O UBÓSTWIE
Święty Biskup mieszkał zwykle w Annezjum, w jednym pięknym i wielkim domu, który najmował. Pokoje jego biskupie były czysto i porządnie urządzone. Sam on zajmował mały i skromny pokoik, który nazywał izdebką Franciszka; te zaś pokoje w których przyjmował gości, biskupimi mianował. Pod tym względem naśladował on św. Karola Boromeusza, który miał na najwyższym piętrze swego pałacu małą celkę, na wzór Judyty, gdzie chronił się na modlitwę i na słomie sypiał; nazywał on tę celkę mieszkaniem Karola. Salon, otwarty dla gości, nosił nazwę pokoju kardynalskiego.
Pewnego razu Święty ukazując mi nową suknię, którą nosił pod sutanną, rzekł: patrz, moi ludzie czynią małe cuda; ze złej sukni zrobili zupełnie nową.
– Ten cud, odpowiedziałem, przewyższa cud, dla Izraelitów na puszczy zdziałany; tam bowiem przez lat 40 szaty ich nie niszczyły się, tu zaś okazało się nowym to, co już było zużytym.
Niekiedy szafarz Biskupa uskarżał się na brak pieniędzy.
– Nie kłopocz się tym, odpowiadał, tym sposobem stajemy się podobniejsi do naszego Mistrza, który nie miał, gdzie by głowę skłonić.
– Ale skądże wziąć, odpowiadał sługa, kiedy czego trzeba.
– Trzeba żyć oszczędnie, mówił Święty.
– Zapewne, odparł szafarz, sam czas oszczędzać wtedy, kiedy już nic nie ma.
– Nie rozumiesz mnie, ciągnął dalej Biskup, trzeba nam sprzedać albo zastawić co, ze sprzętów domowych, na dalsze życie; a tym sposobem, mój przyjacielu, nie jestże to żyć z oszczędności.
Pewnego razu wyraziłem mu moje zdziwienie, że przy tak małych dochodach mógł utrzymać dom swój.
– Bóg to, odpowiedział, rozmnaża tak owo pięcioro chleba.
– Ale w końcu, jakże się to dziać może?
– Nie byłby to cud, odrzekł, śmiejąc się, gdyby go słowami wyrazić było można. Ale czyż nie jesteśmy tak szczęśliwi, jak gdybyśmy cudem żyli? Miłosierdzie Pańskie to sprawiło, żeśmy jeszcze nie zniszczeli! (1).
– Odpowiedź ta jest zupełnie dla mnie niezrozumiałą, pozostaje mi tylko zamilczeć.
Na to rzekł Święty: wszak wiesz, że bogactwa są prawdziwymi cierniami, jak je Ewangelia nazywa; one kolą w tysiączny sposób: już to przez troski, nieodłączne od ich gromadzenia; już to przez starania, jakich wymaga zastosowanie ich; już to przez smutki zmartwienia, jakie idą za ich utratą.
Co więcej, nie jesteśmy dziedzicami tych dóbr, ale raczej ich szafarzami, zwłaszcza, jeżeli to są dochody kościelne, które nazywają się dobrami ubogich, i na których dobrym szafowaniu najwięcej im zależy. Co do nas, jeżeli mam czym się pożywić i czym stosownie się okryć, czegóż więcej pragnąć? Quod amplius est, a malo est. Powiadam ci szczerze: mam niewiele; ale gdybym miał więcej, byłbym w kłopocie, jak tego najlepiej użyć. Czyż nie jestem szczęśliwym, żyjąc bez troski? Dosyć ci ma (każdy) dzień na swej nędzy (2). Kto więcej posiada, tego większy też czeka rachunek przed Bogiem.
–––––––––––
Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 208-211.
Przypisy:
(1) Treny III, 22.
(2) Mt. VI, 34.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2008
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: