DUCH

ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO

 

CZYLI

 

WIERNY OBRAZ MYŚLI I UCZUĆ TEGO ŚWIĘTEGO

 

CZĘŚĆ VI

 

O POKORZE

 

ROZDZIAŁ VI

 

POKORA GARDZI CZCIĄ LUDZKĄ, MA JEDNAK ROZSĄDNE STARANIE O DOBREJ SŁAWIE

 

Święty Biskup zalecał, aby każdy miał sta­ranie o dobrą sławę, ale jedynie dla chwały Bo­żej, nie zaś dla czci własnej, i bardziej dla uniknienia zgorszenia, aniżeli dla powiększenia swo­jej chwały.

 

Porównywał on dobrą sławę do tytoniu, któ­ry, użyty właściwie i z umiarkowaniem, może być niekiedy pożytecznym, ale którego niewłaściwe lub zbyteczne użycie szkodzi zdrowiu. Sam on wykonywał najpierw to, czego nauczał drugich w tym względzie.

 

Zdarzyło się, że niektórzy przewrotnie rozu­miejąc dobrą i zbawienną radę, jaką św. Biskup dał pewnym osobom wielkiej pobożności, wzięli stąd okazję do mówienia źle o nim publicznie. Dowiedziawszy się o tym nasz Święty, pisał do mnie: nie oszczędzają mnie bynajmniej, ale ufam Bogu, dodał, że On sam, będzie mieć staranie o mojej dobrej sławie teraz więcej, jak kiedykolwiek, jeżeli to jest konieczne dla służenia Jemu. Zaiste, nie chcę mieć więcej sławy, tylko tyle, ile po­trzeba do tego celu; gdyż byle Bogu służono, czy to przez złą, czy też przez dobrą opinię o mnie, czy przez sławę lub osławienie mojej osoby, cóż mi na tym zależy?

 

Mój Boże, mówił mi raz, cóż to jest ta sła­wa, że dla niej się tyle poświęca? Jest to tylko sen i cień znikomy, albo dym i odgłos czczej opi­nii, której pamiątka przemija wraz ze szmerem jej towarzyszącym.

 

Czymże wreszcie jest sława? Czyż nie uwiel­bieniem, często tak błędnym, że wielu dziwi się, kiedy ich chwalą za cnoty, których oni nie mają; albo kiedy ganią w nich wady, od których czują się wolnymi.

 

Obmowy są krzyżykiem, ułożonym ze słów, które powiew wiatru unosi. To wyrażenie: ukłuł mię, w znaczeniu obraził mię, uważam za niewła­ściwe. Wielka bowiem zachodzi różnica pomię­dzy brzęczeniem pszczoły, a jej ukłuciem.

 

Czyliż była kiedy bardziej szarpana czyja do­bra sława, jak sława Chrystusowa? Jakimiż obel­gami i potwarzami nie był On obrzucany? Ileż upokorzeń dano Mu do zniesienia? Dla czego, mó­wi Apostoł, i Bóg wywyższył Go i darował Mu imię, które jest nad wszelakie imię (1).

 

Ale patrzmy jak daleko idzie pycha. Zgo­dzilibyśmy się cierpieć poniżenia, ale takie tylko, których przyczyna pochlebiałaby naszej próżności; gotowi jesteśmy poddać się ukrzyżowaniu, byle to stało się z chwałą i uwielbieniem naszym.

 

Lecz święci męczennicy, umierając w stra­sznych męczarniach nie byli chwaleni od tych, co ich otaczali. Czyż raczej nie złorzeczono im, i czyż nie byli przedmiotem wstrętu i pogardy?

 

Ach! jak mało znajduje się ludzi, którzy by chcieli poświęcić swoją sławę dla chwały Tego, który umarł zelżywie na krzyżu za nas!

 

Jakże więc rzadką jest cnotą prawdziwa pokora!

 

–––––––––––

 

 

Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 185-187.

 

Przypisy:

(1) Filip. II, 9.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2007

Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: