Skuteczność Różańca św.
– Już wiosna, kochana babuniu, jasne promienie słońca rozweselają naszą izdebkę. Dobrze byłoby mieć na oknie wazonik wonnej rezedy; a prócz tego jutro pierwszy dzień maja, to miesiąc Maryi, chciałabym bukiet kwiatów Matce Boskiej ofiarować; daj mi, kochana babuniu, trochę pieniędzy na kupienie kwiatów.
– Bardzo mi smutno, kochane dziecię, odpowie babunia ze łzami – bardzo mi smutno, że nie mogę spełnić życzenia twego, i nie mogę ci dać pieniędzy na kupienie bukietu kwiatów dla Matki Boskiej, bo ani grosza nie mam; nie mogę dłużej naszej nędzy przed tobą ukrywać... Drżę na samą myśl, co się z nami stanie... Słabe moje ręce nie mogą już na chleb zapracować, a ty pomimo twej ochoty i zręczności do szycia od dawna roboty nie masz. W Paryżu tyle jest ubogich o wsparcie proszących, że ci, którzy nie żebrzą, w zapomnieniu zostają; zresztą tak wiele jest nieszczęśliwych, że i litościwe serca wystarczyć nie mogą; tylko w Opatrzności Bożej cała nasza nadzieja.
– Ufajmy Bogu, droga babuniu, Matka Boska nie opuści nas, nie odmówi nam swej opieki; ja z całego serca pracować będę, niewiele nam do utrzymania życia potrzeba i żebyśmy tylko robotę dostały, nie umrzemy z głodu.
– W twoim wieku, kochane dziecię, wszystko się łatwym wydaje, nie znasz boleści życia, nie wiesz, jak nędza jest straszną dla nieszczęśliwych, cudzego wsparcia potrzebujących! Ale mam nadzieję, że Bóg nas nie opuści, że Matka Boska zlituje się nad nami! Prośmy Ją, żeby nas wspomogła.
Walentyna rzuciła się w objęcia babuni, która ją do serca przytuliła i obie razem uklękły przed obrazem Maryi i odmówiły pobożnie cząstkę różańca, przydając po każdym dziesiątku różne krótkie westchnienia do Matki Boskiej, ratunku Jej wzywając.
– Ileż to razy, mówiła staruszka, skończywszy modlitwę – w uciskach i strapieniach moich przy tym obrazie pociechę znalazłam! Alem nigdy w tak ciężkiej nędzy nie była. Cóż będzie, kiedy kredytu nam odmówią? Długi co dzień rosną, a grosza znikąd nie przybywa... Cóż się z nami stanie!?...
W tej chwili wesołe promienie słońca oblały obraz Maryi. Pomimo zniszczenia starego malowidła oblicze Bogarodzicy tak miłym wdziękiem zajaśniało, że w sercu staruszki nowa ufność się rozbudziła, Walentyna także uderzona wyrazem łaskawości tej Matki miłosierdzia z zapałem zawołała:
– Matka Boska wysłuchała modlitwy nasze; patrz kochana babuniu, jak mile na nas spogląda... pewnie nas nie opuści!...
W kilka godzin potem zapukano do drzwi i biedne niewiasty ujrzały wchodzącą panią Sewerynę, bogatą sąsiadkę, bardzo na nich łaskawą.
– Długo nie mogłam was odwiedzić, rzecze pani Seweryna, i bardzo tego żałuję, bo wiem, że się na wasze niedostatki nie skarżycie, ale je cierpliwie dla miłości Bożej znosicie. Powiedzcie mi szczerze, czy macie robotę i czy wam czego nie brakuje?
– Dobroć twoja, pani, ośmiela nas do wyznania prawdy. Od kilku tygodni nie mamy żadnej roboty i straszna nędza nas gniecie... Przed chwilą, klęcząc przed tym obrazem, błagałyśmy litości Matki Boskiej i Ona to pewno natchnęła cię, pani, byś nas odwiedziła.
Te słowa zwróciły uwagę pani Seweryny na stary obraz, na którym pomimo uszkodzonego i zabrudzonego malowidła rysy twarzy Bogarodzicy takim wdziękiem jaśniały, że niepodobna było od nich się oderwać.
– Skąd macie ten obraz? – zapytała pani Seweryna. – Czy dawno go posiadacie?
– Pięćdziesiąt lat temu, przechodząc przez rynek, gdzie stare rzeczy sprzedają, spostrzegłam ten obraz tak kurzem pokryty, że nie można go było rozpoznać. Mało za niego zapłaciłam a nie umiem wyrazić, jak mi jest drogim; to jedyna życia mego pociecha.
– To stare malowidło dziwnie jest piękne – rzecze pani Seweryna – i jeżeli się nie mylę, obraz ten jest wielkiej wartości. Może tu macie skarb, któryby was z nędzy wyprowadził. Znam jednego malarza bardzo dla nas przyjaznego, poproszę go, by ten obraz obejrzał, i jeżeli to jest dzieło jakiego sławnego artysty, on się postara, żebyście z tego odkrycia skorzystały.
Nazajutrz malarz obejrzawszy obraz, rzekł do staruszki:
– Jest to piękne malowidło z podpisem "Andrzeja del Sarto" jednego z najsławniejszych włoskich malarzy. W Paryżu, jako w centrum sztuk pięknych, znajdziemy amatora na to arcydzieło sztuki, które drogo sprzedane wywiedzie was z niedostatku, w jakim się znajdujecie.
– Nędza nasza prawdziwie jest wielką i to tylko może mię skłonić do rozstania się z tym drogim obrazem – odpowie staruszka, tłumiąc łzy obficie po jej twarzy płynące.
– Jeżeli ten obrazek tak wam jest miłym, odpowie malarz wzruszony – możecie mieć kopię z niego; nabywca będzie obowiązany wam jej dostarczyć. Nasi młodzi artyści celują w sztuce kopiowania obrazów i przeto każdej chwili będziecie miały pociechę oglądania słodkich rysów, Bogarodzicy, Opiekunki waszej.
Te pocieszające zbyt rychło powstające nadzieje polepszenia losu babki i wnuczki – niestety nową boleścią zakłócone zostały. Obraz Matki Boskiej posłano na sprzedaż i czuły uśmiech Bogarodzicy nie dodał odwagi sercu biednych kobiet, gdy piekarz zniecierpliwiony długim oczekiwaniem na pieniądze, przyszedł oznajmić, że nie da chleba, dopóki dług jego nie będzie zaspokojony.
Walentyna nieobecna przy tej bolesnej scenie, gdy za powrotem do domu chciała z czułością babunię uścisnąć, ujrzała twarz jej łzami zalaną. –
– Co ci jest, kochana babuniu, zawołała przerażona dzieweczka. – Cóż się stało? Czy który z naszych kredytorów nie przyszedł o pieniądze się upominać?
– Tak, moje dziecię, fatalna godzina, której się najwięcej obawiałam, nadeszła. Piekarz nie chce nam dawać chleba, dopóki mu długu nie zapłacimy. Cóż z nami będzie? Trzeba koniecznie szukać służby dla ciebie, a ja sama jedna opuszczona umrę ze smutku.
– Nie bój się, droga babciu, po cóż się smucisz, kiedy wszyscy mówią, że obraz może być drogo sprzedany. Ufajmy Panu Bogu, że nas wspomoże; ja pójdę do pani Seweryny, powiem, że piekarz odmawia nam kredytu; ona pewno zaręczy za nas, dopóki obraz nie będzie sprzedany.
– Idź moje dziecię, a ja tymczasem będę się modliła, żebyś dobrą wiadomość przyniosła! – O Maryjo, nie opuszczaj nas, zawołała staruszka, wznosząc ręce ku niebu.
– Kochana babuniu – rzecze Walentyna, wracając do niej – pani Seweryna przyjmuje na siebie zaspokojenie piekarza; każe nam i nadal brać chleb u niego. Ta dobra pani zapewniła mnie, że obraz drogo sprzedany będzie. Matka Boska widocznie się nami opiekuje.
– Niech Królowa Niebieska nagrodzi ufność twoją, kochane dziecię. Jeżeli sprzedaż obrazu zapewni nam choć ubogie utrzymanie, to jedynie tobie zawdzięczać je będę.
– Rychło potem obraz na sprzedaż wystawiony został.
Ogłoszono w dziennikach niespodziewane odkrycie ślicznego obrazu z podpisem jednego z najsławniejszych mistrzów szkoły włoskiej. Artyści i amatorowie sztuk pięknych z ciekawością zbiegli się dla oglądania obrazu; wszyscy go podziwiali, i wszyscy w dniu oznaczonym do sali na licytację się zgromadzili.
Tegoż dnia pani Seweryna dla zainteresowania publiczności, babkę i jej wnuczkę tamże przyprowadziła. Ubogie niewiasty z głębokim wzruszeniem ujrzały znowu ukochany wizerunek Maryi, który przez tyle lat był pociechą i weselem ich życia. Oczyszczony i odświeżony cudnie pięknym się wydawał, i nigdy Boska Dziewica z większą dobrocią i czułością do nich się nie uśmiechała.
Serca ich gwałtownie biły, gdy woźny ogłosił, że to prześliczne malowidło, arcydzieło sztuki pędzla jednego z największych mistrzów szkoły włoskiej, Andrzeja del Sarto, niedawno u pewnej ubogiej rodziny, wartości jego nie znającej, znalezione zostało.
– Dziesięć tysięcy franków! – dodał – dziesięć tysięcy franków – kto da więcej!
Ta suma wydała się staruszce tak nadzwyczajną, iż mniemała, że słuch ją myli. Ale wnet głosy się odezwały, podnosząc cenę obrazu do dwudziestu, trzydziestu, czterdziestu tysięcy franków.
Staruszka tym tak była zdumiona, iż się jej zdawało, że to sen.
– Nic nie wiem, co się dzieje, mówiła do pani Seweryny – czy to mój obraz oceniają?
– Tak jest nie inaczej a jeszcze wyżej cenę podnoszą.
W rzeczy samej gdy poczciwa staruszka dziękowała Bogu i Matce Najświętszej za tę niespodzianą fortunę, która jej życie osłodzi i dozwoli wnuczkę przy sobie zatrzymać, nowo przybyli amatorowie podnieśli cenę obrazu, który za sto czterdzieści trzy tysiące franków sprzedanym został.
Trzydzieści dni zaledwie upłynęło, kiedy Walentyna chciała bukiet kwiatów Matce Boskiej na rozpoczęcie majowego nabożeństwa ofiarować, a oto Rajska Dziewica cudem miłosierdzia ufność jej nagrodziła.
Babka i wnuczka przeniosły się do pięknego, wygodnego i słońcem ogrzanego mieszkania, którego okna do Ogrodu Luksemburskiego wychodziły. Meble ich i sprzęty były skromne, ale wygodne i nowe. Na ścianie w pokoju babki, naprzeciw okna, zawieszony został obraz Maryi z Dzieciątkiem na ręku, wierna kopia obrazu Andrzeja del Sarto, pod nim koszyczek pełny kwiatów, między którymi we dnie i w nocy na cześć Maryi płonąca lampka o wdzięczności serc ich świadczyła.
Wieczorem tego pięknego dnia, na uroczyste zakończenie miesiąca Maryi, wiele kwiatów i wiele płonących świateł obraz Bogarodzicy zdobiło i rzewna a gorąca modlitwa wdzięcznych serc wznosiła się ku niebu.
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 400-405.
Przypisy:
(1) "Kochajmy Marję", str. 9.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVI, Kraków 2016
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: