Przed otwartym oknem z różą na kolanach siedział chłopczyk, ciężko oddychając i kaszląc... Od czasu do czasu krew ukazywała się na ustach jego, czerwieniejąc chusteczkę obficie, którą podnosił do ust ruchem omdlałym. W pobliżu stał robotnik, patrzał i nagle twarz ukrył w dłoniach...
– Idźcie już ojcze.
Był to cichutki szmer, lecz ojciec usłyszał.
– Ciebie zostawić, w takim stanie? Nie Janku, fabryka nie ucieknie – odrzekł ojciec cichym głosem, ze smutkiem spuszczając głowę na piersi.
– Idźcie ojcze, dziś pilną macie i zyskowną robotę... Idźcie...
Wybuch krwi przerwał słowa chłopięcia, ojciec, zarówno blady jak i syn, tłumiąc bluźnierstwo, podtrzymywał upadającą głowę chorego.
Cisza zaległa... tylko z oddali przerywał ją świergot ptasząt.
Janek otworzył oczy.
– Idźcie ojcze, już mi teraz dobrze.
– Nie będę spokojny z dala od ciebie mój synku.
Chłopczyna zawahał się...
– Sąsiadka, która tak pięknie śpiewa, opiekować się mną będzie.
– Ta dewotka? Nie zgadzam się na to.
– Ojcze proszę cię... będą się gniewać we fabryce. Przynieś mi ojcze nową różę...
Ojciec bojąc się, by chłopcu znowu się nie pogorszyło, rzekł:
– Pójdę i przyślę ci tu kogo, ale pamiętaj, żeby mi tu nie była żadna dewotka ani zakonnica, a tym bardziej ksiądz, bo inaczej źle będzie...
W pięć minut później weszło do pokoju chorego młode dziewczę, wzięła go za rękę i cicho rzekła:
– Jak się masz bracie?
Janek spoglądał zdziwiony.
– Nazywam się Zuzanna Aubry, znamy się przecież, bo razem niedawno przystępowaliśmy do pierwszej Komunii świętej. Czy pamiętasz tę chwilę?
– O pamiętam, pamiętam, to najpiękniejsza chwila była w moim życiu – byłem tak pięknie ubrany, jaśniały świece, kwiatów dużo, a przede wszystkim Jezus do duszy mej przyszedł raz jeden i tylko raz jeden...
Od śmierci mej matki ojciec jeszcze bardziej bluźni przeciw Bogu, nienawidzi religii i ja umieram, ale księdza nie dopuści do mnie. Ale nie boję się...
– A czy masz różaniec?
– Porwał go ojciec i spalił, ale ja mam inny różaniec, mój różaniec. Przybliż się i nachyl Zuzanno, bo słabo mi i ciężko mi mówić.
– Ojciec każdego dnia przynosi mi różę. Jeżeli to jest pączek na pół otwarty, wtedy myślę sobie o tajemnicach radosnych. Nadzieja ukrywa się w tych listkach nieco odchylonych... Myślę wtedy o Zwiastowaniu Najświętszej Pannie Marji, o Jezusie malutkim, pięknym i dobrym. Najświętsza Panna Marja, to Róża duchowna, która kocha i czuwa nad Jezusem. Woń róży przypomina mi woń świętości, niebo, Boga!
Kiedy indziej zapominam o kwiecie a patrzę na kolce, to tajemnice bolesne: Konanie, biczowanie, ukoronowanie, ukrzyżowanie; jeżeli różę dostanę wtedy czerwoną, całuję ją pobożnie, z miłością myśląc, że całuję ślady Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa; jeżeli róża jest białą, myślę o łzach Matki Bożej, o Jej boleściach.
Często otrzymuję różę całą rozwiniętą, wtedy cieszę się, myśląc o chwale, triumfie i szczęściu w niebie.
Raz ojciec zobaczył, że coś cichutko mówię, patrząc na różę, dosłyszał słowo: Marja, zaraz zapytał, co mówię, lecz mu powiedziałem: mówię Marja, bo to imię matki mojej i ona kochała kwiaty. Odtąd już się o nic nie pyta, gdy z różą rozmawiam.
Zmęczony długą mową, umilkł, ciężko oddychając. Zuzanna położyła mu rękę na głowie i rzekła:
– Zmęczyłeś się, staraj się usnąć...
– Tak, chce mi się spać i to bardzo.
I zamknął oczy... aby ich już nie otworzyć więcej.
Ojciec powrócił.
Spojrzał na syna.
– Śpi...
Blady bardzo, ale co za uśmiech szczęścia na jego twarzy. Róża biała rozwinięta na piersiach jego – pomimo niewiary ojca – to znak chwały, triumfu i szczęścia Janka w Bogu.
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 123-125.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2007
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: