O UBÓSTWIE
Przybywszy do Paryża, w r. 1619, z Kardynałem Sabaudzkim, dla uczestniczenia przy uroczystościach zaślubin brata tegoż Kardynała, Księcia Piemonckiego z Krystyną, siostrą Króla francuskiego, święty Biskup odebrał wizytę od pewnego protestanta. Człowiek ten, nie okazawszy Biskupowi żadnego uszanowania, ani nawet nie pozdrowiwszy go, zaledwie wszedł, zwrócił się do niego szorstko z tymi słowy:
– Panże to jesteś Biskupem genewskim?
– Tak panie, odpowiedział św. Prałat, dają mi ten tytuł.
– Chciałbym się dowiedzieć od pana, rzekł protestant, od pana, którego wszędzie mają za męża apostolskiego, czy Apostołowie jeździli w karetach?
Nasz Święty trochę zdziwiony tak niespodzianą napaścią, odpowiedział po chwili, że jeździli oni w karetach, gdy się do tego nadarzyła sposobność.
– Będę bardzo rad, zawołał ów jegomość, potrząsając głową, jeżeli mi to okażesz w Piśmie świętym.
Wtedy Święty przytoczył mu zdarzenie ze św. Filipem, który wsiadł do powozu eunucha Kandaki, królowej Etiopii.
– Ale ta kareta, przerwał tamten, nie była własnością Filipa, tylko eunucha, który go do niej zaprosił.
– Ja też nie mówiłem, odpowiedział święty Biskup, że kareta należała do św. Filipa; twierdziłem tylko, że uczniowie Pańscy jeździli w karetach przy zdarzonej okazji.
– Czy w karetach złoconych, haftowanych i tak bogatych, że wspanialszych nie mają królowie; w karetach, ciągnionych przez śliczne konie, ze służbą bogato ustrojoną? O tym wszystkim nie ma wzmianki w księgach świętych, i to mię właśnie gorszy w Panu, który czynisz się świętym, i za takiego uważanym jesteś. Oto mi piękni święci; zaiste, wygodną obrali sobie drogę do nieba.
– Panie, odpowiedział św. Biskup, ci panowie z Genewy, którzy trzymają wszystkie dobra mego biskupstwa, tak nisko trawę przycięli, że to, co mi pozostało, zaledwie wystarcza na ubogie wyżywienie się. Nie miałem nigdy karety i nie mam sposobu nabycia jej.
– Więc ta kareta, tak wspaniała, w której cię widuję codziennie, nie jest pańska?
– Rzeczywiście, odpowiedział Biskup, nie jest moją, i miałeś Pan słuszność nazwać ją wspaniałą, bo należy ona do Jego Królewskiej Mości i jest jedną z tych, które król przysłał do rozporządzenia osób, należących do otoczenia książąt Sabaudzkich. Możesz to pan łatwo poznać po liberii królewskiej którą nosi woźnica.
– To mię uspakaja, zawołał protestant, i tym więcej kocham Waszą Miłość. Jesteś więc, jak widzę, rzeczywiście ubogim.
– Nie skarżę się na moje ubóstwo, ponieważ wystarcza mi w zupełności na stosowne wyżywienie. Gdybym wreszcie i doznał niedostatku, zrobiłbym sobie krzywdę, uskarżając się na to, co wybrał sam Jezus Chrystus, jako swoją cząstkę, żyjąc i umierając w wielkim ubóstwie. Zresztą, nie szukałem bynajmniej tych zaszczytów dla ambicji. Rodzina, z której pochodzę, była zawsze zawisłą od domu Sabaudzkiego; sądzę więc, że było moją powinnością towarzyszyć kardynałowi Sabaudzkiemu w tej podróży, dla uczestniczenia w uroczystościach związku małżeńskiego, zawartego przez księcia Piemonckiego, jego brata, z siostrą króla Francji.
To wszystko tak zadowoliło owego protestanta, że, odchodząc, wyznał świętemu Biskupowi wysoką dla niego cześć, która w nim już na zawsze pozostała.
–––––––––––
Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 224-227.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2009
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: