W niemieckim czasopiśmie "Emanuel", poświęconym czci Najświętszego Sakramentu, czytamy w roczniku z r. 1902 następujący list jednego z czytelników.
W odległym na północ położonym kraju, gdzie nie ma nigdzie przed ołtarzem palącej się wiecznej lampki, której blask łagodny pociągałby serca wiernych do Zbawiciela utajonego w postaci chleba, gdzie serca ludzkie pozbawione miłości Najświętszego Sakramentu, zakrzepłe i zlodowaciałe, żyją w naukach błędnej wiary, na małej pięknej wyspie morza bałtyckiego stała moja kolebka. Podług ludzkiego mniemania nie byłbym nigdy znalazł drogi do ukochanej Matki Bożej, gdyby już we wczesnej mej młodości karząca ręka Boża nie była spoczęła na mej rodzinie. Nieszczęśliwa spekulacja mego ojca, który przeniósł się na mieszkanie do małego miasteczka w pobliżu Berlina położonego, otworzyła mi drogę do ubóstwa, ale zarazem także i do najwyższego szczęścia.
Serdecznie nienawidziłem wszystkiego co było katolickim. Jednakże nienawiść ta miała podług mądrego wyroku Bożego, przynieść mi błogosławieństwo.
Mieszkaliśmy z pewnym dobrym katolikiem w jednym domu. Pewnego dnia wpadł mi w rękę mały katechizm katolicki, a pragnąc znaleźć w nim coś, co by mogło się przyczynić do spotęgowania mej nienawiści, otworzyłem książeczkę i pierwszym co w niej przeczytałem, było pozdrowienie Anielskie: "Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna"!
Słowa te uczyniły na mnie nieopisane wrażenie i wyryły się głęboko w mym sercu. Stały się też moją najmilszą codzienną modlitwą, której zawdzięczam, że ostatecznie postanowiłem przejść na łono Kościoła katolickiego.
Na Wielkanoc w r. 1892 poszedłem po raz pierwszy do kościoła katolickiego na Mszę św. Odczułem przy tym pewien rodzaj trwogi, ale zarazem i błogie uczucie wesela i dlatego nazajutrz poszedłem znowu na Mszę św. i modliłem się gorąco i z żywą wiarą do mego Zbawiciela utajonego w Przenajświętszym Sakramencie, błagając Go, aby mi udzielił łaski wiary katolickiej.
Minęły jeszcze trzy lata bolesnego oczekiwania i gorących walk wewnętrznych i zewnętrznych aż w końcu dnia 17 maja, w miesiącu więc poświęconym Najświętszej Pannie Maryi złożyłem wyznanie wiary w ręce kapłana.
We wszystkich późniejszych walkach wytrwałem mężnie, dzięki łasce Bożej i przyczynie Najświętszej Maryi Panny.
Gdy teraz spojrzę na ubiegłe życie moje, to chciałbym zawołać z królewskim Psalmistą słowy: "W ziemi pustej bezdrożnej, jako w świątyni stawiłem się przed Tobą, lepsze jest miłosierdzie Twoje niż życie, wargi moje wychwalać Cię będą".
A jakże podziękować mam Matce Boskiej za tę niezasłużoną łaskę? Spodziewam się złożyć Jej chociażby słaby tylko dowód mej wdzięczności przez to, że u stóp Jej złożę następujące postanowienie. Nigdy, przenigdy nie zamilknie chwała Twoja na moich ustach, nigdy, przenigdy nie wystygnie miłość ku Tobie w sercu moim; o Maryjo, moja dobra Matko! Miłością tą zachwycony i na wskroś przejęty, będę Ci wił korony różańcowe, a Ty spoglądać będziesz na mnie łaskawie; o dobrotliwa, o łaskawa, o słodka Panno Maryjo!
–––––––––––
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom I. (Przykłady na maj). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1926, ss. 341-343.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVIII, Kraków 2008
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: