Palmira Zaban, takie było imię młodej dziewczyny, córki bogatego kupca w Sinigalii, ojczyźnie ś. p. Piusa IX. Miała ona dwóch braci i trzy siostry. Wszyscy otrzymali staranne wychowanie, stosownie do stanowiska, jakie ta rodzina w mieście zajmowała.
Palmira miała lat 13, gdy straciła ojca. Po tej stracie była niepocieszoną; dla rozrywki wzięła się z ciekawości do czytania i dużo książek bez wyboru przeczytała. Ale darmo szukała w tym rozproszeniu spokoju: smutek ją wszędzie ścigał, a nie zdołała ani ciekawości swej uspokoić, ani próżni swego serca zapełnić. Pomiędzy służbą kobiecą jej matki, była jedna sługa katoliczka, do której Palmira była przywiązaną. Słyszała ją często mówiącą: "O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami" i zaczęła sama te słowa powtarzać.
Rodzina to posłyszawszy, zabraniała jej tak mówić i nawet ją za to karali; dziewczynka płakała, ale pomimo to nieraz jeszcze te same słowa powtarzała. Zdarzało się, że wszedłszy do pokoju owej starej sługi, stawała przed obrazem Matki Najświętszej, który wisiał na ścianie i patrząc nań, czuła, jak pomimo woli łzy do ócz się jej cisnęły. Czasami idąc do miasta lub w okolicę, jakiś niepowstrzymany pociąg czuła, by zajść do którego kościoła.
Pewnej nocy zdawało się jej, że weszła do jej pokoju dama ubrana w bieli, oblana światłem i powiedziała: "Chodź Palmiro, zaprowadzę cię tam, gdzie twe towarzyszki mą chwałę śpiewają". I wziąwszy ją za rękę zaprowadziła do klasztoru, gdzie wiele zakonnic chwałę Maryi śpiewało. Ocknąwszy się Palmira, zalała się łzami i od tej pory powstała w niej szczera chęć zostania katoliczką. Nieustannie błagała Najświętszą Pannę, by jej dopomogła ten zamiar do skutku doprowadzić. Wreszcie ufając owej słudze katoliczce, która ją w dzieciństwie pielęgnowała, odkryła jej swój zamiar i wręczyła jej list do Biskupa Sinigalii.
Prośba, którą ten list zawierał, mogła być tylko z wielką ostrożnością wykonana. Biskup zwlekał, próbował i dopiero, gdy się przekonał o stałym postanowieniu, zdecydował się zaliczyć ją do rzędu chcących się wychrzcić. Wówczas Palmira, pewna dobrego przyjęcia, opuściła tajemnie dom rodzicielski, udała się do Biskupa i upadłszy mu do nóg, prosiła o chrzest i opiekę.
Tymczasem przybyła srożąca się z gniewu matka Palmiry i żądała powrotu dziecka do domu. Wszystko co czułość i rozpacz mogła jej podać, użyła, by córkę od zamiaru przyjęcia chrześcijańskiej wiary odwieść, lecz łzy i zarzuty, pieszczoty i groźby były daremne. Na wszystko córka zawsze jej odpowiadała: "Matko, kocham cię, lecz Bóg me serce, dla prawdy stworzył, czyż mam Go nie słuchać?". Pokonana tą stałością matka odeszła, obsypując córkę przekleństwy.
By na przyszłość uwolnić Palmirę od podobnych wzruszających scen i przygotować ją do przyjęcia chrztu, kardynał Lucciardi, biskup Sinigalii, wysłał ją do klasztoru o parę mil odległego w Montalbano. Tu pod przewodnictwem mądrego kapłana, Oratorianina, ojca Miketonii, Palmira szybkie kroki robiła w nauce i cnotach chrześcijańskich.
Ale matka znalazła ją i w tym ustroniu i wszelkimi sposobami starała się zachwiać postanowienie córki.
Pewnego dnia chciała się na nią z niewypowiedzianą wściekłością rzucić, by ją własnymi rękami udusić, wołając, że wolałaby ją widzieć nieżywą, jak chrześcijanką. Przerażona dziewczyna blada i drżąca odpowiedziała: "Matko, ja pomimo tego nie przestanę cię kochać"; potem zwracając się do ukrzyżowanego Zbawiciela, mówiła: "Mój Boże! błogosław mnie i błogosław tych, którzy mnie przeklinają, ja chcę do Ciebie zupełnie należeć".
Po tych słowach upadła zemdlona na ręce zakonnic, które ją otoczyły. Na koniec skończył się ten upór, a mężna Palmira następnego roku w drugi dzień Zesłania Ducha Świętego została ochrzczoną i przyjęła imiona: Maria Józefa. Sam Kardynał-biskup udzielił jej Sakramentu chrztu św., potem bierzmowania i wreszcie dał jej Komunię świętą. Całe Montalbano uroczyście ten dzień obchodziło.
Nowo nawrócona wielkie robiła postępy w doskonałości chrześcijańskiej i pełna była radości; jedno ją tylko bolało, to zaślepienie jej krewnych.
O bodajby wszyscy zaślepieni poznali, gdzie jest prawda i uczcili Najświętszą Pannę, która jak widać z tego przykładu, nie zapomina o tym narodzie, z którego Sama pochodzi i którego jest największą chwałą i ozdobą!
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom I. (Przykłady na maj). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1926, ss. 326-329.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVIII, Kraków 2008
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: