W Paryżu w ubogiej izdebce na strychu umierała, jakiś czas temu, pewna uboga wdowa. Przy łóżku jej klęczał, zanosząc się od płaczu, jedyny jej synek jedenastoletni Alfons.
– Synu mój! – rzekła do niego drżącym głosem umierająca matka – wiesz, że rodzina nasza należy do znakomitych rodów Francji, że ojciec posiadał niegdyś wielki majątek i że wszystko to w czasie politycznych wstrząśnień kraju utracił. Ja umieram, ty zostajesz biednym sierotą. Pozostał mi ten tylko jedyny klejnot, który ci daję. Jest to różaniec, na którym się zawsze do Matki Boskiej modliłam. Teraz umierając, polecam cię tej Matce prosząc, abyś co dzień póki żyć będziesz, odmawiał na Jej cześć ten różaniec. Proszę cię także o westchnienie za mnie.
Alfons cały zalał się na te słowa łzami, ucałował zimną rękę matki i przyobiecał spełnić jej życzenie.
Po śmierci matki ukończył chlubnie liceum, wstąpił do szkoły wojskowej, zdał świetnie egzamin na oficera, odbył jako porucznik wojnę algerską, awansował szybko w stopniach wojskowych, lecz na nieszczęście stracił zupełnie wiarę. Pomimo to, wierny słowu danemu umierającej matce, odmawiał regularnie co dzień różaniec na cześć Najświętszej Panny.
Nadszedł rok 1854, wywiązała się wojna krymska. Alfons brał w niej udział w randze pułkownika.
Pewnego wieczoru przy objeździe forpoczt pod Sewastopolem powrócił późno i bardzo strudzony do swojej kwatery. Potrzebował na gwałt spoczynku, lecz przypomina sobie, iż według swego zwyczaju nie odmówił jeszcze w dniu tym różańca.
E, tak jestem dziś zmęczony i strudzony, mruknął sobie, żeby się może obeszło bez różańca; ale trudno, dałem słowo matce, iż go co dzień odmawiać będę, więc nic nie pomoże, trzeba koniecznie odmówić.
I to rzekłszy, wziął do ręki różaniec, począł chodzić szybkim krokiem po baraku i odmawiać go głośno.
Przechodził właśnie tamtędy przypadkowo, wracając od chorego, kapelan wojskowy, zastanowił się, słysząc go odmawiającego o tej porze różaniec.
Wszedł więc do niego.
– Jak to, pan pułkownik tak późno odmawia różaniec? – zapytał.
– Ha, cóż robić? Ksiądz kapelan wiesz, iż tego nie robię z pobożności, bo wszyscy wiedzą, żem niedowiarek i bezbożnik. Ot przyrzekłem matce umierającej, iż go będę codziennie odmawiał i dotrzymuję słowa.
Przy tym wywiązała się między pułkownikiem a kapelanem żywa rozmowa o religii i potrzebie św. Sakramentów i pułkownik skruszony, wyspowiadał się tej samej jeszcze nocy. Nazajutrz była stoczona krwawa walka. Między poległymi znaleziono i pułkownika Alfonsa, w jednej ręce trzymającego skrwawioną szablę, a w drugiej różaniec.
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 118-120.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2007
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: