KRÓTKI WYKŁAD

ŚWIĘTYCH EWANGELIJ

NA NIEDZIELE I ŚWIĘTA CAŁEGO ROKU

 

KS. PIOTR XIMENES

 

NA NIEDZIELĘ STAROZAPUSTNĄ

Ewangelia u Mateusza św. w rozdz. 20

 

Podobne jest królestwo niebieskie gospodarzowi, który wyszedł bardzo rano najmować robotników do winnicy swojej. A zmówiwszy się z robotnikami po groszu na dzień, posłał ich do winnicy swojej. Ojcowie święci tłumacząc tę Ewangelię, mówią, iż ta przypowieść znaczy powołanie pogan na miejsce żydów, lecz oraz dają jej jeszcze inny wykład, któren zawiera wielkie dla nas nauki i którego się trzymać będziemy, przedstawiając nam w niej obraz żywy miłosierdzia Boskiego, gotowego przyjąć grze­sznika, o którymkolwiek się czasie do Boga nawraca. A tak w krótkości to rozbierając, wiedzmy, iż ten gospo­darz ewangeliczny wyobraża samego Boga, robotnicy, nas wiernych, winnica, służbę Boską, godziny dnia, wiek ży­cia, grosz, nagrodę niebieską.

 

Gospodarz wyszedł najprzód bardzo rano najmować robotników do winnicy swojej. I wyszedłszy około trze­ciej godziny, ujrzał stojących na rynku próżnujących, i rzekł im: idźcie i wy do winnicy mojej, a co będzie sprawiedliwa, dam wam. A oni poszli. I znowu wyszedł oko­ło szóstej i dziewiątej godziny, i podobnież uczynił. A około jedenastej wyszedłszy, znalazł drugie stojące, i rzekł im: co tu stoicie cały dzień próżnujący? rzekli mu, iż nas nikt nie najął. Rzekł im: idźcie i wy do winni­cy mojej. Ci bardzo rano najęci robotnicy, znaczą tych ludzi, którzy od pierwszego dzieciństwa swojego, poświę­cić się na służbę Boską szczęście mają, później najęci to ci, którzy w star­szym, w średnim, a czasem i w podeszłym dopiero wieku poznawać Boga i Jemu służyć zaczynają. (*)

 

Pan Bóg ten łaskawy gospodarz powołuje człowieka do siebie, skoro tylko światełko rozumu jego zabłyśnie, po­wołuje go później w starszym wieku, nawiedzając go różnymi sposobami, to świętymi natchnieniami, to namową sprawiedliwych gorliwych sług swoich, to przykładem po­bożnych ludzi, to wewnętrznymi poruszeniami łaski, to za­chętą obiecanych cnocie nagród, to groźbą czekających kar występków, powołuje go ciągle, czyni zawsze krok ku niemu, lecz wieluż takich, którzy głusi na głos Pański, nieporuszeni w swej zakamieniałości, w swej oziębłości ku Bogu, nie chcą słuchać rozkazu Pana, i wolą czas na próżniactwie trwonić. Stoją próżnujący na rynku, i choć im Pan Jezus mówi: idźcie i wy do winnicy mojej, oni jednak iść nie chcą. Gdyż uważmy dobrze, kogo Pan Jezus przez próżnujących, a kogo przez pracujących około swej winnicy rozumie.

 

Próżniakiem w oczach Boskich jest każden, który lubo najwięcej około rzeczy doczesnych zabiegów czyni, na zbieranie dóbr przemijających się sili, ciągle dla wzbogacenia się o Bogu, o zbawieniu zapomina, nic dla Boga i du­szy swej nie czyni. Pracującym zaś i prawdziwym robot­nikiem około winnicy Pańskiej jest ten, którego interes chwały Boskiej i zbawienia nad wszystkie inne więcej zajmuje, który ciągle nad udoskonaleniem duszy swojej pracuje, złe nałogi i złe skłonności jakby chwasty szko­dliwe z serca swojego wyrywa, utrzymywać go w jak naj­większej czystości, strzegąc się pilnie grzechów i plewiąc go z najmniejszych jego ułomności i niedoskonałości częstymi spowiedziami usiłuje, zaszczepionym łaską Boską cnotom, swym usiłowaniem wzrastać dopomaga, który ża­dnego dnia bez wykonania dobrego uczynku, przezwycię­żenia się, ćwiczenia się w jakiej cnocie próżno nie trwoni, obowiązki stanu swojego w chęci przypodobania się Bogu pilnie wypełnia, który na koniec wszystkie czynności swo­je Bogu ofiaruje i pragnieniem przyczynienia się nimi do chwały Boskiej ożywiać usiłuje. Otóż to prawdziwa praca, którą Pan robotnikom około swojej winnicy przepisuje, za którą nagrody się spodziewać możemy, za którą nam Pan Jezus obiecuje dać, co sprawiedliwa. Przed Bogiem jest jedno nic nie robić, lub nie robić tego, co nam nakazał. Jedno jest potrzebne, mówi Pan Jezus do Marty, a kto o tym jednym zapomina, próżna jest jego praca, zachody i zabiegi.

 

Czego stoicie cały dzień próżnujący? ach, wejdźmy w siebie samych i zapytajmy się serc naszych, czyli my na ten wyrzut Pański nie zasługujemy? i jeżeli się czujemy być winnymi tego występnego próżniactwa, usłuchajmy dziś głosu Chrystusa Pana wołającego i na nas, idźcie i wy do winnicy mojej, i zacznijmy szczerze pracować około naszego zbawienia, około uświątobliwienia duszy naszej, którą jakby winnicę Pańską uważać możemy.

 

A gdy wieczór przyszedł, rzekł Pan winnicy sprawcy swemu: zawołaj robotników i oddaj im zapłatę, począ­wszy od ostatnich aż do pierwszych. Gospodarz wkłada na sprawcę swego obowiązek wypłacenia robotników, a tym sprawcą jest to Pan Jezus, któremu Pan Bóg urząd sądzenia robotników polecił. Powoływani są do wypłaty wieczór, a ten wieczór znaczy koniec życia każdego, gdyż to pewna, że życie człowieka choćby najdłuższe w po­równaniu z wiecznością jest jakby dzień jeden. Powin­niśmy też tak żyć, abyśmy na każde zawołanie, na odebra­nie nagrody gotowi być mogli, żyć w statecznym wykony­waniu cnót wszystkich, gdyż tylko ten, który ciągle aż do wieczora pracował, zapłaty się spodziewać może, kto by zaś rano zaczął, a przed wieczorem odszedł, temu się nic nie dostanie. Bądźmy pewni, że żadna godzina trudu nie ujdzie nam bez nagrody, nic nie ma straconego przed Bo­giem, i jest wyraźnie powiedzianym w Piśmie świętym: Pan od­da każdemu według spraw jego.

 

Gdy tedy przyszli, którzy około jedenastej najęci byli, wzięli każdy po groszu. Przyszedłszy też i pierwsi, mniemali, żeby więcej wziąć mieli, ale wzięli i oni każdy po groszu. Cóż miał w tym za zamiar Pan Jezus, przed­stawiając nam niejako pozorną niesprawiedliwość gospo­darza ewangelicznego, wypłacającego równie tym, którzy godzinę, jak i tym, którzy dzień cały pracowali, powołującego, ostatnich pierwej, niż pierwszych? Oto ten, aby nas nauczyć tej wielkiej prawdy, że Pan Bóg, który na serca patrzy, nie tyle długość pracy, jak gorliwość, z jaką kto pracować będzie, nagradzać zamyśla. Kto choć mało dla Boga czyni, lecz to mało, wielką miłością i chęcią przypodobania się Bogu ożywia, ten większą ma zasługę, jak ten, któryby najwięcej dobrych uczynków ozięble i bez miłości Boskiej wykonywał. Kto choć w starszym wieku służyć Panu Bogu zaczyna, lecz za pierwszym Jego powo­łaniem udaje się, gorliwym i czynnym w pracy swej jest, ten może uprzedzić w łasce Boskiej tego, który choć od pierwszej młodości znać Pana Boga szczęście miał, jednak Jemu opieszale i ozięble służył. Nie bierzmy jednak stąd wniosku jakoby wolno było ociągać się z nawróceniem do Boga na ostatnią godzinę życia naszego, i że Pan Bóg jednakowo nagrodzi człowieka, który się dopiero przy śmier­ci całkiem Bogu odda, jako i tego, który Mu ciągle w ży­ciu wiernie służył. Prawda, że Bóg obiecuje wszystkim robotnikom po groszu, to jest jedną zapłatę tak tym, któ­rzy wieczór, jak tym, którzy rano przyszli; lecz w czymże ta jedna zapłata zawisła, i jak się ona rozumieć ma? oto jedna, co do swej natury, gdyż się wszyscy nieba spodzie­wać mają; jedna, co do swej istoty, gdyż wszystkim posia­dłość Boga przyobiecana; jedna, co do swej trwałości, gdyż wszyscy wiecznie szczęśliwymi być mają, lecz ten sam Bóg Jezus Chrystus, który obiecuje wszystkim robotnikom jeden grosz za zapłatę, mówi w innym miejscu: w domu Ojca mojego jest wiele mieszkania, a tymi sło­wy uczy nas, iż Pan Bóg między świętymi wiernymi sługami swymi różnicę czynić, i cnoty ich według wielkości ich zasług nagradzać będzie.

 

A wziąwszy, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: ci ostatni jedną godzinę robili, a uczyniłeś ich równymi nam, którzyśmy znieśli ciężar dnia i upalenia. Przez to nieukontentowanie chciał Pan Jezus wyrazić szemranie tych opieszałych, względem Boga oziębłych ludzi, którzy po długości czasu, w którym niby służyć Panu zaczęli, są­dząc, swe prace wysoko cenią, i innymi później ku Bogu nawróconymi gardzą, a sobie do większych nagród Bo­skich prawo roszczą. Oziębłym zdaje się ciężarem, przy­krością, trudnością wszystko co dla Boga czynić należy, gdyż Boga szczerze nie kochając, wszystko bezochotnie czynią, i jak najemnicy, więcej z przymusu jak z ochoty pracują. Gorliwym i prawdziwie w Bogu rozmiłowanym sługom Boskim przeciwnie, nic się trudnym, nic przykrym nie zdaje, największe ofiary nic ich nie kosztują, miłość wszystko im słodzi, i czują na sobie ziszczone te słowa Jezusa Chrystusa: mój ciężar jest lekkim, a moje brzemię słodkim, gdyż słodycze i wewnętrzne pociechy, którymi Bóg zwykł w tym życiu jeszcze wynagradzać tych, którzy Mu wiernie służą, z niczym się porównać nie mogą i naj­większe trudności ułatwić, przykrości słodzić są zdolne. Przeto też ci wierni słudzy Pańscy nigdy na ciężar dnia i upalenia nie narzekają, nigdy się na lichą zapłatę nie ska­rżą, innym nie zazdroszczą. Swe prace za nic uważają, nagrody z jednego miłosierdzia Boskiego oczekują, i za­wsze najwięcej czyniąc za nieużytecznych sług się uważają.

 

A odpowiadając gospodarz, rzekł jednemu z nich: Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy. Azaliś się ze mną za grosz nie zmówił. Weźmij co twego, a idź. Chcę też i temu ostatniemu dać, jako i tobie. Czyli mi się nie go­dzi uczynić co chcę, czyli oko twoje złośliwe jest, iżem ja jest dobry. Tak, ci ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Pan Jezus tymi słowy gromi tych, których zazdrość serca jątrzy, uczy nas jako sobie samemu sąd serc zostawiając niejednych, za pierwszych w oczach świata uważanych ostatnimi uczyni, a przy tym zostawia nam tę wielką naukę pokory, aby się nigdy dla cnót i zasług naszych nad bliźnich nie wynosić, gdyż nie wiemy jeszcze, czyli nas ci w tej chwili pogardy godni ludzie, od Boga choć później powołani, w niebie nie wyprzedzą, i wyżej wyniesieni nie będą.

 

Albowiem wielu jest wezwanych, ale mało wybranych. Straszne to są słowa, kto ich znaczenie przeniknąć jest zdolny. Wielu Bóg pociąga do siebie, do doskonałości powołuje, a wielu Go słuchać nie chce, głosowi się Jego opie­ra, w swej oziębłości i obojętności względem Boga trwać nie przestaje, i przez to mimo swego wezwania na odrzu­cenie swe zasługuje. Lękajmy się być z ich liczby, oto godzina, w której nas Pan do winnicy swojej zaprasza, usłuchajmy głosu Jego, idźmy za nim, bądźmy z liczby we­zwanych a oraz i wybranych, pracujmy według sił na­szych stale, wytrwale, z ochotą, a osiągniemy niezawodnie przyobiecaną nam zapłatę i nagrodę.

 

Krótki wykład świętych Ewangelij na Niedziele i Święta całego roku. Z włoskiego X. Piotra Ximenes na polskie przełożony. Tom II. Stanisławów 1848, ss. 117-122.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

Przypisy:

(*) Tekst uzupełniono; w wyd. z 1848 r. jest: "Ci bardzo rano najęci robotnicy, znaczą tych ludzi, którzy od pierwszego dzieciństwa swojego, poświę­cić się na służbę Boską szczęście mają, ci, którzy w star­szym, w średnim, a czasem i w podeszłym dopiero wieku poznawać Boga i Jemu służyć zaczynają". (Przyp. Red Ultra montes).

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2007

Powrót do spisu treści
Krótki wykład świętych Ewangelii
na niedziele i święta całego roku

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: