Przed kilku laty żył we Flandrii ubogi rzemieślnik, znany ze swej pobożności do Królowej Różańca św. Cały tydzień pracował, a w niedzielę szedł z całą familią do kościoła i tam z różańcem św. w ręku wielbił Maryję. Karczmy unikał, chwile wolne od pracy spędzał w gronie swoich, ucząc dziatki życia chrześcijańskiego.
Kiedy lata go obarczyły i nie mógł już pracować, różaniec św. był nieustannie w jego rękach.
Nadeszła i dla niego godzina zgonu.
Po przyjęciu św. Sakramentów leżał spokojnie, oczekiwano, kiedy wśród tego spokoju odda ducha Panu.
Nagle podnosi się i patrząc w górę woła wyraźnie:
"O! jak piękna jest tam Królowa... Co za prześliczne dziatki Ją otaczają... Daje mi znak, abym szedł do Niej...".
Opada na poduszki a dusza jego czysta z Królową Różańca św. podąża do nieba.
Wszyscy, którzy otaczali łoże tego sprawiedliwego człowieka, byli przekonani, że to Najświętsza Panna Maryja przyszła po sługę swego, aby go wprowadzić do krainy wypoczynku wiecznego.
W roku 1885 pewien czcigodny proboszcz z diecezji Tournai napisał do "Rozkrzewiciela Różańca św.":
W ubiegłym roku jeden z OO. Dominikanów zakładał u mnie bractwo różańcowe i w jednej z nauk zachęcał wiernych, którzy zapisali się do Różańca św., aby przezeń prosili Boga o śmierć szczęśliwą, gdyż Najświętsza Panna Maryja przyrzekła bł. Alanowi, że wszystkim gorliwie odmawiającym Jej paciorki, będzie towarzyszyła w godzinie zgonu.
Łatwo to pojąć, gdy wspomnimy sobie, że w każdym "Zdrowaś Maryjo" prosimy Najświętszą Panienkę o modlitwę, wstawiennictwo w chwili śmierci, a w Różańcu św. tak często powtarzamy to "Pozdrowienie Anielskie".
Słowa kaznodziei spełniły się w oczach moich aż cztery razy.
Pewna wdowa i pewna panienka bardzo gorliwe czcicielki Królowej Różańca św. zachorowały, nic jednak nie zapowiadało im bliską śmierć, a jednak jakimś dziwnym uczuciem wiedzione bardzo domagały się, aby im udzielono ostatnich św. Sakramentów. Po silnych prośbach uczyniono zadość ich pobożnym żądaniom. Zaledwie przyjęły św. Sakramenta stan ich nagle się pogarsza, wpadają niezadługo w konanie i Bogu ducha oddają – ku wielkiemu zdumieniu wszystkich otaczających.
Odwiedziłem pewnego chorego, a ten rzekł mi, iż nie czuje się bynajmniej tak słabym, aby mógł przypuszczać bliski swój koniec, i przekonany jest, że w pogorszeniu choroby, łatwo mu przyjdzie przywołać do siebie kapłana, pomimo to coś mu jakby mówiło o bliskim niebezpieczeństwie.
"Wyspowiadaj się pan z pobożności, nie zaszkodzi to Panu" – odrzekłem.
Chory przystał. Po spowiedzi św. stan chorego w oczach moich się zmienia i szybko musiałem podążyć po św. Oleje, gdyż śmierć widocznie zbliżała się.
Gasnąc, wyznał mi chory, że spodziewał się umrzeć pobożnie, bo różaniec św. od chwili poznania go zawsze gorliwie odmawiał.
Na koniec czwarty jeszcze bardziej uderzający miałem dowód opieki Królowej Różańca św.
Starzec 60 letni spadł ze znacznej wysokości i okropnie poranił się, krew płynęła obficie i tak bliskie było niebezpieczeństwo, że obecni bardzo wątpili, aby kapłan zawezwany mógł zdążyć na czas.
Usłyszał to nieszczęśliwy i rzekł z zupełnym spokojem:
"Nie bójcie się, ja nie umrę bez księdza, bo od chwili założenia różańca św. u nas co dzień pobożnie go odmawiałem, a Najświętsza Panna Maryja przyrzekła być obecną w godzinie zgonu swoich czcicieli".
Słowa starca spełniły się, bo umarł po zaopatrzeniu go św. Sakramentami.
Ojciec Święty Pius IX w ostatnich dniach życia swego, kiedy wycieńczony starością i chorobą nie mógł już odmawiać różańca św. rzekł raz do Mg. Marinelli:
"Jestem za słaby, aby się modlić na różańcu św. lecz wyobrażam sobie wokoło mego pokoju 15 tajemnic różańcowych i patrząc się w duchu na jedną po drugiej, wznoszę z nimi mą duszę do Boga".
Brat Paweł z Barcelony, nowicjusz OO. Kapucynów, po trzech latach życia zakonnego dotknięty został ciężką chorobą, która miała położyć kres jego młodemu życiu. Na łożu boleści w rozmyślaniach różańcowych zapominał o swoich cierpieniach; przy odmawianiu różańca wzrok jego jaśniał, na ustach błąkał się uśmiech, a na twarzy malowała się pogoda, otucha.
Pewnego dnia oblicze jego nagle ściemniło się i ze słabej piersi wydarł przeraźliwy okrzyk. Strwożeni Bracia spostrzegli, że chory szuka czegoś gorączkowo, wyciąga rękę i podaje różaniec św. jakiejś niewidzialnej osobie, wołając:
"Ucałuj tu krzyż, psie okrutny, ucałuj go potworze piekielny".
Po przyjściu do siebie pytano go, co to wszystko znaczy.
"Widziałem, rzekł, Królową Różańca św. taką pięknością jaśniejącą, że wpadłem w zachwyt. Jej płaszcz był bielszy niż śnieg, złoty diadem ozdabiał skroń, otoczoną była wieńcem z róż i z lilij; po dziesięciu różach następowała lilia przedziwnej białości. Z całej osoby wychodziły promienie ziemię oświecające. Gdym rozważał to cudne widzenie, przyszedł do mnie nagle straszny pies, który usiłował chwycić mię za gardło. Poznałem, że to szatan i przedstawiłem mu różaniec św. z krzyżykiem i wydałem okrzyk, któryście słyszeli. Za dotknięciem różańca św. szatan znikł, a dusza moja dalej mogła podziwiać i uwielbiać piękność Maryi".
Królowa Różańca św. jeszcze kilkakrotnie odwiedziła go, a w godzinę zgonu sama powołała do niebieskiego Jeruzalem.
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 85-88.
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: