Kronika zagraniczna
1. Zjazd Biskupów do Rzymu i prasa antychrześcijańska. 2. Alokucja papieska. 3. Adres Biskupów.
1. Zjazd Biskupów do Rzymu na kanonizację Męczenników Japońskich pozostanie bez wątpienia zaliczonym w dziejach pomiędzy najznakomitsze fakta wieku. Zjazd ten wykazał dotykalnie i świetnie jedność, żywotność i siłę Kościoła, wtenczas właśnie, gdy knowaniami ludzi przewrotnych zdawał się osłabiony, i gdy ci ośmieleni powodzeniem poczynali już głośniej wypowiadać swoją nienawiść przeciwko Chrystusowi. Około Ojca Świętego na proste żądanie jego serca, stanęło 300 biskupów i 80,000 wiernych przybyłych z różnych stron świata. Nie tylko europejskie narody, ale Afryka, Azja i Ameryka przesłały tu swoich przedstawicieli. Widocznie przerachowali się nieprzyjaciele Kościoła; myśleli, że już papiestwo na schyłku, a oto nigdy ono nie było w większej czci i posłuchaniu jako dzisiaj; bili w ręce z radości widząc apostazje maluczkich duchów, a oto nigdy gorętszym jedności węzłem nie były połączone wszystkie członki Chrystusowego Kościoła ze swoją Głową widzialną. Zaślepieni nie wiedzieli, że mistyczna winnica Pańska na Kalwarii zasadzona i krwią Chrystusową zlana podcinaną być może, ale wyciętą nigdy, i że podcięta owoc obfitszy przynosi zawsze.
Zebranym nie tylko na uroczyste uwielbienie Męczenników Japońskich, lecz i dla spełnienia obowiązku miłości względem bolejącego za sprawę Kościoła Namiestnika Chrystusowego, Pius IX wypowiedział swoją radość z ich przybycia i swoje potępienie wszystkich niecnych zamachów przeciwko sprawiedliwości, i wszystkich przewrotnych nauk przeciwko prawdzie. Alokucja papieska znalazła wierny odgłos w adresie Biskupów, którym oni tę samą nadzieję, tęż samą wyrażają wiarę, jaką wypowiadało słowo Ojca Świętego, a dla nieprzyjaznych Kościołowi zamachów i nauk Rewolucji, tenże sam mają potępienia wyrok.
Ten głos Ojca Świętego, ten głos Biskupów wszystkich wypowiedziany tak jasno, a przez cały Kościół przyjęty tak jednomyślnie, te wybuchy uniesienia, jakie Ojciec Święty obudzał tu ze strony Rzymian równie jak ze strony przybyłych do wiecznego grodu pielgrzymów, poruszyły całą prasę antykatolicką w Europie. Wielcy miłośnicy wolności, pisarze gazet niechrześcijańskich, ubolewali, że wszystkie państwa nie poszły za przykładem Turynu i Lizbony, i nie wzbroniły biskupom wyjazdu do Rzymu i nie oszczędziły tym sposobem przykrego dla siebie a dotykalnego widoku jedności Kościoła. Ale że ich tym razem nie posłuchano, że się inaczej stało, że Biskupi do Rzymu się zeszli, że potępienie na nich wydali, trzeba było w inny sposób osłabić siłę ciosu, i przed oczami mas czytających wystawić w wątpliwym świetle wszystko co się działo w Rzymie. I rozpoczęły się wołania: – "Zebranie, prawda, że wielkie, ale to sami ultramontanie. Owacje dla Papieża, prawda, że głośne, liczne, ale pewno zapłacone". Ultramontanie? Cały episkopat świata chrześcijańskiego, bo nieobecni, wstrzymani przymusem, słabością lub gwałtownymi potrzebami miejscowymi przesłali Ojcu Świętemu swoje przyłączenia się do Braci swoich obecnych w grodzie świętym? ultramontanie, te tysiące kapłanów, te tysiące wiernych które pospieszyły złożyć Ojcu Świętemu hołd swojej miłości, nazwą jakiegoś wymarzonego stronnictwa mają być znaczone? Ultramontanami takimi wszyscy jesteśmy, a jest nas dwieście milionów ludzi, bo wszyscy za górami mamy przedmiot naszej miłości religijnej, przedstawiciela i Zastępcę Chrystusowego, Najwyższego Rządcę Kościoła Bożego na ziemi. Owacje dla Papieża zapłacone? ale gdzież te sumy które by pokryły koszta owych ciągłych nieustannych, a zawsze tak powszechnych objawów publicznego zapału? Skarb papieski zasilany groszem ofiarnym wiernych zaledwie podołać może potrzebom rozlicznym urzędu Ojca wszystkich wiernych i monarchy ogołoconego ze swoich najprzedniejszych dzierżaw, więc nie wystarczyłby na kupowanie ciągłych okrzyków udawanego entuzjazmu. Wtajemniczeni w politykę piemoncką, jej poplecznicy, lepiej wiedzieć powinni, jak to wiele kosztują owacje publiczne, jak przy tym nigdy nie są ogólnymi i jak krótko trwają. Przykład przyjęcia Wiktora Emmanuela w Neapolu wszakże świeży jeszcze? Ale przede wszystkim dąsa się prasa antychrześcijańska na alokucję i adres biskupów; wszystkie tej barwy dzienniki i dzienniczki powtarzają i na różny sposób obracają z tego powodu jeden temat, iż oba te akta wypowiadają stanowczy rozbrat między Kościołem a społeczeństwem nowożytnym. I rzeczywiście, skoro owe organa swoje społeczeństwo budują na próżni, bo wyganiają religię z życia społecznego, i prawdom wiary nie chcą przyznać żadnego wpływu na rządy ludzkie, zaprzeczać nie myślimy, iż Kościół ze społeczeństwem takim musi być, tak jak z nim był zawsze od wieków, w przeciwieństwie. Ale na szczęście ludy nie zaszły jeszcze tam, gdzie ich chcą doprowadzić, ludy nie należą jeszcze do społeczeństwa gazeciarzy przeciwchrystusowych, i dlatego Papież nie oddziela się od ludów, Kościół nie bierze rozbratu ze społeczeństwa narodów. Nie znaczy nic, iż frazeologowie rzucają Kościołowi w oczy zarzut nieprzyjaźni dla wolności, dla postępu, dla światła. Wiedzą wierni nasi, iż Kościół dał poznać wolność i światło światu, iż Kościół wolności i światła bronił zawsze i dziś broni, nawet przeciwko udanym ich zwolennikom; że zniesienie niewoli, podniesienie godności człowieka, ukochanie i pielęgnowanie biednego i cierpiącego, że najwyższe dobrodziejstwa dla rodu ludzkiego popłynęły i płyną wciąż z Kościoła. Wreszcie podajemy niżej alokucję Ojca Świętego i adres biskupów w całej ich obszerności; czytelnicy będą mogli osądzić z historią w ręku, z doświadczeniem wieków na pamięci, czy która z idei tam potępionych jest ideą cywilizacyjną; czy którakolwiek z idei tam uznanych i pochwalonych przyniosła kiedy szkodę społeczeństwu lub jednostce.
Ale kiedy dotykamy niesprawiedliwości prasy antychrześcijańskiej w osądzaniu bieżących faktów życia kościelnego, nie myślimy wcale dziwić się temu jej zachowaniu, owszem jest ono dla nas bardzo zrozumiałe. Podczas, gdy Kościół wspaniały przedstawia w Rzymie widok jedności chrześcijańskiej, jedność rewolucyjna poczyna się rwać, wypadki w Bergamo i w Brescia wykazują nieład najzupełniejszy panujący we Włoszech jednych, i przekonywają, iż ci, którzy chcą panować na Kapitolu, wszędzie, tak w Neapolu jak w Lombardii, umieją panować karabinem tylko. W Rzymie, lud, za tak nieprzyjaznego swemu Władcy podawany, ciągłymi go a serdecznymi przyjmuje okrzykami, gdy tymczasem święto narodowe jedności włoskiej przechodzi przy hałasie wtajemniczonych, ale przy powszechnym milczeniu ludności. Jedność włoska tak szybko szerzona gwałtem, podstępem, intrygą, wstrzymana nagle przed bramami wiecznego miasta, drży teraz w swych kruchych posadach wobec podniesionej ręki Zastępcy Chrystusowego. Więc jakże się nie gniewać, jak się nie zżymać? Papież, którego już poniżyć miano, stoi, jak zawsze, wysoko, i wraz z Kościołem całym właściwym mianem piętnuje nieprawy ruch maskujący się ułudnymi dla człowieka każdego pozorami, i nie zostawia już miejsca dla wątpliwości żadnej, ostateczny, najwyższy wydając wyrok. Zły więc humor prasy bezreligijnej naturalny.
Zły ten humor musiał się odbić i w prasie periodycznej naszej, która tak wiernym jest niestety echem zagranicznej prasy niechrześcijańskiej; osobliwie też spostrzegamy to w "Gazecie Polskiej". Gazeta ta coraz jaśniej, coraz śmielej i szczerzej myśl swoją wypowiada. Jej korespondencje z Rzymu i z Paryża przypominają coraz więcej ów zapamiętały gniew przybijających przed 18 wiekami do krzyża Jezusa Chrystusa za to, że sprzeciwiał się ideom wówczas panującym; dowcipkami i potwarzą plują oni w twarz Kościołowi, jak pluli niegdyś ich poprzednicy na Zbawiciela. Oto trocha z tych plwocin. Korespondent turyński "Gazety Polskiej" umyślnie pojechał do Rzymu, aby stamtąd wszystkim wiernym naszego kraju powiedzieć, że Ojciec Święty jest dobrym i poczciwym człowiekiem, ale miernym umysłem (Nr 131). Jakże tu nie wierzyć wielkiemu anonimowi, który wydaje sądy z cienia, w jakim chowa swoje imię, i w jakim stara się czasami chować swoją nienawiść dla Kościoła? Gdy zewsząd rozpisują się o świetności wielkiego zebrania biskupów i wiernych około Ojca Świętego i o powszechnym zapale dla Papieża, korespondent "Gazety Polskiej" widzi wszystko na opak, wszędzie spotyka niechęć dla Papieża, gniewa się na kanonizację Męczenników, zapewnia, że nic nas nie obchodzą ci, co przed 300 laty śmierć za wiarę ponieśli (Nr 144), ujmuje się za honorem japońskim, i z zadowoleniem nietajonym podziela opinię niby dowcipnie wymarzonej protestacji cesarza Japonii, że męczennicy nasi są buntownikami prostymi i słusznie na śmierć zasłużyli (tamże). Korespondenta tak mało obchodziło wszystko co się w Rzymie wówczas działo, że nawet wyszukał biednego małego Mortarę, którego wszyscy w Rzymie znają, któremu wszędzie chodzić wolno, i przez cały list (Nr 143), z tajemniczą miną o jego rozprawiał losach. Znalazł nawet nasz pan F-y sposobność dowcipkowatego obserwowania, jak księża targowali się z dorożkarzami o cenę kursu (Nr 145), zapewne nie byli oni korespondentami gazet płacących za żółć i fałsz, i targowali się o grosz ciężką i poczciwą pracą zarobiony. Szanowny p. F. nie ma wyrazu na adres Biskupów, wyrzuca parlamentowi turyńskiemu niedołęstwo w wystąpieniu z przeciwnym adresem; jego zdaniem trzeba było silniej dotknąć księży, byłoby to polityczniejszym. Czyż nie można było, proponuje nasz polityk, z poszanowaniem sprawiedliwości (!) jednocześnie z zajęciem własności duchowieństwa wystawić wszystkich ich dóbr na sprzedaż i wpisać je do wielkiej księgi długu publicznego włoskiego. Czytelnik może nie wie jak piękny ten projekt i jak donośny; korespondent spieszy z objaśnieniem. Zniszczono by, dodaje, tym sposobem, mnichostwo, dotknięto by duchowieństwo etc. (Nr 145). O sprawiedliwości! o wolności "Gazety Polskiej"! jakżeś osobliwa! Drugi korespondent, z Paryża, tych samych zasad wyznawca, w imię oświaty, twierdzi, iż elementarne nauki nie potrzebują dotykać religii, gdyż w takim razie społeczeństwo, a w razie o którym mówi korespondent, Francja bez nadziei ratunku byłaby skazaną na nauczycieli duchownych, na nieszczęsne owe bractwa, na kongregacje, na Jezuickie stowarzyszenia (Nr 134). Jakaż tu bojaźń się zdradza święconej wody, a raczej jaki wstręt do wszystkiego, co tchnie wiarą, religią, bo oto zaraz dodaje koresp. Od takich źródeł światła lepsza częsta zupełna posucha i ciemność. Lepiej nic nie wiedzieć, jak wiedzieć fałszywie (!). Tak tedy fałsz szerząc i nauczyciele duchowni, których Kościół posyła, sam posłannictwo nauczania od Chrystusa otrzymawszy, fałsz szerzą te bractwa, te kongregacje, te stowarzyszenia którymi Kościół się szczyci jako najpiękniejszym kwiatem miłości i wiary chrześcijańskiej? Fałszem to wszystko! Czyż to nie echo tych głosów które wołały: Ukrzyżuj! Kościół zna ten głos; tyrani rzymscy krwawiący mu pierś, sofiści uwodzący fałszywej mądrości blichtrem jego dzieci, zbyt często go powtarzali, zbyt wielu boleści byli mu przezeń powodem, byśmy go nie umieli teraz rozpoznać, choćby nawet ciszej był wyszeptywanym.
Oby Bóg dał upamiętanie i jasne rzeczy widzenie tym, którzy w imię owego człowieka, którego Ewangelia nazywa nieprzyjacielem, przychodzą siać na katolickim gruncie narodu naszego kąkol niewiary. Et venit inimicus homo et seminavit zizania.
(Dla braku miejsca opis uroczystości kanonizacyjnej odkładamy do następnego zeszytu).
–––––––––––
"Pamiętnik Religijno-Moralny", Czasopismo ku zbudowaniu i pożytkowi tak duchownych jako i świeckich osób. Seria druga. Tom X. Warszawa. W DRUKARNI JÓZEFA UNGRA, przy ulicy Krak.-Przedm. Nr 391. 1862, ss. 93-99. (1)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(1) Por. 1) Papież Pius IX, Alokucja powiedziana na Konsystorzu dnia 9 czerwca 1862 roku.
2) Ks. Umbero Benigni, Ultramontanizm.
3) Ks. Zygmunt Golian, Moderantyzm a ultramontanizm. (Polemika ze "stańczykiem" Józefem Szujskim).
4) Henryk Hello, Syllabus w wieku XX.
5) Mały katechizm o Syllabusie.
6) Bp Michał Nowodworski, a) Liberalizm. b) Chrystianizm i materializm.
7) "Myśl Katolicka" G., Po czym poznać liberała?
8) Ks. Ernest Jouin, Papiestwo i masoneria.
9) Bp Władysław Krynicki, Dzieje Kościoła powszechnego.
10) Ks. Jules Souben, Mortara. Sprawa ochrzczenia chorego dziecka żydowskiego.
11) Ks. Augustyn Arndt SI, Ignacy Doellinger. (Ignaz von Döllinger. Eine Charakteristik von Dr. Emil Michael S. J.).
(Przyp. od red. Ultra montes).
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIV, Kraków 2014
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: