DUCH

ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO

 

CZYLI

 

WIERNY OBRAZ MYŚLI I UCZUĆ TEGO ŚWIĘTEGO

 

CZĘŚĆ XI

 

O SAMOTNOŚCI I ZAPARCIU SIEBIE SAMEGO

 

ROZDZIAŁ VII

 

JAK POTRZEBA SPOSOBIĆ SIĘ DO STANU ZAKONNEGO

 

Doniesiono raz Świętemu, że pewien młodzieniec, którego życie było bardzo rozpustne i gorszące, postanowił wstąpić do klasztoru.

 

– Zaprawdę, odpowiedział na to, idzie on drogą, która raczej prowadzi do szpitala aniżeli do klasztoru.

 

– Oświadcza się on jawnie, mówiono dalej Świętemu, że klasztor będzie ostatnim jego przytułkiem i że wstąpi tam dopiero wtedy, gdy już wszystko straci; tymczasem zaś używa wszystkich rozkoszy do syta, aby nie miał czego na świecie żałować gdy go opuści, niczego też więc naśladując Salomona nie odmawia swoim zmysłom.

 

– Zły wzór obiera sobie do naśladowania, odrzekł św. Biskup, gdyż Salomon pozostawia nas w wątpliwości co do swego zbawienia. Prawdopodobnie klasztor go minie ale do szpitala to prosto zmierza.

 

Tak też się stało. Ten nieszczęśliwy, nie mając już nic do stracenia wstąpił do klasztoru, ale wkrótce został z niego wyrzucony. Potem wierzyciele wtrącili go do więzienia, gdzie musiał znosić największą nędzę.

 

– Zawsze wątpiłem, mówił z tego powodu nasz Święty, aby on po tej drodze zaszedł do klasztoru: zanadto bowiem miłował on świat, aby go mógł w końcu grubiańsko kopnąć nogą. Nie okazujemy zwykle uprzejmości przyjacielowi, z którym chcemy zerwać, chyba dla lepszego oszukania go. Jakaż jest ogromna różnica pomiędzy życiem, jakie prowadził, a tym, które chciał obrać, pierwsze było dla ostatniego dziełem zniszczenia. Znać nie duch Boży prowadził go na samotność, dlatego też, jako nieposłuszny Adam został wygnany z tego raju ziemskiego.

 

Na koniec ów człowiek był wypuszczony z więzienia, ale wkrótce nędza i haniebna choroba, owoce rozpustnej przeszłości, zaprowadziły go do szpitala, gdzie umarł w strasznych cierpieniach.

 

Kiedy czasem mówiono św. Biskupowi o młodych ludziach, którzy mając zamiar opuścić świat chcieli wprzód skosztować jego słodyczy, zanim je pożegnają na zawsze: uważał on tego rodzaju powołania za podejrzane i jako takie zwykle bardzo prędko przemijające. Słusznie bowiem tracą łaskę powołania ci, którzy jej tak niegodnie używają.

 

Ale zupełnie inaczej sądził nasz Święty o powołaniu tych, którzy przygotowywali się do życia zakonnego przez pokutę, modlitwę, post, komunię św. i inne pobożne ćwiczenia. Tacy, mówił on, mają szczere postanowienie, bo zastanawiają się nad nim poważnie; oni nie będą oglądać się poza siebie i jak niegdyś żydzi tęsknić za czosnkiem egipskim.

 

–––––––––––

 

 

Duch świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 277-279.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2010

Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: