Skuteczność Różańca św.
Jedno z niemieckich pism opowiada ciekawe zdarzenie.
W Kremsmünster, słynnym opactwie w Austrii, żył do niedawna kapłan, staruszek. Sędziwego benedyktyna znała cała okolica, nadano mu nawet przydomek Ojciec Mang. Ulubiona to była postać, może najwięcej dlatego, że nigdy z ust czcigodnego starca nie usłyszano słowa potępiającego bliźnich, wszystko umiał on łagodnie wytłumaczyć, a nie cierpiał, jeżeli ktoś w jego obecności przeciwko komukolwiek coś złego mówił – a nie daj Boże oczerniał. To jedno tylko zdolnym było tę duszę o anielskiej cierpliwości wyprowadzić z równowagi i pobudzić do gniewu.
Pewnego razu udał się do sąsiedniej wioski Kirchdorf, aby odwiedzić chorego przyjaciela kapłana. Spełniwszy obowiązek miłości, wraca do domu. Po drodze spotyka również jak i on wracającą do Kremsmünster mieszczkę i ta ucieszona, że będzie mogła z kimś porozmawiać, przyłącza się do niego.
Wkrótce wywiązuje się następująca rozmowa.
– Jakże się cieszę Ojcze Mang, że razem mogę z czcigodnym Ojcem wracać. Wiedzcie, że ja już tak dawno chciałam z wami porozmawiać w pewnej sprawie. Oto sąsiadka moja, ta co również do bractwa należy, to taka sekutnica, że nie mogę rady sobie z nią dać zupełnie...
– O to źle – przerwał starzec – jeżeli tak, to bardzo potrzebuje naszej modlitwy, wie pani, zmówmy za nią różaniec.
I tu wyciąga paciorki z kieszeni i od razu rozpoczyna: W imię Ojca... a zdziwiona mieszczka, chce czy nie chce, ale że należy do bractwa, również dobywa swojego i razem z nim odmawia.
Różaniec wreszcie się skończył. Niecierpliwa mieszczka znowu rozpoczyna:
– Cóż więc ja mam uczynić z tą czarownicą, całe sąsiedztwo znieść tej baby nie może.
– O to gorzej, niżem się spodziewał – odpowiada Ojciec Mang – jeśli to prawda, jakże jej potrzebną nasza modlitwa, a więc droga pani, zmówmy jeszcze różaniec. W imię Ojca i Syna...
Mieszczka już niezadowolona ale cóż robić, nie będzie mówiła, to gdzież jej opinia, że jest tak wielce pobożną, więc znowu zamiast obmów musi odmawiać ze starcem różaniec.
Nareszcie i drugi skończony.
Teraz już plotkarka wytrzymać nie może.
– Ojcze drogi, jej nawet i modlitwa nie pomoże, to jędza taka z piekła rodem, ja już nie wytrzymam, może wielebność wasza raczy.
– Dobrze, to dobrze moja pani, wiem, że pani jeszcze o jeden różaniec prosisz, ależ rozumie się, aby duszę od piekła ratować, wszystko należy uczynić. A więc droga pani: W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego...
Jejmość już rzeczywiście żałuje, że się w taką wybrała podróż, ale cóż robić, obrazić Ojca boi się, a więc mimo woli znowu musi odpowiadać.
I tak wrócili do opactwa. Staruszek na końcu dziękuje jej, jakby zupełnie nie widział jej zafrasowanej twarzy:
– Widzisz pani, jak to dobrze, żeśmy się spotkali, bo nasze modlitwy z pewnością Bogu przyjemne, pani tak gorliwie modliła się – Bóg zapłać – do widzenia...
O z tym nigdy razem wracać nie będę – pomyślała dewotka – ja mu chcę coś opowiadać a ten zaraz wyjeżdża ze swoim różańcem.
I poszła.
Ale lekarstwo skutkowało przynajmniej o tyle, że pobożna jejmość już nigdy Ojca Manga nie zaczepiała, aby roznosić plotki.
Prawda, że niezłe lekarstwo?
(Według ks. Dentla, Exempelbuch, str. 308)
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 382-384.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXV, Kraków 2015
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: