Leon Foucault, uczony wynalazca francuski (1819–1868) członek wielu naukowych instytucji, dotknięty został chorobą nieuleczalną, która co dzień widocznie zbliżała go do grobu. Całe życie zajęty badaniami naukowymi, wynalazkami, nie miał – jak to mówią – czasu myśleć o Bogu, w ciężkim zapomnieniu wiara jego zamarła.
Pewnej nocy po ataku, który zdawał się już śmierć sprowadzać, pobożna matka chorego wezwała pewnego zakonnika, polecając mu nawrócenia syna. Zakonnik uwiadomiony o przekonaniach umierającego, biedną tę duszę polecił w żarliwej modlitwie Królowej Różańca św. Uczony jakby tknięty łaską Bożą przystał chętnie na odwiedziny kapłana, a nawet prosił go, aby do niego znowu przyszedł. W potocznej rozmowie podczas kilkukrotnych odwiedzin, kapłan mówił mu o Bogu, o duszy i o jej życiu pozagrobowym, lecz wiara św. nie budziła się w sercu tego człowieka tak wybitnego nauką, ale obcego prawdom chrześcijańskim. Wierzył w Boga, uwierzył, że potrzeba nam pośrednika u tronu Wszechmogącego, ale nie mógł zdobyć się na wiarę w Jezusa Chrystusa. Dowody Bóstwa Chrystusa Pana, wiara milionów, przykłady najuczeńszych, którzy po życiu z dala od Boga spędzonym, w ostatniej chwili nawracali się i w krzyżu szukali pociechy, siły i nadziei, nie przemawiały do jego duszy, chociaż pewne wrażenie czyniły; chory nie chciał wierzyć w odpuszczenie grzechów w św. sakramencie pokuty.
Tymczasem dnie mijały i śmierć coraz bardziej wyciskała swe piętno.
W krytycznych tych chwilach jako jedyny ratunek strapionej matce wskazał zakonnik modlitwę różańcową, radząc przy tym, aby uczyniła ślub postarania się o odprawienie co soboty Mszy św. na cześć Królowej Różańca św. W dzień złożenia powyższego ślubu kapłan znalazł chorego bardzo dobrze usposobionego. I któż poruszył to serce opierające się łasce Bożej, kto dał mu światło i moc? Nie był to już ten sam grzesznik zatwardziały, co przedtem, gdyż serce jego pragnęło przebaczenia i o nie prosiło, poddało się wierze i łasce Bożej.
I gdy zakonnik po spowiedzi św. rzekł do niego: "Idź w pokoju, teraz jesteś w stanie łaski przyjaźni Bożej, możesz ufać".
Chory zapytał: "Czy mogę mieć taką nadzieję?"
"Tak, możesz ufać, Bóg cię przyjmie jak syna i da ci udział w tajemnicach wiecznej Mądrości".
Radość opromieniła twarz nawróconego.
Kapłan nieraz jeszcze odwiedził chorego, który trwał w dobrym, rozmawiali o cudach wiary naszej, o rzeczach, które wlewają szczególną pociechę w duszę zbliżającą się do progu wieczności.
W sobotę, według uczynionego ślubu odprawiono Mszę św. na cześć Królowej Różańca św. Zakonnik przyszedłszy jak zwykle, zastał chorego prawie bez przytomności, matka zażądała dla syna św. sakramentu ostatniego pomazania. Ksiądz jednak wahał się, gdyż obawiał się, aby nieznana ceremonia tego św. sakramentu nie wywołała jakich przeciwnych skutków w nowonawróconym. Wpierw tedy zapytał, czy go poznaje; chory otworzył szeroko oczy i odpowiedział twierdząco, kilku przeto słowy zachęcił go do poddania się woli Bożej i do ufności; następnie wytłumaczył mu cel tego św. sakramentu. Chory słuchał bardzo uważnie.
"Chcesz więc przyjąć Ostatnie Olejem św. namaszczenie?" zapytał z obawą pewną kapłan.
"Tak" brzmiała odpowiedź.
"Zrobi ci to przyjemność?"
Konający potwierdził, a gdy zakonnik powiedział że mu go udzieli, promień zadowolenia zajaśniał na jego obliczu.
Skoro tylko przyniesiono Oleje św., chory popadł w agonię i po pięciu godzinach oddał ducha Panu.
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 83-85.
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: