Za Przyczyną Maryi

Przykłady opieki Królowej Różańca św.

 

Różaniec a Święci

 

Św. Franciszek Ksawery a różaniec

 

Po boskim Zbawicielu odziedziczył Kościół św. nieprzepartą ku duszom ludzkim miłość, sprawiającą, że ilekroć nowe otworzy się pole dla pozyskania ich Chrystusowi, zaraz płyną tam z ramienia Kościoła wysłani misjonarze, by wśród nowopoznanych ludów rozsiewać stare lecz wieczne prawdy Wiary św.

 

W rzędzie tych bohaterów poświęcenia dla dusz nieznanych braci-bliźnich widnieje także i św. Franciszek Ksawery, członek Towarzystwa Jezusowego.

 

Potomek sławnego rodu hiszpańskiego urodzony w Ksawierze, kształcił się św. Franciszek w Paryżu, gdzie poznawszy św. Ignacego Lojolę wspólnie z nim i kilku innymi zobowiązał się do krzewienia ewangelii wśród wyznawców Mahometa – Turków. Inne jednak tory wyznaczyła Opatrzność jego działalności. Na niczym spełzł zamiar udania się między czcicieli półksiężyca i święty nasz oddawał się z wielkim poświęceniem pielęgnowaniu chorych w szpitalach włoskich, gdy nadeszła chwila wypełnienia się jego losów. Oto przy pomocy Jana III, króla Portugalii miano wyprawić kilku misjonarzy do Indii a wybór padł między innymi i na Franciszka. Z błogosławieństwem papieża Pawła III, jako legat apostolski udaje się św. Franciszek w drogę, by po rok przeszło trwającej bardzo burzliwej i niebezpiecznej żegludze dotrzeć nareszcie do brzegów Azji i znaleźć się w Goa, stolicy Indii.

 

Indie przedgangesowe, półwysepek Malakka, wyspy moluckie – oto szeroki teren działalności tego apostoła Indii. Nauczywszy się w krótkim czasie języka malabarskiego przebiegał wymienione kraje, kazał, nawracał, chrzcił, spowiadał, budował kościoły i kaplice, starał się o kapłanów, uczył katechizmu, zaopatrywał chorych odważny żołnierz Chrystusowy.

 

W ciężkich znojach swego niezwykle czynnego życia czerpał św. Franciszek Ksawery moc i obfitą pociechę w modlitwie, w której poczesne miejsce zajmował różaniec. Kochał on go, jak kochał Maryję, Orędowniczkę naszą we wszystkich przygodach żywota. Ani jeden dzień nie upłynął, żeby w nim św. Franciszek nie odmówił ukochanego różańca. Nieraz kapłańskie obowiązki Apostolstwa zajęły mu dobę prawie całą i krótki tylko zostawiły czas na nocny zasłużony odpoczynek. I czy myślicie, że wtedy zmęczenie przyprawiające o upadek z sił zniewoliło go do opuszczenia różańca św. Nie! Raczej ujął sobie pożądanego snu i spoczynku, raczej użył całej siły woli przeciw znużeniu cielesnemu, by tylko złożyć Maryi tę synowską daninę chwały i prośby. Nigdy nie rozstawał się ze swym różańcem lecz zawsze we dnie i w nocy nosił go na szyi a nosił widocznie, okazując, że związał się tym cenniejszym od złota łańcuchem, co dzieci Maryi spaja z najukochańszą, niepokalaną ich Matką.

 

Krzewiciel ewangelii nie przestawał na osobistej tylko czci różańca św., bo gorąca miłość ku Bogarodzicy kazała mu stać się wielkim tej modlitwy Apostołem, tak, że gdziekolwiek zaniósł on Imię Jezusa, tam zarazem rozbrzmiewało opowiadanie Maryi i ulubionego Jej różańca. W nagrodę za to wyjednała mu ta modlitwa przyjęcie się jego apostołowania wśród ludów Indii i sprawiła, że ile razy misjonarz złożył w niej swą nadzieję, tylekroć Matka Najświętsza nie zawiodła jego ufności...

 

A przecież św. Franciszek ufał niekiedy różańcowi – a przezeń opiece Matki Boskiej – w takich nawet wypadkach, w których, po ludzku mówiąc, należałoby już stanąć bezradnym...

 

Bywało, że proszono go naraz do kilku chorych zamieszkujących bardzo od siebie odległe okolice a czasem w wręcz przeciwnych położone kierunkach. Wskutek tego nie zawsze mógł on w tym samym dniu udać się z Wiatykiem do wszystkich, a niekiedy zajęty pracą na miejscu po kilku dniach lub dopiero po tygodniu miał sposobność wyprawić się do oddalonej miejscowości. Lecz czyż chory obłożnie wytrwa i tak długo? czy nie wyzionie przedtem ducha? Obawiał się tego św. Franciszek, więc w takich wypadkach brał do ręki ukochany różaniec i z całą ufnością prosił Ucieczki grzeszników, by chorego zachowała przy życiu, aż do chwili spowiedzi i przyjęcia świętych Sakramentów. Po takiej gorącej modlitwie posyłał choremu koronkę z poleceniem odmawiania jej lub gdy to z powodu wielkich postępów choroby było niemożliwym, nakazywał włożyć ją choremu na szyję, zapewniając, że walczący ze śmiercią nie umrze, dopóki nie zostanie zaopatrzonym. I w opiece Maryi złożona nadzieja nie zawodziła nigdy, nigdy taki obdarowany przez św. Franciszka koronką nie zeszedł z tego świata bez przyjęcia św. Sakramentów, nawet najcięższa choroba zostawała jakby w zawieszeniu aż do chwili przybycia Świętego z Wiatykiem. Raz nawet, gdy w chwili nadejścia posłańca niosącego taki różaniec – chory nie dawał już znaków życia, polecone przez Świętego włożenie koronki na szyję, zatrzymało ulatującą już duszę aż do chwili zaopatrzenia.

 

A jak w tym trudnym położeniu tak w niejednym innym – czy to niebezpieczeństwie czy potrzebie – gorąca modlitwa różańcowa wyjednywała św. Franciszkowi pomoc i wybawienie na dowód, że Maryja nigdy nie opuszcza tych, co z dziecięcą ufnością uciekają się do Niej przy pomocy Jej ulubionego różańca. Toteż przykład tak zapalonego czciciela Niepokalanej Dziewicy i wielkiego miłośnika Jej umiłowanej modlitwy niech nie pozostanie bez wpływu na nasze do Maryi nabożeństwo. Jak Święty ów, tak samo i my możemy wyjednać sobie wiele łask i niejedną pomoc tym wzniosłym nabożeństwem.

 

–––––––––––

 

 

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 452-455.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIX, Kraków 2019

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: