Różaniec ułatwia spowiedź św.
Było to 5 grudnia 1839 r. gdy proboszcza z Luxeuil zawezwano do ciężko chorego. Z niemałym trudem postępował on za młodym przewodnikiem, torując sobie ścieżkę wśród śniegu. Zegar na wieży miejskiej wybił właśnie godzinę piątą rano, gdy przechodził obok gotyckiej wieży klasztoru. Przewodnik zatrzymał się przed starym domem; podeszła już w latach kobieta stała we drzwiach z różańcem w ręku. "Proszę, proszę co prędzej, księże proboszczu", wołała, spostrzegłszy kapłana, "proszę wejść tędy".
Ksiądz wszedł do izby, której ściany były poobwieszane dookoła wspomnieniami i widokami z czasów kampanii. Spostrzegł równocześnie na łożu bladą postać, na której twarzy odbijały się mocno ślady cierpienia.
Był to dogorywający staruszek.
Wierna jego sługa Małgorzata długi czas już modliła się do Boga, ażeby raczył zesłać choć promień światła na biedną tę duszę, która wielkimi krokami zbliżała się do bramy wieczności.
Raz po raz modliła się: "Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi..." z głęboką ufnością, że modły jej zostaną wysłuchane.
Proboszcz zbliżył się do łoża chorego; on jednak nie zważając na gorące prośby kapłana, który upadł na kolana przed nim i błagał, ażeby miał litość nad swą duszą, odpychał go ciągle od siebie, dopóki tenże zasmucony głęboko bezowocem swych usiłowań nie oddalił się.
Zaledwie odszedł kapłan nastała dla starego oficera chwila groźnego przesilenia. Nie widział on swej starej służącej przy sobie, która tymczasem nie przestała wzywać "Ucieczki grzesznych", począł więc wołać na nią.
Potem utracił przytomność.
Przyszedłszy do siebie, rzekł do Małgorzaty:
– "Podczas przeprawy przez Berezynę tyś mi uratowała życie, wierna ma towarzyszko! Potem pilnowałaś mię w dniach starości, toteż i ja z mojej strony chcę ci ulżyć w podeszłym twym wieku.
Wszystko co posiadam, należy do ciebie.
Ale dlaczegoż płaczesz?
O Małgorzato! ty mi przyczyniasz boleści...
Bądź dobrej myśli!
Do piorunów i kanonów!
Nuże, zaśpiewaj mi wesołą piosenkę, te mi się lepiej podobają, aniżeli wszystkie «De profundis...» i «Pater noster» kapłana".
Małgorzata jednak nie miała wcale ochoty do śpiewania. Zresztą od dłuższego już czasu nie śpiewała ona czego innego jak tylko hymny i pieśni pobożne. Odkąd wpisała się do bractwa Różańca św. stała się wzorem cichości i skromności. Dlatego w tej ważnej chwili modliła się z całą gorącością swej duszy o wieczne zbawienie dla pana. Jej palce przesuwały ziarnka różańca św., dość już zużytego.
Chory stawał się coraz spokojniejszym. Wtem wszedł do izby jakiś oficer, zbliżył się do chorego i pozdrowił go po wojskowemu. Gdy go chory spostrzegł, zdawał się nabierać nowego życia, jak świeca, która na to raz jeszcze zabłyśnie, by zaraz potem zagasnąć. Zawiązała się rozmowa pomiędzy oboma i po chwili poznał chory z radością w przybyszu dzielnego kapitana Remy, który jako oficer cesarskiej gwardii strzelców odbył wraz z nim wszystkie kampanie napoleońskie.
– "Czy dasz wiarę temu", rzekł chory, "iż przed dwoma godzinami śmiał ksiądz jakiś aż tu do mnie przyjść, pragnąc, ażebym umarł jak jaki kapucyn".
– "Ależ kolego!" odrzekł kapitan, "nic w tym nie widzę dziwnego. Wszak każdy przed wybraniem się w podróż poleca się swemu przełożonemu".
– "Co? ty, długoletni żołnierz starej gwardii, ty miałbyś odwagę jak jaka zakonnica upaść na kolana, ażeby wyznać twe grzechy przed kapłanem?".
– "Czemuż by nie! Uczyniłem tak już nie raz i często to czynić będę!".
– "Więc wynijdź!... Tyś nie był pod Austerlitz".
– "Cesarz Napoleon był tam, a przecież i on w ostatniej godzinie zawezwał do siebie księdza, ażeby pojednać się z Bogiem i nie utracić odwagi w obliczu śmierci".
– "Co? Napoleon się spowiadał...!?".
– "Z pewnością, kolego, umarł jako chrześcijanin z imieniem Jezusa i Maryi na ustach".
Zauważyć można było teraz na twarzy starego pułkownika, iż w sercu sroga toczyła się walka. Małgorzata podwoiła, w tej chwili, klęcząc w kącie izby, swe modły: "Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen!".
Nagle zawołał chory: "Remy! Remy! tyś zwyciężył. Wierzę w Boga! Księdza mi zawołajcie!".
– "Czeka na rozkazy! kolego".
– "Gdzie on jest!".
– "Przed tobą!".
– "Jak to? Remy! ty byś miał być....".
– "Dawnym twym towarzyszem broni a obecnie księdzem, któregoś dziś rano odepchnął od siebie. Ale teraz, synu mój, rozpoczynaj".
Skruszony grzesznik rozpoczął swą spowiedź, którą zakończył z sercem przepełnionym żalem. Gdy chory spokojny, szczęśliwy, pojednany z Bogiem, odzyskał mowę, którą na chwilę utracił, odezwał się do swego dawnego towarzysza broni, a obecnie ojca duchownego, klęczącego przy łożu:
– "Tak! teraz wszystko dobrze, Remy. Bądź spokojnym, i ja będę się modlił za ciebie, nie tu na ziemi wprawdzie, ale tam w niebie, gdzie niezadługo mam nadzieję dostać się".
Małgorzata uklękła przy łożu umierającego, czego on nie dostrzegł, gdyż zamknął oczy. Modliła się z całą gorącością, z całej duszy. Im bardziej nadchodziła ostatnia chwila, tym potężniejszą stawała się jej modlitwa, tym prędzej przesuwała paciorki różańca.
– "Małgorzato!" rzekł przed skonaniem, "w pierwszych dniach wiosny udasz się do Szwajcarii".
– "Z pewnością, mój drogi panie".
– "Pójdź zatem do cudownego miejsca «Maria – Einsiedeln» i tam przez dziewięć dni módl się za duszę twego biednego pana. Matka moja pokładała szczególniejszą ufność w Maryi czczonej w tej miejscowości".
A kiedy już konał,
– "Bracie", rzekł do swego towarzysza broni, "weź ten krzyż mego cesarza (Napoleona), który mi uratował życie pod Austerlitz, daruję ci go... daj mi twój... mego Pana i Boga, który dziś uratuje mą duszę!...".
Były to ostatnie słowa pułkownika. Wybiła godzina jedenasta, gdy Małgorzata wydała okrzyk boleści... pułkownik Saint-Eustache już nie żył.
(Marienps. XI, 88).
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 257-260.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXI, Kraków 2011
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: