i nam ją gorąco zalecał. Kazania jego miane w kościele św. Piotra, a później podczas Majowego Nabożeństwa w kościele św. Floriana, stanowią najlepsze w tym względzie świadectwo. Zrozumiał on słowa św. Augustyna: "Kto nie ma Kościoła za matkę, ten Pana Boga nie może mieć za ojca".
Gorliwość o zbawienie dusz bliźnich cechowała go zawsze i wszędzie. A ta gorliwość była prawdziwą. Zaczął od siebie – nie zapominał o własnej duszy, opowiadając innym Słowo Boże. Czego się domagał od innych, sam wykonywał. Najprzód czynił, a potem mówił. Gorliwość jego była niezmordowaną. Zawsze był gotów, nie znał znużenia. Nieraz i cztery razy w jednym dniu głosił Słowo Boże, a głosił zapalony apostolską gorliwością. Czasem ustał mu głos na ambonie, on siłą ducha przemagał wszelkie znużenie. Gorliwość jego była powszechną, ogólną. Wszystkim stał się dla wszystkich, aby wszystkich pozyskać Panu Chrystusowi. Mylą się ci, którzy czasem mówili, że tylko dla pewnej klasy jest kaznodzieją – on był kaznodzieją dla wszystkich. Dowodem tego najlepszym jest nasz ludek wiejski. – Wytłumaczcie to zdarzenie, któregoście nieraz byli świadkami. Lud prosty, wieśniak niewykształcony stał jak wryty, oka nie spuścił z niego, kiedy on przemawiał. Zresztą kto go bardziej kochał i cenił od ludu prostego? Ocenić to mógł łatwo każdy, kto był świadkiem i uczestnikiem ostatniej przysługi oddawanej zmarłemu u grobu. Pewnie nie tak prędko będziemy mogli widzieć podobny pogrzeb, jak był jego pogrzeb. Cztery lata tylko pracował w Wieliczce a serca wszystkich sobie pozyskał. Mówiono czasem, że on nie był do Wieliczki. A ja śmiem twierdzić, że na żadnym stanowisku tak swobodnym nie był, i nigdzie takim skutkiem się nie cieszył, jak w Wieliczce.
Gorliwość jego była roztropną, według myśli Boga i Kościoła, dlatego tak obfitą w owoce. Wiele tej jego gorliwości zawdzięczamy. Ś. p. X. Golian rozpoczął w Krakowie tak miłe sercu naszemu i tak pożądane nabożeństwo, nabożeństwo majowe. Kochając albowiem Najświętszą Maryję Pannę jako Matkę, wiedząc, że nabożeństwo do Matki Najświętszej jest źródłem obfitego błogosławieństwa nieba, pragnął cześć i miłość ku tej Królowej nieba i ziemi w sercach wszystkich zapalić.
Ś. p. X. Golian zaprowadził w kościele Archiprezbiterialnym Najświętszej Maryi Panny nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Za jego staraniem założonym zostało w tymże kościele to nabożeństwo na wieczne czasy.
Mówiąc o gorliwości ś. p. X. Goliana, jednej rzeczy zamilczeć nie mogę, która cechuje gorliwość jego, jako najczystszą i zupełnie bezinteresowną.
Dla kogo on się najbardziej poświęcił? gdzie on najwięcej pracował? do kogo on najczęściej przemawiał? Jest rodzaj ludzi na świecie – można go nazywać ofiarą namiętności. Świat zmysłowy uśmiecha się mu przez jakiś czas – póki służy namiętnościom – a potem odrzuca jako wyrzutki, jako najpodlejsze istoty, jako niegodne towarzystwa ludzkiego. Ach! dać tym nędznym, biednym, opuszczonym, wzgardzonym przytułek, wyciągnąć te istoty z błota – pozyskać je na nowo Panu Bogu, uszlachetnić to, co zmysłowy rozpustnik spodlił, to prawdziwa gorliwość – to miłosierdzie nad miłosierdziem. To zaś uczynił ś. p. X. Golian. On ma wielka cząstkę w tym dziele miłosierdzia, w założeniu domu przytułku dla tych od świata nogami zdeptanych istot, zostających w Krakowie pod opieką Matek Miłosierdzia. Tutaj najwięcej pracował – tutaj prawie codziennie ofiarę Mszy świętej odprawiał, tutaj, aby mówić z Eklezjastykiem Pańskim, wylał na fundament ołtarza wonność Boską Najwyższemu Książęciu a wszystek lud – tj. te biedne istoty pośpieszyły się i upadły na oblicze swe na ziemi, aby chwaliły Pana Boga swego i oddały modlitwy wszechmocnemu Bogu Najwyższemu. Tu prawie po każdej Mszy świętej ze łzami w oczach gorąco się modlił o nawrócenie grzeszników; prostował to, co było krzywe, oczyszczał, co było zmazane, uszlachetniał, co było spodlone, uświęcał, co było grzeszne. Te od świata wzgardzone i opuszczone dusze najbardziej mu leżały na sercu, bo kiedy w mieście trzy lub cztery razy kazania miewał, jeszcze spieszył do domu pokutnic, aby je w ich pokutnym zaciszu do wytrwania zachęcać. A Bóg widocznie pracom jego pobłogosławił. Był on ich ojcem do ostatniej chwili, bo wszystkie, które tam doczesny ten żywot zakończyły, zakończyły przygotowane przez niego na śmierć pełne nadziei w miłosierdziu Bożym, że Pan Bóg pokutę ich przyjął łaskawie.
Cześć więc takiemu kapłanowi – bo był kapłanem według Serca Bożego! A my najmilsi co na to? O! my czujemy tę wielką próżnię, którą sprawiła śmierć ś. p. X. Goliana. Czuje tę próżnię Najprzewielebniejszy nasz X. Biskup, który wysoko jego cnotę i zasługi cenił, który kilka razy podczas ostatniej choroby jego do Wieliczki spieszył, aby mu dać dowód tego wysokiego szacunku, jaki w sercu swoim dla niego zachował. Czują tę próżnię wszyscy wierni przyjaciele jego, bo do jego przyjaźni zastosować można słowa Pisma świętego: "Kto przyjaciela nalazł, skarb nalazł!" (Ekli. 6, 14). Czują tę próżnię ci wszyscy, dla których był Ojcem duchownym, zdaje im się, że nikt im X. Goliana nie zastąpi. Czują tę próżnię te zakonnice, które on przez długi szereg lat jako dobry kierownik tak mądrze na drodze Bożej prowadził – czują tę próżnię biedni i ubodzy, wdowy i sieroty – bo był najlepszym ich ojcem – czują tę próżnię wszyscy dobrze myślący, którzy poznali go jako kapłana według Serca Bożego. Jednak narzekać nam nie wypada, lecz wysławiać miłosierdzie Boże.
Szkoda X. Goliana! zawołał mówca pogrzebowy w Wieliczce, oddając tak zwięźle a tak trafnie powszechny wyraz żalu. O tak, szkoda go, ale też nie szkoda go. Szkoda, że go już nie ma między nami, ale nie szkoda go dla lepszego świata – pociesza nas albowiem ta myśl, że usłyszał z ust sprawiedliwego Sędziego te błogie słowa: "Sługo dobry i wierny, wnijdź do wesela Pana Twego" (Mt. 25, 23). Czuje on się już pocieszonym, że należytego uznania na tym świecie nie znalazł, że droga, którą szedł do lepszego żywota, – zasłana była głogiem i cierniem – że opacznie tłumaczono jego najszlachetniejsze zamiary. Lepiej tak, bo też dlatego, iż był uczniem krzyża – iż go spotkał los Zbawiciela – nagroda jego większa w niebie. Gdybym był przy śmierci jego, byłbym mu powiedział: Wynijdź o duszo chrześcijańska w imię Boga do tego Pana, który tobie tak wielką część swojej nieskończonej dobroci i łaskawości użyczył. Wnijdź do tego Jezusa, któregoś tak gorąco kochał, będzie Ci łaskawym Sędzią, On ci powie jak niegdyś Mojżeszowi: "Znam Cię po imieniu i znalazłeś łaskę przede mną". Tyś ten, któryś mię tak często nakarmił, odwiedzał, pocieszał, wynijdź z tej krainy śmierci do krainy żyjących, bo błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Wynijdź z tego świata, bo przyjmą ciebie wybrane dzieci Boga, którycheś Ty prowadził do nieba: "Którzy ku sprawiedliwości wprawują wielu, świecić będą jako gwiazdy na wieki wieczne" (Dan. 12, 3). Wynijdź z tego świata spokojnie i wesoło, bo w towarzystwie twoim wielki orszak biednych i ubogich, którym byłeś na tej ziemi przyjacielem, ojcem – Pan Jezus otrze wszelką łzę z ócz twoich – Zbawiciela dłoń ukoronuje Cię chwałą i czcią – Bóg sam będzie nagrodą Twoją nader wielką.
Mniemam, i wy ze mną podzielacie tę nadzieję, że ś. p. X. Zygmunt Golian cieszy się już nagrodą swoją w niebie i ogląda już tego Boga, którego za życia tak gorąco kochał. Gdyby jednak wobec niedościgłej świętości Bożej, tkwił jeszcze chwilowo na jego duszy jaki cień ułomności ziemskiej, o wtedy proszę was jeszcze w jego imieniu pamiętać nań w modłach waszych, wołając z głębi duszy:
Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci na wieki. Amen!
Ks. Franciszek Eberhard SI
–––––––––––
Kazanie wygłoszone na nabożeństwie żałobnem za duszę ś. p. X. Zygmunta Goliana w Kościele św. Barbary przez X. Franciszka Eberharda T. J., W Krakowie, W DRUKARNI «CZASU» FR. KLUCZYCKIEGO I SP. pod zarządem Józefa Łakocińskiego. 1885, str. 16. (1)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(1) Zob. 1) O. Zdzisław Bartkiewicz SI, Krótki rys życia śp. ks. Zygmunta Goliana. 2) Bp Michał Nowodworski, Ś. p. Ksiądz Zygmunt Golian. 3) Ks. Zygmunt Golian, Konferencje majowe. Rozmyślania na każdy dzień maja. (Przyp. red. Ultra montes).
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIX, Kraków 2009
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: