O POKORZE
Pewna dobra ale prosta osoba przyszła jednego razu do św. Biskupa, aby mu powiedzieć, że z różnych opowiadań, jakie o nim słyszała, powzięła ku niemu niepomiarkowaną niechęć, i że go już nie może więcej poważać.
– A ja kocham cię za to tym więcej, odrzekł św. mąż, nie pytając wcale o powód tej nieżyczliwości.
– Jak to? pyta się ta osoba.
– Ponieważ, rzecze Święty, musisz mieć wielką szczerość serca, kiedy tak otwarcie ze mną mówisz; a ja ten przymiot cenię bardzo wysoko!
– Ależ, odpowiada ta osoba, ja i teraz czuję zupełnie to samo, co przed chwilą powiedziałam.
– I ja także, mówi św. prałat, wynurzyłem uczucia, które dla ciebie miałem, które mam i które, jak ufam w łasce Bożej, na przyszłość mieć będę.
– Moja niechęć, rzekła wtedy ta osoba, pochodzi stąd, że słyszałam, jakobyś wpływem swoim popierał mego przeciwnika w sprawie bardzo trudnej i bardzo ważnej.
– To prawda, odpowiedział Święty, bo mi się zdawało, że słuszność jest po jego stronie.
– Powinieneś był postąpić sobie, jak wspólny ojciec, a nie jako stronnik, sprzyjając jednemu, ze szkodą drugiego.
– A czyż ojcowie właśni, odparł św. Biskup, nie powinni rozpoznać w sporach swoich dziatek, które z nich ma słuszność, a które jej nie ma? Musiałeś się już dowiedzieć o wyroku, który postanowił, że prawo i sprawiedliwość po tamtej były stronie.
– Ale mi wyrządzono wielką krzywdę.
– Zaiste, gdybym był jednym z twoich sędziów, musiałbym głosować przeciwko tobie.
– Otóż to piękny sposób złagodzenia mej niechęci.
– Twój żal, mówił Święty, jest żalem zwyczajnym wszystkich, którzy przegrali sprawę. Gdy z upływem czasu uspokoisz się, będziesz błogosławić Bogu i sędziom twoim, że ci odjęli to, czego byś nie mógł posiadać ze spokojnym sumieniem: wówczas ustaną wszelkie niechęci ku nim i ku mnie; ale tego nie można się spodziewać dotąd, dopókąd, nie spadnie ci z oczu zasłona namiętności. Proszę Boga, aby to się stało jak najprędzej.
– Amen, zawołał obżałowany, ale chciałbym jeszcze wiedzieć, czy szczerze powiedziałeś, że mię tym więcej kochasz.
– Nigdy w moim życiu nie mówiłem słowa, które by bardziej zgadzało się z moim sercem, odrzekł święty Biskup. Bo jakże można nie kochać duszy, która tak szczerze i rzetelnie wynurza się z tym, co jej cięży, i która tak otwarcie ukazuje swe rany, czyniąc przez to łatwym ich uleczenie. Twoje postępowanie nie tylko jest mi bardzo miłym, ale uważam je jeszcze za czyn bohaterski, ukazujący niepospolitą siłę moralną. Nie postępujesz sobie w tym razie, jak ludzie światowi, którzy udając swobodę, w sercu swym dręczą się jednak przegraną sprawą.
Następnie św. Biskup tak jasno wykazał niesprawiedliwość jego sprawy, a słuszność strony przeciwnej, że człowiek ów widział się zmuszonym przyznać jedno i drugie i wreszcie uznać, że przegrawszy, wygrał.
– To jednak nie przeszkadza, rzekł, że nie mogę cię mieć teraz w takim poważaniu, jak przedtem! był bowiem czas, że miałem cię za Świętego.
– I byłeś wtedy w błędzie, gdyż, zapewniam cię, jestem bardzo daleki od tego, co mi przyznają moi przyjaciele. Rozumiem, że w tych słowach, tak dla mnie przychylnych, zawiera się tylko życzenie, abym był tym, czym być powinienem.
Co do ciebie, który nie masz o mnie tak dobrej opinii, jeszcze więcej powinienem cię teraz miłować, bo już trzymasz moją stronę i jednego ze mną jesteś zdania. Ci, którzy mi pochlebiają swymi pochwałami, zwodzą mnie i siebie samych i narażają mnie na niebezpieczeństwo utraty duszy przez wyniosłość; ci zaś, którzy mię mało poważają, czynią to, co ja sam czynić powinienem, i ucząc pokory w samym skutku, naprowadzają mię na drogę zbawienia. Napisano jest bowiem, że Bóg zbawia pokornych sercem.
Jednym słowem, powiadam, że milsze mi rany, zadane przez tego, który mówi prawdę, aniżeli pocałunki tego, który mi podchlebia (1). Te są przyczyny, dla których powinienem cię kochać bardziej od innych, i rzeczywiście tak kocham, bo mi czynisz więcej dobrego, aniżeli wszyscy inni.
–––––––––––
Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 187-190.
Przypisy:
(1) Por. Przyp. XXVII, 6.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2008
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: