––––––––
II.
Powrót doktryn marzycielskich i zabobonnych, jako reakcja przeciw materializmowi i nihilizmowi w nauce i życiu. Początek spirytyzmu w Ameryce. Unitarianie. Spirytyzm w Europie. Hipolit Denisard Rivail (Allan Kardec).
Ludzie atoli, biorąc ogólnie, nie mogą żyć długo przeczeniem, paradoksami i nihilizmem. Potrzeba im koniecznie twierdzeń, potrzeba ideałów wiary i nadziei, choćby za cenę jakąkolwiek. Po wielkich negacjach następują zawsze potężne afirmacje – takie jest prawo historii. Kiedy więc powódź prądów nihilistycznych wszelkiego rodzaju dosięgła swego szczytu; gdy zniechęcenie do życia czynu i walki przybrało rozmiary niesłychane; liczny zastęp zwolenników nowoczesnego liberalizmu, których w końcu znękała krańcowość przeczenia i którzy mimo zewnętrznej brawury sceptycznej zachowali na dnie dusz swoich zarzewie dążności idealnych, a więcej jeszcze trwogę przed tajnikami śmierci i grobu, zwrócił się gwałtownie w kierunku wprost przeciwnym. Nie chcąc się ukorzyć przed dziewiętnastowiekową powagą Chrystianizmu, z którym był zerwał, zastęp ten, dla zaspokojenia swych potrzeb metafizycznych rzucił się w objęcia magii, zabobonów i doktryn marzycielskich. Stało się podobnie jak z Faustem Goethego:
Drum hab’ ich mich der Magie ergeben,
Ob mir durch Geistes Kraft und Mund
Nicht manch Geheimniss würde kund,
Dass ich nich mehr, mit saurem Schweiss,
Zu sagen brauche, was ich nicht weiss.
Dass ich erkenne, was die Welt
Im Innersten zusammenhält...
Jedni powracali do istniejących już dawno systemów, drudzy tymi systemami nie zadowoleni, nowych dróg szukać poczęli.
Sprzyjały takiemu zwrotowi szczególne okoliczności. Postępy psychologii fizjologicznej i neurologii podały do wiadomości ogółu wiele faktów niezwykłych, lekceważonych albo nieobserwowanych dotąd przez naukę nowoczesną i niezrozumiałych w obecnym jej stanie. Usilne studia nad objawami, klasyfikowanymi pod nazwą magnetyzmu, hipnotyzmu, somnambulizmu, poddawania myślowego, jasnowidzenia, dwuwzroczności, ideoplastii itp., powiększyły liczbę faktów tego rodzaju. Zaczęto stwierdzać albo przypuszczać zjawiska sugestii myślowej na znaczne odległości, działanie lekarstw i trucizn również z odległości, odgadywanie myśli, halucynacje telepatyczne czyli prawdomówne, traktowano poważnie kwestię przeczuć, czarów i wróżb. Powróciły stoliki wirujące i gadające, ołówki samopiszące i prorocze ekierki; a zjawiska otrzymywane za pośrednictwem niektórych sławniejszych "mediów", jak np. Home, Bastian, Slade i magnetyzer Hansen, stały się przedmiotem nieskończonych dyskusji. – Jednocześnie z Indii nadchodziły wiadomości, stwierdzane urzędowo, jak zapewniały poważne źródła, o zagadkowych czynach fakirów, którzy niekiedy pozwalali np. zakopywać się żywcem w ziemię w trumnach opieczętowanych i zamkniętych na kłódki przez władze angielskie, wobec lekarzy europejskich, zostawali po kilka miesięcy we wnętrzu ziemi, na której po takim zaimprowizowanym pogrzebie zasiewano zboże, i wreszcie odkopani w terminie przez nich naprzód oznaczonym, powracali do życia (1). – Na koniec jeden z najznakomitszych chemików współczesnych William Crookes, członek królewskiej Akademii nauk w Londynie, oświadczył publicznie w czasopismach i w osobnym dziele, że w ciągu lat trzech jemu samemu, jego rodzinie i przyjaciołom, inżynierom i lekarzom, ukazywał się duch "zmaterializowany" czyli przyobleczony w ciało, duch mówiący i dotykalny, a dający sobie nazwisko Katie King... Duch ten, fotografowany w kilku pozycjach przez głośnego chemika, które to fotogramy rozeszły się po świecie w tysiącach egzemplarzy, pozwalał sobie badać puls i bicie serca, dziękował rodzinie Crookes'ów za opiekę nad piętnastoletnią dziewczyną Florencją Cook, która mu służyła za "medium", opowiadał swoje dawniejsze przygody w Indiach, wreszcie zostawiwszy Crookes'owi na pamiątkę kosmyk swych włosów, po słowach: "Niech was Bóg błogosławi", znikł w powietrzu, jak to czynił po każdym zjawieniu się i więcej już się nie pokazywał (2)...
Tego rodzaju tajemnicze zjawiska i opowiadania dopełniły miary umysłowego chaosu, którego schyłek naszego stulecia jest świadkiem. Mocno już zdyskredytowana mądrość profesorów i akademików wystawioną została na najcięższe próby. Mnóstwo ludzi utraciło spokój i równowagę umysłu, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć, czego się trzymać. Jedni przypuszczali w tych zjawiskach arcydzieła prestidigitatorskiego kunsztu, drudzy brali je za działanie "duchów", inni za bezwiedne omamienia hipnozy, inni wreszcie widzieli w tym objawy nieznanych dotąd sił biologiczno-fizycznych. Wszystkie te teorie nie zadowalały właściwie nikogo, a najmniej tych może, którzy je wygłaszali. Agnostycy wzywali do cierpliwości, badania i rezygnacji w imię zasadniczego ubóstwa środków poznawczych, którymi rozporządza umysł człowieka. Tajemnica, mówili, zewsząd nas otacza, tajemnicą żyjemy, tajemniczym jest w swej istocie każde, najprostsze nawet zjawisko. Wir tasten ewig an Problemen, wir stecken in lauter Wundern, powiada Goethe. Gdy więc do tysiąca zagadnień, z którymi od tylu już wieków umysł ludzki pora się bezowocnie, przybywa tysiączne pierwsze, mędrzec winien je spotkać ze stoicyzmem... nędzarza, na którym tysiączna pierwsza nędza małe już lub żadnego nie wywiera wrażenia... Lecz te agnostyckie nawoływania do równowagi i cierpliwości mały tylko posłuch znajdowały pośród krewkiego ogółu, który żąda przede wszystkim zaokrąglonych, choćby najmniej krytycznych całokształtów, który woli nawet bańki mydlane i zamki na lodzie, niż nagie, wielkie, wyraźne zera pyrronizmu.
Na tak przygotowanym gruncie, w atmosferze skrajnego sceptycyzmu, pesymizmu i wielkiego upadku pojęć etycznych z jednej strony, a skłonności do marzycielstwa i zabobonów z drugiej, podniósł głowę trwający już od dość dawna w małym względnie zakresie ruch nowoczesnego spirytyzmu i tak zwanych nauk tajemnych, a przybrawszy w krótkim czasie poważne rozmiary, stał się najbardziej charakterystycznym zjawiskiem umysłowym końca naszego wieku. Znalazła nowe potwierdzenie znana prawda psychologiczna, wyrażona w tych słowach Tacyta: Sunt mobiles ad superstitionem percussae semel mentes (3).
Spirytyzm nowoczesny jest, jak wiadomo, produktem amerykańskim. Około r. 1847 opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej zaalarmowana została wieściami o "cudach duchów pukających", których domniemanymi pośredniczkami, czyli "mediami"', były naprzód dwie młode panny, Katarzyna i Małgorzata Fox, w mieście Rochester, należące do sekty tak zwanych wesleyanów czyli metodystów, a potem cały zastęp "mediów" różnego wieku, stanu i płci. Ruch wywołany tymi "cudami", mimo, że niejednokrotnie wykryto w nich najzuchwalsze szalbierstwo, przybrał wkrótce epidemiczny charakter. "Duchy" znalazły zwolenników nie tylko pośród wrażliwego, bezkrytycznego ogółu, ale i w sferach inteligentnych. Doszło do tego, że podana została do kongresu w Waszyngtonie petycja, podpisana aż przez czternaście tysięcy obywateli, a żądająca wyznaczenia komitetu uczonych dla zbadania owych zjawisk "wątpliwego pochodzenia i tajemniczej dążności". Kongres atoli przeszedł nad tą petycją do porządku dziennego, zostawiając ogół w dręczącej niepewności, której nie omieszkali wyzyskać nie tylko różnego rodzaju łowcy dolarów, ale i przedstawiciele niektórych sekt religijnych.
Istnieje w Ameryce Północnej sekta tak zwanych unitarianów, licząca w czasie, o którym mówimy, zaledwie paręset tysięcy zwolenników. Sekta ta jest odległym echem starego arianizmu, który, jak wiadomo, odżył w wieku XVI-tym pod nazwą antytrynitaryzmu, a którego zwolennicy nazywani byli u nas socynianami. Unitarianie, podobnie jak i większość metodystów, do których sekty, jak wspomniałem, należały siostry Fox, mimo że się zowią chrześcijanami, odrzucają wszystkie specjalne dogmaty Chrystianizmu, zatrzymując tylko wiarę w Boga i osobową nieśmiertelność duszy, a za całą moralność uznając miłość bliźniego. Jest to więc zeszłowieczny deizm w połączeniu z altruizmem Augusta Comte'a.
Otóż unitarianie, upatrzywszy w manifestacjach "duchów" potężny środek propagandy, jęli ze szczególnym zapałem wyzyskiwać je na rzecz swojej doktryny. Nie omieszkali ich naśladować w tym przedsięwzięciu inni pokrewni im bardzo blisko neo-arianie. "Media" za ich wpływem dawały odpowiedzi w znacznej mierze nieprzyjazne innym wyznaniom chrześcijańskim a korzystne dla unitaryzmu. Zwolennicy tej sekty poczęli głosić w dziennikach, książkach i broszurach, że tajemnicze potęgi zaświatowe obrały chwilę ówczesną dla objawienia ludzkości, że tylko unitaryzm jest religią prawdziwą, godną Boga i odpowiednią duchowi cywilizacji nowoczesnej. Wielu chrześcijanom, którzy tylko powierzchownie trzymali się swoich wyznań, trafiła do przekonania ta agitacja, i wielu też przyłączyło się do unitaryzmu, popierając jego zasady manifestacjami domniemanych duchów.
W r. 1852 "duchy" przeszły do Europy, a rozpocząwszy epidemię naprzód w Szkocji, następnie w Anglii, Niemczech i Francji, rozpowszechniły się nader szybko we wszystkich krajach naszej części świata. Na starym lądzie zaroiło się od mediów, stolików wirujących, pukających itp. Opinia publiczna zaniepokojona została w wysokim bardzo stopniu, posypał się grad pism, oceniających tajemnicze zjawiska z różnych punktów widzenia.
Około r. 1856 wystąpił na widownię człowiek, który w tym ruchu najważniejszą odegrał rolę. Był nim Hipolit Denisard Rivail, znany powszechnie pod pseudonimem Allana Kardec'a, podyktowanym mu jakoby przez duchy.
Syn urzędnika sądowego w Lyonie, kształcił się Kardec naprzód u sławnego Pestalozzi'ego w Yverdun w Szwajcarii. Otrzymawszy następnie stopień bakałarza ès sciences et ès lettres, osiadł 1830 r. w Paryżu, gdzie otworzył wyższy zakład naukowy i prowadził go z powodzeniem w duchu zasad pedagogicznych Pestalozzi'ego. Jednocześnie wydał kilka podręczników i zajmował się gorliwie tak zwanym magnetyzmem zwierzęcym. Zjawiska mediumiczne, importowane z Ameryki, zajęły go bardzo. Pomysłowy pedagog doszedł szybko do przekonania, że z tego, urokiem tajemniczości okolonego źródła, można wyciągnąć niepospolite korzyści. Jął tedy zbierać zewsząd domniemane "komunikacje" czyli odpowiedzi duchów i ułożył z nich system filozoficzno-religijny, będący co do istoty powtórzeniem amerykańskiego unitaryzmu, do którego dołączył zapożyczoną z Indii metempsychozę pod nazwą kolejnych wcielań czyli reinkarnacji.
Doktrynę swą Kardec, nazwaną przez niego spirytyzmem, – który to wyraz próbowano u nas oddać przez "duchownictwo" – wyłożył naprzód w "Księdze Duchów" (Le Livre des Esprits) a następnie przeżuwał w kilku innych pismach i propagował w miesięczniku "Revue spirite", który założony przez niego w r. 1858 wychodzi do chwili obecnej. Treść tej doktryny jest w krótkich słowach następująca:
Istnieje Bóg wieczny, bezcielesny, sprawiedliwy i dobry, oraz niezmienne prawa natury. Cały świat jest przede wszystkim zbiorem niezmiernej liczby istot duchowych, których przeznaczeniem jest ciągłe doskonalenie się, częścią za pomocą kolejnych wcielań czyli reinkarnacji na różnych planetach, częścią zaś przez bezcielesne metamorfozy w przestworach wszechświata. Człowiek jest jednym z takich duchów, wcielonym czasowo na ziemi, a przeznaczonym również do odbywania długiego cyklu reinkarnacji i przemian, podczas których winien się oczyścić ze wszystkich wad i grzechów przez cierpienia i pracę, aby w końcu dojść do stanu bezwzględnej doskonałości i zupełnego szczęścia. Im kto usilniej pracuje tu na ziemi nad swym udoskonaleniem moralnym i umysłowym, tym krótszy szereg przykrych reinkarnacji będzie miał do przebycia i tym szczęśliwszą w ogóle będzie jego dola po śmierci. Żaden duch nie jest wyjęty spod tego prawa; sprawiedliwość istnieje w świecie absolutna, nie zna ona wcale wyjątków ani przywilejów. Nagroda i kara zastosowana jest ściśle do wagi cnót lub występków. Każdy z ludzi żył już wielokrotnie, a w ziemskim swym stanie bądź pokutuje za winy dawniejsze, bądź też używa rezultatów poprzedniej swej pracy intelektualnej i etycznej. Ale zarówno szczęśliwi, jak i nieszczęśliwi gotują się do coraz wyższych form życia na mocy powszechnego prawa postępu, mającego być treścią, podstawą i prawem wszystkich zjawisk świata. Semper ascendens! – takie jest hasło i kwintesencja kardecyzmu.
Ten znany już dawno deizm, równający się prawie ateizmowi, oraz ta zapożyczona ze Wschodu, tylko do pojęć nowoczesnych przez Kardec'a przykrojona i rozszerzona metempsychoza, miały być oparte, jak już wspomniałem, na "komunikacjach duchów", które otrzymywano za pomocą stolików, ekierek, koszyków piszących itp. Mimo całej swej bezkrytyczności, doktryny te zdołały zapalić znaczną liczbę umysłów, które pod wpływem pism antyreligijnych i ducha czasu wzięły rozbrat z zasadami Chrystianizmu, a w szczególności z dogmatami o niebie i piekle. Pisma Allana Kardec'a miały powodzenie ogromne. Samej "Księgi Duchów" sprzedano, jak mówią, więcej niż sto tysięcy egzemplarzy w oryginale francuskim, a oprócz tego przetłumaczono ją na wiele języków. Mało znany dawniej przełożony zakładu naukowego stał się osobistością wybitną i uwielbianą nieraz fanatycznie. Nazywano go geniuszem, prorokiem, misjonarzem Boga, nowym Newtonem, wielkim dobrodziejem ludzkości itp. Oto, jak do niego pisał jeden z adeptów, niejaki Pagès z Algerii (4): "Spirytyzm uczynił ze mnie innego całkiem człowieka; nim go poznałem, byłem jak wielu innych: nie wierzyłem w nic, a jednak dręczyła mię myśl, że się wszystko kończy ze śmiercią. Uczuwałem z tego powodu wielkie zniechęcenie i nieraz zadawałem sobie pytanie, na co się zdało życie cnotliwe. Zasłona zwątpienia kryła przede mną wspaniałe dekoracje; spirytyzm zasłonę tę podniósł. Dzisiaj patrzę jasno na życie, przyszłość nie jest dla mnie wątpliwą. Nie podobna mi wyrazić szczęścia, które z tego powodu stało się mym udziałem. Porównywam siebie do skazanego na karę śmierci, któremu naraz zwiastują, że go ta kara nie dotknie, że niebawem opuści on więzienie i żyć będzie w pięknej jakiejś krainie. Odzyskałem męstwo na myśl, że nigdy żyć nie przestanę, albowiem jasną dla mnie jest rzeczą, iż nie ginie żadna zasługa i cnota. Zrozumiałem, drogi panie, użyteczność czynienia dobrze; pojąłem braterstwo i solidarność, łączącą wszystkich ludzi. Pod wpływem tej myśli, postanowiłem pracować nad udoskonaleniem swego charakteru i mogę powiedzieć szczerze, że się już wielu pozbyłem przywar, choć mi ich dużo jeszcze zostało. Czuję obecnie, że umierać będę spokojnie, ponieważ mi wiadomo, że przez śmierć zamienię tylko złą odzież, która mi dokucza, na inną, nową, w której mi będzie wygodniej".
Przy takim nastroju umysłów, nic dziwnego, że założona przez autora "Księgi Duchów" specjalna "Księgarnia spirytystyczna" (Librairie spirite) dobre robiła interesa.
–––––––––––
Ks. Władysław Michał Dębicki, Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-filozoficznym. Z dodaniem studium: Koniec wieku XIX-go pod względem umysłowym. Charakterystyka znamion szczególnych. Warszawa 1895, ss. 153-164.
Przypisy:
(1) Zob. "Revue Britannique", tom XXXII, s. 268; "Dictionnaire Larousse", art. Faquir; Bonniot SJ, Le miracle et ses contrefaçons, 1888, s. 463. Ze szczególnym interesem faktami tego rodzaju zajmuje się pewna liczba fizjologów berlińskich, tak zwanych anabiostów, którzy specjalnie studiują nadto takie zjawiska, jak sen zimowy niektórych zwierząt, jak przywracanie do życia ryb i żab zupełnie zlodowaciałych, wydawanie owoców przez nasiona i ziarna, znalezione w starożytnych grobowcach egipskich itp.
(2) Zob. W. Crookes, Recherches sur les phénomènes du spiritualisme, s. 180 i n., oraz dr P. Gibier, Le spiritisme (fakirisme occidental), 1891, s. 279 i n.
(3) Skłonne są do zabobonu umysły, które doznały silnego wstrząśnienia.
(4) V. Tournier, Le spiritisme devant la raison, s. 17.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Powrót do spisu treści studium ks. Władysława Michała Dębickiego pt.
Koniec wieku XIX pod względem umysłowym
Charakterystyka znamion szczególnych
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: