O POKORZE
Święty Biskup chwytał czasem za słowa tych, którzy wyrażali się o sobie w jego obecności pokornie, a nawet przydawał jeszcze coś do tego, aby przez zbawienne zawstydzenie przeszkodzić powtórnemu upadkowi w tenże sam akt obłudy; ponieważ po większej części ci, którzy pokornie sami o sobie mówią, mocno by się urażali, gdyby uwierzono temu, co oni o sobie powiadają.
Przytoczę tu dwa tego przykłady.
Gdy zostałem biskupem, nasz Święty wymagał po mnie takich rzeczy, które mi się zdawały nazbyt wysokiej doskonałości.
– Mój Ojcze, mówiłem mu pewnego razu, jak widzę nie pamiętasz, że ja niedawno opuściłem świat i zostałem nauczycielem drugich, nie będąc prawie uczniem. Ty Ojcze, mówisz do mnie, jakoby do człowieka, który już daleko postąpił w doskonałości i zdolnym jest do kierowania innymi; a ja zaledwie poznałem pierwsze tego zasady.
– Prawda, odpowiedział mi, widzę ja to dobrze, a może nawet lepiej, jak ty sam: uważam cię, jako człowieka wyrwanego z pożaru, którego dymem jeszcze trącisz.
Lecz z tym wszystkim jesteś Biskupem; trzeba przeto wznieść się do tych uczuć i do tej doskonałości, jaka jest odpowiednią twemu stanowisku; nie dosyć ci już na tym, że sam pijesz wodę z twojej krynicy, ale trzeba to sprawić, aby i inni z niej pili!
Bóg, sama sprawiedliwość i urząd twój tego wymagają. Już nie czas oglądać się poza siebie, jeżeli nie chcesz stać się tylko cieniem pasterza. O pastor, et idolum! (1). Jeżeli ufasz sobie samemu, niczego nie dokażesz; ale jeżeli Bogu jedynie ufasz, wszystko ci będzie możliwym. Bóg bowiem ma upodobanie w wywyższaniu swojej wszechmocności w naszym niedołęstwie i w zawstydzaniu tego, co jest, przez to, czego nie ma. Nieufność w sobie jest bardzo chwalebną, byle z nią złączona była ufność w Bogu; a im głębiej poznajemy naszą nicość, tym bardziej pomnaża się ufność w Bogu. Pokora zaś bez odwagi nie jest pokorą prawdziwą.
Oto jeszcze inny przykład. Jedna z zakonnic, będąc obrana na przełożeństwo, wzbraniała się przyjąć ten urząd, wymawiając się swoją niegodnością i nieudolnością.
Naprawdę, odpowiedział święty Biskup, podchwytując ją za słowo, między panną a liściem nie ma wielkiej różnicy. Następnie mówiąc bardzo poważnie, dodał, że wszystkie siostry znały dobrze jej nieudolność, jej sąd niepewny, brak zdania, nieokrzesane obejście się i rażące jej niedoskonałości; być więc może, że Pan Bóg dopuścił jej wybór, aby się z tych wszystkich niedoskonałości poprawiła, albo przynajmniej, aby starała się je ukryć i pomału wykorzenić, widząc się wystawioną na widowisko aniołów i ludzi. Dalej tłumaczył jej, że powinna mieć to przekonanie, iż to zgromadzenie powierzono nie jej ale Bogu samemu, który obiera głupich dla zawstydzenia mądrych i kierowania nimi tak jako zbawił świat przez głupstwo krzyża; że wreszcie nie powinna zapominać, iż jedna wątła trzcina, w ręku Jezusa Chrystusa, stała się filarem Kościoła, i że ona powinna trzymać się mocno tej zbawczej ręki, w której jest zawsze niezawodne wsparcie dla tych, którzy go szukają.
Te przykłady powinny nas nauczyć unikania słów, które dyktują próżność i pycha, chociażby one zdawały się być natchnionymi przez ducha pokory.
–––––––––––
Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 195-198.
Przypisy:
(1) Zach. XI, 17.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2008
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: