O PODDANIU SIĘ WOLI
BOŻEJ I O UFNOŚCI W BOGU
Święty
Biskup będąc w Paryżu, w 1619 roku, spotkał się tam z pewnym znakomitym panem
z orszaku księcia sabaudzkiego, podróżującego po Francji; pan ten zapadł w
ciężką chorobę, z której wkrótce i umarł.
Chory
pragnął mieć przy sobie naszego Świętego. Człowiek ten znosił dosyć spokojnie
swoje cierpienia, ale trwożył się i niepokoił wielu drobnostkami.
Nie
trapił się np. on ani chorobą, ani też bliską śmiercią, ale jedynie tą myślą,
że musiał chorować i umierać z daleka od ojczyzny i od swoich. Ubolewał więc
nad smutkiem żony, chciałby ją był mieć przy sobie; żalił się, że nie może jej
pożegnać i dzieci swoje pobłogosławić; utyskiwał, że nie jest w ręku swego
zwykłego lekarza. Zalecał on usilnie, aby nie pochowano ciała jego w Paryżu,
ale aby je złożono obok prochów jego przodków i aby mu postawiono grobowiec.
Zajmował się on nawet swoim pogrzebem i wystawnością, z jaką ciało jego miało
być przeprowadzone do ojczyzny.
Chory
ten narzekał na złe powietrze w Paryżu, na wodę, na lekarzy, na lekarstwa, na
chirurgów, na aptekarzy; narzekał na swą służbę, na mieszkanie, na swe łóżko,
jednym słowem na wszystko.
Tak
więc nie mógł on spokojnie umierać, bo nie umierał tam, gdzie sobie życzył.
A
kiedy mu mówiono, że jest otoczony wszelkim możliwym staraniem, tak co do
ciała, jak i co do duszy, i że ci, nad których nieobecnością ubolewał, nic by
mu więcej dla przyniesienia ulgi uczynić nie mogli, ale przeciwnie
przytomnością swą przyczyniliby mu więcej zmartwienia i żalu: miał na to
wszystko w pogotowiu wyborne odpowiedzi, które powiększały tylko jego
cierpienia, tak bowiem był dowcipnym w udręczaniu samego siebie. Na koniec
umarł on w tych udręczeniach, będąc pod wielu względami uległy woli Bożej i
opatrzony wszelkimi pociechami Kościoła.
Świadek
tego wszystkiego, nasz Święty, mówiąc o nim, zawołał: Ach! jakże opłakaną jest
słabość ludzka! Ten człowiek uchodził za wielkiego wojownika, za znakomitego
męża stanu; za człowieka wielkiego rozumu: a jednak zajmował się takimi
fraszkami!
Nie
dosyć jest, mówił dalej Święty, chcieć tego czego Bóg chce; ale trzeba jeszcze
zgodzić się z wolą Jego i co do sposobu spełnienia się jej na nas. W chorobie
np. trzeba nie tylko chcieć chorować, ponieważ tak się Bogu podoba; ale trzeba
jeszcze pragnąć mieć taką chorobę w takim miejscu, w takim czasie i pomiędzy
takimi osobami, jak tego Bóg chce. Krótko mówiąc, trzeba, aby wola Boża stała
się dla nas we wszystkim jedynym prawem.
O!
szczęśliwy ten, kto może mówić do Boga z głębi serca: Tak Ojcze, niech się
wszystko ze mną stanie, co się Tobie podoba i jako Ci się podoba! O Panie, bom
ja sługa Twój: jam sługa Twój i syn służebnicy Twojej (1). Twój
ciem ja, zbawże mię (2). Nie zatracaj z niezbożnymi, Boże, duszy mojej i
nie odrzucaj dzieła rąk Twoich (3).
Duch Świętego Franciszka
Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z
francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 123-126.
Przypisy:
(1) Ps. 115, 16.
(2) Ps. 118, 94.
(3) Ps. 25, 9.
Kraków 2006
Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: