DUCH

ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO

 

CZYLI

 

WIERNY OBRAZ MYŚLI I UCZUĆ TEGO ŚWIĘTEGO

 

CZĘŚĆ V

 

O CIERPLIWOŚCI

 

ROZDZIAŁ X

 

INNY PRZYKŁAD CIERPLIWOŚCI W POTWARZACH

 

Pewnego razu, ktoś ze znakomitych ludzi pro­sił świętego Biskupa o beneficjum dla jednego z duchownych, któremu sprzyjał. Nasz Święty odpowiedział, że pod tym względem ma związane ręce, gdyż zdał dobrowolnie na konkurs wszystkie beneficja swej diecezji, nie może więc ofiarować żadnego z nich komu innemu, tylko temu, komu je przyzna decyzja sędziów egzaminacyjnych; a cho­ciaż on sam przewodniczy tej komisji egzamina­cyjnej, jednak na równi z innymi sędziami rozpo­rządza tylko jednym głosem; z tym wszystkim, przyrzeka mieć szczególny wzgląd na owego protegowanego, byle razem z innymi stawił się do kon­kursowego egzaminu.

 

Proszący osądził, że w tej odpowiedzi kryje się tylko chęć pozbycia się go; będąc gwałtowne­go charakteru, wybuchnął gniewem i obrzucił św. Biskupa zarzutami nieszczerości i obłudy, a nawet posunął się aż do gróźb.

 

Na te wszystkie zarzuty i obelgi Święty nasz przeciwstawiąc milczenie, trwał przy słuszności, jako skała, o którą uderzając fale i nawałności, same się rozbijają a jej nic nie szkodzą.

 

Kiedy zaś Święty czynił mu łagodnie różne przedstawienia, ten wołał z gwałtownością, że to co mówi, wystarczyć by mogło dla dzieciaka chy­ba, ale jego nie zadowoli.

 

Święty Biskup wreszcie prosił swego gościa, aby dozwolił przynajmniej na osobności wyegzaminować protegowanego; ale ów duchowny zanie­dbawszy nauk i nie czując się na siłach, nie chciał się na to zgodzić.

 

Jak to! rzekł wtedy Święty, zwracając się do owego magnata, wymagasz więc pan ode mnie, abym na oślep, z zawiązanymi oczyma, oddał pod jego pieczę dusze, które mi są powierzone! Osądź pan sam, czy sprawiedliwym jest takie postępo­wanie? Tymi słowy jeszcze bardziej rozgniewany ów protektor, podniesionym głosem obsypał Świę­tego takimi obelgami, że przytoczeniem ich nie możemy kalać tego papieru.

 

Po odejściu tego człowieka, pewien pobożny prałat, obecny całej scenie, pytał świętego Bisku­pa, jakim sposobem mógł on znieść tyle zuchwal­stwa bez najmniejszego poruszenia gniewu.

 

Wszakże sam byłeś świadkiem, odpowiedział święty Biskup, że to nie on sam, ale namiętność przez usta jego mówiła. Prócz tego, człowiek ten należy do liczby najżyczliwszych moich przyja­ciół, i zobaczysz wkrótce, jak milczenie moje spra­wi, że będzie on jeszcze większym moim przyja­cielem.

 

Potem zaś zwróciwszy się myślą ku Bogu, rzekł: Bóg przejrzał to od wieków i użyczył mi łaski do zniesienia wesoło i ochotnie tej zelżywości. Ten kielich podany mi został ręką najuko­chańszego mistrza, czyż chciałbyś, abym go nie wypił?

 

O! kielich ten, mający moc upojenia, jest mi miłym, bo pochodzi z ręki, którą nawykłem czcić od dzieciństwa!

 

Ale! jakże to być mogło, rzekł mu jeszcze po­bożny prałat, żeś pozostawał takim, jakby ta obelga nie robiła na tobie żadnego wrażenia?

 

Zwróciłem myśl moją w inną stronę, odrzekł Święty, przypominając sobie tyle pięknych przy­miotów tej osoby, z którą od dawna miałem przy­jazne stosunki; spodziewam się zresztą, że skoro ta burza przeminie, znowu pokaże się słońce, i on znowu pogodnym okiem na mnie patrzyć będzie.

 

Słowa te były jakby prorocze.

 

Pan ów spostrzegłszy się i zważywszy tak niegodną złość swoją i uniesienie względem świę­tego Biskupa, uczuł głęboki żal i ze łzami w oczach, błagał go o przebaczenie. Żal ten był tak żywym, że święty Biskup z największą trudnością mógł go uspokoić i pocieszyć. Odtąd przyjaźń ich stała się serdeczniejszą aniżeli nią była kiedykol­wiek dawniej.

 

 

Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 158-161.


© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2007

Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: