Podczas wojen
Są chwile w życiu narodów i pojedynczych ludzi, kiedy to zbrodnie wywołują słuszną karę Bożą i czujemy, że Ojciec się gniewa – i wtedy na ustach zamiera niemal, słodka dziecięca modlitwa "Ojcze nasz"! Trwożymy się i oglądamy poza siebie, czy nie zjawi się ktoś i nie stanie między Zagniewanym Ojcem a nieszczęśliwymi dziećmi.
I wtedy to
– wtedy czujemy wymownie pomoc i opiekę Najlepszej Matki Niebiańskiej i dlatego "Zdrowaś Maryjo" nie zamilka na zbolałych ustach nigdy!
Poświadczyć to mogą bracia nasi walczący w polu. Widziano, jak wśród zaciekłej walki, okręcali sobie głowy różańcem, albo trzymali różaniec w ustach. Był to niemy znak – mówiący Maryi – "chociaż w tym zamęcie kul, pozdrowić Cię nie mogę, to jednak chcę myśleć i mówić i modlić się do Ciebie!".
Widziano żołnierza okrutnie okaleczonego, bez obu rąk – który mówił do nawiedzającego go kapłana: "Cierpliwie pragnę znosić kalectwo moje; ono chlubne – bo za ojczyznę poniesione, ale żal mi, że rąk nie mam, bo paciorki różańca trzymać nie mogę!".
O ileż to pociech musiało spłynąć z tej modlitwy dla nieszczęśliwego kaleki – żołnierza!...
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 304-305.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIII, Kraków 2013
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: