Za Przyczyną
Maryi
Przykłady
opieki Królowej Różańca św.
Panno Czcigodna
Cześć Królowej
Różańca św.
Franio był zawsze moim najlepszym kolegą. Poznaliśmy się przy egzaminie wstępnym do gimnazjum, zaprzyjaźniliśmy się i wzajemna nasza przyjaźń wyjątkowo przetrwała aż do egzaminu dojrzałości bez jednej chmurki nienawiści i nieporozumienia. Chociaż różnych narodowości, ja Rusin on Polak, mimo to ani razu nie przyszło nawet do najmniejszego nieporozumienia, szanowałem jego uczucia narodowe, a on moje. Była też i głębsza podstawa naszej przyjaźni. Ceniłem w nim nie tylko nadzwyczajną pilność i pracę ale także i to przede wszystkim jego bogobojność. Broniłem go też w szkole przed napaściami nieuczciwych kolegów i utwierdzaliśmy się wzajemnie w życiu chrześcijańskim.
Po maturze w październiku czy listopadzie, zobaczyliśmy się na Uniwersytecie, ja w jednym seminarium, on w drugim. Było to wiosną 1894 roku. Po pierwszej rannej godzinie przystąpiłem na pauzie do Frania i zapytałem go z uśmiechem: "Cóż tam słychać Franiu?" "Dzięki Bogu wszystko dobrze – brzmiała odpowiedź. – Jestem bardzo szczęśliwy a osobliwie w tym miesiącu". "I czemuż to?", spytałem. – "Jak to, czyż nie wiesz, że teraz miesiąc maj, że to miesiąc Maryi naszej niebieskiej Matki?" A po małej przerwie ciągnął dalej, zapewne przypominając sobie na czyjeś słowa słyszane lub czytane: "Ten miesiąc, najpiękniejszy w roku, każdy miłujący syn Maryi poświęca go na Jej wyłączną cześć, szuka kwiatów cnót i umartwień, by z nich spleść wianuszek i złożyć u stóp Królowej niebios i ziemi. I my w Seminarium mamy nabożeństwo majowe: nauka, Różaniec – i Pan Jezus nas błogosławi w końcu". Słowa te jak rozpalony ołów padały na moje serce i wycisnęły łzy...
"A więc ja nie jestem dzieckiem Maryi, Ona nie jest moją Matką: bo ja nie mogę poświęcić Jej tego miesiąca, mnie nikt o tym nigdy ani słówkiem nie wspomniał..." I uczucie żalu – nie wiem do kogo – wyciskało mi nowe łzy, odstąpiłem, siadłem do ławki, ukryłem twarz w dłoniach i płakałem, że dotychczas nie znałem Maryi, że mnie nie nauczono kochać Ją, że nie mogę teraz, jak drudzy, okazać Jej, że i ja jestem Jej drogim dzieckiem. Wszedł Profesor Pisma św., zaczęła się prelekcja, ale moje myśli były u stóp Matki Boskiej. Widziałem jak cały świat – niebo i ziemia słały u Jej stóp kwiaty, wieńce z róż, z lilij, z fiołków, z niezapominajek – a ja jeden, dziecko ruskiego narodu, stałem z próżnymi rękoma. "A, a, a, Panie nie umiem mówić" – objaśniał Profesor słowa Proroka. Nowe, gorące łzy popłynęły: "Pani moja nie wiem, co mam powiedzieć, o co prosić, mam tylko jedno gorące pragnienie kochania Cię i okazania, że i ja także jestem Twoim dziecięciem".
Wracając z Uniwersytetu, myślałem sobie po drodze: muszę koniecznie odprawiać choćby tylko prywatnie miesiąc maj. Ale jak to uskutecznić? Wtem przeleciała mi myśl: Pan Jezus przecież jest Jej synem, On ci pomoże, poradzi, idź do Niego. "Tak powiedziałem sobie, pójdę do Jezusa, On mię nauczy, wspomoże". Od kilku bowiem zaledwie dni dowiedziałem się, że Pan Jezus jest obecny w Najświętszym Sakramencie Ołtarza. Dotychczas, chociaż z religii miałem celująco, myślałem, że w Cyborium jest tylko Ciało P. Jezusa, – dopiero książeczka św. Alfonsa Liguorego nauczyła mnie, że tam jest cały P. Jezus żywy – Bóg i Człowiek, że On się o mnie troszczy i że mnie kocha, że chętnie słucha moich próśb, że mnie wzywa do Swoich stóp. Upatrzywszy odpowiednią chwilkę, udałem się do kaplicy i upadłszy na twarz, wyłożyłem P. Jezusowi moją prośbę: "Widzisz mój Jezu, jaki jestem biedak, mam tylko serce dobre – pomóż mi, przez miłość dla Twej Matki. Gdy Ty mnie opuścisz nikt mi nie pomoże, nie poradzi. Wiesz dobrze, że nie mam ani grosza, ale Ty jesteś bogatym, Ty jesteś Wszechmocnym – pomóż mi mój drogi Jezu, Synu Maryi. Chcę prędko, ach jutro jeszcze czcić w jakiś sposób Najświętszą Pannę, ale nie wiem jak. Dopomóż mi, bo już mam 20 lat a jeszcze ani jednego dnia prawdziwie nie kochałem Matki Twojej i mojej".
Dnia tego zaraz po obiedzie pierwsza książeczka, która mi wpadła w ręce, była "Miesiąc maj" ks. Krukowskiego. "To Jezus ci posyła" mignęła mi myśl. Kolega wziął mnie za towarzysza na spacer i po drodze zakupił kilka religijnych książek. Dostała mi się książka pt. "Odpusty" Arndta. – W niej wyczytałem, że w miesiącu maju dobrze jest codziennie odmawiać Różaniec, – ale cóż nie miałem ani grosza, by go sobie kupić. Na wieczornej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem podziękowałem P. Jezusowi za już a prosiłem o jeszcze.
Gdym wychodził z kaplicy jeden z alumnów przybliża się i wsuwa mi 20 gr. mówiąc, że mi je był winien. Uśmiechnąłem się w sercu i idąc spać marzyłem o Różańcu.
Dnia 2 maja 1894 roku kupiłem sobie Różaniec, dałem poświęcić i wieczorem w ogrodzie zacząłem go odmawiać.
Tego dnia urodziłem się dla Jezusa i Maryi. W rozmyślaniach św. Różańca poznałem głębiny życia P. Jezusa i Matki Boskiej, nauczyłem się mądrości Bożej. Tenże Różaniec zawiódł mnie do Rzymu, do Kolegium św. Atanazego, a z Rzymu do Zakonu św. Bazylego Wielkiego. Dziś, złożywszy już od trzech lat śluby na Niepokalane Poczęcie, szerzę Różaniec św. między ludem ruskim, by przyszło na naszą ziemię królestwo miłości, zgody i pokoju Bożego.
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 13-15.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2006
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: