O POKUSACH, SKRUPUŁACH I INNYCH DOŚWIADCZENIACH WEWNĘTRZNYCH
Przeznaczenie jest jedną z tych przepaści, w których ginie rozum ludzki: toteż pomiędzy wszystkimi pokusami, na jakie wystawioną jest nasza wiara, pokusy odnoszące się do tej tajemnicy, są najstraszniejsze.
Bóg przeznaczywszy naszego Świętego do kierowania duszami, dopuścił na niego to doświadczenie, aby go nauczyć tym lepiej współczuć tej słabości w innych.
Gdy kończył nauki swe w Paryżu, mając zaledwie lat 16-cie, kusiciel natarł na niego silnie tą myślą, że był z liczby odrzuconych. Ta pokusa prześladowała naszego Świętego, tak gwałtownie, że straciwszy sen i apetyt, zaczął niknąć w oczach z dniem każdym, zobojętniał na wszystko i wpadł w głęboki smutek.
Nauczyciel jego, widząc w nim tak straszną zmianę, zapytywał go często o przyczynę cierpienia, które go nurtowało; ale czart, który opanował myśli młodzieńca tym strasznym złudzeniem, był niemy i skłaniał go do upartego milczenia. Chociaż zawsze wierny Bogu, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, dzielnie odpierał pociski nieprzyjaciela, jednak pozbawiony był w tym czasie wszelkiej słodyczy miłości Bożej. Pokój i słodycze, którymi się napawał przed tą burzą, przychodziły mu na pamięć, czyniąc uciski jego tym bardziej nieznośnymi.
"Nadaremnie więc, mówił on sobie, cieszyłem się błogosławioną nadzieją, że będę napojony na wieki obfitością słodyczy niebieskich! O wspaniałe przybytki domu Bożego, nie ujrzeż więc ja was już nigdy! Nigdy nie zamieszkam w tych rozkosznych mieszkaniach Króla królów!".
Dwa miesiące spędził on w tym okropnym konaniu; dni całe jęczał boleśnie, a w nocy zraszał gorzkimi łzami swe łoże.
Nareszcie, kierowany natchnieniem Bożym, nasz Święty, wszedł pewnego dnia do kościoła św. Szczepana, w którym niedawno złożył był Bogu ślub czystości. Pierwszym przedmiotem, który uderzył tu jego uwagę, był obraz Najświętszej Dziewicy; widok jego wzbudził w nim ufność, rzuciwszy się więc na kolana przed tym obrazem, błagał Matkę miłosierdzia, aby raczyła mu być orędowniczką przed Bogiem i wyjednać łaskę, jeżeli miał być już skazanym na nieszczęście nienawidzenia Go przez całe wieki, żeby przynajmniej w tym życiu mógł Go kochać z całego serca. I wtedy nasz Święty odmówił pobożnie tę modlitwę św. Bernarda: Pomnij o Najświętsza Maryjo Panno etc.
Zaledwie ją skończył, natychmiast uczuł w sobie skutek potężnej dobroci Matki Bożej; w jednej bowiem chwili dręczące go złudzenia znikły, kusiciel uszedł, a młodzieniec odzyskał znowu pogodę ducha i spokój serca.
Ta walka i to zwycięstwo a raczej takie doświadczenie i oswobodzenie się od pokus uczyniły go tak biegłym we władaniu duchownym orężem, że odtąd wszystkim, którzy mu wyjawiali swoje pokusy, dawał on rady pełne mądrości do ich zwalczenia.
–––––––––––
Duch świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 289-291.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2010
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: