Różaniec św. prowadzi do zmiany życia
Lat kilkadziesiąt z górą upłynęło od czasu, gdy w pewnym mieście, u nas w Polsce, żyła młoda osoba, która, od wczesnej młodości swojej oddana próżnościom świata, używała w całej pełni wszelkich jego przyjemności.
I aby tym więcej używać i błyszczeć, przeniosła się do jednego z największych miast naszych.
Widywała wprawdzie nieraz, jak ojciec jej spieszył codziennie na ranną Mszę św. odprawianą na cześć Niepokalanej Dziewicy w kościele Świętego Ducha. Widziała go również spieszącego na nabożeństwo majowe, zachowującego ściśle posty kościelne.
Lecz serce młodego dziewczęcia nie poruszyło się tym widokiem, nie przyszło jej nawet na myśl, aby brać udział w tych nabożeństwach. Cześć bowiem Matki Przeczystej i Niepokalanej nie pociągała młodej lecz w złem dojrzałej duszy. Kwiat najpiękniejszy uczuć młodzieńczego wieku, kwiat niewinności, stracił dawno swą świeżość i zwiędniał w zatrutym powietrzu życia światowego. Serce, rozmiłowane we francuskich romansach, szukało skwapliwie wrażeń, widowisk teatralnych, zabaw, tańców i wszelkich innych rozrywek.
O modlitwie, o kościele, o Matce Najświętszej, o przystępowaniu do świętych sakramentów mowy nawet nie było.
W lat kilka potem nagła zmiana w interesach rodzinnych zmusiła ją do opuszczenia życia wielkomiejskiego i zamieszkania na wsi. Zrozpaczona i znudzona zaczęła wreszcie uczęszczać w niedziele i święta do kościoła parafialnego. Lecz zrazu tylko dla rozpędzenia nudów i smutnych myśli samobójczych, jakie ją nagabywały z powodu, że musiała oderwać się od swych ulubionych zabaw.
W kościele parafialnym we wielkim ołtarzu znajdował się obraz Boga-Rodzicy o cudnych, pełnych smutku jakiegoś rysach, który swym urokiem niewymownie pięknym zaczął głęboko przemawiać do duszy zbłąkanej i taką siłą przykuwał jej wzrok do siebie, że odtąd godziny całe upływały jej na tym jednym zajęciu, jakim było wpatrywanie się w obraz.
Choć modlić się jeszcze nie umiała, czuła, że jakaś siła nieznana pociąga jej duszę do Boga i głosem tajemniczym przemawia:
– Jemu samemu służyć powinnaś...
– Ale jak?
– Gdzie?
– W jaki sposób?
Z tego sprawy zdać sobie nie umiała.
Wreszcie zaczęła częściej przystępować do świętych sakramentów i wpisała się do różańca.
Od tego dnia błogosławionego, któremu przypisuje ona wszystkie dalsze łaski Boże, jakie otrzymała, różaniec stał się tak ulubioną jej modlitwą, że nie mogła oprzeć się sile pociągającej do codziennego tegoż odmawiania.
A chociaż życie tej biednej duszy, co na lepszą weszła drogę, lecz chwiała się nieustannie i upadała co krok prawie, nie było jeszcze doskonałym, jednak modlitwy różańcowej nie opuszczała nigdy.
I znowu minęło lat kilka.
Maryja coraz silniej zajmowała serce swej grzesznej wielbicielki, budziła w nim niesmak do świata i pragnienie poświęcenia się Bogu. Natomiast długie godziny mijały niespostrzeżenie na słodkich rozmowach z Niepokalaną, której uwielbienie stało się teraz jedyną rozkoszą i słodyczą duszy. Matka Najświętsza mocą różańca wspierała ją ciągle. Aż w końcu po przebyciu wielkich niebezpieczeństw podróży i pokonaniu przeszkód ujrzała się w gronie dzieci Maryi.
Zakonnicą została.
A był to miesiąc poświęcony szczególnej czci Najświętszej Panny. Dzień świąteczny Jej Wspomożenia.
Jak się to stało?
Dotąd po latach dwudziestu owa osoba nie może sobie dać innej odpowiedzi, jak tylko że za przyczyną Matki Najświętszej i przez różaniec dokonała się ta przemiana.
I płynęły lata jedne za drugimi, lata cierpień, walk ciężkich, a jednym z największych cierpień moralnych było to, że gdzieś jakby ostygła, zamarła, znikła dawniejsza dziecięca, gorąca, żywa miłość do Maryi.
Ona modlić się już nie umiała, nie mogła.
Cierpiała z tego powodu bardzo, ale różaniec odmawiała wiernie co dzień. W najcięższych chwilach wewnętrznej rozterki odmawiała cały różaniec każdego dnia. Stan taki dłużył się miesiącami całymi.
Położenie, w jakim znajdowała się, trudności wewnętrzne i zewnętrzne były prawie bez wyjścia. Różaniec wszystko zwyciężył, wszystko uprosił i stał się niezbędną potrzebą życia, najsłodszą pociechą i jedyną ufnością tej duszy. Jemu to zawdzięcza łaskę wyrwania ze świata, który tak niegdyś miłowała i bez pamięci staczała się w przepaści, jemu zawdzięcza wszystkie łaski Boże w całym doznane życiu i dziś przezeń spodziewa się otrzymać od Boga miłosierdzie i odpuszczenie grzechów w ostatniej swego życia godzinie.
Z różańcem żyjąc, z nim umierać pragnie.
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 236-239.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXI, Kraków 2011
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: