DUCH
ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO
CZYLI
WIERNY OBRAZ MYŚLI I UCZUĆ TEGO ŚWIĘTEGO
PRZEDMOWA TŁUMACZA
Przeglądając uważnie karty historii, widzimy, że w każdym niemal okresie życia ucywilizowanych narodów Opatrzność zsyłała ludzi, których wpływ sięgał daleko poza ich ojczyznę i poza czas, w którym żyli. Są to zwykłe skutki wyższości rozumu, głębokości uczucia, słowem potęgi ducha. Ta siła ducha staje się wtedy zwłaszcza potęgą niedościgłą, która ogarnia miliony serc i sięga poza światy ziemskie: gdy wrodzone zdolności i przymioty duszy ożywia i uświęca łaska Boża, to jest duch Boży, duch Chrystusowy, tak obficie rozlany w Ewangelii, a jednak, w całej pełni, tak niewielu dusz stający się udziałem.
Do liczby tych wybrańców Bożych, co z natury obdarzeni znakomitymi przymiotami duszy, w ciągu życia rozwinęli i spotęgowali je przez usilną i wierną pracę w winnicy Pańskiej, należał, bez wątpienia Święty Franciszek Salezy, o którym współcześni słusznie mówili, że im dawał doskonałe wyobrażenie Chrystusa Pana w czasie czcigodnego pobytu Jego na tej ziemi.
Urodzony w roku 1567 ze znakomitej rodziny Sabaudzkiej, na zamku Sales, od lat najmłodszych dawał dowody wielkich zdolności i większej jeszcze pobożności. Wyższe nauki pobierał w Sorbonie, gdzie między innymi słuchał wykładów sławnego Maldonata; następnie dla kształcenia się w prawie udał się do Padwy. Zawsze umiał on łączyć głębokie studia naukowe z najściślejszym wykonywaniem wszelkich powinności świątobliwego chrześcijanina.
Skoro ukończył nauki, świat otworzył mu szeroko podwoje do tego wszystkiego, co może nęcić i pociągać niedoświadczonego młodzieńca.
Ojciec Franciszka, zakładając na nim całą przyszłość swej rodziny, zaproponował mu najświetniejsze związki małżeńskie, a książę Sabaudzki ofiarował krzesło senatorskie; ale Święty młodzieniec dawno już zdecydował swój wybór: postanowił on poświęcić się wyłącznie służbie Bożej i zbawieniu bliźnich.
Od chwili jak tylko został diakonem, natychmiast, z polecenia biskupa genewskiego Graniera, którego potem został następcą, rozpoczął prace apostolskie, głosząc bezustannie słowo Boże, nie tylko w Sabaudii, ale i w zarażonej kalwinizmem Szwajcarii, w Paryżu i w różnych miastach Francji, a kazania te poparte życiem świętym i tą niezrównaną słodyczą, jaką przed innymi przymiotami jaśniało jego życie, sprawiały zdumiewające skutki. Samych heretyków nawróconych jego wpływem, podają przeszło na siedemdziesiąt tysięcy.
Wśród tych prac prawdziwie apostolskich, wśród najróżnorodniejszych zajęć, którym się oddawał z całą gorliwością, stając się wszystkim dla wszystkich, znalazł ten mąż Boży dość czasu nie tylko na częste korespondencje, ale na pisanie gruntownych dzieł, w których z dziwną prostotą i jasnością wskazywał prostą i bezpieczną drogę do doskonałości chrześcijańskiej. Dlatego też Kościół święty stawia go w rzędzie swych mistrzów i nauczycieli, których doktorami swymi nazywa (1). Dosyć tu przytoczyć Filoteę, czyli Drogę do życia pobożnego, która należy do tej małej liczby książek, niewielkich objętością, ale wielkich duchem, jaki je wypełnia, za co pobożność chrześcijańska złotymi je nazwała.
Niniejsze dziełko, chociaż nie jest pióra św. Franciszka, słusznie jednak owocem jego ducha nazwane być może, gdyż w zupełności usprawiedliwia tytuł, będąc wiernym odbiciem jego pięknej duszy.
Właściwym autorem tego dzieła jest, znakomity nauką i pobożnością, Jan Piotr Camus, Biskup Bellejski, gorący wielbiciel i przyjaciel św. Franciszka Salezego.
Ten uczony Prałat powziął szczęśliwą myśl, częste rozmowy i ciągłe stosunki ze Świętym Biskupem Genewskim obrócić nie tylko na własną korzyść, ale jeszcze spożytkować je dla dobra ogółu wiernych.
Wszystko więc, co słyszał w przedmiocie wiary i moralności od swego Świętego przyjaciela, każde jego wybitniejsze postąpienie, a nawet nic nieznaczące na pozór szczegóły codziennego życia, zapisywał skrzętnie; następnie dopełniwszy te uwagi wypisami, poczerpniętymi z jego listów i dzieł, zebrał je w jedną całość, która istotnie stała się prawdziwym skarbcem praktycznej mądrości i doskonałości chrześcijańskiej. Ale znakomite to dzieło, obok swej wysokiej wartości, grzeszyło brakiem układu, pomieszaniem przedmiotówa nawet częstym powtarzaniem się: toteż wkrótce uznano potrzebę opracowania i skrócenia go, czego dokonał r. 1727 Doktor Sorbony, ks. Callot. Wreszcie, w naszych czasach, ks. Busson, Wikariusz Generalny Diecezji de Montauban, to mnóstwo najciekawszych przedmiotów ułożył wedle pewnego systemu, mając głównie na względzie ogół wiernych. Z tej to właśnie pracy korzystaliśmy przy niniejszym tłumaczeniu. Nadmienić tu wypada, że już przed stu przeszło laty (roku 1770 i 1778) dokonane zostało tłumaczenie Ducha św. Franciszka Salezego na język polski, przez Wizytki krakowskie, podług skrótu Callota; tłumaczenie to jednak pozostawia wiele do życzenia, tak pod względem czystości języka, jak i co do porządku w układzie samego dzieła a przy tym zupełnie ono już wyczerpane zostało. Powyższe tedy przyczyny skłoniły mię do przedsięwzięcia niniejszego przekładu. Pragnę gorąco, aby ten piękny obraz doskonałości życia i świętości duszy wielkiego sługi Bożego oświecał umysły i zapalał serca czytelników niegasnącym nigdy ogniem miłości Boga i bliźniego, która, bez wątpienia, stanowi treść i istotę Ducha świętego Franciszka Salezego.
Duch Świętego Franciszka Salezego czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. V-VIII.
Przypisy:
(1) Breve Piusa IX d. 16 listopada 1877 r.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2005
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: