Z rąk złoczyńców
Anna Kruczkowska z Krakowa podczas wycieczki w góry tatrzańskie znajdowała się w wielkim niebezpieczeństwie życia. Mając jednak wielkie nabożeństwo do Królowej Różańca św. doznała od Niej pomocy. Wydarzenie opisuje w ten sposób:
Wybrałam się na wycieczkę do Tatr, a mianowicie przez Zawrat do Morskiego Oka. Wycieczka była bardzo niebezpieczną i karkołomną, głównie dlatego, że odbywała się wśród deszczu, po śniegach, na szczyt, zasłonięty gęstą mgłą. Nie miałam odwagi wspinać się na tę górę, bo miałam złowieszcze przeczucie, że zostanę ofiarą Tatr. Po chwili namysłu decyduję się i wychodzę na górę, odmawiając na przemian: "Kto się w Opiekę", "Pod Twoją Obronę". W odległości kilkudziesięciu kroków od szczytu strach mię zdjął na nowo ale spostrzegłszy naprzeciw statuę Matki Boskiej, odmówiłam głośno "Zdrowaś Maryjo" i przyobiecałam wyszedłszy na szczyt odmówić dziękczynne "Te Deum", bo widziałam przerażenie na wielu twarzach, a sama mówiłam o sobie, że stoję w obliczu śmierci. Gdy chciałam wspiąć się wyżej, poślizgnęłam na śniegu, wydając okrzyk "Jezus" i runęłam w przepaść aż do Zmarzłego Stawu, pokrytą na szczęście grubą warstwą śniegu. Zsunęłam się więc kilkaset metrów w dół. Nie tracąc ani na chwilę przytomności, spadając i odbijając się po drodze próbowałam wzbudzić żal doskonały i błagałam Maryi już tylko o śmierć szczęśliwą.
Muszę dodać, że 2 dni temu byłam do spowiedzi, a wybierając się w drogę medalik z wizerunkiem Matki Boskiej zawiesiłam na piersiach.
Gdy tak czekam strasznej śmierci, czuję nagle, że się zatrzymuję i to na spadzistości; siadam więc, rozglądam się, poznaję, gdzie się znajduję i ku memu, a potem wszystkich współwycieczkowców największemu zdumieniu spostrzegam, że jestem najzupełniej zdrowa, przytomna, bo oprócz lekkiej rany na głowie nie doznałam poważniejszych obrażeń. Klękam więc na skale, dziękuję Bogu i Matce Różańcowej za cudowne ocalenie, poczym błagam Maryję, by mi nie dozwoliła zginąć przez zamarznięcie, ale zesłała pomoc w ludziach.
I oto dochodzą mię z oddali głosy ludzkie, a po pewnym czasie widzę zacnych turystów, którzy spieszą do mnie z pierwszą pomocą. Dowiaduję się, że nawet jakiś ksiądz z narażeniem własnego życia dąży nieść nieszczęśliwej ostatnią pociechę.
Cudownie ocalona i pokrzepiona, spieszę o własnych siłach najpierw do schroniska, a potem do miasta, więcej niż 4 godziny oddalonego od miejsca wypadku. Lekarz, u którego zasięgnęłam porady konstatuje tylko lekkie stłuczenie ciała.
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 325-326.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIV, Kraków 2014
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: