O CIERPLIWOŚCI
Kiedym jechał do Paryża z wielkanocnymi kazaniami, św. Biskup, aby mię ustrzec od zbyt wielkiego zwracania uwagi na to, co ludzie mówić będą, opowiedział mi następującą historię.
Przełożony pewnego Kolegium, staruszkowi jednemu zlecił opiekę nad zegarem, chcąc mu tym sposobem dać jakąś rozrywkę.
Starzec przyjął zlecenie; ale wkrótce uznał obowiązek tak trudnym, że gorzko żalił się na to przed przełożonym.
– Jak to, zawołał przełożony, dwa razy na dzień naciągnąć wagę zegara, uważasz zbyt trudnym zajęciem?
– O nie! odpowiada staruszek, ale dlatego, że mię ze wszystkich stron turbują.
– A to jakim sposobem? pyta przełożony.
– Oto, mówi starzec, kiedy zegar trochę się opóźnia, ci którzy pracują w Kolegium uskarżają się na to, a dla zadowolenia ich posuwam go nieco naprzód. Ale wkrótce znowu ci co są w mieście nacierają na mnie mówiąc, że zegar zbyt prędko idzie. Jeżeli dla zadowolenia ich zatrzymam go nieco, znowu drudzy poczynają skargi swoje, a od tego wszystkiego głowa moja jest jako ten dzwonek, w który młot zegarowy co godzina bije. A tak jestem w ustawicznym zamieszaniu.
Przełożony chcąc go pocieszyć rzekł: chcę ci dąć radę, którą jeżeli zachowasz, wszystkich zadowolisz.
Kiedy zegar pójdzie za prędko, a będą się na to skarżyć, odpowiedz: "dajcieno jeno pokój, zastawię ja go". Ale znowu inni, rzecze staruszek, będą przeciwko mnie wołać! Odpowiedz im, mówi przełożony, "dziatki, dajcie mi pokój, pomknę go naprzód". Lecz potem, daj pokój wszystkiemu i zostaw zegar, aby szedł swoim porządkiem. Odpowiadaj im tylko zawsze łaskawie i uprzejmie, a wszyscy będą zadowoleni i ty zostaniesz w pokoju.
Widzisz, mówił święty Biskup, zwracając się do mnie, idziesz teraz, aby stać się przedmiotem najrozmaitszych sądów.
Jeżeli będziesz zajmował się tym, co tobie mówią, nigdy pokoju mieć nie będziesz. Wielu nawet przyjaciół robić ci będą w dobrej myśli mnóstwo drobiazgowych uwag, które uważać będą za bardzo ważne, a które w rzeczywistości są niczym. Jeden ci powie, że mówisz za wolno; inny, że za pospiesznie. Ten chciałby cytat, drugi ich nie lubi; ten życzyłby zastosowań moralnych, tamten zaś wykładu dogmatu; ten znów chciałby tego, tamten owego. Podobnymi się stają oni do owych trutni, które same nic nie robiąc, niepokoją pracowite pszczółki. Cóż więc czynić? Potrzeba każdemu łagodnie i uprzejmie odpowiedzieć, ale pomimo to, iść swoją drogą, postępując po prostu i nie troszcząc się wcale o to mnóstwo uwag, które po większej części są sprzeczne między sobą. Upatruj Boga samego we wszystkim, i zdaj się zupełnie na ducha Jego łaski.
Mało nas powinien obchodzić sąd ludzi, ponieważ nie pragniemy podobać się im. Bóg Sam jest Sędzią naszym, On to przenika głębie serca i zna jego tajniki.
Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 170-172.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2007
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: