Wielkie bankructwo umysłowe

 

(Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie)

 

KS. WŁADYSŁAW MICHAŁ DĘBICKI

 

––––––––

 

VII.

 

Panowanie materializmu. Jego przeobrażenia w sceptycyzm. Moleschott. John Stuart Mill. Hipolit Adolf Taine. Tomasz Henryk Huxley. Herman Helmholtz. Adolf Fick.

 

Cechą najbardziej znamienną umysłowości w drugiej połowie bieżącego stulecia jest, jak wiadomo powszechnie, przewaga materializmu i tak zwanej filozofii pewności czyli pozytywizmu. Ludzie, zajmujący się zagadnieniami umysłowymi wyższego rzędu, przesyceni i znużeni jałowymi spekulacjami Fichte'go, Schellinga, a w szczególności "państwowego filozofa" Hegla, zażądali filozofii opartej na danych dotykalnych, na faktach oczywistych, niezbitych. Ponieważ zdało im się, iż takie dane znaleźć można tylko w dziedzinie empiryzmu, czyli zmysłowych doświadczeń, przeto za kryterium prawdy, dostępnej dla człowieka, ogłosili przede wszystkim, a nawet wyłącznie, świadectwo zmysłów. "Prawda, rzeczywistość, zmysłowość – to rzeczy jednoznaczne (Wahrheit, Wirklichkeit, Sinnlichkeit sind identisch). Prawdą jest to jedynie, co nie potrzebuje żadnego dowodzenia, co jest pewne bezpośrednio i samo przez się, co jest stanowcze, niewątpliwe i jasne jak słońce. Lecz jasnym jak słońce jest tylko zjawisko zmysłowe; tylko tam, gdzie się poczyna zmysłowość, ustają wszelkie wątpliwości i spory. Tajemnicę bezpośredniej wiedzy stanowi zmysłowość". Te myśli Feuerbach'a (1) stały się podstawą i treścią wszystkich teorii materialistycznych, rozwijanych następnie w nieskończonej liczbie książek, broszur, czasopism i wykładów publicznych. Pozytywizm Augusta Comte'a i Littré'go głosił zupełnie to samo, zalecając jedynie ostrożność w wyrokowaniu na podstawie danych zmysłowych o istocie świata. Zarówno prostakom, jak i wielu członkom najznakomitszych akademii wydało się w końcu, że posiedli prawdę niewątpliwą, że kwestię poznania, nad którą bezowocnie pracowało tyle słynnych umysłów, rozwiązali w sposób ostateczny, stanowczy, niechybny. Powstała, jak się ktoś wyraził, nowa "religia faktów pozytywnych", mająca swoich zagorzalców i swoje tłumy bezmyślnych czcicieli. Poczynione jednocześnie na wielu polach przyrodoznawstwa znakomite odkrycia wzmocniły niemało wiarę materialistów w pewność ich doktryny. Pisma: Karola Vogt'a "Ślepa wiara i nauka" (Köhlerglaube und Wissenschaft), Moleschott'a "Obieg życia" (Der Kreislauf des Lebens), a nade wszystko dziełko Büchner'a "Siła i materia" (Kraft und Stoff), stały się dla plebejuszów myślenia rodzajem Koranu, przeciwko którego surom i wersetom nie było apelacji. Jak niegdyś hufce Omara pragnęły zniszczyć wszystko, co nie było Islamem, tak i nowocześni fanatycy materializmu wypowiedzieli zagładę wszelkim teoriom, które z tego czy z innego tytułu były przeciwne ich wierze. Teorie te objęto naiwnie ogólnym mianem idealizmu, nadając temu terminowi przede wszystkim znaczenie chorobliwego marzycielstwa, obskurantyzmu i zacofania.

 

Tymczasem gdy gmin umysłowy upajał się "filozofią zmysłowej pewności", w jej sztabie generalnym, w wysokich sferach akademickich i uniwersyteckich, o wiele inny, powoli wprawdzie, lecz stale, wytwarzał się nastrój. Zapał dla materializmu ustępował tam z czasem miejsca surowej krytyce podstaw i hipotez tej ułudnej doktryny. Jak Feniks z popiołów wciąż się odradzający robak sceptycyzmu rozpoczął na nowo niszczącą swą robotę. Była ta robota i jest dziś jeszcze bardzo mało znana zaślepionemu ogółowi materialistów, któremu trudno przypuścić, żeby jego współwyznawcy mogli sądzić kiedykolwiek inaczej, niż Vogt i Büchner. Nowością przeto będzie może dla niejednego czytelnika, gdy powiem, że najwybitniejsi koryfeusze nowoczesnego materializmu i pozytywizmu skończyli swój rozwój umysłowy na skrajnym podmiotowym idealizmie, który, jak o tym przekonaliśmy się już wielokrotnie, należy do jednoznaczników solipsyzmu, czyli zwątpienia o istnieniu materii i wszystkich jej tworów.

 

Zarody krańcowego idealizmu znajdujemy już u Moleschott'a w jego "Obiegu życia". Są one tam zakryte grubą warstwą mglistych i ciężkich frazesów, wprawnemu jednak oku nietrudno je odsłonić. Moleschott, z zawodu fizjolog a nie filozof, z pewnością nie zdawał sobie jasno sprawy z całej doniosłości tego, co pisał, niemniej jednak dość silnie zaakcentował twierdzenie, że "nie ma przedmiotu bez podmiotu", czyli, że nie ma zjawisk świata bez świadomości ludzkiej, pod którym to twierdzeniem podpisaliby się pełnymi nazwiskami Berkeley i Fichte.

 

"Wszystkie fakta – pisze Moleschott (2) – każde przypatrywanie się kwiatkowi lub chrabąszczowi, odkrywanie świata, badanie własności człowieka, czymże innym jest to wszystko, jeśli nie stosunkami przedmiotów do zmysłów naszych? Jeżeli owad, zwany kręglikiem, posiada oko, składające się tylko z błony rogowej, czyż nie będzie on od przedmiotów odbierał obrazów innych, aniżeli pająk, który ma przy tym ciało szkliste i soczewkę? Dlatego też wiedza owadu, poznanie wpływów świata zewnętrznego, u owadu jest inne niżeli u człowieka. Ponad wiedzę owych stosunków do narzędzi pojmowania nie wznosi się żadna istota. Wiemy tedy wszystko dla siebie, wiemy jak świeci dla nas słońce, jak kwiatek pachnie człowiekowi, jak drgania powietrza dotykają ucha ludzkiego. Nazwano to wiedzą ograniczoną, wiedzą ludzką, uwarunkowaną zmysłami, wiedzą, która nad drzewem o tyle robi spostrzeżenia, o ile drzewo jest dla nas. Ależ to jest zbyt mało, mówiono, potrzeba przecież wiedzieć, co to jest drzewo samo w sobie, aby już dłużej nie łudzić się, że drzewo jest takim, jakim się wydaje. Lecz gdzież jest owo drzewo samo w sobie, którego szukano? Czyliż wszelka wiedza, z góry nie przypuszcza wiedzącego, a więc stosunku przedmiotu do spostrzegacza? Niech spostrzegaczem będzie robaczek, chrząszcz, człowiek. Jeśli są obadwa: drzewo i człowiek, tedy zarówno koniecznym jest dla drzewa, jak i dla człowieka, mieć się w pewnym do niego stosunku, który właśnie objawia się wrażeniem na oko. Bez stosunku do oka, w które posyła swoje promienie, drzewo nie istnieje – (ohne ein Verhältniss zu dem Auge... ist der Baum nicht da). Wszelki byt jest bytem przez przymioty, nie ma przymiotu, któryby nie stał tylko stosunkiem".

 

Przetłumaczony na wyraźną mowę krańcowych subiektywistów, powyższy galimatias Moleschott'a znaczy, iż cały świat materialny jest wytworem organizacji człowieka psychiczno-zmysłowej.

 

Idealistą w całym filozoficznym znaczeniu tego wyrazu, tj. sceptykiem, podającym w wątpliwość istnienie obiektywne ludzi, gór, miast, rzek itp., został znany myśliciel angielski John Stuart Mill. W świecie dyletantyzmu naukowego uważany on jest przede wszystkim za pozytywistę, a nawet za krańcowego materialistę, tymczasem w rzeczywistości był to jeden z najbardziej zdecydowanych zwolenników doktryny Berkeley'a, a nawet "mistyk", jak go nazwał Littré. W swoim "Rozbiorze filozofii Hamilton'a", mówi Mill najwyraźniej (3): "Wrażenia nasze obecne, przeszłe i mogące zachodzić w przyszłości, skupienia (asocjacje) tych wrażeń i pewien porządek w tych skupieniach, oto cała nasza wiedza o materii. Możemy przeto określić materię, jako ustawiczną możliwość wrażeń. Gdyby mnie kto zapytał, czy wierzę w istnienie materii, zagadnąłbym go przede wszystkim, czy uznaje tę definicję? Jeżeli uznaje, powiedziałbym, iż wierzę w materię w tym znaczeniu, w jakim pojmował ją Berkeley. W każdym zaś innym znaczeniu nie wierzę". (Czytelnicy pamiętają, iż, według Berkeley'a "jemy idee, pijemy idee i przyodziewamy się ideami"). Obszerniej myśl powyższą rozwija Mill w swej "Logice" (4). "To, czego jestem świadomy, widząc barwę błękitną, jest uczuciem barwy błękitnej. Tak zwane spostrzeganie przedmiotów zewnętrznych polega jedynie na moim przekonaniu wewnętrznym, na mojej wierze. Gdy przede mną leży kamień, wtedy mam świadomość pewnych wrażeń, które od tego kamienia pochodzą; ale kiedy mówię, iż te wrażenia przybywają do mnie od przedmiotu zewnętrznego, który spostrzegam, znaczenie tych wyrazów jest takie, że ja, otrzymując te wrażenia, bezpośrednio wierzę, iż istnieje zewnętrzna tych wrażeń przyczyna". Wszystko tedy, zdaniem Milla, jest naszym osobistym uczuciem, lub naszym wyobrażeniem, naszą wiarą; nawet uznanie egzystencji świata zewnętrznego nie jest niczym więcej, tylko zbiorem moich osobistych czyli podmiotowych pojęć, stanem chwilowym mojego umysłu. "Nasze wyobrażenia, dodaje (5), są wszystkim, co wiemy o świecie; istotna jego natura jest dla nas nieprzeniknioną tajemnicą".

 

Czytelnik, nawykły do tego rodzaju rozumowań, widzi, iż teoria Mill'a jest najwyraźniejszym solipsyzmem, czyli doktryną skrajnie sceptyczną, którą w sposób popularny tak można rozwinąć: mam pewne wyobrażenia o ludziach, domach, zwierzętach itd., lecz co się kryje za tymi wyobrażeniami, czy w rzeczy samej istnieją tacy ludzie, takie domy i zwierzęta, jakie sobie wyobrażam, czy nie są to tylko halucynacyjne wytwory mojej świadomości, pozostanie to dla mnie na zawsze nieprzeniknioną tajemnicą. Pewny jestem tylko, że "ja" istnieję i moje wyobrażenia. Tak zwane badanie rzeczywistości zewnętrznej jest więc właściwie tylko rozważaniem i kombinowaniem moich wewnętrznych stanów umysłowych (6).

 

Taki sam radykalny solipsyzm głosił inny filar "pozytywizmu", Hipolit Adolf Taine. Naprzód w swoim studium nad Mill'em (7), przeprowadza on tę zasadniczą myśl podmiotowego idealizmu, iż zarówno o świecie zmysłowym, jak i o naszym umyśle nie możemy twierdzić nic więcej, prócz tego, iż doznajemy kolejno pewnych uczuć, wrażeń, myśli, wzruszeń i pragnień. "Jest to, powiada, tak pewnym, iż niektórzy filozofowie, jak Berkeley, przypuszczali, że materia jest rzeczą urojoną. Przynajmniej jest ona taką dla naszego poznania" (8). "Ideę o istnieniu substancji (materii, ducha itd.) poczytuję za mrzonkę" (9). "Siłę, materię i inne pojęcia metafizyczne uważam za naleciałości scholastyczne". Tę myśl okropną, że złudzeniem jest materia, złudzeniem siła, złudzeniem przeto i zmorą cały otaczający nas świat, przeprowadza Taine na własną już rękę, nie szczędząc efektów obrazowego i błyskotliwego często stylu swojego, w dwutomowym dziele "O inteligencji", gdzie nawet posuwa się do... zaprzeczenia naszego osobowego istnienia. Poczucie naszego bytu, ciągłej tożsamości naszego "ja", naszej "osoby", polega, zdaniem tego wszechburzyciela, na wielkim złudzeniu. "W naszym "ja" nie ma nic realnego, prócz pewnej nici (łączenia się, asocjacji) kolejnych stanów naszej świadomości. "Ja" jest to tylko możliwość (myśl tę wziął Taine od Mill'a) doznawania coraz nowych albo podobnych wrażeń w podobnych warunkach" (10). "Jak substancja duchowa jest ułudą stworzoną przez naszą świadomość, tak również ułudą i wytworem fantazji jest substancja zwana materią". Jedyną rzeczą, którą rozumiemy, są, zdaniem Taine'a, stany naszej świadomości. Stany te porównać można do aktorów, kolejno wykonywających swe role, a następnie znikających za kulisami, żeby albo wcale nie wrócić na scenę, albo ukazać się na niej w innej sytuacji lub w zmienionym kostiumie.

 

Będąc sceptykiem, jest Taine naturalnie i nominalistą. "Ja" i "materia" są to tylko byty wyrazowe (entités verbales); to samo należy powiedzieć i o wszelkich innych substancjach (fizycznych, chemicznych i fizjologicznych), w których uczeni, krytycznie myślący, widzą, jedynie wyrazy (11). "Tym sposobem, powiada, tak w świecie fizycznym jak i moralnym, nie zostaje nic (il ne reste rien) z tego, co pospolicie rozumieją ludzie przez substancję i siłę". "Przedmioty, które zowiemy ciałami, są tylko naszymi wewnętrznymi marami (fantômes internes), tj. ułamkami naszego "ja", oderwanymi od niego pozornie i przeciwstawianymi naszej jaźni, lubo w rzeczy samej są one właśnie częścią tej jaźni; tak, iż, ściśle mówiąc, to niebo, te gwiazdy, te drzewa, cały ten wszechświat zmysłowy (tout cet univers sensible), który spostrzegamy, jest dziełem (oeuvre) naszego "ja", jest jego wypływem (émanation), jego stworzeniem (création), stworzeniem mimowolnym, bezwiednym i samodzielnie dokonywanym (spontanément opérée), rozpostartym w nieskończoność dokoła niego, podobnie jak cień małego ciała, który oddalając się, powiększa swoją sylwetkę i okrywa w końcu swoim ogromem cały widnokres". "Tym sposobem złudzenie tkwi we wszystkich naszych sądach, tak dotyczących świata zewnętrznego, jak i wewnętrznego. Nie dziwi nas już, że filozofowie buddyjscy sprowadzają rzeczywistość do stanów swego "ja"" (12). "Zarówno obrazy przedmiotów, jak i wrażenia są w swej istocie halucynacjami. Halucynacja przeto, która wydaje się czymś potwornym, jest właściwie wątkiem naszego życia umysłowego (ainsi l'hallucination, qui semble une monstruosité, est la trame même de notre vie mentale)" (13).

 

Świat w ogóle i całe nasze życie, w wyobraźni sceptyka francuskiego, podobne są więc do tych teatrów chińskich, gdzie na deskach scenicznych, zamiast osób rzeczywistych, występują cienie. Rozmaite kombinacje tych cieni stanowią fantasmagorię wszechświata, pośród którego i my ludzie jesteśmy tylko nikłymi cieniami. Dalej sceptycyzm posunąć już trudno. Humorystyczny czterowiersz Mikołaja Perrault'a:

 

Tout près de 1'ombre d'un rocher

J'aperçus l'ombre d'un cocher

Qui, tenant l'ombre d'une brosse.

Nettoyait 1'ombre d'une carosse, –

 

należałoby, ze stanowiska filozofii Taine'a, pojmować w znaczeniu literalnym i zupełnie poważnym. "Kant, mówi jeden z pisarzów francuskich (14), jest niczym w porównaniu z tym burzycielem wszelkiej rzeczywistości. Taine wygląda niby Samson pomiędzy Filistynami. Nie pozostawia on niczego ze świątyni, w której tyle pokoleń klękało w pokorze... Lecz ty pustoszysz świat! – wołają do niego w przerażeniu mistycy i spirytualiści. – Ja żądam, odpowiada Taine z filozoficznym spokojem, żądam jedynie prawdy!". Tą prawdą dla Taine'a jest, jak widzieliśmy, brak wszelkich pewności, skrajny idealizm podmiotowy, iluzjonizm powszechny czyli sceptycyzm bez żadnego hamulca (15).

 

Do takiegoż idealizmu i sceptycyzmu, wyrażonego jednak w sposób daleko mniej jaskrawy, doszedł po długich wahaniach znany powszechnie fizjolog angielski, Tomasz Henryk Huxley. Według wszelkiego prawdopodobieństwa do takiego bankructwa myśli doprowadziły go studia nad filozofią Dawida Hume'a, o której wydał osobną książkę. W swojej rozprawie o Kartezjuszu wyraża się uczony angielski w sposób następujący (16): "Wiedza nasza o tym, co widzimy albo czujemy, jest ani mniej ani więcej tylko wiedzą o stanach naszej świadomości, z których się składa całe nasze życie. Jedne z tych stanów odnosimy do pewnej przyczyny, którą zowiemy "nami" albo naszym "ja", inne zaś łączymy z przyczyną czy też z przyczynami, które pod imieniem "nie – ja" objąć możemy. Lecz ani o istnieniu naszego "ja", ani o "nie – ja" nie możemy posiadać tak niewątpliwej i bezpośredniej pewności, jaką mamy o stanach naszego umysłu, które poczytujemy za skutki owych przyczyn. Owo "ja" i "nie – ja" nie są to fakta spostrzegane bezpośrednio, lecz rezultaty zastosowania prawa przyczynowości do tych (bezpośrednio uczuwanych) faktów. Ściśle biorąc, istnienie naszego "ja" i świata zewnętrznego są to tylko hipotezy dla objaśnienia faktów świadomości". I dalej (17): "Gdy materialiści zaczynają bredzić, że we wszechświecie nie ma nic więcej prócz materii, siły i praw koniecznych, nie mogę iść za nimi, lecz dążę za Descartes'em. Przypominam to, co jest pewnikiem, nie ulegającym najmniejszemu wątpieniu, że cała nasza wiedza jest tylko wiedzą o stanach naszej świadomości; "materia i siła", o ile je znamy, są to tylko nazwiska (blosse Namen) stanów świadomości. "Koniecznym" nazywamy to, czemu wprost przeciwnego pojąć nie możemy; "prawem" mienimy pewną stałość, z jaką się powtarzają stany naszego umysłu. Jest tedy prawdą niezaprzeczoną, iż to, co zowiemy światem materialnym, znane jest nam jedynie w postaci świata idealnego. Jeśli powiadam, że nieprzenikliwość jest przymiotem materii, to rozumiem przez to jedynie, iż moje wyobrażenie, które nazywam rozciągłością, i drugie wyobrażenie, zwane oporem, łączą się stale w moim umyśle. Dlaczego i w jaki sposób dwa te wyobrażenia łączą się z sobą, jest to tajemnicą". – "Ze wszystkiego, wyżej powiedzianego, wynika, że swoją teorię poznania nazywam idealizmem".

 

Komuż z ludzi, wykształconych poważniej, obce jest nazwisko Hermana Helmholtz'a, wynalazcy oftalmoskopu, który dokonał olbrzymiej reformy w okulistyce, teoretyka zachowania siły, na którym się oparła cała fizyka i fizjologia nowoczesna, i w ogóle badacza, któremu świat naukowy jednomyślnie przyznaje tytuł jednego z najgenialniejszych i najzasłużeńszych bohaterów wiedzy? Niestety! i ten wielki uczony skończył na sceptycyzmie, na tak wyraźnym i radykalnym zwątpieniu o pewności poznania ludzkiego, że wobec niego bledną niemal teorie sceptyczne Pyrrona, Berkeley'a i Hume'a. Najlogiczniejszym, jedynie wytrzymującym krytykę poglądem jest, według Helmholtz'a, krańcowy subiektywny idealizm, który życie nasze uważa za sen, a tym samym świat nas otaczający, z ludźmi, zwierzętami, górami i lasami za halucynację.

 

Początki tego bankructwa swej wiedzy zaznaczył Helmholtz już w słynnej swojej "Fizjologicznej Optyce". W dziele tym, stanowiącym epokę w nauce o barwach, czytamy takie np. ustępy (18): "Czynności psychiczne są ostatecznie podobne do wniosków, na których podstawie z działania na nasze nerwy wytwarzamy sobie pojęcie o przyczynie tego działania, gdy tymczasem bezpośrednio uczuwać możemy jedynie podrażnienia nerwowe, a zatem skutki, nigdy zaś nie uczuwamy samych przedmiotów zewnętrznych (niemals die äusseren Objecte)". – "Ludzie zwykle zapominają, że przymioty spostrzeganych i dotykanych rzeczy są tylko skutkami, wywartymi na nasze zmysły". – "Z wrażeń, które w naszym aparacie widzenia zostawia światło, wytwarzamy sobie wyobrażenia o istnieniu, formie i położeniu przedmiotów zewnętrznych". – "Nasze wyobrażenia o rzeczach nie są niczym innym, tylko symbolami rzeczy; symbolów tych używamy dla nadawania prawidłowości naszym ruchom i czynom. Gdy zdobędziemy umiejętność trafnego czytania tych symbolów, jesteśmy w możności przy ich pomocy w ten sposób urządzać nasze czynności, ażeby te sprowadziły pożądany skutek, tj. aby nastąpiły oczekiwane nowe wrażenia zmysłowe". Jest to więc już najwyraźniej teoria Mill'a, że materia jest tylko ustawiczną "możliwością wrażeń", jest to już w streszczeniu cały idealizm Berkeley'a.

 

Na tym atoli Helmholtz nie poprzestał. W r. 1879 w mowie, mianej na akcie jubileuszowym założenia uniwersytetu berlińskiego, wobec audytorium, złożonego z najwyższych powag naukowych, przyznał się bez ogródek do absolutnego sceptycyzmu, do zwątpienia o możliwości pewnego poznania jakiejkolwiek prawdy. Za temat swej mowy obrał znakomity badacz najbardziej palący, bo podstawowy problemat poznania, tj. kwestię istoty naszych spostrzeżeń (Die Thatsachen in der Wahrnehmung). Rozwijając myśl, zaznaczoną powyżej, iż "nasze wyobrażenia o rzeczach są tylko symbolami tych rzeczy", i że "tych symbolów używamy dla nadawania prawidłowości naszym ruchom i czynom", tak mówi Helmholtz między innymi (19): "Podnieta woli do pewnego ruchu jest aktem psychicznym (umysłowym), podobnie jak i następująca po tej podniecie zmiana uczucia. Czy atoli pierwszy z tych aktów nie może wywołać drugiego przy pomocy czysto psychicznego pośrednictwa (durch rein psychische Vermittelungen)? Niemożliwym to nie jest. Gdy marzymy we śnie, dzieje się coś w tym rodzaju. Zdaje nam się wówczas, że wykonywamy pewne ruchy, a potem marzymy, iż nastąpi to, co być powinno naturalnym ruchów tych skutkiem. Śni nam się np., że siadamy do łodzi, że odbijamy od brzegu, że mkniemy po powierzchni wody, że się przesuwają przed nami krajobrazy itd. W tym razie oczekiwanie śpiącego, że nastąpią skutki jego ruchów, zdaje się być wywołanym przez czysto psychiczne czynniki. Któż jest w stanie powiedzieć, jak długo trwać i jak misternie snuć się może sen tego rodzaju? Gdyby w tym śnie odbywało się wszystko z zupełną prawidłowością, zgodną z porządkiem natury, to między snem a czuwaniem nie byłoby żadnej różnicy, prócz możliwości przebudzenia, tj. przerwania szeregu marzeń". – "Moim zdaniem, nie ma sposobu na zbicie najbardziej nawet krańcowego podmiotowego idealizmu, który życie za sen chciał uważać. Teorię tę można mienić jak najbardziej nieprawdopodobną i niezadowalającą – ja pod tym względem gotów jestem przywtarzać najsurowszym nawet wyrazom potępienia – ale konsekwentnie przeprowadzić ją można, i sądzę, że bardzo ważną rzeczą jest o tym pamiętać" (20). Wiadomo, z jakim talentem Kalderon przeprowadził ten temat w swej sztuce "Życie snem". – "Stany naszej świadomości mają taki przebieg, jak gdyby (als ob) świat materialny istniał rzeczywiście. Lecz poza to "jak gdyby" nie przekraczamy (aber über dieses "als ob" kommen wir nicht hinweg)". – "Hipotezę idealizmu uważam za niepodobną do zbicia (unwiderlegbar)". – "Moglibyśmy tedy, konkluduje Helmholtz w komentarzu do swojej myśli (21), całą sferę naszych spostrzeżeń (czyli całą naszą wiedzę o świecie zewnętrznym) uważać tylko (nur) za sen, nader zresztą konsekwentny sen (ein in sich höchst consequenter Traum), w którym jedne wyobrażenia rozwijają się z drugich według pewnych praw stałych".

 

A więc może śni mi się tylko, że w tej chwili piszę; śni mi się, że się urodziłem, że się czegoś uczyłem i o czymś myślałem; śnię, że mieszkam w Warszawie i że ta Warszawa istnieje, sennym omamieniem są otaczające mnie książki i sprzęty, snem i mamidłem jest wszystko! Tylko idealizm, a raczej absolutny iluzjonizm jest teorią konsekwentną, a więc rozumną, jedynie udowodnić się dającą, niezbitą. Kto świat zewnętrzny razem z ludźmi, zwierzętami, miastami, górami i rzekami uważa za coś realnie istniejącego poza umysłem, tego mniemanie jest niekonsekwentne, a zatem niedorzeczne. Tak mówił publicznie, przed areopagiem najcelniejszych powag naukowych, pod koniec XIX-go stulecia, mąż, który zgromadził w swoim umyśle całą niemal wiedzę przyrodniczą swojego czasu, tak mówił Herman Helmholtz!

 

W tym samym zupełnie sensie, acz w odmiennej formie, wyraża się inny znakomity fizjolog Adolf Fick, profesor w Würzburgu. W roku 1870-tym, otwierając kurs fizjologii zmysłów, wygłosił on mowę, zatytułowaną w druku "Świat jako wyobrażenie" (22), gdzie czytamy między innymi: "Dla prostego człowieka byt niezależny świata poza umysłem, a więc istnienie świecącego słońca, twardej ziemi, zimnej wody i tym podobne, nie ulega najmniejszemu wątpieniu; jest to dla niego prawdą niewzruszoną. Dość jest atoli trochę tylko się zastanowić, ażeby spostrzec, że istnieje coś jeszcze pewniejszego, mianowicie, że istnieje moja własna świadomość, bo gdyby tej nie było, nic bym nie wiedział o świecie materialnym. Zdanie to dość jest wymówić, żeby się zaraz przekonać, iż własna moja świadomość może być jedynie odpowiednim punktem wyjścia dla filozoficznego rozmyślania. Zdumiewać się trzeba, że upłynęło tyle stuleci, nim ludzie zrozumieć to zdołali. Dopiero Kartezjusz sławnym swoim "cogito, ergo sum" uczynił świadomość punktem wyjścia dla filozofii. Zastanówmy się nad pierwszym objawem naszej świadomości. Pierwszą jej treścią nie może być oczywiście co innego tylko uczucie, które bywa różnego rodzaju: uczucie światła, dźwięku, bólu, przyjemności itp. Uczucia te przybywają do świadomości, wychodzą z niej i zmieniają się bez naszego w tym współudziału. Są one jedyną treścią naszego umysłu; treść ta przedstawia się nam jako coś stworzonego nie przez świadomość, lecz jako rzecz narzucona. Świadomość tedy przypuszcza, że istnieje jakiś przedmiot zewnętrzny, którego obecność jest konieczną dla wywołania uczucia. Lecz to przypuszczenie egzystencji przedmiotów zewnętrznych, które na pozór odbywa się bez żadnej rozwagi i namysłu, jest właściwie wnioskiem logicznym, bez którego nigdy byśmy nie doszli do pojęcia o świecie zewnętrznym. Ten prosty wygląd (*) rozwiązuje w sposób jak najbardziej niezbity (auf's allerunwiderleglichste) pytanie, na które najznakomitsi myśliciele odpowiadali rozmaicie: czy przekonanie o zewnętrznej przyczynie jest nam wrodzone, czy istnieje ono, jak się mówi w języku filozofów, a priori w naszym umyśle? Kant, Schopenhauer i Helmholtz udowodnili w sposób niewątpliwy, że poczucia przyczyny nie nabywamy z doświadczenia, lecz że jest nam ono wrodzone a priori. Umysł nasz przypuszczanym przez niego, na podstawie wrodzonego prawa przyczynowości, przedmiotom zewnętrznym przypisuje zrazu zupełnie naiwnie (ganz naiv) rozmaite przymioty. Jeden przedmiot, który wzbudza uczucia światła, mieni świecącym lub jasnym, inny słodkim, gorzkim itd.". Wszystko to jednak nie są przymioty rzeczy zewnętrznych; lecz nasze uczucia. Cały świat jest więc tylko zbiorem naszych uczuć, wniosków, przypuszczeń itd. "Prawdę tę przeczuwał już głęboki umysł Berkeley'a, ale dopiero wielki bohater ducha, Kant, udowodnił ją z matematyczną ścisłością". – "Oczywistą przeto jest rzeczą, na podstawie powyższej analizy, iż świata materialnego nie można uważać za zbiór jakichś bytów rzeczywistych, niezależnych od naszego umysłu, tj. mogących istnieć wtedy nawet, gdyby umysł nie myślał i nie wyobrażał sobie niczego". Świat istnieje o tyle, o ile umysł go tworzy!! "Jest on przędzą naszej własnej inteligencji, wysnutą według specjalnych form przyczynowości, przestrzeni i czasu. Jest on niczym więcej, tylko naszym wyobrażeniem. (Nichts als unsere Vorstellung)" (23).

 

–––––––––––

 

 

Ks. Władysław Michał Dębicki, Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-filozoficznym. Z dodaniem studium: Koniec wieku XIX-go pod względem umysłowym. Charakterystyka znamion szczególnych. Warszawa 1895, ss. 69-88.

 

Przypisy:

(1) Zob. Fr. Alb. Lange, Geschichte des Materialismus, s. 429 (wyd. 4-te, 1882 r.).

 

(2) F. A. Lange, Geschichte des Materialismus, s. 454 (w przekł. polskim II, 117).

 

(3) Zob. Ribot, Współczesna psychologia pozytywna w Anglii. Przekład J. Ochorowicza, s. 58.

 

(4) Cytuję według przekładu Adolfa Dygasińskiego, s. 18 i następne.

 

(5) Logika, s. 22.

 

(6) Niespodzianką będzie zapewne dla wielu czytelników wiadomość, że Mill, na podstawie właśnie swego sceptycyzmu, uważa za możliwą nieśmiertelność osobową człowieka. W swoich "Studiach nad religią" (Ueber Religion, deutsch von Emil Lehmann, ss. 167, 168), rozumuje on w sposób następujący: "Wszystkie rzeczy w naturze mają swój koniec; najpiękniejsze i najdoskonalsze z nich, jak się skarżą jednozgodnie filozofowie i poeci, są najbardziej znikome. Dlaczegóżby z człowiekiem miało być inaczej? Tak, dlaczego? Ale dlaczegóżby też nie mogło być inaczej? Uczucia i myśli nie tylko różnią się od tego, co zowiemy martwą materią, lecz są jej biegunowo przeciwne. Wnioski co do ducha, oparte na analogii z materią, bardzo małą lub żadnej nie mają wartości. Wszelka materia, odłączona od wrażeń istot czujących, ma jedynie hipotetyczne i niesubstancjalne istnienie; jest ona tylko przypuszczeniem dla objaśnienia naszych uczuć. Duch, ze stanowiska filozoficznego, jest jedyną rzeczywistością, którą udowodnić możemy, i między nim a innymi rzeczywistościami, żadnej analogii odnaleźć nie podobna".

 

(7) Filozofia pozytywna w Anglii. Przekład polski, 1882 r.

 

(8) Tamże, s. 10.

 

(9) Tamże, s. 63.

 

(10) Taine, De l'Intelligence. Paris 1883 (4-e éd.), I, 342 i następne.

 

(11) De l'Intelligence, I, 347, 349.

 

(12) De l'Intelligence, II, 189.

 

(13) Tamże, II, 31.

 

(14) Dupont-White, Mélanges philosophiques, 1878, 367, 375.

 

(15) Z biegiem czasu radykalizm Taine'a zmiękł, jak wiadomo, pod wielu względami. Sceptykiem jednak, lubo mniej stanowczym, został słynny filozof i historyk do końca życia. Oto np. w jednym z ostatnich swych studiów (Derniers essais de critique et d'histoire, wydanie pośmiertne 1894), mówiąc o teorii Schopenhauera, że świat cały jest halucynacją umysłu, tak się wyraża autor "Początków Francji współczesnej" (s. 114): "Większość czytelników teorię tę poczyta niewątpliwie za romans wariata. Jeżeli to romans, to nie wariata, ale wielkiego umysłu, nawet geniuszu bardzo przenikliwego i śmiałego". Dochodzi się do ostatecznego sceptycyzmu czyli iluzjonizmu absolutnego, zdaniem Taine'a, krótko i węzłowato: dość jest uznać teorię Kanta, że czas i przestrzeń są tylko formami umysłu, którym nie odpowiada nic rzeczywistego. Reszta wywinie się jak z płatka. [Berkeley twierdzi nie mniej rezolutnie, że idealizm (czyt. iluzjonizm) uzasadnić można "w jednym lub dwu wierszach z całą oczywistością dla każdego, kto tylko zdolnym jest bodajby do najmniejszej rozwagi!". Rzecz o zasadach poznania, § 22]. Przekonanie, że świat istnieje realnie poza umysłem, jest tylko według Taine'a "hipotezą wygodniejszą i prostszą", – ba! nawet "idea o naszym własnym istnieniu jest tylko prawdopodobną hipotezą" (n'est qu'une hypothèse vraisemblable, s. 115). Wesołe to – nieprawdaż? Ale czegoż pisać na cierpliwym papierze i czegoż ględzić nie można? Wszakże Pyrron nauczał, że między najboleśniejszą chorobą i zdrowiem najczerstwiejszym nie ma żadnej różnicy, że nawet śmierć nie różni się od życia (medèn diaferei zên e tethnànai). Nie przesadziłby ten, kto by powiedział, że skrajny sceptycyzm jest rodzajem pijaństwa.

 

(16) Reden und Aufsätze von T. H. Huxley, übersetzt von Fr. Schulze. Berlin 1877, s. 311.

 

(17) L. c., s. 323.

 

(18) H. Helmholtz, Physiologische Optik, ss. 430, 444, 453, 427.

 

(19) Die Thatsachen in der Wahrnehmung, Berlin 1879, s. 33.

 

(20) "Ich sehe nicht, wie man ein System selbst des extremsten subjectiven Idealismus widerlegen könnte, welches das Leben als Traum betrachten wollte. Man könnte es für so unwahrscheinlich, so unbefriedigend wie möglich erklären – ich würde in dieser Beziehung den härtesten Ausdrücken der Verwerfung zustimmen – aber consequent durchführbar wäre es; und es scheint mir sehr wichtig dies im Auge zu behalten". Die Thatsachen in der Wahrnehmung, s. 34.

 

(21) Die Thatsachen in der Wahrnehmung. Beilage III, § 2.

 

(22) Die Welt als Vorstellung. Akademischer Vortrag, 1870.

 

(23) A. Fick, l. c., ss. 5, 6, 8, 9, 13 i 14.

 

(*) "wygląd" = zewnętrzny pozór. – przyp. red. Ultra montes.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMV, Kraków 2005

 

PDF )

 

Powrót do spisu treści książki ks. Władysława Michała Dębickiego pt.
WIELKIE BANKRUCTWO UMYSŁOWE

Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: