O. K. Ż.
(Matka Boża Różańcowa w Pompei)
Pierwszy cud – spełniła Królowa Różańca św., w Pompei, nad dzieckiem.
Biedne to było dziecko!
Czternastoletnia, miła dziewczynka, Klotylda Lucarello, była sierotą – a do tego cierpiała kurcze epilepsji u nas powszechnie zwane słabością św. Walentego.
Znamy ten straszny widok człowieka wśród targań bolesnych popadającego w omdlenie z białą pianą na ustach...
Tak cierpiało – to dziecko!
Opiekunka jej i ciotka zarazem Anna Maria Lucarelli sprowadzała do łóżeczka biednej dziewczynki najznakomitszych lekarzy – ale wszyscy zgodzili się na jedno, że tu nie masz uleczenia.
Szukała więc pomocy w Maryi – ofiarowała Klotyldę do Lourdes, lecz straszna słabość nie ustępowała.
Dlaczego?
Czyż Lourdes – nie jest miejscem bezustannych cudów?
Tak zapewne, ale Maryja – chciała być wezwaną – jako Królowa Różańca i różańcem chciała dźwignąć z okropnej niemocy...
Tymczasem ataki konwulsyjne powtarzały się, nie już codziennie, ale kilka razy dziennie. Nie obeszło się i bez wypadków.
To raz dziecię pokrwawiło się – to znowu wpadło do studni i tylko rychła pomoc otaczających wyrwała Klotyldę ze szponów śmierci.
Opiekunka jej znajdowała się w stanie nieopisanego zmartwienia i taką złamaną nieomal na duchu spotkała ją żona, znanego nam adwokata Bartłomieja Longo. Mówiła jej o zamiarach swojego męża, opowiadała o piętrzących się trudnościach w zbożnym dziele i o pomocy Matki Miłosierdzia.
Słuchając tych słów, uczuła pani Lucarelli nową otuchę i zwracając się do Królowej Różańca św. którą, jako tercjarka św. Dominika, szczególnym czciła nabożeństwem, uczyniła przyrzeczenie, że jeśli jej siostrzenica wróci do zdrowia – to nie tylko składać będzie jałmużnę na budującą świątynię Maryi – ale sama zbierać będzie grosz na nowy kościół w Pompei...
I Maryja przyjęła drobną jałmużnę grosza i dobrych chęci – Klotylda została uleczoną.
Było to d. 13 lutego 1876 r., a w tym samym właśnie dniu – zaprowadzano uroczyście Bractwo Różańca św. w Pompei.
Profesorowie uniwersytetu – doktorzy medycyny Marek Castronovo i Salvator Farina, którzy leczyli Klotyldę, zmuszeni byli przyznać, że wiedza ich lekarska była w tym wypadku bezsilną i tylko moc nadprzyrodzona uzdrowiła dziecko.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ale czyż tylko konwulsje ciała uzdrawia Maryja? Czyż duch ludzki nie przechodzi przez podobne, straszniejsze jeszcze wstrząśnienia?
Dusza obarczona zbrodnią, złym nałogiem, grzechem, czyż nie ma tajemnych tarzań, wobec których omdlenia ciała są wypoczynkiem. Albo serce, dotknięte zawodem, niewdzięcznością, przez jakie ciężkie przechodzi kurcze, że te fizyczne w porównanie iść nie mogą. Czujemy, że coś nami targa, łamie i pianę nienawiści miota na usta, gdyby nie prawo Chrystusowego przebaczenia.
Albo modlitwy nasze w niedoli ciężkiej, pod ciosem groźnym, czyż nie są podobne do tych walk strasznych... Kiedy zwątpienie chce przygasić nadzieję, która, jak trafnie powiedział Krasińki, "jak iskra się poczyna i znowu gaśnie i znów się dźwiga".
O niech się dźwiga zawsze i nie gaśnie nigdy!
A któż ją powstrzyma, jeśli nie Ta, o której mówił św. Bernard: "Ona jest całą nadzieją duszy mojej".
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Uderza nas szczegół – w tym cudzie.
Oto spełnia się on przez drobną jałmużnę! To jest myśl pociechy pełna, bo Maryja mało żąda, a wiele daje...
Więc nie żałujmy jałmużny na świątynie Jej i Ołtarze, nie żałujmy jałmużny światła i kwiatów. A gdy nas nie stać na to, nie żałujmy jałmużny łez naszych, dobrych a silnych, choćby na pozór małoznaczących postanowień i pragnień naszych!
Oto grosz – oto pieniążek – za który możemy sobie kupić u Królowej nieba niejedną łaskę dla siebie i dla braci naszych.
Pierwszy cud, który czyni Królowa Różańca św. w Pompei, to przypomnienie, że Ona pierwszą być winna w naszych modlitwach, naszych bólach, smutkach i cierpieniach.
Tak pierwszą, aby miasto skarg, narzekań czy zwątpień, do Niej zwracała się najpierw modlitwa i prośba nasza.
Po stracie wszelkich nadziei, po upornym nawet i przeciągłym Jej na prośby nasze milczeniu, nigdy nam wątpić nie wolno, do ostatka ufać trzeba, że Królowa zwycięska przyjdzie i zwycięży.
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 157-159.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVIII, Kraków 2008
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: