Różaniec św. prowadzi do zmiany życia
Pewien nawrócony gorliwy katolik tak opowiada dzieje swego powrotu do Boga.
W młodości mojej przechodziłem koleje podobne św. Augustynowi. Przez lekkomyślnych towarzyszy uwiedziony oddałem się życiu rozkoszy i słuchałem tej zgubnej zasady złych ludzi:
Używaj świata, póki służą lata.
Rozumie się, że o modlitwie nie ma mowy, oziębłem w służbie Bożej, kościół był mi nieznanym, a do sakramentów św. żadnego nie czułem pociągu. Na Wielkanoc tylko z musu kierowany względami ludzkimi poszedłem do spowiedzi, ale jakaż to była spowiedź. Z grzechu wpadałem w grzech, tłumaczyłem sobie stan duszy lekkomyślnie, – a jednak czułem się nieszczęśliwym.
Rodzice moi, a szczególniej matka napominała mię, bolała nad moim stanem, nawet mówiła mi:
Ty zgubisz się na ciele i duszy...
Wszystko jednak na próżno.
Aż pewnego razu poczułem wewnętrznie jakiś pociąg do Różańca. Nie znałem nigdy tej modlitwy, nie umiałem jej też wcale, ale myśl mię nie opuszczała. Coś ciągle w sercu mi mówiło:
Weź różaniec do rąk.
Wreszcie spytałem się matki czy nie ma różańca. Zdziwiona, zapytała, dlaczego o to się jej pytam. Skorom jej powiedział, że chcę go odmawiać, nie dowierzała mi, myślała, że to chwilowe zachcenie nie potrwa długo. Wiedziała dobrze, jak daleko byłem oddalony od Pana Boga i sądziła, że trudno abym się naprawdę chwycił tego, tak jednak mi potrzebnego środka ratunku, modlitwy. Jednak nauczyła mię tej modlitwy. Ja zaś chociaż o rozmyślaniu tajemnic jeszcze pojęcia nie miałem, to jednak uczułem zaraz jakiś błogi wpływ tej modlitwy. Moje biedne serce poczuło zaraz jakiś dziwny pociąg, jak gdyby Najświętsza Panna gwałtem je chciała przemienić. I w rzeczy samej, ta Matka niebieska dzieło raz rozpoczęte, prowadziła dalej w sposób dziwnie łagodny a jednak stanowczy:
Zacząłem czytać dobre książki.
Raz był to piękny wieczór sierpniowy, wpadł mi w oczy wiersz z psalmów Dawida.
"Cóż mam na niebie i cóż więcej na ziemi kocham, oprócz Ciebie Boże mojego serca i cząstko moja na wieki?".
Te słowa mię dopiero wzruszyły, zapłakałem po raz pierwszy w życiu nad mymi grzechami a łzy nie były bezowocne.
Odtąd już starałem się zmienić moje życie.
Wyspowiadałem się najprzód dokładnie, potem przyjąłem Komunię św.
Słowa spowiednika, nigdy mi z pamięci nie zginą. Synu mój, rzekł do mnie – jeden tylko różaniec cię nawrócił. Ta myśl żebyś go odmawiał, to była ostatnią łaską Bożą, do nawrócenia twego cię wołającą. Gdybyś był jej nie usłuchał, zginąłbyś na wieki. Tacy jak ty, trudno się na dobrą drogę nawracają.
Ileż więc mam do zawdzięczenia Różańcowi św.? Ach wszystkich, takich jak ja, zebrać do stóp Najświętszej Panny i dać im różaniec w rękę.
Pewnie i oni by się nawrócili.
Ale cóż, Pan Bóg przemawia do wielu serc, ale któż Go słucha?
(Salzb. Kirchbl. 1884).
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 219-220.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMX, Kraków 2010
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: