ŻYWOT

 

PANA NASZEGO

 

JEZUSA CHRYSTUSA

 

SYNA BOŻEGO

 

JOHANN PETER SILBERT

 

––––––––

 

§. II. Przyszłość mesjasza

 

1. Im więcej przyczyniało się czasu, w tym grubsze obłąkania zapadały narody. Światło rozumu coraz bardziej gasnąć poczęło. Już to przyrodzonym serca urządzeniem, człowiek od Boga w prostej utworzony postawie, wzrok swój ku niebu podnosi, i Jednego, niewidomego, prawdziwego, wiecznego, Boga i Twórcę poznawa, czci i uwielbia. One zaś narody naczyniły sobie z dziwnego jakiegoś zaślepienia niemal tyle bożyszcz, ile dobroczynnych lub szkodliwych w naturze dla siebie upatrywały istot; a oddając boskie uszanowanie słońcu, księżycowi, gwiazdom, duchom ciemności, zwierzętom, drzewu i kamieniom, wpadły też słusznie za karę w sidła szatańskie.

 

2. Któż rozwiąże tę niedocieczoną zagadkę? We wszystkich bez mała narodach, jaśniały geniusze wyborne, mądrzy prawodawcy, niezrównani mówcy, dowcipni poeci, artyści, których dzieła z dziełami przyrody się równały, lub je przewyższać zdawały, jak np. owego Fidiasza, Apellesa, Lizypa, Praksytelesa; w religii zaś tak najświetlejsi, jako i prostaczkowie z gminu, równą ślepotą byli porażeni. Królowie obok niewolników cześć boską oddawali bałwanom; każdy kraj miał swoich bogów, swoją religię zabobonną, która choć ohydna, uświęconą jednak była prawami kraju; a nikomu bynajmniej nie przypadło to do myśli, że to przeklęte uwielbianie złych duchów, występnych ludzi, niemych zwierząt, nieczułych kruszców, ciężką jest obrazą Boga. Wszystkich, bardzo mało kogo wyjąwszy, opanowały jakieś nieodgadnione czary! Filozofowie ich, którzy to wszystkiego dociec chcieli i usiłowali, toż samo wszystko jeszcze bardziej gmatwali; rodzaj ludzki stał się podobnym wędrownikowi, który w czasie nocnej chwili zabłąkawszy się w obszernym lesie, im troskliwiej drogi szuka, aby się z gęstwiny wydobył, w tym większe coraz obłąkanie wpada. Nigdy a nigdy nie byłyby się narody bez nadprzyrodzonego światła i pomocy z niebios z tak gęstych ciemności i cienia śmierci wydobyły; zaręcza tu z pewnością przeszłość lat tysiąców za przyszłość wszystkich wieków.

 

3. Wybrany i odłączony naród żydowski, który miał przyrzeczenia Boskie, mieszkał pośród narodów pogańskich, przypatrywał się on nie bez upodobania ich bałwochwalstwu i sprośnościom; czuł w sobie częstokroć pociąg do służenia ich bożkom; jął się nareszcie bałwochwalstwa bardzo złego! Bóg karał ten naród często i surowo; dopuścił nawet zburzyć przedziwny kościół Imieniowi Jego poświęcony, a sam naród z ojczyzny do babilońskiej zapędzić niewoli; jednakże nigdy nie przestał nim się opiekować. Posyłał mu od czasu do czasu proroków, to jest mężów, którzy duchem Bożym natchnieni, i mocą nadludzką opatrzeni byli. Bóg albowiem, który się do nieudolności ducha człowieczego przychyla, i środki według zamierzonego celu obmyśla, używa także nadzwyczajnych środków, do nakłonienia go, aby dał wiarę takowym rzeczom, które przechodzą siły stworzone. Takimi zaś są cuda i proroctwa, które jednak wyłącznie od Jego wszechmocności zawisły; bo będąc On najwyższym Panem przyrodzenia, sam też tylko ustawy znieść może, które sam przez się był nadał światu; jako też On sam Jeden, w którego wieczności wszystkie czasy są obecnymi, przyszłość objawić potrafi. Przeto też występowali prorocy z cudami, jakby z listami wierzytelnymi, napisanymi palcem wszechmocności Bożej. I tak Eliasz przywołał ogień z nieba (IV Król. 1, 10), Elizeusz oczyścił Naamana z trądu (IV Król. 5, 14) i wskrzesił umarłe dziecko (IV Król. 4, 35); Daniel zaś oswoił zgłodniałe lwy zamknięte w jaskini (Dan. 6, 22).

 

4. Aby tym świętym posłannikom wiarę na czas potomny wyjednać, objawił im Bóg zrazu zdarzenia, które wnet miały się ziścić – które jednak ze śmiertelników żaden przewidzieć nie zdołał; potem odleglejsze wypadki, a nareszcie okoliczności z życia mesjasza. I tak: przepowiedział Izajasz prorok Ezechiaszowi królowi jego śmierć bliską; jednakże uleczył go wkrótce cudownym sposobem, gdy się ten upokorzony do Pana zastępów o przebaczenie udał (IV Król. 20, 1. 9). Potem przepowiedział tenże prorok babilońską niewolę (IV Król. 20, 17. 18); nazwał po imieniu króla Persów Cyrusa o sto lat pierwej, aniżeli się tenże jeszcze na świat narodził (Iz. 44, 28), opisał jego zwycięstwo w rozdziale 45, i powiedział o nim, że lud izraelski z niewoli wypuści (Iz. 45). Na koniec przepowiedział czyli raczej w obrazie wystawił życie przyszłego Zbawcy tak jasnymi kolorami, i przytoczył tyle ważnych okoliczności z męki, i chwały Jego, że się wydaje, jakoby czytający, nie proroctwo, ale raczej Ewangelię miał przed oczyma. Dopełnienie pierwszego proroctwa, wyjednywało wiarę drugiemu, a gdy się to drugie zdarzenie zupełnie według proroctwa spełniło, na ten czas spełnienie się trzeciego już żadną miarą powątpiewaniu nie mogło podpadać.

 

–––––––––––

 

 

Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa Syna Bożego. Przez J. P. Silberta. Przekład Ks. M. K., Lwów 1844, ss. 5-7.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVI, Kraków 2016

Powrót do spisu treści dzieła J. P. Silberta pt.
Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa Syna Bożego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: