DUCH

ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO

 

CZYLI

 

WIERNY OBRAZ MYŚLI I UCZUĆ TEGO ŚWIĘTEGO

 

CZĘŚĆ V

 

O CIERPLIWOŚCI

 

ROZDZIAŁ XVI

 

O CIERPLIWOŚCI WZGLĘDEM NAS SAMYCH

 

Miarą miłości, jaką nam Bóg nakazuje wzglę­dem naszych bliźnich, powinna być miłość ku nam samym. Miłość obowiązuje nas upominać innych z wielką łagodnością; podobnie też i my sami gdy chcemy podźwignąć się z własnych upadków, powinniśmy karcić siebie bez zbytniej surowości i goryczy.

 

Czyż więc, powie kto, należy sobie schlebiać? Bynajmniej! Nie należy tego czynić, ani upomina­jąc drugich, ani karcąc siebie samego. Ale nie można też z obawy schlebiania napominać bliźnie­go z obelgą lub pogróżkami. Byłoby to nie upo­minać ale drażnić; byłoby to karmić po katowsku żółcią i octem. Prorok nie chciał, aby olejek grze­sznika spływał po jego głowie (1); a Jezus Chrystus pochwalił Samarytanina za to, że nalał oliwy i wina na rany ewangelicznego kaleki. Chciał On, aby gorycz, wynikająca z natury wszelkiej nagany, łagodzoną była łaskawością słowa.

 

Jeśli więc powinniśmy być tak litościwi dla bliźnich, dlaczegóż mielibyśmy być gorszymi dla siebie samych? Ponieważ rozkazano nam postępować z bliźnim tak, jak chcemy, aby inni z nami postępowali: dlaczegóż więc nie mielibyśmy czynić sobie tego, czego się sumienie domaga od nas dla drugich? "Kiedy nam się zdarzy popełnić jaki błąd, mówi św. Biskup, badajmy natychmiast nasze serce i pytajmy je czy ma ono zawsze ży­wą i zupełną wolę służenia Bogu? Spodziewam się, że nasze serce odpowie twierdząco, i że bę­dzie ono wolało raczej tysiąc razy ponieść śmierć, aniżeli zmienić to postanowienie.

 

Pytajmy je dalej, dlaczegóż teraz upadasz i jesteś tak niedbałym?

 

Odpowie: niespodziewanie uwikłane zostałom i prawie nie wiem, w jaki sposób. Teraz zaś je­stem tak ociężałe!

 

Ach! trzeba mu przebaczyć to wykroczenie, nie przez niewierność ale przez ułomność popełnione.

 

Trzeba je więc upomnieć łagodnie i spokoj­nie a nie drażnić i jeszcze bardziej nie mieszać. Mówmy mu tedy: serce moje, przyjacielu mój, w imię Boże bądź mężniejsze, postępujmy naprzód, miejmy baczność na siebie, podnośmy się aż do Boga, który jest jedynym naszym wsparciem.

 

Ach! trzeba być litościwym dla swej duszy i nie trapić jej, póki widzimy, że nie obraża ona Boga rozmyślnie i dobrowolnie".

 

Nie chciał nawet św. Biskup, ażeby się zbyt rozwodzono nad swymi błędami lub je powiększa­no, a to z obawy aby się nie popadło w zwątpie­nie o swoim powstaniu, zamiast zbawiennego upokorzenia się. "Bądź sprawiedliwym, mówi on, nie uniewinniaj ani też nie oskarżaj twojej du­szy bez dojrzałej rozwagi, z obawy, abyś uniewin­niając ją, bez słusznej podstawy, nie uczynił jej zbyt bezpieczną; obwiniając zaś lekkomyślnie, abyś jej nie odebrał odwagi i nie uczynił zbyt bojaźliwą. Postępuj z prostotą, a postąpisz bezpiecznie".

 

Dlatego to, przy każdej sposobności, Świę­ty zalecał pilnie cierpliwość ku sobie samym.

 

Trapić się bowiem złośliwie, albo wybuchać na siebie gniewem, z powodu własnych niedosko­nałości, jest prawdziwą niecierpliwością. Sędzia, uwiedziony namiętnością, nie osądzi sprawiedli­wie, bo namiętność przeistacza przedmioty. Kiedy patrzymy przez szkło zabarwione, wszystko nam się wydaje tej barwy, jaką ma szkło. Stąd zda­rza się często, że gniew jest daleko większą winą, niż błąd, który go wywołał. Trafiają się ludzie tak niecierpliwi, że za jedną szklankę, przez nie­ostrożność sługi stłuczoną, gotowi są podnieść burzę złorzeczeń i klątw; a któż nie widzi, że tego rodzaju upomnienie jest stokroć gorsze od samej winy?

 

"Wiedz, mówi jeszcze nasz Święty, że cier­pliwość jest taką cnotą, która nas najbardziej upe­wnia o doskonałości; jeżeli ją trzeba okazać wzglę­dem innych, trzeba ją także mieć i względem siebie samych.

 

Dla zdobycia doskonałości, trzeba cierpieć własne niedoskonałości, to znaczy znosić je cier­pliwie, ale ich nie kochać ani się też nimi nie pieścić.

 

Pokora karmi się tym cierpieniem.

 

Tak postępując, zamieniamy wyłom w przed­murze i stratę w zysk.

 

Upadki nasze podnoszą nas, kiedy się przez nie uniżamy i coraz bardziej utwierdzamy w po­korze".

 

 

Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 172-175.

 

Przypisy:

(1) Ps. 140, 5.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2007

Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: