DUCH

ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO

 

CZYLI

 

WIERNY OBRAZ MYŚLI I UCZUĆ TEGO ŚWIĘTEGO

 

CZĘŚĆ VII

 

O UBÓSTWIE

 

ROZDZIAŁ V

 

MIŁOŚĆ NASZEGO ŚWIĘTEGO WZGLĘDEM UBÓSTWA. – PRZYKŁAD

 

Święty Biskup mieszkał zwykle w Annezjum, w jednym pięknym i wielkim domu, który najmował. Pokoje jego biskupie były czysto i porządnie urządzone. Sam on zajmował mały i skromny po­koik, który nazywał izdebką Franciszka; te zaś pokoje w których przyjmował gości, biskupimi mianował. Pod tym względem naśladował on św. Karola Boromeusza, który miał na najwyższym piętrze swego pałacu małą celkę, na wzór Judy­ty, gdzie chronił się na modlitwę i na słomie sy­piał; nazywał on tę celkę mieszkaniem Karola. Salon, otwarty dla gości, nosił nazwę pokoju kar­dynalskiego.

 

Pewnego razu Święty ukazując mi nową suknię, którą nosił pod sutanną, rzekł: patrz, moi ludzie czynią małe cuda; ze złej sukni zrobili zu­pełnie nową.

 

– Ten cud, odpowiedziałem, przewyższa cud, dla Izraelitów na puszczy zdziałany; tam bowiem przez lat 40 szaty ich nie niszczyły się, tu zaś okazało się nowym to, co już było zużytym.

 

Niekiedy szafarz Biskupa uskarżał się na brak pieniędzy.

 

– Nie kłopocz się tym, odpowiadał, tym spo­sobem stajemy się podobniejsi do naszego Mistrza, który nie miał, gdzie by głowę skłonić.

 

– Ale skądże wziąć, odpowiadał sługa, kiedy czego trzeba.

 

– Trzeba żyć oszczędnie, mówił Święty.

 

– Zapewne, odparł szafarz, sam czas oszczę­dzać wtedy, kiedy już nic nie ma.

 

– Nie rozumiesz mnie, ciągnął dalej Biskup, trzeba nam sprzedać albo zastawić co, ze sprzę­tów domowych, na dalsze życie; a tym sposobem, mój przyjacielu, nie jestże to żyć z oszczędności.

 

Pewnego razu wyraziłem mu moje zdziwienie, że przy tak małych dochodach mógł utrzymać dom swój.

 

– Bóg to, odpowiedział, rozmnaża tak owo pięcioro chleba.

 

– Ale w końcu, jakże się to dziać może?

 

– Nie byłby to cud, odrzekł, śmiejąc się, gdyby go słowami wyrazić było można. Ale czyż nie jesteśmy tak szczęśliwi, jak gdybyśmy cudem żyli? Miłosierdzie Pańskie to sprawiło, żeśmy jesz­cze nie zniszczeli! (1).

 

– Odpowiedź ta jest zupełnie dla mnie nie­zrozumiałą, pozostaje mi tylko zamilczeć.

 

Na to rzekł Święty: wszak wiesz, że boga­ctwa są prawdziwymi cierniami, jak je Ewangelia nazywa; one kolą w tysiączny sposób: już to przez troski, nieodłączne od ich gromadzenia; już to przez starania, jakich wymaga zastosowanie ich; już to przez smutki zmartwienia, jakie idą za ich utratą.

 

Co więcej, nie jesteśmy dziedzicami tych dóbr, ale raczej ich szafarzami, zwłaszcza, jeżeli to są dochody kościelne, które nazywają się dobrami ubogich, i na których dobrym szafowaniu najwięcej im zależy. Co do nas, jeżeli mam czym się pożywić i czym stosownie się okryć, czegóż wię­cej pragnąć? Quod amplius est, a malo est. Powia­dam ci szczerze: mam niewiele; ale gdybym miał więcej, byłbym w kłopocie, jak tego najlepiej użyć. Czyż nie jestem szczęśliwym, żyjąc bez troski? Dosyć ci ma (każdy) dzień na swej nędzy (2). Kto więcej posiada, tego większy też czeka rachunek przed Bogiem.

 

–––––––––––

 

 

Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 208-211.

 

Przypisy:

(1) Treny III, 22.

 

(2) Mt. VI, 34.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2008

Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: