ŻYWOT

 

NAJŚWIĘTSZEJ

 

MARYI PANNY

 

BOGARODZICY

 

JOHANN PETER SILBERT

 

––––––––

 

KSIĘGA PIĄTA

 

Ucieczka do Egiptu. – Wielkie strapienie w tej podróży, i cuda w Egipcie. – Pobyt świętej familii w tym obcym kraju. – Powrót do Nazaretu. – Dziecinny wiek Jezusa. – Dwunastoletni Jezus w kościele jerozolimskim. – Jego ukryte życie w domu swych Najświętszych rodziców.

 

§. III.

 

Życie Jezusa w domu rodzicielskim. – Ukazuje się w dwunastym roku wieku swojego w kościele Jerozolimskim.

 

1. Pod widoczną opieką Boga i Jego aniołów opuściła święta familia Egipt, powróciła nazad przez straszną pustynię piaszczystą i odetchnęła już ojczystym powietrzem. Stanęli już w Galilei i z radością spoglądali na swe miasto Nazaret, co wieńczyło wzgórek, na którym było zbudowane. Nad ich skromnym domkiem czuwało Boskie oko; zastali go tak jak go odeszli, albowiem widok świętego domku, w którym się stały tak wielkie tajemnice niebieskie, wzniecał u wszystkich tajemne i religijne poszanowanie, tak, że w czasie ich długiej niebytności nikt się nie ważył ani przystąpić do niego. Tu więc dzięki składali Najwyższemu, którego święta Opatrzność bezpiecznie ich oprowadziła i przyprowadziła.

 

2. Zaraz po ich przybyciu powrócił gospodarz, którego Pan nad swą familią postawił, nazad do swoich prac zwyczajnych. Słodkim było dla niego to wspomnienie, że pracuje dla ulubieńca niebios i swego własnego serca. Najświętsza Panna Matka zaś pracowała i rozmyślała, pracowała w głębi swego serca, i zastanawiała się z niebieską radością, jak Jej Boskie dziecię wzrastało i sił nabierało, będąc pełne mądrości, i jak Boska łaska w Nim mieszkała. Ale też i w swej najwyższej słodyczy nie zapominała najpokorniejsza Panna, że Jezus jest Synem Ojca niebieskiego, że jest Bogiem w ludzkiej postaci, i poczytywała się tylko za służebnicę Jego. Często widywała z rozczuleniem serca, jak się On do spokojnej izdebki udawał, tam upadł na ziemię, przed swym Ojcem Przedwiecznym zatapiał się w rozmyślaniu Boskich tajemnic; często także widywała z boleścią serca, jak gorzkie łzy wylewał nad wiecznym zatraceniem tylu dusz ludzkich; jak się za nie ofiarował i jako wszechmocny Pośrednik o nawrócenie grzeszników do swego Ojca niebieskiego się modlił.

 

3. Zwykle podnosił się od swych Boskich rozmyślań w święto-poważnym Majestacie, z którego się Jego ukryte Bóstwo promieniami przebijało i wpajało w nie taką bojaźń, że się nie odważała ani nań patrzeć, ani też doń coś mówić, dopóki tej nadziemskiej wspaniałości łagodną przyjemnością nie złagodził. Lecz jakkolwiek On (jako Syn Boski) był nieskończenie wyższym nad Najświętszą Pannę, przecież okazywał w swojej ludzkiej naturze najpokorniejsze posłuszeństwo względem Tej, która Go porodziła, swym mlekiem karmiła i Jego dzieciństwem rządziła. Równie przychylnym był także i ku swemu świętemu opiekunowi, uprzedzał go we wszystkich rzeczach słodką miłością. W Jego obcowaniu z innymi ludźmi widzieć się dawała Jego niebieska mądrość; albowiem mawiał tak z każdym, jak gdyby wszystkich serca stały przed Nim otworem; a wszystkie Jego słowa wpajały uszanowanie głębokie i podziwienie wielkie.

 

4. Tak upływało życie Boskiego dziecięcia aż do Jego dwunastego roku. Do tego czasu nie był Jezus, wyjąwszy ów pierwszy raz przy ofiarowaniu swoim, w kościele Jerozolimskim. Albowiem Jerozolima była odległa o trzydzieści mil od Nazaretu, a Jego święty opiekun nie chciał uprzedzać czasu, w którym by Jego Boski wychowaniec mógł tak daleko pieszo odprawiać podróż. Wszakże wszędzie był tam kościół, gdzie się Jezus znajdował, "w którym mieszkała wszystka zupełność Bóstwa cieleśnie" (Kol. 2, 9). Lecz teraz gdy nadchodziły święta wielkanocne, wezwał Go uprzejmie, aby z nim i ze swoją Matką na tę uroczystość wielką poszedł do Jeruzalem. – Już to od dawna obrała sobie Boska mądrość ten czas do swych przedwiecznych zamiarów, i sama pobudziła patriarchę do tego wezwania. Poszła więc cała święta familia do Jerozolimy; gdzie też dni przaśników i uroczystości wielkanocnej przepędziła. Wystawmy sobie tu w myśli owo gorliwe nabożeństwo, ową pałającą miłość, ową niebieską świętość, z jaką Pan Jezus i Jego święci rodzice Boga tutaj uwielbiali! Od samego stworzenia świata aż dotąd żadna jeszcze taka modlitwa nie doszła do Jego tronu; żadna jeszcze nie zraniła serca Ojca niebieskiego strzałami tak ognistej miłości.

 

5. Atoli gdy się ukończyła ta świąt uroczystość, a pielgrzymi poczynali już oddzielnymi gromadami powracać do swoich domów, poszli także Józef i Maryja ze swym Boskim dziecięciem nazad do Nazaretu, tymczasem stało się (bez ich przewinienia, lecz z szczególnego zarządzenia Jednorodzonego Przedwiecznego Ojca), że Go w ciągu podróży zgubili. Ponieważ zaś pielgrzymi kompaniami odbywali podróż, a mężczyźni szli oddzielnie od niewiast; dzieciom zaś dla ich niewinnego wieku wolno było iść z którą bądź kompanią, mniemał zatem święty patriarcha, że chłopczyk Jezus idzie w towarzystwie swej Matki razem z niewiastami, a przeciwnie Maryja nie wątpiła, że Go ukochany opiekun przy sobie zatrzymał. Oboje zatem szli bez wszelkiej obawy resztę dnia całego aż do Machmas (1), gdzie mieli być pierwszym noclegiem.

 

6. Z niewypowiedzianą tęsknotą oczekiwała Najświętsza Panna przybycia swego świętego małżonka z dziecięciem Jezus, które bardziej, aniżeli swe własne życie kochała. Lecz gdy on nareszcie przyszedł, a niezmiernie ukochanego Syna Jej serca przy sobie nie miał, od przestrachu mówić nie mogła. I Józef też pobladł na twarzy nie znalazłszy Boskiego dziecięcia przy Jego Matce. Oboje spoglądali jedno na drugie w niewypowiedzianej żałości, a każde z nich przypisywało sobie winę w pokorze, i oskarżało się o zaniedbanie, że Go z swych ócz spuścili. Z tym wszystkim wypytywali się z niespokojną skwapliwością znajomych i krewnych. Ale nadaremnie; nikt Go bowiem nie widział; nikt nic o Nim nie wiedział. Tu wybuchła Najświętsza Panna w płacz i narzekanie: O mój Jezu! mój Synu, gdzie jesteś? Gdzieżeś moja najsłodsza miłości, światło mego życia, jedyna pociecho mojej duszy! Czy snadź Archelaus okrutny odkrył Cię przez swoje szpiegi i wtrącił Cię do ciemnego lochu? Albo czyś poszedł do swego poprzednika na puszczę? – O Synu mój! jakże ciężko karzesz Twym uchyleniem się Twą Matkę, która nie umiała lepiej uwielbiać łaskę Twojej obecności Boskiej. Tak wzdychała najczystsza gołębica wśród łez i narzekania, bez pociechy i ulgi, bez snu i pokrzepienia! Boleść ta przewyższała najokropniejsze katownie wszystkich męczenników.

 

7. Nareszcie udali się jeszcze w nocy, bo przede świtem w drogę, powrócili nazad do Jerozolimy, szukali i pytali się po wszystkich ulicach i rynkach, tak dalece, że się prawdziwie na nich spełniło, co Salomon w swojej pieśni o nich przepowiedział: "Wstanę, a obliczę miasto, po ulicach i po rynkach szukać będę którego miłuje dusza moja! Ach szukam Go, a nie znalazłam! – Czyliście nie widzieli, którego miłuje dusza moja? Poprzysięgam was córki Jerozolimskie, jeśli znajdziecie miłego mego, abyście Mu oznajmiły, iż mdleję od miłości! Jakiż jest miły Twój nad miłymi, o najpiękniejsza między niewiastami? Miły mój jest biały i rumiany, wybrany z tysiąców!".

 

8. Lecz Syn Najwyższego miał wyższe poselstwo wykonać. Niektóre błyskawice swego Bóstwa rozesłał już przez betlejemskich pasterzy, przez mędrców ze Wschodu, przez podeszłe w latach osoby prorockie Symeona i Annę, i przez upadek bożyszczów egipskich. Już wszędzie rozległa się po cichu ta pogłoska, że się już Mesjasz narodził; Jego bliskie przyjście i ukazanie się publiczne było codzienną owego czasu rozmową. Zatem potrzeba było, aby już sam z dala przysposobił synagogę, ażeby nie oczekiwała takiego Mesjasza, jakim Go sobie jej zaślepiona pycha wystawiała, lecz jak Go prorocy przepowiedzieli i opisali. Oprócz tego chciał też nawet swoim rodzicom ukazać, że Jego posłuszeństwo, które ku nim okazywał, całkowicie dobrowolnym było posłuszeństwem, którego odeń żądać żadna stworzona istota nie miała prawa, że najgłębszą nigdy niesłychaną była ta pokora, gdy się On sam, będąc Synem Boga żywego i Słowem Ojca, stworzeniom poddał, i że się to z niezmiernej miłości stało, ponieważ przez te cnoty w postaci ludzkiej zdziałane, chciał dzieciom ludzkim pierwej światłem swoich przykładów, aniżeli swojej nauki drogę do cnoty ukazać, i z tym się też wynurzył w swojej poważnej odpowiedzi, którą dał, jak to wnet usłyszymy, na łagodne uskarżenie się swojej Najświętszej Matki.

 

–––––––––––

 

 

Żywot Najświętszej Maryi Panny Bogarodzicy. Przez J. P. Silbert. Przekład Ks. M. K., Lwów 1845, ss. 124-128.

 

Przypisy:

(1) Patrz, Voyages de Jésus-Christ, page 100.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXXI, Kraków 2021

Powrót do spisu treści książki J. P. Silberta pt.
Żywot Najświętszej Maryi Panny Bogarodzicy

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: