Za Przyczyną Maryi

Przykłady opieki Królowej Różańca św.

 

Uzdrowienie chorych

 

O. K. Ż.

 

Nieszczęśliwa – a jednak... szczęśliwa...

 

(Matka Boska Różańcowa w Pompei)

 

Nazywano ją Natina.

 

Jest to imię włoskie zdrobniałe od Fortunatina, co znaczy po polsku szczęśliwa.

 

I była młodą, piękną i dobrą, otoczoną troskliwością swej rodziny – rosła na jej pociechę.

 

Aż przyszedł dziewiętnasty rok jej życia i wicher wionął gwałtowny i zdawało się, że złamał na zawsze ten kwiat szczęścia, jakim była w rodzinie państwa Agreli, ukochana córka Natina.

 

Przyczyną jej cierpień była śmierć ukochanej przyjaciółki.

 

Z chwilowego jak sądzono omdlenia, przyszły długie, bo kilkanaście godzin trwające konwulsje, uczucia straszne, jakby ktoś dłoń żelazną kładł na gardło i w stanie tym zupełna utrata mowy. Lekarze – a wśród nich powagi naukowe, jak profesor Wincenty Belmonti – byli bezradni.

 

Modliła się więc gorąco – modliła się przede wszystkim – do Tej, którą nazwano: "uzdrowieniem chorych", ale jak wyznawała sama, modlitwy te przynosiły ulgę, ale cierpień zupełnie nie usuwały.

 

Dnia jednego dostała medalik Matki Boskiej Różańcowej w Pompei, obrazek Jej i książeczkę z nowenną do Królowej Różańca świętego, w ciężkim strapieniu.

 

Dziwna otucha wstąpiła w cierpiącą dziewczynę, napiszę – rzekła – prośbę do Matki Boskiej, lecz niestety drżąca jej ręka ani literki skreślić nie mogła. Podyktowała więc ją swej młodszej siostrze, Concettini, która cierpiącej nie opuszczała nigdy i jak anioł opiekuńczy czuwała przy niej. Prośba ta brzmiała: "Ciężko chora udaje się z prośbą o pomoc do Najświętszej Panny Różańcowej w Pompei, prosząc, by ją wyleczyła. Jeżeli zostanie wysłuchaną, przyjdzie boso podziękować za otrzymaną łaskę". Prośbę tę złożono na ołtarzu cudownej Maryi, a równocześnie, chora wraz z rodziną zaczęła odmawiać nowennę do Królowej Różańca świętego. Ale też i Niepokalana zaczęła próbować i pocieszać dziecię swoje. Próbować, bo stan chorej nie poprawiał się, ale zdawał się z dniem każdym pogarszać! Lecz z pociechą niewidzialną dla otoczenia ale widzialną dla biednej Natiny przychodziła Maryja, gdyż patrząc na nią modlącą się, odnosiło się wrażenie, że ona widzi przed sobą jakąś istotę zaziemską i mówi z Nią. Wrażenie to było tak wyraźnym, że czuwająca przy niej siostrzyczka, przywołała do chorej rodzinę, mówiąc: "chodźcie i słuchajcie, Natina rozmawia z Najświętszą Panną!" I – to była – ta pociecha, jakiej użyczała cierpiącemu dziecięciu Pocieszycielka strapionych – doświadczając je i dźwigając zarazem. Nie jeden, ale pięć razy stawała przed Natiną – Królowa Różańca – a jakie to były rozmowy – to niech nam opowie ona sama...

 

Pierwsze objawienie, które dokonało się w dniu 3 marca 1884 r. tak opisuje Natina:

 

Najświętsza Panna tuliła Boskie Dziecię, a w ręku trzymała tajemnic pełen różaniec.

 

Siedziała na tronie, który otaczali aniołowie. Maryja i Boskie Jej Dziecię – byli odziani w białe, złotem tkane szaty – mieli korony na głowach, zdobne w drogie kamienie. Najświętszej Pannie towarzyszyli zakonnik i zakonnica, w dominikańskich habitach (św. Dominik i św. Katarzyna z Sieny). Piękność Maryi zachwyciła mię. Patrzyła na mnie czułym, matczynym wzrokiem, tak, że wejrzenie to obudziło we mnie ufność niezwykłą i poczęłam natychmiast błagać:

 

"Królowo Różańca świętego, udziel mi tę łaskę, ach! tak udziel mi jej. Udałam się już do Ciebie z prośbą, odmówiłam nowennę, ale wciąż cierpię strasznie! O Maryjo, dotąd nie wyświadczyłaś mi żadnej łaski – chcę być zdrową!"

 

A – najmiłościwsza – Królowa Miłosierdzia odrzekła:

 

"Modliłaś się do mnie pod różnymi wezwaniami i zawsze otrzymywałaś pociechę, teraz gdy mnie wzywasz pod imieniem Królowej Różańca św. w Pompei, które mi jest droższym nad wszystkie inne, nie mogę ci odmówić tej łaski, o jaką prosisz. Odpraw trzy nowenny, oddawaj mi cześć, a odbierzesz wszystko".

 

Potem zapytała mię z czułością macierzyńską:

 

"Dlaczego zdjęłaś ze siebie mój medalik?" Na te słowa Natina zrobiła rzeczywiście, jak widzieli otaczający, gest – jakby szukała zawieszonego na piersiach medalika, więc odrzekła z żalem: "wzięto mi go, ale przyrzekam Ci, że zawsze nosić go będę – a obraz Twój będzie wisiał w głowach mojego łóżka. A jeśli wyzdrowieję – to pójdę do świątyni Twej, o Królowo Różańca świętego, boso, a teraz pozwól o Matko – abym ucałowała kraj Twej szaty".

 

Ale – tego ostatniego mego życzenia – pisze Natina – nie spełniła Maryja...

 

* * *

 

Takim było pierwsze objawienie się Królowej Różańca świętego Natinie. Wnet miało nastąpić drugie.

 

"Z wiarą w duszy – opowiada ona sama, z taką wiarą, która jest pewną, że prośby jej będą przyjęte, zwróciłam się do Królowej Różańca świętego i ku Jej czci zaczęłam odprawiać nowennę.

 

Było to dnia 15 marca 1884 r. gdy Najświętsza Panna, objawiła się mnie ponownie. Skoro Ją ujrzałam, zawołałam kilkakrotnie: – Okaż mi się Matką!

 

A potem nabrawszy niezwykłej odwagi poczęłam błagać:

 

O Maryjo oznajmij mi dzień, w którym się skończą moje cierpienia. Nie mam już sił – do dalszego opierania się bólom, ale Tobie, wspomożycielko wiernych, nie jest nic niepodobnym – Lekarko chrześcijańska ulecz mię".

 

I – rozradowało się oblicze Niepokalanej i uśmiech zstąpił na usta Jej! Przyrzekła dziewczęciu, że cierpienia jej skończą się – ale kazała jeszcze czekać długo, bo do października – do uroczystości Różańca.

 

Zrobiła błogosławiący znak krzyża – nad chorą i odeszła...

 

* * *

 

Ale – snać – wiara Natiny, była silną, więc kazała jej wołać – nie tylko o kres cierpieniom – ale o ich skrócenie!

 

Otaczający Fortunatinę, wijącą się w kurczowym ataku, widzieli, jak nagle uspokoiła się, twarz jej nabrała rumieńca; i ona, która w chwilach takich, jak wspomnieliśmy wyżej, nie mogła słowa wypowiedzieć, teraz rozmawiała, znów z istotą niewidzialną – głośno i wyraźnie.

 

Było to trzecie nawiedzenie Maryi w dniu 26 marca 1884. r.

 

Natina opowiada, że widząc zbliżającą się Królowę niebios – tak się do Niej modliła:

 

"Pozdrawiam Cię

 

– o Maryjo

 

– Królowo łaski,

 

Błogosławionaś Ty między niewiastami.

 

Jako anioł zwiastował Ci, żeś się stała Matką Boską – tak i Ty zwiastujesz mi koniec cierpień. Nie mogę czekać – aż do uroczystości Twego Różańca. Ty, która wszystko możesz, skrócisz czas moich cierpień!".

 

A błogosławiona między dziewicami rzekła z nieskończoną łaskawością:

 

"Uważaj dobrze. Jeszcze raz pogorszy ci się bardzo, tak bardzo, że wyzdrowienie twoje będą uważać za niemożliwe, ale ty miej silną nadzieję – że ja cię uleczę – w dniu mojego wniebowzięcia będziesz zupełnie zdrową".

 

"W Tobie, o Pani – rzekła Natina, zaufałam, więc nie zawiodę się na wieki. Wierzę w słowa Twoje, i choćbym u łoża mojego ujrzała kapłana udzielającego mi ostatnich sakramentów – nie zachwieję się w wierze mojej, bo wiem – że Matka Wszechmocnego spełni przyrzeczenie swoje".

 

I – była jeszcze chwila, że cierpienie zdawało się wysilać w męce nad biedną ofiarą, była chwila, że zdawało się, że ofiary już innej nie ma tylko ją jedną, była chwila, że rodzina modliła się, niech to się już skończy – ale Natina powtarzała stanowczo:

 

"Najświętsza przepowiedziała mi, że się pogorszy i wszystko się sprawdziło, tak samo musi się sprawdzić, że odzyskam zdrowie".

 

* * *

 

Jakby w nagrodę za taką nadzieję niezłamaną objawiła się Maryja, wiernemu dziecku – w d. 1 kwietnia (1884) po raz czwarty.

 

Zapowiedziała cierpiącej, że w dniu, w którym Kościół święcić będzie pamiątkę Jej Boleści pod krzyżem, ustaną długie konwulsje i powróci pokój do jej rodziny. Lecz terminu zupełnego uleczenia – nie zmieniała Matka Miłosierdzia – powtarzając, że w uroczystość dopiero Wniebowzięcia ustaną wszelkie cierpienia.

 

I nadszedł dzień Bolesnej Maryi i na ustach tych, którym drogą była ta młoda męczennica, drgało pytanie: czy spełni się obietnica Matki Boskiej? W sercach odbywała się teraz walka nadziei z obawą – zwłaszcza w miarę – jak zbliżała się godzina pierwsza po południu, straszna godzina męki dziewczęcia!

 

I jest cisza – taka cisza – jakby dusze zrywały się do odlotu w świat inny! A wskazówka zegara posuwa się naprzód, minuty płyną wiekami – ale płyną – zegar wskazuje drugą godzinę.

 

A Natina płacze i śmieje się równocześnie i mówi:

 

"Zacznijmy odmawiać nowennę na podziękowanie Królowej Różańca świętego w Pompei!...".

 

* * *

 

I po raz piąty zeszła Maryja (d. 19 kwietnia 1884 r.) do swej czcicielki, zapowiadając – że nie potrzeba czekać do uroczystości Wniebowzięcia. I mówiła jej:

 

Ponieważ znosiłaś cierpienia swoje – z poddaniem się na wolę Bożą, więc z końcem kwietnia ustaną zupełnie cierpienia Twoje i od tej chwili będziesz chodzić.

 

A potem dała słodkie obietnice nie tylko Natinie, ale wszystkim – których ciężkie spotka nieszczęście w życiu, w tych słowach:

 

"Ktokolwiek pragnie odebrać łaskę, niech odprawi trzy nowenny, a po odebraniu łaski, niech zmówi znowu trzy nowenny na podziękowanie i niech odmawia piętnaście tajemnic Różańca".

 

Tak to w życiu tej dziewczyny sprawdziło się słowo; nieszczęśliwa, a jednak szczęśliwa! Nieszczęśliwa według rachub ludzkich – szczęśliwa według planów Bożych i Tej bezustannej Pocieszycielki strapionych – jaką po wszystkie wieki aż do dni naszych – jest Królowa Różańca świętego...

 

–––––––––––

 

 

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 170-176.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIX, Kraków 2009

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: