O UMARTWIENIU
Ogólnie mówiąc, umartwienia wewnętrzne są daleko szacowniejsze, aniżeli zewnętrzne; one bowiem nie podlegają, jak tamte, obłudzie, próżności i niedyskrecji. Dodajmy do tego, że umartwienia, które na nas przychodzą od Boga albo od ludzi, są zawsze więcej warte od tych, które sobie sami wybieramy i które są jedynie dziećmi naszej woli.
Na tym punkcie wielu się myli. Chwytają się oni z gorącością umartwień dobrowolnych, do jakich czują pewną skłonność; spełniają łatwo i z radością twarde na pozór rzeczy, ponieważ w nich smakują. Ale jeżeli te umartwienia przyjdą na nich skądinąd, odtrącają je, albo znoszą ze smutkiem; wydają się im one nie do zniesienia, choćby rzeczywiście były małymi.
Tak na przykład: jeden znosi dobrowolnie dyscyplinę, pasek żelazny, włosiennicę, a nie potrafi znieść jakiegokolwiek uszczerbku na swej sławie. Najmniejszy żart, najlżejsza obmowa odbierają mu pokój i swobodę umysłu, a niekiedy prowadzą aż do rzeczy, godnych opłakania.
Drugi będzie rozmiłowany w modlitwie, w zachowaniu milczenia albo w innych czynach pobożności: ale niechże poniesie najmniejszą szkodę, niech przegra proces: zaraz niecierpliwi się, narzeka bez miary i unosi się aż do szaleństwa.
Inny znów daje hojnie jałmużny, czyni znakomite fundacje miłosierne; ale jest tak tkliwy i rozpieszczony, że sama myśl o chorobie niepokoi go, a lada niedomaganie wydaje się bólem nieznośnym, wywołując narzekania i jęki bez końca.
Czyli, że w miarę większego lub mniejszego przywiązania do dostatków, do zaszczytów, do zdrowia, znoszą oni z większą lub mniejszą cierpliwością, ale zawsze niecierpliwie, przypadające na nich przeciwności. Nie chcą oni pamiętać, że Bóg obdarza lub ogałaca ludzi z tych dóbr, według swego upodobania.
Wszystko to pochodzi stąd, że chcemy służyć Bogu nie według woli Jego, nie według Jego upodobania, ale jak się nam podoba: nie tak, jak On nam rozkazuje, ale raczej jak nas pociągają własne skłonności; i jestże to sprawiedliwym? Czyż Mu nie wolno czynić z nami, podobnie jak ze wszystkimi rzeczami, co Mu się spodoba, jeżeli wszystko jest Jego własnością?
Oto, co pisze w tym przedmiocie nasz Święty do pewnej duszy, którą chciał uleczyć z podobnej choroby:
"Moja córko, całuj często, sercem, ten krzyż, który Zbawiciel sam włożył na ramiona twoje. Nie zważaj, czy on jest z drogiego albo z wonnego drzewa: bo tym bardziej jest on krzyżem, im lichsze jego drzewo, im wstrętniejsza jego woń.
Magdalena szuka Zbawiciela, mając Go przed sobą, pyta się o Niego Jego samego; ona nie widzi Go w takiej postaci, w jakiej by widzieć chciała: dlatego też nie zadawala się tym widzeniem i szuka, aby Go widzieć inaczej. Ona pragnęła Go oglądać w szacie Jego chwały, nie zaś w lichej szacie ogrodnika; ale jednak poznała, że to był On, gdy jej rzekł: Mario.
Widzisz, moja duszo: te sposobności, które ci się nastręczają tu i ówdzie do zwyczajnych umartwień, to Chrystus w szacie ogrodnika, z którym się spotykasz codziennie.
Ty chciałabyś, żeby On zsyłał ci inne piękniejsze umartwienia; ależ, mój Boże! najpiękniejsze nie są najlepszymi. Czyż nie rozumiesz że ci mówi: Mario, Mario! Zaiste, nim Go ujrzysz w Jego chwale, On chce w ogrodzie twojej duszy uprawiać wiele kwiatków małych i niskich, ale według swego upodobania: i oto dlaczego tak jest ubranym. Niech zawsze serca nasze będą złączone z sercem Jego, a wola nasza z upodobaniem Jego".
–––––––––––
Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 228-230.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2009
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: