DUCH

ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO

 

CZYLI

 

WIERNY OBRAZ MYŚLI I UCZUĆ TEGO ŚWIĘTEGO

 

CZĘŚĆ IV

 

O PODDANIU SIĘ WOLI BOŻEJ I O UFNOŚCI W BOGU

 

ROZDZIAŁ III

 

POWINNIŚMY PODDAWAĆ SIĘ WOLI BOŻEJ WE WSZYSTKICH OKOLICZNOŚCIACH ŻYCIA

 

Święty Biskup będąc w Paryżu, w 1619 ro­ku, spotkał się tam z pewnym znakomitym panem z orszaku księcia sabaudzkiego, podróżującego po Francji; pan ten zapadł w ciężką chorobę, z któ­rej wkrótce i umarł.

 

Chory pragnął mieć przy sobie naszego Świę­tego. Człowiek ten znosił dosyć spokojnie swoje cierpienia, ale trwożył się i niepokoił wielu dro­bnostkami.

 

Nie trapił się np. on ani chorobą, ani też bliską śmiercią, ale jedynie tą myślą, że musiał chorować i umierać z daleka od ojczyzny i od swo­ich. Ubolewał więc nad smutkiem żony, chciałby ją był mieć przy sobie; żalił się, że nie może jej pożegnać i dzieci swoje pobłogosławić; utyskiwał, że nie jest w ręku swego zwykłego lekarza. Za­lecał on usilnie, aby nie pochowano ciała jego w Paryżu, ale aby je złożono obok prochów jego przodków i aby mu postawiono grobowiec. Zaj­mował się on nawet swoim pogrzebem i wystawnością, z jaką ciało jego miało być przeprowa­dzone do ojczyzny.

 

Chory ten narzekał na złe powietrze w Pa­ryżu, na wodę, na lekarzy, na lekarstwa, na chi­rurgów, na aptekarzy; narzekał na swą służbę, na mieszkanie, na swe łóżko, jednym słowem na wszystko.

 

Tak więc nie mógł on spokojnie umierać, bo nie umierał tam, gdzie sobie życzył.

 

A kiedy mu mówiono, że jest otoczony wszelkim możliwym staraniem, tak co do ciała, jak i co do duszy, i że ci, nad których nieobecnością ubolewał, nic by mu więcej dla przyniesienia ulgi uczynić nie mogli, ale przeciwnie przytomnością swą przyczyniliby mu więcej zmartwienia i żalu: miał na to wszystko w pogotowiu wyborne odpo­wiedzi, które powiększały tylko jego cierpienia, tak bowiem był dowcipnym w udręczaniu samego siebie. Na koniec umarł on w tych udręczeniach, będąc pod wielu względami uległy woli Bożej i opatrzony wszelkimi pociechami Kościoła.

 

Świadek tego wszystkiego, nasz Święty, mó­wiąc o nim, zawołał: Ach! jakże opłakaną jest słabość ludzka! Ten człowiek uchodził za wielkie­go wojownika, za znakomitego męża stanu; za człowieka wielkiego rozumu: a jednak zajmował się takimi fraszkami!

 

Nie dosyć jest, mówił dalej Święty, chcieć te­go czego Bóg chce; ale trzeba jeszcze zgodzić się z wolą Jego i co do sposobu spełnienia się jej na nas. W chorobie np. trzeba nie tylko chcieć chorować, ponieważ tak się Bogu podoba; ale trzeba jeszcze pragnąć mieć taką chorobę w takim miejscu, w takim czasie i pomiędzy takimi osobami, jak tego Bóg chce. Krótko mówiąc, trzeba, aby wola Boża stała się dla nas we wszystkim jedynym prawem.

 

O! szczęśliwy ten, kto może mówić do Boga z głębi serca: Tak Ojcze, niech się wszystko ze mną stanie, co się Tobie podoba i jako Ci się podo­ba! O Panie, bom ja sługa Twój: jam sługa Twój i syn służebnicy Twojej (1). Twój ciem ja, zbawże mię (2). Nie zatracaj z niezbożnymi, Boże, duszy mo­jej i nie odrzucaj dzieła rąk Twoich (3).

 

 

Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 123-126.

 

Przypisy:

(1) Ps. 115, 16.

 

(2) Ps. 118, 94.

 

(3) Ps. 25, 9.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2006

Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: