Za Przyczyną Maryi

Przykłady opieki Królowej Różańca św.

 

Pocieszycielka utrapionych

 

Podczas wojen

 

Różaniec w okopach

 

Złowroga cisza zaległa okopy...

 

Jak chmury przed burzą kłębią się, zbijają, przybierają coraz to nowe a groźniejsze kształty, tak w przeciwnych okopach wróg przygotowywał się do walki. Tu i ówdzie padały strzały, zwiastuny przyszłej burzy. Nagle... jakby się piekło rozwarło i spuściło swe moce, by ziemię pochłonąć... To nieprzyjaciel rzucił tę wściekłą siłę pocisków, by nimi zetrzeć przeciwnych. Wycie, syk, gwizd, wrzawa, łomot, huk. Jakby się chciała ziemia zapaść. Grunt drży pod ciężarem żelaza. Kamienie i bryły wysoko wylatują w górę i upadają głucho to naprzód to w tył, to obok i na okopy. W jednym z okopów znajdowało się czterech żołnierzy. Napięcie, oczekiwanie, wycisło swe piętno na ich twarzach, a w oczach dziwny jakiś przebijał się blask. Palce gorączkowo ściskały karabin, a czasem lewa ręka ukradkiem chwyta za szablę. Każdy z nich wie, że kiedy nieprzyjaciel zaprzestanie ognia, wpadną do przeciwnych okopów, zabłysną bagnetami i wtedy staną w obliczu wściekłością rozognionych postaci.

 

Cicho jest w tej czwórce. Minuta po minucie upływa, a każda zdaje się być godziną. Od czasu do czasu westchnie który, jakby przyzywał pomocy Pana. Jeden z nich wyciąga różaniec z kieszeni, żegna się i powoli przesuwa przez palce sznur ziarenek. Wtem jakiś głos przerwał tę ciszę grobową. To jeden z czterech, widząc zatopionego w modlitwie, w słodkim rozważaniu pogrążonego towarzysza, głosem uwielbienia i dziękczynienia oddaje cześć Panu:. "O, nauczyłem się także modlić... przed ośmiu dniami... późno... ale nie za późno!". Nikt mu nie odpowiada. Zdziwienie tylko na twarzach tych, którzy dotychczas w silnym napięciu i trwożliwym oczekiwaniu nie śmieli opanować chwili i wznosić swej myśli do Boga, wskazuje, że głos ten usłyszeli, słyszeli słowa triumfu.

 

On zaś jakby zapomniał o wszystkim, jakby to, co się wkoło niego działo, nie odnosiło się do niego, cicho, serdecznie, z miłością przypominał sobie chwilę, w której Bóg wskazał mu drogę prawdziwego szczęścia.

 

Przed ośmiu dniami... na Zielone Świątki. Podobnie było tak gorąco. Trzy dni już walka trwała, a wszyscy upadali ze zmęczenia. Straszne pragnienie jak zmora dusiło ich, wysychając resztę wilgoci z ust. Niedługo jeszcze a poupadają ze znużenia i gorączki. Pomoc stała się nieodzowną. Z sześciu naczyniami wodą napełnionymi, poszedłem wąską drogą wśród okopów. Krzyżowa to była droga. Kiedy już zbliżyłem się do nich i chciałem podać wody, padł granat w pobliżu na grupę domów. Za chwilę znowu... lecz, o Boże, pomiędzy nas. Z siedmiu ludzi sam z życiem wyszedłem.

 

Okrwawieni, osypani popiołem leżeli biedni... Żaden sanitariusz, żaden lekarz nie mógł tu już pomóc... A później dwie godziny w schronieniu wśród piekielnego ognia, kiedy w każdej chwili pocisk zdruzgotać może życie, a z nim wszelkie nadzieje, wszelkie zamiary na przyszłość!... Boże, dlaczego Ty mnie zostawiłeś? Mnie, który zboczyłem z drogi Twej!... Minuty przechodziły powoli, jak smętny pochód pogrzebowy. Granaty wciąż padały. Pocisk za pociskiem z sykiem leciał w dal, by gdzieś uderzywszy, poczynić spustoszenie, by znowu przerwać nić życia ludzkiego... Różaniec, tak różaniec! Godzinami tak siedząc, nauczyłem się go odmawiać, późno, ale nie za późno.

 

A w dzień potem pomógł mi nasz Ojciec duchowny wejść na drogę prawdziwą...

 

–––––––––––

 

 

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 300-302.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIII, Kraków 2013

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: