Piętnastoletnia uczennica pewnego zakładu wychowawczego we Lwowie, jak nam to listownie donoszą, zaczęła z początkiem października roku 1901 zapadać na zdrowiu. Ukazało się na lewym biodrze silne spuchnięcie przy czym noga skurczyła się o kilka centymetrów.
Chora sądziła, że był to skutek wypadku, jaki jej się w czasie wakacji wydarzył, chociaż w samej chwili zbytnio na to nie zważała.
Lekarz uznał, że stan ten może być bardzo niebezpiecznym; nie okazywał nawet wielkiej nadziei, żeby zupełne wyleczenie było możliwym. Chcąc próbować wszystkich środków, mówił, że trzeba będzie stosowną maszyną wyciągnąć naprzód skurczoną nogę; gdy biodro się wygoi, dziewczynka chodzić będzie musiała dłuższy czas za pomocą innego przyrządu. Radził, aby na czas kuracji wróciła do domu rodzicielskiego.
Chora nie wiedziała, o ile stan jej był groźnym; na chwilowy powrót do rodziny zgodzić się musiała; ale żal jej było bardzo przerwy w naukach. Gorącą modlitwą postanowiła więc przerwę tę skrócić, jeżeli nie oddalić: uczyniła obietnicę Najświętszej Pannie, że przez jeden rok odmówi co sobotę cały różaniec, jeżeli po dwóch tygodniach będzie jej danym wrócić do zakładu między swe koleżanki.
Z końcem miesiąca czuła się gorzej niż kiedykolwiek; po dziesięciu dniach spędzonych w łóżku spróbowała wstać, ale uczuła, iż stanąć nawet na chwilę o własnych siłach było za trudno. Tegoż dnia około 6 wieczorem usiadłszy na łóżku, zaczęła odmawiać koronkę. Wtem ból stał się dotkliwszym, ściemniło się w oczach, upadła na posłanie, wołając pomocy. Znajdująca się obok dozorczyni przybyła na wezwanie.
"Kto mnie tak silnie ciągnie za nogę?" pytała z trwogą chora.
Na zapewnienie że nikt jej nie dotykał, zamilkła.
Po chwili wszelki ból ustał; noga skurczona wróciła do dawnego stanu.
"Jestem zupełnie zdrową!" zawołała radośnie dziewczynka, "mogę wstać i chodzić!".
Osoby obecne, niedowierzając tym słowom, kazały jej pozostać w łóżku. Jeżeli noc następną spędziła bezsennie, było to tylko z radości; czuła, że Matka Boska wielką jej łaskę uczyniła. Nazajutrz rano zaczęła chodzić jak osoba zupełnie zdrowa; wszelkie spuchnięcie znikło, wszelki ból ustał.
O godz. 9 przyszła do klasy i odtąd nie przestała dzielić wszelkich zatrudnień i nauk z towarzyszkami. Następnego dnia przystąpiła do Sakramentów św., dziękując Panu Jezusowi i Matce Boskiej Różańcowej za łaskę tak nagłą i niespodziewaną.
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 149-150.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVIII, Kraków 2008
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: