W r. 1894 odprawiał pewien bogaty Amerykanin podróż po Anglii. Przybył też do miasta Dublina i zwiedzał ulice, w których mieszkali ludzie najbiedniejsi. Spostrzegłszy przy jednej z nich otwarty kościół, wszedł do niego. Zaraz po nim weszła do kościoła stara uboga kobieta i udała się wprost przed ołtarz Matki Boskiej, zapaliła przyniesioną ze sobą świecę i poczęła się modlić gorąco. Wszystko to zwróciło uwagę Amerykanina; począł się jej pilnie przyglądać a po niejakim czasie zbliżywszy się do niej zapytał:
– Powiedzcie mi, proszę, dlaczego podczas modlitwy waszej zapalacie świece?
– Aby mnie Matka Boska prędzej wysłuchała – odrzekła kobieta.
Amerykanin zadowolił się na razie jej odpowiedzią i dalej ją obserwował. Po upływie jakiegoś czasu znowu się ją zapytał:
– Czy wierzycie naprawdę w to, że was Matka Boska wysłucha?
– Naturalnie, że w to silnie wierzę. Matka Boska zawsze mnie dotąd wysłuchiwała.
Przejęty silną wiarą kobiety, Amerykanin cofnął się, aby jej w modlitwie nie przeszkadzać. Gdy jednak upłynęło dość dużo czasu, a kobieta nie z mniejszą żarliwością modliła się, odezwał się do niej po raz trzeci:
– Proszę, nie gniewajcie się o to na mnie, że wam przeszkadzam w modlitwie i znowu zapytuję, o co też tak gorąco Matkę Boską prosicie?
– Dlaczego miałabym się gniewać; miałam syna bardzo dobrego, przed kilku laty pojechał do Ameryki, żeby się czegoś dorobić. Od tego czasu zapomniał widać o mnie, bo ani słówkiem się nie odezwał, a przecież jestem pewną, że gdyby wiedział w jakiej żyję nędzy, z pewnością by mi dopomógł. Co dzień więc proszę Matkę Boską, żeby mu dała znać o mnie, gdzie jestem i jak jestem opuszczoną. Matka Boska zrobi to z pewnością, jak tylko nadejdzie czas po temu.
– Jak się nazywa wasz syn?
– Jan Gadon.
– Co, Jan Gadon? To mój najlepszy przyjaciel! Dziś on bogatym człowiekiem, ma bardzo dużo zajęcia, dlatego wrócić obecnie nie może, ale prosił mię, abym się wszędzie wypytywał o matkę jego, a gdy ją znajdę, żebym ją zabrał ze sobą do Ameryki. Jakże się cieszę, że was tak niespodzianie znalazłem; pojedziecie matko ze mną do Ameryki?
To rzekłszy uścisnął serdecznie jej dłoń.
– Pojadę panie. A co, wszakże się nie omyliłam, gdym mówiła, że Matka Boska mnie wysłucha? Teraz jednak muszę Jej wprzód podziękować, zanim wyjdę z kościoła.
Od tej chwili skończyła się niedola pobożnej matki. Amerykanin zajął się nią, jakby własną matką, wracając do Ameryki, zabrał ją ze sobą i zawiózł szczęśliwie do syna.
Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom I. (Przykłady na maj). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1926, ss. 244-245.
Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: