O CNOTACH

 

HEROICZNYCH

 

WYDAŁ

 

KS. JACEK TYLKA

 

––––––––

 

Rozdział III.

 

O cnotach kardynalnych i ich heroiczności

 

Cnoty teologiczne, o których mówiliśmy właśnie, prowadzą człowieka do celu ostatecznego, cnoty zaś kardynalne, inaczej moralnymi zwane, kierują należycie człowiekiem w tych rzeczach, które się odnoszą do jego celu. Zowią się one kardynalnymi (łac. cardo – zawias) czyli zawiasowymi, bo na nich, jak uczy św. Tomasz (de virt., q. 5, a. 1) obraca się całe życie człowieka jakby na zawiasach. Do tych czterech cnót dadzą się sprowadzić wszystkie inne cnoty moralne.

 

 

I. O cnocie roztropności i jej heroiczności

 

Pierwszą z pomiędzy cnót kardynalnych jest roztropność (gr. φρόνησις, łac. prudentia). W rozmaitym znaczeniu bywa ten wyraz używany. I tak zowie się ktoś roztropnym budowniczym, kiedy mądrze postępuje sobie przy budowie domu. Toteż czytamy (2 Par. 2, 14) o Hiramie, że "umie wynaleźć mądrze (prudenter), cokolwiek w robocie jest potrzebnego". Niekiedy znów zowią się ci ludzie roztropnymi, którzy wymyślają chytrze środki do celów złych. Tak mówi Zbawiciel (Łk. 16, 8): "Synowie tego świata roztropniejsi są w rodzaju swoim nad synów światłości". Roztropność jako cnota udoskonala rozum i poucza go w każdej sprawie, co należy czynić, a czego unikać. Podmiotem tej cnoty jest rozum. Inna jest roztropność "ciała", o której mówi św. Paweł (Rzym. 8, 6): "mądrość ciała jest śmierć", a inna jest roztropność "ducha", o której powiada tenże św. Paweł (l. c): "mądrość ducha żywot i pokój". Roztropność ducha określić możemy słowy: jest to miłość, wybierająca to, co do Boga prowadzi, a odwracająca się od tego, co od Niego odwodzi (św. Augustyn, Lib. de morib. Eccl.). Św. Tomasz (2. 2, q. 47, a. 13) rozróżnia potrójną roztropność. Pierwszą zowie roztropnością fałszywą, zwaną tak tylko dla podobieństwa: bo jak roztropnym jest ten, który dobrze rozrządza to, co trzeba czynić dla jakiegoś dobrego celu, tak znów ten, który dla złego celu coś urządza, co jest stosowne do tego celu, ma fałszywą roztropność. Drugą roztropność zowie prawdziwą: bo wynajduje drogi odpowiednie do celu prawdziwie dobrego; jest ona wszakże niedoskonałą, już to, że to dobro, które uważa za cel, nie jest wspólnym celem całego życia ludzkiego, lecz jakiegoś specjalnego zajęcia lub działania, już to, że odstępuje w pierwszorzędnym akcie od roztropności, gdyż prawdziwie nią ozdobiony dobrze sądzi także o tych rzeczach, które należą do całego życia. Trzecia jest wreszcie prawdziwą i doskonałą roztropnością, bo kieruje do wspólnego celu wszystkich ludzi słusznymi radami, bo mądrze rozsądza i nakazuje. Pierwsza znajduje się w samych grzesznikach, druga, która jest niedoskonałą z powodu celu cząstkowego, jest wspólną dobrym i złym, a trzecia znajduje się w samych sprawiedliwych. Ta ostatnia roztropność jest normą wszystkich cnót moralnych, jak uczy św. Tomasz (2. 2, q. 166, a. 2, ad 1) i jest także regułą cnót teologicznych. Trzy są akty roztropności: narada, sąd i rozkaz. Wyszukiwanie bowiem środków stosownych do osiągnięcia celu jakiejkolwiek cnoty należy do roztropności przez akt narady. Po naradzie następuje sąd; zaraz bowiem, skoro rozum rozważył środki prowadzące do celu, natychmiast stanowi, iż ten lub drugi środek stosowny ma być obrany. Wreszcie przez akt rozkazu poleca obrać ten środek, przez który można dojść do celu. A chociaż wymienione trzy akty należą do cnoty roztropności, jednakże akt rozkazu właściwie wypływa z nałogu roztropności, jak to uczy św. Tomasz (2. 2, q. 47, a. 8). Z części, należących do cnoty roztropności, jedne są integralne, to jest takie, które muszą być, aby akt roztropności był całkowity, podobnie jak ręka i noga musi być, aby jakiś człowiek był cały. Takimi są: "pamięć", która środki dawniej użyte przypomina; "zrozumienie", które jasno poznaje położenie obecne; "pojętność", która poznaje środki z nauki drugiego; "przenikliwość", która poznaje przez własne badanie; "rozumowanie", które poznaje przez wnioskowanie, wysnute z jednej rzeczy o drugiej; "przewidywanie", które jest uporządkowaniem z góry stosownych środków do celu dobrego; "rozwaga", która jest przypatrywaniem się na okoliczności działania; "ostrożność", która jest użyciem środków przeciwko temu, co mogłoby się sprzeciwiać albo przeszkadzać w wykonywaniu jakiegoś aktu cnoty (św. Tomasz 2. 2, q. 48, a. unic.). Częściami roztropności potencjonalnymi, to jest takimi, które nie stanowią same przez się aktu doskonałego roztropności, ale które są na drodze do takiego aktu, będą znowu: "dobra rada" (eubulia), której aktem jest dobrze radzić; "dobry sąd" (synesis), której aktem jest dobrze sądzić według praw powszechnych; "przysłowie" (gnome), czyli krótki praktyczny sąd, którego aktem jest wydawać wyrok z wyższych pobudek, poza prawami powszechnymi będących, według zasad rozumu naturalnego, jak tego domaga się przypadek lub okoliczność, o czym mówi św. Tomasz (2. 2, q. 51, a. 1 et trib. seqq.).

 

Części wreszcie podporządkowanych cnocie roztropności, tj. takich, które jako gatunki należą do rodzaju tej cnoty, mamy cztery i tak: może ona urządzać sprawy własne (monastica), albo sprawy familii (oeconomica), albo sprawy rzeczypospolitej (politica), albo sprawy wojskowe (militaris), mające na celu obronę ojczyzny przed wrogami, jak uczy św. Tomasz (2. 2, q. 50, a. 1 et seqq.). Do aktów zwykłej roztropności chrześcijańskiej należy: naradzać się, sądzić i nakazywać w sprawie środków do celu nadprzyrodzonego. Akty zaś roztropności chrześcijańskiej heroicznej są te same, co i zwykłej, odnośnie do celu nadprzyrodzonego, atoli one mają za przedmiot rzeczy trudne, które bohater spełnia łatwo, prędko i mile, co powoduje i cnota roztropności i dar rady, jak uczy Benedykt XIV (l. c., l. 3, c. 24). Kardynał zaś de Laura (in 3. lib. sent., tom. 12, disp. 32, a. 13, n. 405) mówi, iż wszystkich innych cnót aktami rządzi heroiczna roztropność. Do tej cnoty zachęca Chrystus Pan (Mt. 10, 16): "Bądźcież tedy mądrymi (prudentes) jako wężowie, a prostymi jako gołębice". A św. Paweł w myśl Mistrza Boskiego pisze (Rzym. 16, 19): "Chcę, abyście byli mądrymi w dobrym, a prostymi w złym". Mądrość czyli roztropność idzie razem z prostotą. Prostotę zaś określa św. Tomasz (2. 2, q. 109, a. 2, ad. 4) słowy: "Prostota zowie się w przeciwieństwie do dwoistości, przez którą mianowicie ma ktoś coś innego w sercu, a co innego okazuje na zewnątrz". Do uzupełnienia tej roztropności należy koniecznie prostota; prawdziwa zaś prostota serca na tym zależy, aby po wyrzuceniu wszelkiej dwoistości, przez którą ma ktoś co innego w sercu, a co innego na ustach, nie szukano nic własnego we wszystkich i poszczególnych aktach, lecz tylko albo chwały Bożej, albo zbawienia bliźnich, albo obojga. Pierwszy zaś znak prostoty zasadza się na tym, iż ktoś w jednakowy sposób okazuje się wszystkim i wobec wszystkich, według słów (Przypow. 10, 9): "Kto chodzi w prostocie, bezpiecznie chodzi". Drugi znak polega na tym, aby ktoś z tą samą gotowością tak maluczkim, jak i wielkim, tak ubogim, jak i bogatym, jeżeli może im w czymś dopomóc, usługiwał, spełniając uczynki, pochodzące z miłości, a wystrzegał się przy tym wszelkich względów na osoby i pochlebstwa możnym. Trzeci znak jest, jeżeli ktoś zawsze w ten sam sposób zachowuje się na każdym miejscu, czy to publicznym czy też prywatnym. Czwarty znak prostoty jest ustawiczna wesołość i radość, malująca się na twarzy, a wywodząca swój początek z wesołości sumienia. O tym wesołym, pogodnym i spokojnym sumieniu pisze Hugo (lib. 3. de anima, cap. 9): "Spokojne jest sumienie, gdy dla wszystkich jest słodkie, a dla nikogo przykre, z przyjaciela skarbi łaskę, z nieprzyjaciela cierpliwość, ze wszystkich życzliwość, a których może skłania i do dobroczynności". Papież Benedykt XIV (l. c.), podając te znaki prostoty, dodaje jeszcze jeden, a mianowicie, jeżeli ktoś grzechu, albo winy popełnionej nie uniewinnia, ale ją wyznaje szczerze. Słowem, prostota gołębia na tym się zasadza, aby nikomu nie wyrządzać krzywdy, dla nikogo nie gotować zdrady, albo zasadzki. Mężowie bowiem święci, cokolwiek czynią, w obliczu Boga to spełniają. Taką heroiczną roztropnością i prostotą jaśniał św. Izydor rolnik, o którym czytamy w aktach jego kanonizacji, iż tak podzielił godziny dnia, że pierwsze ranne przeznaczył na słuchanie Mszy św., na zwiedzanie kościołów, na zanoszenie modłów najgorętszych do Pana Zastępów i na cześć należną Bogu, resztę zaś dnia na uprawę roli. Podobnie i w aktach kanonizacji św. Filipa Nereusza czytamy, że odznaczał się największą roztropnością i prostotą, że z jego ust zawsze płynęła prawda bez żadnego udawania albo jakiejś zdrady, że wzdrygał się cały na kłamstwo i na kłamców, uniewinniających się od popełnionych win, ostro ich karcił, a najbardziej się cieszył, gdy ktoś go uważał za głupiego.

 

O Jezu! spraw to najmiłościwiej, aby i pośród nas zapanowała prostota i roztropność heroiczna. Uczyń, abyśmy nic nie przedsiębrali, nie poradziwszy się Ciebie. Niechaj spełniamy wszystko tak, aby to zdążało do większej chwały Twojej. O Maryjo Matko Zbawiciela, uproś nam u Syna Twego, abyśmy jaśnieli zawsze tą cnotą i to w stopniu heroicznym.

 

 

II. O cnocie sprawiedliwości i jej heroiczności

 

Drugą z kolei jest cnota sprawiedliwości. Wyraz ten bywa używany w znaczeniu najobszerniejszym i oznacza zbiór wszystkich cnót. Tak np. u Proroka Ezechiela czytamy (18, 24): "Jeżeli się odwróci sprawiedliwy od sprawiedliwości swej, a czynić będzie nieprawość, wszystkie sprawiedliwości jego, które czynił, nie będą wspomniane". Zowie też Pismo św. (Rodz. 6, 9) Noego mężem sprawiedliwym, bo posiadał cnoty. A ponieważ łaska poświęcająca jest źródłem wszystkich cnót nadprzyrodzonych, Sobór Trydencki (ses. 6, c. 7) zowie łaskę sprawiedliwością. W ścisłym jednak znaczeniu sprawiedliwość oznacza "stałą i ustawiczną wolę oddawania każdemu człowiekowi tego, co mu się prawnie należy" (św. Tomasz 2. 2, q. 58, a. 1). Według nauki Doktora Anielskiego (l. c., a. 2) wyraz sprawiedliwość oznacza równość. Sprawiedliwość bowiem ma na celu drugiego, gdyż nie mówimy przecież, iż ktoś jest równy sobie, ale powiadamy, że jest równy drugiemu. Częściami sprawiedliwości podporządkowanymi są: sprawiedliwość zamienna (justitia commutativa), sprawiedliwość rozdzielająca (justitia distributiva) i sprawiedliwość prawna (justitia legalis). Sprawiedliwość "zamienna" reguluje stosunek osób prywatnych pomiędzy sobą. Sprawiedliwość "rozdzielająca", zachodząca pomiędzy panującym a poddanymi, skłania przełożonego, aby rozdzielał nagrody i ciężary według zasług i sił każdego. Do obydwóch tych sprawiedliwości odnoszą się słowa św. Apostoła Pawła (Rzym. 13, 7, i d.): "Oddawajcież tedy wszystkim, coście powinni: komu cło, cło: komu bojaźń, bojaźń: komu cześć, cześć. Nie bądźcie nikomu nic winni". Sprawiedliwość "prawna" skłania poddanych, aby spełniali swoje obowiązki względem panującego i społeczeństwa, bo tego ogólne dobro wymaga. Częściami znowu potencjonalnymi tej cnoty są: "religia", to jest cnota, która oddaje należną cześć Bogu. Aktem religii jest modlitwa, o której wyraża się kardynał Bona (De principiis vitae christianae, c. 50, p. 1), że "w niej bywają wykonywane wszystkie cnoty. I tak w niej objawia się wiara; nikt bowiem nie modliłby się, gdyby nie wierzył, że Bóg jest obecny; że wysłuchuje modlitwy wołających; że może i chce wysłuchać, jeżeli należycie prosimy. Nadzieja przez modlitwę prostuje się, bo osiągamy tu największą ufność w pomoc i miłosierdzie Boże. Miłość obudza się przez rozważanie Boskiej dobroci, która nas przynagla, abyśmy Boga nade wszystko miłowali. Przez modlitwę uczymy się spełniać wszelką sprawiedliwość i rozważać wszystko roztropnością sprawiedliwych. W niej się objawia męstwo, bo modlący się postanawia mocno służyć Bogu i z miłości ku Niemu wszystko znosić. Akty wstrzemięźliwości wynikają z modlitwy, bo duch modlącego się, gardząc ziemskimi i cielesnymi rzeczami, smakuje sobie w rozkoszach niebieskich... [itd.] Wieloma zatem jaśnieje cnotami ten, który się wiele modli". "Modlitwa", jak mówi św. Jan Damasceński (De fide, l. 3, c. 24) "jest podniesieniem myśli do Boga"; albo jak się wyraża św. Jan Chryzostom (in Cen. hom. 30, n. 5): "jest to rozmowa z Bogiem". Dzieli się ona na myślną, inaczej rozmyślaniem zwaną (o czym zob. Ćwiczenia duchowne Petitdidiera, Tarnów 1893) i na ustną. Modlitwę ustną wyrażamy ustami, tak jednak, aby i duch szedł razem z ustami; inaczej, jeżeli byśmy ją odprawiali bez intencji i uwagi, nie spodobalibyśmy się Bogu i zamiast wysłuchania czekałaby nas tylko nagana, według słów (Mt. 15, 8): "Ten lud czci mię wargami: ale serce ich daleko jest ode mnie". Modlitwa zaś myślna odbywa się w sercu bez żadnych słów zmysłowych. Ta dzieli się znowu na "medytację", czyli uważanie jakiejś tajemnicy wiary, albo rzeczy objawionej. Np. gdy ktoś medytuje o narodzeniu Chrystusa Pana ze wszystkimi okolicznościami mu towarzyszącymi, uważa w myśli, kto jest ten, który się narodził; poznaje, że to Bóg, który stał się ciałem i podziwia mądrość Bożą w tej tajemnicy, obudza akt miłości ku Chrystusowi Panu itd. A dalej dzieli się modlitwa myślna na "kontemplację" tj. gdy ktoś uważa prawdę Bożą (św. Tomasz 2. 2, q. 180, a. 4) np. Wcielenie Chrystusa Pana rozważa pojedynczym aktem umysłu i obudza akty miłości co do tej prawdy względem Boga. Można jeszcze modlitwę podzielić na "prywatną", gdy ktoś ją odprawia prywatnie za siebie i za innych; i na "publiczną", gdy ją odprawiają słudzy Kościoła i w imieniu Kościoła. Że modlitwa jest koniecznie potrzebną do zbawienia, jest to artykułem wiary naszej świętej, jak uczą św. Tomasz (in 4 dist. 15, q. 4, a. 1, quaestiunc. 3), Kardynał Bona (l. c., c. 44, p. 1), św. Alfons Liguori (O modlitwie) i wszyscy Teologowie powszechnie.

 

Zresztą mówi Zbawiciel (Łk. 18, 1): "Zawżdy modlić się potrzeba, a nie ustawać". Trzeba się modlić w imię Jezusa, według słów (Jan 16, 23): "Jeżeli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam"; z sercem skruszonym i czystym, jak się modlił celnik (Łk. 18, 13): "Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu"; z uszanowaniem, jak się modlił Chrystus Pan w Ogrojcu, który "padł na ziemię" (Mk 14, 35); z pokorą, bo "modlitwa korzącego się przeniknie obłoki" (Ekli. 35, 21); z ufnością wytrwałą, wedle słów (Mk 11, 24): "O cokolwiek modląc się prosicie, wierzcie, że otrzymacie, a stanie się wam"; ze skupieniem ducha, czyli jak Zbawiciel mówi: "w skrytości" (Mt. 6, 6); z nabożeństwem serca, aby Bóg nie skarżył się na nas, wedle słów (Izaj. 29, 13): "Ten lud czci mnie wargami"; bez przestanku, wedle słów Jezusa (Łk. 18, 1), "aby modlić się zawżdy, a nie ustawać". Bohater chrześcijański nie zadawala się odmawianiem krótkiego paciorka codziennie, ale poświęca modlitwie ustnej i myślnej wiele czasu. Takim bohaterem modlitwy był np. św. Paschalis de Baylon, o którym czytamy w aktach jego kanonizacji, że czuwał zawsze na modlitwie, o północy wstawał na odmawianie Brewiarza; a chociaż był znużony i prawie złamany ustawicznymi pracami i cierpieniami, to jednak dopiero po wschodzie jutrzenki wracał do celi, a cały ten czas spędzał w chórze albo w kościele na słodkim rozmyślaniu. A iluż to znowu takich bohaterów modlitwy liczy Kościół katolicki! O chciejmy wszyscy do liczby ich należeć za łaską Bożą.

 

Dalszą częścią potencjonalną sprawiedliwości jest "miłość" (pietas) względem rodziców i ojczyzny (św. Tomasz 2. 2, q. 101, a. 1 et sqq.); "poszanowanie", przez które oddajemy cześć przełożonym i innym osobom znamienitym, którzy albo rządzą innymi, albo są zdolni do rządów (św. Tomasz 2. 2, q. 102, a. 1 et sqq.); "posłuszeństwo", które spełnia akty nakazane przez starszych (św. Tomasz 2. 2, q. 104, a. 1 et sqq.); "wdzięczność" jest to cnota, przez którą dobrodziejom za wyświadczone łaski oddajemy łaski (św. Tomasz 2. 2, q. 106, a. 1); "pomszczenie", jest to cnota, przez którą nakładamy kary na grzeszników, aby ich poprawić, według słów (1 Piotr. 2, 13 i d.): "Bądźcież tedy poddani wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu dla Boga – chociaż książętom jako od Niego posłanym ku pomście złoczyńców"; "prawda", przez którą ktoś i w życiu i w mowie takim się okazuje, jakim jest, i nie mówi czego innego o sobie jak tylko to, co rzeczywiście zdziałał, nic nie dodając, ani nie ujmując; "łagodne stosowanie prawa" (epikeia), które nakłania rządców, aby aplikowali nieraz prawo w duchu prawa, a przeciw literze prawa; "uprzejmość" (affabilitas) jest to cnota, skłaniająca nas do tego, aby obcowanie nasze w mowie i w czynach z ludźmi było miłe i przyzwoite; "szczodrobliwość" (liberalitas) która nas skłania, abyśmy rzeczy od Boga nam danych dobrze używali dla siebie i dla innych. Każdą z tych cnót można wykonywać stosownie do miejsca, w którym przebywamy, osób z którymi przestajemy, zajęć, które spełniamy. Taką heroiczną sprawiedliwością odznaczał się św. Pius V. Czytamy bowiem w aktach jego kanonizacji, że wyniesiony do godności Papieskiej okazywał się miłym i szczodrobliwym dla wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy mu jakieś upominki dali, a potem o nich zapomnieli. Ciało Pawła IV, który go wyniósł do godności kardynalskiej, kazał pochować z największą pompą w kościele Matki Najświętszej supra Minervam zwanym, w okazałym grobie; familię Caraffów, z której pochodził Paweł IV podniósł do dawnej świetności i wielu z jej członków przyjął do dworu swego; Jana Hieronima, hrabiego z Bergmamu, który go obronił przed śmiercią z ręki heretyków, powołał do Rzymu i uczynił protonotariuszem Apostolskim, a później zaliczył do liczby Kardynałów; wieśniakowi, w którego domu schronił się przed heretykami, chcącymi go zabić, w sam dzień, kiedy się udał do Lateraneńskiej Bazyliki, aby ją wziąć w posiadanie jako Papież, podarował 1000 zł., żeby mógł wydać za mąż dwie córki, a na utrzymanie jego dodał mu 500 zł. Iluż to zresztą Kościół podobnych bohaterów liczy!

 

Prośmy tedy Boga za przyczyną Matki Najświętszej, aby nas tą cnotą w stopniu heroicznym ozdobił.

 

 

III. O cnocie męstwa i jego heroiczności

 

Wyraz "męstwo" (gr. ανδρεία, łac. fortitudo) ma rozmaite znaczenia. I tak męstwo oznacza siłę, czyli moc ciała, którą ktoś posiada, np. o Samsonie czytamy (Sędziów 16, 5), że miał taką moc nadzwyczajną. Atoli wyraz ten, w znaczeniu obszerniejszym wzięty, obejmuje wszystkie cnoty (św. Prosper, lib. 3. De vit. contempl., c. 20). W ściślejszym rozumieniu oznacza odwagę i stałość duszy, która podejmuje trudne rzeczy, znosi przykre, jednakże zgodne ze zdrowym rozumem (św. Tomasz 2. 2, q. 123, a. 2). Pomiędzy przykrymi rzeczami szczególniejsze miejsce zajmuje śmierć, a stąd słusznie się mówi, iż cnota męstwa ma właśnie za przedmiot niebezpieczeństwa śmierci. Z tego jednak nie wynika, aby męstwo nie odnosiło się do innych przykrych rzeczy, lecz pociąga jedynie to za sobą, iż kto jest mężny w ponoszeniu najtrudniejszych rzeczy, do jakich należy śmierć, będzie zdolnym, aby się opierać dzielnie i innym, które są mniej przykrymi (św. Tomasz 2. 2, q. 123, a. 4, ad 1, et a. 2, ad 2). Doktor Anielski zadaje sobie pytanie (2. 2, q. 123, a. 6), czy znoszenie przykrości jest pierwszorzędnym aktem męstwa i odpowiada na nie twierdząco, bo trudniej jest bojaźń poskromić, aniżeli kierować odwagą przy podejmowaniu trudnych rzeczy. Do męstwa należą części cnoty integralne: "ufność", jest to przeświadczenie o pomyślnym wyniku czynu przy pomocy Bożej; z niej więc rodzi się gotowość do podejmowania trudnych rzeczy; "wielkoduszność", przez którą ktoś dla chwały Bożej gardzi niskimi rzeczami, a dąży do prawdziwie wielkich; "cierpliwość", przez którą umysł nie łamie się wskutek smutku i nie upada w swej wielkoduszności; a wreszcie "wytrwałość", przez którą prowadzi człowiek dzieło aż do końca. O tych cnotach jednakże pamiętać należy to, co mówi św. Tomasz (2. 2, q. 128, a. 1): "Jeżeli to odniesiemy do właściwej materii męstwa a mianowicie do niebezpieczeństwa śmierci, będzie to jako częściami jego integralnymi, bez których męstwa być nie może. Jeżeli zaś to odniesiemy do jakichś innych materii, w których znajduje się mniej trudności, będą to cnoty odrębne od męstwa, według swego gatunku, atoli dołączone są do niego jako drugorzędne do pierwszorzędnego przedmiotu".

 

Aktami męstwa chrześcijańskiego, o ile jest cnotą zwykłą, są: podejmowanie trudnych rzeczy z niebezpieczeństwem połączonych – według zdrowego rozumu – dla celu nadprzyrodzonego we wielkiej materii, czy to przykazania, czy też rady. Aktami zaś męstwa heroicznego chrześcijańskiego będzie wszystko to wyliczone, a przeto podejmowanie tych trudnych rzeczy i to prędko, łatwo, z radością, z niebezpieczeństwem utraty wszystkich dóbr, a nawet życia samego. Również męstwa chrześcijańskiego zwykłego aktem jest cierpliwie znosić wszystkie przykrości dla Boga, klęski wszelakie i cierpienia. Męstwa zaś heroicznego, chrześcijańskiego aktem będą te same, lub podobne przykrości, a nawet trudniejsze, a wreszcie i śmierć sama, o ile potrzeba to znosić prędko, z uciechą i dla Boga. Oprócz cnoty męstwa, jest jeszcze "dar męstwa", który nam daje Duch Święty. Dar ten utwierdza stałość ducha, wypędza strach zwyczajny naturze, tak iż mężny bez żadnej bojaźni, owszem z weselem nawet samą śmierć ponosi. Dar ten sprawia to, iż czego sama cnota męstwa znieść nie może, z darem tym łatwo uskutecznia. Prawdopodobnie tam, gdzie jest cnota męstwa, i dar męstwa być musi. Aktem najwspanialszym męstwa heroicznego jest "męczeństwo". Przez męczeństwo zaś rozumiemy dobrowolne poniesienie śmierci dla prawd wiary, lub z powodu jakiej cnoty. Najpiękniejszym aktem męstwa jest cierpliwe i ustawiczne znoszenie niebezpieczeństwa śmierci, tak iż dla tego niebezpieczeństwa nie bywa opuszczone dobro uczciwe. W męczeństwie tedy znajduje się właściwa materia męstwa. Jest w nim także owa doskonałość, mocą której męstwo jest niewzruszoną w dobrem stałością ducha pośród najtrudniejszych i najostrzejszych warunków. Aby zaś mógł istnieć formalny akt męstwa, do tego potrzeba, żeby męczennik tę stałość co do swej materii okazywał z pobudki uczciwości tegoż aktu. To zaś nie jest koniecznym do męczeństwa. Męczennikiem bowiem jest ten, który z jakiejkolwiek pobudki cnoty nadprzyrodzonej przyjmuje cierpienie (a mamy tu na myśli nie tylko ranę śmiertelną, ale i truciznę, głód, więzienie itd., co wszystko zdolne jest sprowadzić śmierć przedwczesną, chyba że Bóg chce kogoś z takich męczenników cudownie ocalić), zadające śmierć od tyrana za wiarę lub jakąś cnotę. Jeżeli tedy męczennik z powodu prawd wiary, lub cnoty miłości, czystości itd., to cierpienie ponosi, jest to męstwo, o ile męstwo jest warunkiem jakiejkolwiek cnoty doskonałej w najwyższym stopniu, a nie zaś, o ile męstwo jest specjalną cnotą. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jeden i ten sam akt pochodził z pobudek rozmaitych cnót. W męczeństwie wykonywany bywa szczególnie przedni akt męstwa. Męczennik bowiem nie podejmuje, ale znosi cierpienia, a to jest o wiele trudniej, jak mówi św. Jan Chryzostom (in Matth. hom. 84, n. 4). Zaznaczamy tu dalej, że powszechne jest zdanie Teologów, iż ci, którzy w wojnie świętej za wiarę polegli, nie są męczennikami, i Kościół nie czci ich nigdy jako męczenników. Co więcej, w epoce Męczenników nie pozwalano nawet, aby chrześcijanie ofiarowali się dobrowolnie sami na śmierć w czasie prześladowania, ale upominano ich, aby się kryli i uciekali przed prześladowaniami (św. Ambroży, De offic., c. 37, n. 186). A skoro męczeństwo jest rzeczywistym wyznaniem wiary i to albo formalnie albo równorzędnie (św. Tomasz 2. 2, q. 124, a. 5) przeto męczennikami nie są ci, którzy umierają w obronie błędu lub opinii jakiejś filozoficznej, lub przekonania tego rodzaju. Ani też heretyk lub schizmatyk czysto materialny, umierający za wiarę chrześcijańską, nie jest męczennikiem, bo w wyznaniu zewnętrznym wiary wydaje świadectwo przeciwko prawdzie katolickiej. Wreszcie skoro męczeństwo jest świadectwem rzeczywistym, oddanym prawdzie, musi koniecznie męczennik dobrowolnie śmierć przyjąć w tym celu, bo świadectwo niedobrowolne nie jest świadectwem. Kto tedy (rozumiemy tu dorosłych) bez żadnego dobrowolnego ofiarowania się śmierć ponosi znienacka od nieprzyjaciół wiary, nie jest męczennikiem, ani też aktu męstwa nie spełnia. Takim męstwem heroicznym odznaczał się św. Wawrzyniec, Męczennik, o którym pisze św. Leon Papież (Serm 83, de s. Laurentio Mart., c. 2): "Jak wspaniałą jest ozdobiony godnością, mogli to odczuć sami nawet jego prześladowcy, skoro owe przedziwne męstwo ducha, zrodzone pierwszorzędnie z miłości Chrystusa, nie tylko nie ustawało, ale i innych przykładem umacniało". Męstwem takim heroicznym jaśnieli Biskupi: św. Wojciech i św. Stanisław. Męstwem takim heroicznym odznaczał się święty Jacek, apostołem północy zwany, który był niestrudzony w opowiadaniu ewangelii. Męstwem takim heroicznym jaśniał św. Franciszek Ksawery, apostoł Indii i Japonii. A iluż to przed nimi i po nich ma Kościół takich bohaterów męstwa!

 

Daj Jezu najlitościwszy przez pamięć Matki Twej, abyśmy i my zajaśnieli męstwem heroicznym, a szczególnie abyśmy w chwili śmierci, wśród pokus i napaści ze strony szatana, od Ciebie nie byli odłączeni.

 

 

IV. O cnocie wstrzemięźliwości i jej heroiczności

 

Ostatnią z pomiędzy cnót heroicznych jest cnota wstrzemięźliwości. Wstrzemięźliwość w znaczeniu najobszerniejszym oznacza panowanie nad wszystkimi skłonnościami, popędami i żądzami tak ciała jak i duszy. Zadaniem tak pojętej wstrzemięźliwości jest nie tylko trzymać na wodzy niesforne chuci, ale i w cnotach, lub dobrych uczynkach pewną zachować miarę. Wstrzemięźliwość w tym pojęciu nie jest cnotą osobną, ale jednoczy się z umartwieniem, łagodnością, czystością, pokorą, skromnością itd. Atoli w ścisłym znaczeniu wstrzemięźliwość jest to cnota, która trzyma w karbach żądzę zmysłową, mianowicie chęć do rozkoszy cielesnych, jako też do używania pokarmów i napojów (św. Tomasz 2. 2, q. 14, a. 4). Cnota ta jest bardzo potrzebną człowiekowi, bo ona poskramia złe żądze, uśmierza przewrotne uczucia, oświeca ducha, uspakaja serce, czyni człowieka trzeźwym, skromnym, wstydliwym, pochopnym do nauki i do modlitwy itd. A przeciwnie niewstrzemięźliwość czyni go do bydląt podobnym. Częściami integralnymi wstrzemięźliwości są: uczciwość i wstydliwość. Częściami subiektywnymi tej cnoty są: powściągliwość, trzeźwość, czystość; ta ostatnia, kiedy nigdy jej nie zmazano, ani nie utracono, zowie się jeszcze inaczej dziewictwem lub panieństwem. Częściami potencjonalnymi są: skromność, łagodność, pobłażliwość, pokora. I nad tą ostatnią zastanowimy się pokrótce. Fundamentem życia duchowego w ogóle, a przede wszystkim życia heroicznego, jest pokora. Określa ją św. Bernard, Doktor miodopłynny (Tractatus de gradibus humilitatis et superbiae (1)) słowy: jest to cnota, przez którą człowiek, prawdziwie siebie samego poznaje, gardzi sobą samym. Potrzeba tedy do określenia tej cnoty dwóch warunków: poznania siebie i pogardy siebie, czyli jak mówi tenże święty Doktor: prawdy i cnoty. Prawda objawia człowiekowi jego nicość i nędzę, cnota uczy człowieka miłować swą niskość. Wyraża pierwszą św. Paweł (Gal. 6, 3): "Jeśli kto mniema, że jest czymś, gdy niczym jest, sam siebie oszukiwa". Drugą zaś podaje tenże Doktor narodów (2 Kor. 12, 11): "Albowiem w niczym nie byłem podlejszy niźli oni, którzy są bardzo wielcy Apostołowie: chociaż jestem niczym". Przedmiotem tej cnoty jest w ogóle pogarda siebie samego odnośnie do tych rzeczy, które człowiek ma sam ze siebie. Pobudką tej cnoty jest szczególniejsza zacność takiego pogardzania sobą, boć najlepiej to odpowiada porządkowi prawemu, aby człowiek się nie wynosił i nie cenił się ponad to, czym jest. Aktami tej cnoty jest poddanie się człowieka Bogu, a następnie poddanie się innym ludziom dla Boga. Tak wyraża się św. Tomasz (2. 2, q. 161, a. 1, ad 5): "Pokora ma przede wszystkim na celu poddanie się człowieka Bogu, dla którego także upokarzając się, poddaje się drugim. Poddanie się Bogu na tym zależy, iż człowiek wyznaje szczerze całkowitą swoją zależność od Boga i uznaje się za niezdolnego do wszelakiego dobra i niegodnego dóbr Bożych, wszelką cześć odnosi do Boga, oddaje się Bogu jako dzieło swemu mistrzowi, aby Bóg rozporządzał wszystkim, jak Mu się podoba; zwłaszcza w tych rzeczach, które odnoszą się do tego żywota. Poddanie się zaś innym ludziom tak bywa wykonywane, że człowiek nie wynosi się nieporządnie nad innych, nie pragnie dorównać lub przewyższyć zaszczytami innych i lubi być poddanym drugim, upomnienia przyjmuje chętnie, nie waha się innym służyć, spokojnie znosi obrazę, wzgardę, zelżywość, pożąda ostatniego i najniższego miejsca pośród innych i dozwala się rządzić drugim, jako narzędziom Boga". Trojaka zaś jest pokora: pierwsza dostateczna, druga obfitująca, a trzecia zanadto obfitująca. Dostateczna poddaje się większemu, a nie przenosi się nad równego. Obfitująca poddaje się równemu, a nie przenosi się nad mniejszego. Zanadto obfitująca poddaje się mniejszemu. Zbawiciel powiada (Mt. 11, 29): "Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca". A również pisze św. Jakub (4, 6): "Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje". Podstawą wszystkich cnót, podstawą doskonałości jest pokora. Mówi też św. Augustyn (Serm. 69): "Chcesz być wielkim, poczynaj od najmniejszego". Zwykła cnota pokory nie wynosi się z czegokolwiek, nic sobie nie przypisuje, nie myśli i nie mówi wyniośle o sobie, nie szuka chwały na zewnątrz, lęka się siebie i niedowierza sobie, gardzi sobą i nienawidzi siebie, znosi chętnie upokorzenia i wzgardę, pragnie i szuka upokorzeń, nawet honory opuszcza, jak to uczynił Papież św. Celestyn V, ucieka przed nimi, jak Papież św. Grzegorz Wielki. Cnota heroicznej pokory czyni to wszystko w stopniu znamienitym, prędko i z radością. Takim bohaterem heroicznej pokory był św. Franciszek Seraficki z Asyżu. Św. Bonawentura opowiada (Vita s. Francisci, c. 6), iż pewien świątobliwy zakonnik widział w zachwyceniu w niebie stolicę jaśniejszą nad inne, przeznaczoną właśnie dla świętego Franciszka za jego pokorę, jaką się odznaczał. Stolica ta była własnością jednego z Aniołów, z której go pycha strąciła. Daj to Boże! abyśmy byli prawdziwymi bohaterami pokory. Niechaj Serce Jezusowe najpokorniejsze użyczy nam tej cnoty za przyczyną Matki Najświętszej, również bardzo pokornej służebnicy Bożej.

 

Dalszymi częściami potencjonalnymi cnoty wstrzemięźliwości są: "usilność w nabywaniu wiedzy", "należyta wesołość" (eutrapelia) i "prostota". Zwykła chrześcijańska cnota wstrzemięźliwości spełnia to, co do niej należy i do cnót z nią złączonych. Cnoty heroicznej wstrzemięźliwości aktami będzie to wszystko, co stanowi akty cnoty zwykłej, lecz cnota heroiczna wstrzemięźliwości spełnia to prędko, snadno i z uciechą, z narażeniem nawet zdrowia i życia, pod wpływem daru bojaźni, danego od Ducha Świętego, bo dar bojaźni odpowiada cnocie wstrzemięźliwości (św. Tomasz 2. 2, q. 141, a. 1). Taką heroiczną cnotą wstrzemięźliwości odznaczał się św. Jan Chrzciciel, o którym pisze św. Ambroży (Serm. 52, n. 4): "Pościł, był pokorny, umiarkowany i dziewicą. Pożywieniem zaś jego była szarańcza i miód leśny. Cóż piękniejszego nad tę wstrzemięźliwość, jak gardzić słodyczami tego żywota i żywić się szarańczą, szum wydającą w powietrzu i miodem leśnym". Taką wstrzemięźliwością heroiczną odznaczał się św. Benedykt, o którym mówi św. Papież Grzegorz Wielki (Dial. l. 2, c. 1), iż przebywał w bardzo brzydkiej jaskini, o czym wiedział tylko pewien zakonnik, imieniem Roman, który przynosił Świętemu jedynie chleb, którym się on przez trzy lata żywiąc, najostrzejszy żywot prowadził. Taką wstrzemięźliwością pod względem czystości jaśniała św. Kunegunda cesarzowa, żona św. Henryka cesarza o której, jak to w aktach jej kanonizacji czytamy, wyraził się mąż przed śmiercią wobec książąt i rodziców: "Jaką mi naznaczyliście, taką wam zwracam: dziewicę mi daliście, i dziewicę wam oddaję". O Panie i Boże Miłościwy, za przyczyną Matki Najświętszej spraw, by cnota wstrzemięźliwości heroicznej pośród nas kwitnęła ustawicznie.

 

Z wstrzemięźliwością łączy się ściśle "umartwienie", inaczej zwane zaparciem się siebie samego lub śmiercią starego człowieka. O nim tedy pokrótce mówimy. "Umartwienie" jest to dobrowolne wypowiedzenie wojny ciału i pożądliwościom jego. Dzieli się ono na umartwienie ciała i ducha. Umartwienie ciała, inaczej zwane pokutą zewnętrzną, którą stanowi włosiennica, biczowanie ciała, twarde łoże, posty i lichy pokarm, gruba odzież, krótki sen, itd., wymierzone jest przeciwko uciechom i rozkoszom ciała; umartwienie znów ducha stanowi poskromienie chuci, pożądliwości i wyrzeczenie się miłości własnej. Dzieli się ono na "czynne" i "bierne". Czynne umartwienie jest wtedy, kiedy sami dobrowolnie wybieramy albo przyjmujemy coś przeciwnego naszej miłości własnej; przez "bierne" przyjmujemy sposobność do umartwienia, pochodzącą albo z posłuszeństwa, albo od bliźniego, albo też z innej przyczyny. Dzieli się dalej umartwienie na "konieczne" i "dowolne". Przez konieczne umartwienie powstrzymujemy żądze nasze od pragnień i czynów niedozwolonych: i dlatego jest ono absolutnie konieczne do zbawienia; przez "dowolne" umartwienie powstrzymujemy się od dozwolonych uciech i czynów. Aktami umartwienia będą: powstrzymanie zmysłów i władz zewnętrznych, mianowicie ócz, uszu, smaku, powonienia, dotykania. Należy się tu powstrzymać nie tylko od niedozwolonych czynów i uciech, ale ochotnie miłować rzeczy im przeciwne i nieprzyjemne. Tu zaliczyć należy powstrzymanie języka od wszelkiej mowy szkodliwej i nieużytecznej, albo ustawicznej lub częstej. Dalej powstrzymanie pamięci od myśli próżnych, niepożytecznych i niedozwolonych, albo odwrócenie ich od marzeń niepożytecznych, fantazji. Następnie powstrzymanie rozumu od uczenia się lub rozważania rzeczy niepożytecznych albo szkodliwych i poddawanie sądu swego rozumu pod sądy innych ludzi. Należy tu potem powstrzymanie woli od wszelkiej nieporządnej miłości własnej i zastosowanie jej zachceń do woli Boga i ludzi, kiedy ci ostatni żądają czegoś uczciwego i możliwego. Wreszcie należy tu ujarzmienie pilne żądz ducha, a zwłaszcza miłości, nienawiści, radości, bojaźni i gniewu, aby nie wychodziły poza granice rozumu i woli Bożej i nie unosiły zanadto człowieka. Umartwienie to jest koniecznie potrzebne, aby uniknąć grzechów, a nabyć cnót. Ono jest ścisłym obowiązkiem każdego chrześcijanina. Bez umartwienia i modlitwa niewiele pomoże i Sakramenty święte niewiele przyniosą owocu, a życie chrześcijanina jest złudzeniem, igraszką i kłamstwem. W Piśmie św. Starego i Nowego Zakonu znajdujemy mnóstwo ustępów o umartwieniu. I tak czytamy w Księdze Tobiasza (12, 8): "Dobra jest modlitwa z postem i jałmużną". To znów powiada Zbawiciel (Łk. 13, 3): "Jeśli pokutować nie będziecie, wszyscy pomrzecie". A św. Paweł pisze (1 Kor. 9, 27): "Karzę ciało moje i w niewolę podbijam, bym snadź inszym przepowiadając, sam się nie stał odrzuconym". Cnota zwykłego umartwienia domaga się tych aktów w zwykłym stopniu, z wiedzą spowiednika; cnota heroiczna umartwienia także za wiedzą spowiednika spełnia to wszystko prędko, z uciechą i w stopniu znamienitym. Takim bohaterem umartwienia był św. Alojzy, o którym w aktach jego kanonizacji czytamy, że karcił ustawicznie dyscypliną ciało swoje, i że nawet jeszcze w ostatnim dniu życia swego ziemskiego, ciężką chorobą złożony, prosił przełożonego, aby mógł się sam ubiczować, albo żeby ktoś z zakonnej braci go ubiczował, czego jednak przełożony nie pozwolił. Z umartwieniem, dobrowolnie podjętym, ściśle łączą się krzyże, czyli rozmaite cierpienia, jakie Bóg zsyła na każdego człowieka. Dzielą się te cierpienia na zmysłowe i duchowe. Do pierwszych należą: choroby ciała, utrata dóbr, sławy, przyjaciół, znajomych, pokuszenia cielesne, utrapienia spowodowane przez szatanów, prześladowania ze strony złych ludzi, a niekiedy nawet pochodzące i od dobrych. Do drugich zaliczamy, pozbawienie oświeceń nadzwyczajnych i natchnień Bożych, a oraz i zwykłej pobożności, pokusy przeciwko wierze, pokusy, żeśmy na zawsze odrzuceni od Boga, zwątpienia, bojaźń przed opuszczeniami Bożymi, oschłości duszy i niezmierne mnóstwo skrupułów itd. Przypomnieć tu należy, że niektórzy bohaterowie nawet sami prosili Boga o zesłanie im rozmaitych krzyżów, jakimi są choroby itd. Przeglądając szeregi tych cierpień, mimowolnie przypomina się historia Joba sprawiedliwego, lub Łazarza ewangelicznego, na których Bóg zesłał rozmaite cierpienia. W krzyżach i cierpieniach nie tylko nie należy rozpaczać, złorzeczyć, szemrać przeciw Bogu, lub oburzać się przeciwko bliźniemu, ale należy je przyjąć z poddaniem się woli Bożej i powtarzać te słowa: "Stań się wola Twoja". I to jest zwykły stopień cnoty. Bohaterska zaś cnota przyjmuje krzyże z ochotą i radością, a nawet z upragnieniem gorącym szuka nowych krzyżów, nowych cierpień. Takim bohaterem krzyżów był św. Franciszek Ksawery, który się modlił: "Panie, nie zabieraj mi tego krzyża, lub jeśli go weźmiesz, daj mi większy".

 

O Jezu najsłodszy! spraw za przyczyną Matki Bolesnej, abyśmy byli dzielnymi bohaterami krzyżów i ukochali umartwienie.

 

–––––––––––

 

 

O cnotach heroicznych. Wydał X. J. Tylka. Tarnów 1900, ss. 36-64.

 

Przypisy:

(1) Złote książeczki, Tarnów 1892.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIII,
Kraków 2013

Powrót do spisu treści książki ks. J. Tylki pt.

O cnotach heroicznych

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: