O POKORZE
Święty Biskup zalecał, aby każdy miał staranie o dobrą sławę, ale jedynie dla chwały Bożej, nie zaś dla czci własnej, i bardziej dla uniknienia zgorszenia, aniżeli dla powiększenia swojej chwały.
Porównywał on dobrą sławę do tytoniu, który, użyty właściwie i z umiarkowaniem, może być niekiedy pożytecznym, ale którego niewłaściwe lub zbyteczne użycie szkodzi zdrowiu. Sam on wykonywał najpierw to, czego nauczał drugich w tym względzie.
Zdarzyło się, że niektórzy przewrotnie rozumiejąc dobrą i zbawienną radę, jaką św. Biskup dał pewnym osobom wielkiej pobożności, wzięli stąd okazję do mówienia źle o nim publicznie. Dowiedziawszy się o tym nasz Święty, pisał do mnie: nie oszczędzają mnie bynajmniej, ale ufam Bogu, dodał, że On sam, będzie mieć staranie o mojej dobrej sławie teraz więcej, jak kiedykolwiek, jeżeli to jest konieczne dla służenia Jemu. Zaiste, nie chcę mieć więcej sławy, tylko tyle, ile potrzeba do tego celu; gdyż byle Bogu służono, czy to przez złą, czy też przez dobrą opinię o mnie, czy przez sławę lub osławienie mojej osoby, cóż mi na tym zależy?
Mój Boże, mówił mi raz, cóż to jest ta sława, że dla niej się tyle poświęca? Jest to tylko sen i cień znikomy, albo dym i odgłos czczej opinii, której pamiątka przemija wraz ze szmerem jej towarzyszącym.
Czymże wreszcie jest sława? Czyż nie uwielbieniem, często tak błędnym, że wielu dziwi się, kiedy ich chwalą za cnoty, których oni nie mają; albo kiedy ganią w nich wady, od których czują się wolnymi.
Obmowy są krzyżykiem, ułożonym ze słów, które powiew wiatru unosi. To wyrażenie: ukłuł mię, w znaczeniu obraził mię, uważam za niewłaściwe. Wielka bowiem zachodzi różnica pomiędzy brzęczeniem pszczoły, a jej ukłuciem.
Czyliż była kiedy bardziej szarpana czyja dobra sława, jak sława Chrystusowa? Jakimiż obelgami i potwarzami nie był On obrzucany? Ileż upokorzeń dano Mu do zniesienia? Dla czego, mówi Apostoł, i Bóg wywyższył Go i darował Mu imię, które jest nad wszelakie imię (1).
Ale patrzmy jak daleko idzie pycha. Zgodzilibyśmy się cierpieć poniżenia, ale takie tylko, których przyczyna pochlebiałaby naszej próżności; gotowi jesteśmy poddać się ukrzyżowaniu, byle to stało się z chwałą i uwielbieniem naszym.
Lecz święci męczennicy, umierając w strasznych męczarniach nie byli chwaleni od tych, co ich otaczali. Czyż raczej nie złorzeczono im, i czyż nie byli przedmiotem wstrętu i pogardy?
Ach! jak mało znajduje się ludzi, którzy by chcieli poświęcić swoją sławę dla chwały Tego, który umarł zelżywie na krzyżu za nas!
Jakże więc rzadką jest cnotą prawdziwa pokora!
–––––––––––
Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 185-187.
Przypisy:
(1) Filip. II, 9.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2007
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: