DUCH

ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO

 

CZYLI

 

WIERNY OBRAZ MYŚLI I UCZUĆ TEGO ŚWIĘTEGO

 

CZĘŚĆ VIII

 

O UMARTWIENIU

 

ROZDZIAŁ XII

 

TEN SAM PRZEDMIOT

 

Pewnego razu skarżyłem się przed Świętym, na wielką zniewagę, jaką mi wyrządzono. Każdemu innemu, rzekł mi na to, starałbym się dać jakąś pociechę; ale twoje powołanie i czysta miłość moja ku tobie, uwalniają mię od grzeczności. Nie wyleję więc oliwy, ale dodam do niej octu i soli, gdyż czyniąc inaczej, mógłbym ją jeszcze więcej zaognić.

 

Powiedziałeś mi, ciągnął dalej Święty, że trzeba nadzwyczajnej i wypróbowanej cierpliwości aby znieść w milczeniu takie zniewagi: i rzeczywiście twoja cierpliwość nie jest tak hartowną, bo skarżysz się mocno.

 

– Ale mój Ojcze, odpowiedziałem, ja wylewam mój smutek na twoje tylko łono i powierzam go twojemu sercu. Do kogóż ma się udać dziecię w swych utrapieniach, jak nie do ukochanego Ojca?

 

– O prawdziwe dziecię, odrzekł, dopókądże kochać się będziesz w twoim dzieciństwie? Czyż potrzeba, aby Ojciec innych, ten, któremu Bóg dał godność ojca w Kościele, czynił się dzieckiem? Kiedy jesteśmy małymi, mówimy jako mali; ale jeżeli szczebiotanie jest miłe w maleńkim dziecku, to bynajmniej nie przystoi ono w wieku dojrzalszym. Chceszże zamiast posilnego chleba pożywać jeszcze mleko? Chcesz skarżyć się przed ojcem ziemskim, ty, który z Dawidem powinieneś mówić do Ojca niebieskiego: Zaniemiałem Panie, i nie otworzyłem ust moich, boś Ty (to) uczynił (1).

 

Może mi powiesz: cios ten nie od Boga pochodzi, ale od ludzi i od zgromadzenia złośliwych.

 

Czyż więc nie widzisz w tym ręki Bożej, która zezwalając na działanie złośliwości ludzkiej używa jej za narzędzie do poprawienia cię, lub utwierdzenia w cnocie? Job był w tym lepiej oświeconym. Bóg, mówił on, dał mi wszystkie dobra, Bóg mi je wziął (2).

 

Nie oskarża on ani szatana, ani złoczyńców, ale tylko Bogu samemu przypisuje to, co cierpi; Bogu, który wzbogaca lub ogołaca za pomocą narzędzi, jakich Mu się spodoba do tego użyć.

 

Dalekim widzę, jesteś od ducha doskonałości tego św. Proroka, który mówił: laska Twoja i kij Twój: (którymi uderzyłeś we mnie) te mię cieszyły (3). A którzy mi szukali złego, mówili marność: a zdrady cały dzień wymyślali. A ja jako głuchy nie słyszałem: a jako niemy nie otwierający ust swoich (4). Poczytano mię z stępującymi do dołu, stałem się jako człowiek bez pomocy, między umarłymi wolny (5).

 

Zechcesz mię podobno zapytać: o mój Ojcze, odkądże stałeś się tak surowym i zamieniłeś łaskawość na okrucieństwo? Tak i Job mówił do Boga: gdzież są dawne litości Twoje?

 

Zaiste, one są tak świeże i tak nowe, jak zawsze nimi były; Bóg sam wie najlepiej, że cię miłuję, i że nie więcej kocham samego siebie: napomnienia zaś które ci czynię są takie, jakich bym użył względem własnej mej duszy, gdyby jej się zdarzyło zapomnieć w tym względzie.

 

Ponieważ żalisz się na tę zniewagę, mówił dalej św. Biskup, widocznie ona ci się nie podoba, powiedz mi więc człowiecze małej wiary i niewielkiej cierpliwości, do czego mają służyć te święte nauki ewangeliczne, które zalecają: abyśmy nie odwracali twarzy od policzkujących, abyśmy oddali i suknię temu, kto płaszcz z nas zdziera? Dla kogo ma służyć obietnica szczęśliwości wiecznej dana tym, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości; którzy błogosławią swoim potwarcom, którzy modlą się za swych prześladowców, miłują nieprzyjaciół i dobrze czynią tym, którzy ich mają w nienawiści? Czyż sądzisz, że to wszystko ma służyć do zewnętrznego tylko popisu? Nie sąż to raczej znamiona oblubieńca, które powinniśmy wyryć na naszych sercach i ramionach, na naszych myślach i czynach?

 

Teraz używszy słów Apostoła, przebaczam ci to pobłażliwie, ale pod warunkiem, że będziesz na przyszłość mężniejszego serca; że odtąd podobne dary, gdy Bóg cię nimi obdarzy ukryjesz starannie jako wonność, która wietrzeje; że będziesz składał serdeczne dzięki za nie Ojcu niebieskiemu, jako za największe dobro.

 

Cóż, zaiste, może być cenniejszego nad to, co stanowi cząstkę krzyża Jego Syna najmilszego?

 

Widzę, że z upodobaniem nosisz krzyż złoty na piersiach, a nie możesz znieść na sercu innego, który cię krzyżuje! Chlubisz się swą cierpliwością wtedy, gdy ona cię już opuszcza! Chciałbyś, abym cię uważał za cierpliwego pomimo twych narzekań i skarg, a jednak tylko spokojne znoszenie w milczeniu cierpień tego życia jest najważniejszym wynikiem cierpliwości i najpewniejszą jej oznaką.

 

Zresztą, zdaje mi się, że niesłusznie przywołujesz na pomoc w tej sprawie tak wielką cnotę, jaką jest cierpliwość; wystarczyłoby tu trochę skromności i milczenia.

 

Po tych słowach odprawił mię św. Biskup poniżonym i zawstydzonym, ale zarazem tak umocnionym na duchu, iż zdawało mi się gdym od niego odchodził, że największe nawet zniewagi świata, nie zdołałyby wywołać na moje usta najmniejszej skargi.

 

Z przyjemnością znalazłem w jednym z jego listów to samo, co mi powiedział w tej okoliczności: "Nic na świecie, pisze on, nie może lepiej koić i uspakajać cierpień naszych, jak częste rozważanie ucisków, wzgardy, utrapień, potwarzy, obelg i poniżeń, jakie ponosił na tej ziemi najukochańszy nasz Zbawiciel, od dnia urodzenia, aż do chwili bolesnej swej śmierci. Na widok tylu boleści, czyż możemy sprawiedliwie dawać nazwę przeciwności, cierpień i zniewag tym drobnym przykrościom, które nas spotykają; czyż nam nie wstyd przyzywać na pomoc cierpliwość w tak błahych rzeczach, kiedy jedna kropla umiarkowania powinna by nam wystarczyć do spokojnego zniesienia zniewag, jakie w naszym mniemaniu zostały nam wyrządzone".

 

–––––––––––

 

 

Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 245-249.

 

Przypisy:

(1) Ps. 38, 10.

 

(2) Job. 1, 21.

 

(3) Ps. 22, 4.

 

(4) Ps. 37, 13-14.

 

(5) Ps. 87, 5.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2010

Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: