Za Przyczyną Maryi

Przykłady opieki Królowej Różańca św.

 

Pocieszycielka utrapionych

 

W różnych trudnościach

 

Z krainy ruin

 

(San Domenico di Reggio)

 

Okropne w swych skutkach ostatnie trzęsienie ziemi na Sycylii, które pogrzebało całe niemal miasto Messynę, wyrządziło też niemało szkód i na całym wybrzeżu. Pośród miast zrujnowanych tym strasznym kataklizmem natury znajduje się i miasto Reggio, w nim to OO. Dominikanie mieli swój klasztor niegdyś bardzo sławny i liczny, dziś z powodu prześladowań religijnych zaledwie liczący pięciu zakonników.

 

Kilka szczegółów katastrofy trzęsienia ziemi odczutego w tym klasztorze św. Dominika w Reggio chcemy czytelnikom podać, na podstawie opowiadań jednego z członków tego zgromadzenia.

 

Już wieczorem rozeszła się niepokojąca wieść, że w części dolnej miasta odczuto lekkie trzęsienie ziemi. Nazajutrz, opowiada br. Jakub, wstałem jak zwykle około godziny 4 rano, ubrawszy się podążyłem do kościoła. O godzinie 5 i 30 m. zapukałem do celi O. Przeora, ten chcąc mi wydać jakieś polecenie, wezwał mię do siebie. Zaledwie wszedłem i stanąłem na środku celi dał się słyszeć straszny, głuchy, podziemny huk i w tej chwili cały klasztor się zatrząsł. Skoczyłem do drzwi i w tejże chwili cały sufit runął. Ochłonąwszy nieco z przerażenia, przez gruzy chciałem się przedostać do ogrodu. Niełatwym to było, gdyż cegły i kamienie jeszcze tu i ówdzie usuwały się, kilka mię dotkliwie zraniło, lecz na to podówczas nie zważałem a nawet mało uderzenia czułem cały zajęty myślą przedostania się jak najprędzej do ogrodu. Doszedłem i zaledwie odetchnąłem, dało się odczuć drugie trzęsienie i mur otaczający ogród, jakby pod podmuchem wiatru w jednej chwili runął cały, szczęściem nie stanąłem jeszcze blisko niego.

 

Jeden z Ojców w czasie pierwszego trzęsienia, nie tracąc ani chwilki, skoczył z łóżka i schował się pod nim, wiedząc z doświadczenia, że w takich wypadkach zwyczajnie najniebezpieczniejszą rzeczą jest sufit; nie omylił się, wnet runął sufit i Ojciec znalazł się z łóżkiem na dole.

 

Przygnieciony stracił przytomność, gdy zaś przyszedł do siebie, poraniony był bardzo i co dziwniejsze, że pośród gruzów leżał na ulicy. Skąd tam się wziął, jaka siła go tam potem wyrzuciła, będąc bez przytomności, nie wiedział. Bądź co bądź dziwne to było ocalenie!

 

Opatrzność Boża czuwała nad synami św. O. Dominika, gdyż żaden z nich pod gruzami nie zginął.

 

Niedaleko klasztoru dominikańskiego znajdował się zakład wychowawczy Salezjanek. Szczęściem wszystkie już Siostry powstały i opuściły sypialnie, przy trzęsieniu ziemi cały ten gmach runął, jednak nie pociągnął za sobą ofiar z ludzi. Siostry Miłosierdzia bardziej zostały doświadczone, osiem bowiem Sióstr, dziewięć sług i 11 dzieci wśród walących gruzów śmierć na miejscu poniosło.

 

Kiedy zatrzęsła się ziemia po raz trzeci, po upływie kwadransa od pierwszego – Reggio przestało istnieć – jeden tylko stos ogromny gruzów świadczył, że tu były siedziby ludzkie.

 

Straszna to była chwila, w dniu sądu ostatecznego, gdy świat ten istnieć przestanie, coś podobnego tylko dziać się będzie.

 

Pośród okropnego falowania ziemi, grzmotów podziemnych, waliły się domy, wieża kościelna wprost rozsypała się jakby z piasku a nie z kamieni była, sklepienie kościoła runęło, z wielkiego ołtarza i z bocznych jakaś jakby tajemnicza siła zdarła wszelkie ozdoby – tylko ołtarz Najświętszej Panny Maryi, Ucieczki grzesznych, Pocieszycielki strapionych został nietknięty i tabernakulum wielkiego ołtarza, ponad którym biały marmurowy krzyż pośród gruzów jaśniał. Niebo jasne zwyczajnie pokryło się chmurami, kurz walących się murów pokrył całunem żałoby wszystko i tylko jęk konających, okrzyki rannych, wołania trwogi i przerażenia garstki pozostałych przezeń się przebijały. Z ruin konwentu naszego, który wznosił się na wzgórzu, widne było i morze, lecz i ono wzburzone nadzwyczajnie, pokryte resztkami okrętów, bark itp. występuje ze swych brzegów i zalewa dolną, nadbrzeżną część miasta... A tam w dali po drugiej stronie cieśniny zniszczone do szczętu miasto Messyna świeci krwawą łuną pożaru...

 

Ocaleni Ojcowie nie tracą czasu, spieszą, pośród tu i ówdzie chwiejących się jeszcze i walących murów na ratunek.

 

Opatrują, jak mogą rannych, znoszą na bezpieczne miejsca. Konającym dają rozgrzeszenie. Prędko ten straszny dzień mija, deszcz pada... trzeba też myśleć o jakim dachu nad głową. Br. Jakub tworzy z tu i ówdzie znalezionych desek, łóżek rodzaj szałasu a w nim ocaleni noc przepędzają. Lecz jak straszna to była noc. Deszcz przecieka, uratowane psy wyją a ziemia drży wciąż pod nogami i w dali grzmoty biją. Nikt oka nie zmrużył, w płaczu i modlitwie noc tę przebyto.

 

Nazajutrz udało się Ojcom wynieść z ruin kościoła ocalone tabernakulum z Najświętszym Sakramentem oraz potrzebne aparaty do Mszy św. Odprawiono Msze św. na wolnym od gruzów miejscu pośród ruin, rannych, bezdomnych i trupów. Tego dnia z rannym brzaskiem zaszedł drogę Ojcu Przeorowi pewien człowiek, który z jękiem wołał, by mu dano rozgrzeszenie: "Ojcze, daj mi rozgrzeszenie, miej litość, 40 lat już się nie spowiadałem". "A wierzysz i żałujesz za grzechy?". "Z całego serca, z całego serca", brzmiała odpowiedź. Wieluż to takich legło wśród gruzów martwych, którzy łaski rozgrzeszenia ostatniego nie otrzymali; lecz Pan miłosierny jest i długo czeka, by się grzesznik nawrócił, umiejmy korzystać z czasu, bo nie wiemy dnia ani godziny, w której Pan zawezwie nas, byśmy rachunek z życia zdali.

 

Dopiero dwa dni po katastrofie przybyli angielscy marynarze, by nieść pomoc. Poczęto ratować zagrzebanych i chować trupy, które pod żarem słońca psuć się zaczęły i utrudniały oddech ratującym. Wspólne to były groby, dół naprędce wykopany, w którym prawie że nagie ciała kładziono – niech spoczywają w spokoju wiecznym!

 

W osiem dni po katastrofie ocaleni udali się do bazyliki Królowej Różańca św. w Valle di Pompei, by tam u stóp Pocieszycielki strapionych podziękować za uratowanie od śmierci i ukoić boleść.

 

–––––––––––

 

 

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 347-350.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIV, Kraków 2014

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: