O POKORZE
Nasz Święty zalecał, aby pokora, czy to rozumu, czy woli, była zawsze ożywiona miłością; inaczej, mawiał on, będzie to cnota pogańska.
Pragnął Święty, abyśmy zamiłowali własną wzgardę dla przypodobania się Bogu przez owe upokorzenia, w wyborze których nie mieliśmy żadnego udziału. Krzyże, mówił on jeszcze, które sami na siebie wkładamy, zwykle daleko więcej podobają się nam od tych, jakimi nas inni obarczają; więcej też cenił on jedno, choćby najdrobniejsze cierpienie, po chrześcijańsku zniesione, aniżeli wiele czynów wspaniałych i znakomitych, ale z własnego upodobania pochodzących.
Cierpliwe znoszenie obelg, zelżywości, poniżeń i wzgardy, nazywał Święty kamieniem probierczym prawdziwej pokory; bo przez to stajemy się podobni do Jezusa Chrystusa, który wyniszczył i poniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, a śmierci najzelżywszej na krzyżu.
Co się tyczy dobrowolnego szukania upokorzeń, w razie gdy one się same nie nastręczają, kładł je na drugim miejscu, jako drugorzędną cechę pokory; ponieważ miłość własna w takim razie, zbyt łatwo i niepostrzeżenie, wśliznąć się może.
Kochać się w upokorzeniach i wzgardzie, jakby w największych zaszczytach, a nienawidzieć zaszczytów i pochwał tak, jak je ludzie próżni zwykli cenić i miłować: było w oczach jego znamieniem najgłębszej pokory.
Przytaczał w tym względzie św. Biskup przykłady z Pisma św. między innymi Mojżesza, który przekładał obelgi i wzgardę, doznawane od Izraelitów, nad wszystkie wspaniałości i zaszczyty dworu Faraona. Podobnie i Ester miała w obrzydzeniu wszystkie bogactwa i przepych, chociaż przyodziewała się nim, dla przypodobania się królowi Aswerusowi, swemu oblubieńcowi. Tak też Dawid cieszył się, że stał się przedmiotem szyderstw żony swej Michol, córki Saula, dlatego, że tańczył przed arką Pańską. Tak apostołowie mieli sobie za największą pociechę i radość, cierpieć obelgi i zelżywości dla imienia Jezusowego.
Według świętego Biskupa, posłuszeństwo jest jedną z cech wybitnych prawdziwej pokory. Jeżeli jesteś posłuszny, mówił on, prędko, szczerze, bez szemrania, z radością: znak to, że jesteś prawdziwie pokorny. Bez pokory, trudno być szczerze posłusznym, gdyż posłuszeństwo będące cnotą, wymaga uległości i poddania serca. Prawdziwie zaś pokorny uważa siebie dla miłości Jezusa Chrystusa za sługę i poddanego i poczytuje się z Apostołem za obelgę ludzi i za pomiotło całego świata.
Zalecał on także wykonywać wszelką sprawę w duchu pokory i ukrywać, wedle możności, dobre nasze uczynki przed okiem ludzkim, pragnąc, aby one jedynie Bogu były znane. Nie chciał jednak aby to miało się stać powodem skrupułów lub powstrzymywać od czynienia dobrze, gdyż miłował on pokorę szlachetną, wielką i odważną, nie zaś gnuśną i tchórzliwą.
Mawiał czasem, że nie należy nic czynić dla tak lichego względu, jakim jest chwała ludzka; ale też nie trzeba zaniedbywać dobrych czynów z obawy pochwał i sławy u ludzi. Tylko słaba głowa, dodawał, doznaje bólu od zapachu róży.
Zalecał nade wszystko Święty, aby nie mówić nigdy o sobie, ani dobrze, ani źle, chyba w wielkiej konieczności i to z największą ostrożnością. Wszelka pochwała lub nagana siebie samego, mówił on, pochodzi z jednego źródła próżności.
Chełpliwość jest tak niską wadą, że bywa od wszystkich wyśmianą i wzgardzoną; co się zaś tyczy wzgardliwych słów względem siebie samego, jeżeli one nie pochodzą z serca głęboko przekonanego o własnej nędzy, to kryją w sobie najsubtelniejszą próżność; albowiem rzadko się zdarza, aby ten, kto źle o sobie mówi, istotnie tak o sobie myślał, albo szczerze pragnął żeby inni tak o nim sądzili; przeciwnie, chce on, aby go miano za pokornego, i do tego właśnie zmierzają jego słowa. Tacy ludzie stają się podobni do wioślarzy, obracających się plecami do miejsca, do którego wszystkimi dążą siłami.
Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 176-179.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2007
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: