Za Przyczyną Maryi
Przykłady opieki Królowej Różańca św.

Matko łaski Bożej
Medalik

O Maryjo, bez grzechu poczęta...

– Drogi ojcze, byłeś dzielnym rycerzem, mężnym i odważnym w boju dowódcą, czemu się nie oprzesz twej niechęci i nie pójdziesz, jak inni, do kościoła, posłuchać tego sławnego mówcy, każącego na majowym nabożeństwie? Wszyscy go niezmiernie chwalą – kazania bowiem jego są tak wzruszające i przekonywujące, że twój wzniosły rozum oceniłby je, a twoje serce, tak prawe i szczere, światłością prawdy Bożej byłoby oświecone.

– Nie wymagaj ode mnie, kochane dziecię, podobnej ofiary, bo i sam głos dzwonów kościelnych jest mi nieznośnym. Bo pytam, co za cel do kościoła chodzić? Czy, by wzywać istoty wymarzonej, która nam żadnego szczęścia dać nie może?

– Nie mów tak ojcze! Jeżeliś przechodził kiedy w życiu cierpienia i gorycze, przyznaj, że teraz, gdy się gorąco za ciebie modlimy, żyjesz spokojnie i szczęśliwie, w dostatku i wygodach, szanowany i poważany od ludzi, najczulszą troskliwością od nas otaczany, a moja Terenia, ukochana wnuczka twoja, czyż cię nie rozwesela swymi pieszczotami? – Nie bądź zatem niewdzięcznym względem Boga, kochany ojcze, i nie mów, że nasze za cię modlitwy są bezpożyteczne.

– Prawda, kochana córko, że ty i twoja Terenia miłym blaskiem oświecacie ostatnie dni mego życia – ale to spóźnione szczęście srogim okupiłem cierpieniem, a udręczenia, które mię tak długo ścigały, wcale mię nie zwracają do Boga.

– Nie, drogi ojcze. Pan Bóg za jeden akt miłości ku Niemu, gotów jest zwrócić się ku tobie. – Byleś się tylko chciał oświecić, twoje dobre serce wnet by to zrozumiało. Ten tylko Boga nie kocha, kto Go nie zna. I tobie, drogi ojcze, nic więcej nie brakuje, jak tylko oświecenia w rzeczach tyczących się wiary i spełnienia Boskich przykazań. Korzystaj więc z tej sposobności, która może nigdy więcej ci się nie nadarzy.

– Nie nalegaj, córko moja, ja szanuję przekonania drugich i uważam za słuszne, by każdy według nich postępował; ale także i w moich przekonaniach chcę pozostać swobodnym.

Dzwony, zwiastujące nabożeństwo, umilkły; młoda kobieta poszła sama jedna do kościoła, a stary pułkownik w domu pozostał.

Jednakże, czy to wskutek tej rozmowy, czy też gorącej modlitwy, którą mówca przed zaczęciem każdego kazania głośno z obecnymi za nawrócenie pewnego niedowiarka odmawiał, dosyć, że po odejściu córki, pułkownik dziwnego doznał wzruszenia. Niepewność przyszłości zimnym go dreszczem przejęła i pytał sam siebie, czy można, bez zgłębienia rzeczy, odrzucać wiarę, która tylu zacnym i dobrym ludziom życie uszczęśliwia i czy można bezmyślnie, na oślep, w przepaść wieczności się rzucać?!

Tegoż wieczora, gdy jego wnuczka Terenia, bardzo miła, dziewięcioletnia dziewczynka, z pensji powróciła, prosiła matki, ażeby z nią na osobności pomówić.

– Mamo – rzekła do niej – dziś, kiedyśmy na pensji o naszym sławnym kaznodziei rozmawiały, jedna z moich towarzyszek bardzo mię zasmuciła, mówiąc, że wszyscy znajomi panowie na jego kazania uczęszczają, oprócz mojego dziadka pułkownika, którego nigdy w kościele nie widać. – Snać on już w niewoli szatańskiej zostaje, dodała, i nigdy z niej nie wyjdzie.

– Mamo – mówiła ze łzami Terenia – czyż nie ma sposobu, żeby się dziadunio nawrócił i z nami do kościoła chodził?

– Moje dziecię! prawda niestety, że twój dziadek w zawodzie wojskowym wiarę stracił i do kościoła nie chodzi. Trzeba się tedy modlić z całego serca, żeby go Pan Bóg nawrócił i do siebie przygarnął.

– Mamo! będziemy się modliły, a Pan Bóg, mam nadzieję, że nas wysłucha.

Nazajutrz Terenia jak tylko przyszła na pensję, prosiła o widzenie się z przełożoną klasztoru.

– Wielebna matko! – rzekła do niej – jeżeli się nie mylę, to ksiądz kapelan wskazał nam kiedyś nieomylny sposób nawrócenia duszy niewiernej do Boga.

"Matka Boska tak jest litościwą – mówił do nas – że jeżeliby grzesznik choć trzy razy powtórzył tę modlitewkę:

«O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy!» – byłaby już pewna nadzieja jego nawrócenia".

– Moje dziecię – odpowiedziała przełożona – Matka Boska jest Ucieczką grzeszników, Wspomożeniem wiernych. Jej macierzyńska dobroć najtwardsze serca grzeszników przemienić może.

– Chceszże ty, moja Tereniu, misjonarzem zostać? – dodała z uśmiechem, myśli jej odgadując. – To bardzo pięknie! oddaj się w opiekę Matki Boskiej, a Ona ci dopomoże. Oto masz Jej medalik, na którym jest właśnie to wezwanie wyryte. Noś go na sobie, a Matka Boska błogosławić ci będzie.

Terenia uszczęśliwiona wróciła do domu. Jeżeli dla uniknienia piekła dosyć, by dziadunio trzy razy tę modlitewkę powtórzył – myślała sobie – to już muszę to u niego wyprosić.

– Kochany dziaduniu – rzekła pewnego razu do niego – oto i ja mam dekorację jak ty! Mam medalik, naokoło którego jest piękny napis; proszę przeczytaj mi go.

Starzec ucałował w czoło ukochaną wnuczkę, powinszował jej medalika i dla jej przyjemności głośno przeczytał:

"O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy".

Terenia tysiącznymi pieszczotami podziękowała dziadkowi.

– Oto już raz! – pomyślała sobie – ale jakże jeszcze tu dwa razy tego samego dokonać?

Pobiegła tedy do domu, temu i owemu swój medalik pokazała i po niejakim czasie znowu do dziadka wróciła.

– Moja dekoracja równie piękna jak i twoja, kochany dziaduniu – rzekła do niego. – To mi tylko przykro, że napis bardzo drobny i nie mogę go przeczytać, aleś ty tak dobry, kochany dziaduniu – przeczytaj go jeszcze, to może go lepiej zapamiętam.

– Bardzoś natrętna, moja Tereniu, od czasu, jak ten medalik dostałaś; jednakże, żeby ci sprawić przyjemność, jeszcze ci raz przeczytam. I tak, skarżąc się na uprzykrzenie wnuczki, poczciwina znowu modlitwę przeczytał. "O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy".

Terenia – pragnąc przede wszystkim wyrwać swego dziadka z niewoli szatańskiej – powtarzała z radością każde słowo modlitwy, błagając Matki Boskiej o jej wysłuchanie.

– Oto już dwa razy – pomyślała sobie, gdy jej dziadunio oddał medalik. Była z tego bardzo zadowoloną, ale jak trzecie wezwanie otrzymać?

Pułkownik po obiedzie wyszedł z domu.

Terenia z niecierpliwością czekała jego powrotu, ażeby ostatnią walkę wydać szatanowi.

Nareszcie usłyszała kroki wracającego starca i z radością ku niemu biegła.

– Kochany dziaduniu! – zawołała, od czasu jak mam medalik, będę zawsze do dziadunia przychodziła na dobranoc – a jeszcze chciałabym, żeby i mój medalik zapoznał się z dziadzi pięknym krzyżem i żeby obok niego na piersiach twych spoczął. Ale pierwej przeczytaj mi choć raz jeszcze tę modlitewkę, ty ją tak pięknie czytasz.

Żeby nie zasmucić ukochanej wnuczki, starzec po raz trzeci modlitewkę przeczytał.

– Dziękuję, kochany dziaduniu! – zawołała Terenia, okrywając go pieszczotami i medalik swój obok krzyża honorowego przypięła szpilką.

– Dziadunio nawróci się! – pomyślała odchodząc – a Niepokalana Dziewica z wysokości niebios błogosławić raczyła naiwną ufność dziecięcia i promień łaski Swojej na serce starego niedowiarka spuściła.

Gdy pułkownik wrócił do swego pokoju i ujrzał medalik wnuczki przypięty do swego munduru, uczuł się niezmiernie wzruszonym i czcią dla niego przejętym. Liczne swoje ordery zdobył on na polu bitwy, na śmierć się narażając, ale skromny medalik jego wnuczki, był zadatkiem wyższej, niebiańskiej opieki, Istoty panującej nad wszystkimi ziemskimi wypadkami. Nie byłoż to szaleństwem z jego strony urągać wieczności, do której się zbliżał.

Podobne myśli najtwardsze rozbrajają serca.

Nazajutrz rano Terenia przyszła po medalik.

– Dziękuję ci, dziękuję! – drogi dziaduniu – zawołała z radością – za twoją dla mnie dobroć. Nie mogłeś mi uczynić większej nad tę przyjemności.

Kilka dni upłynęło. Starzec był widocznie wzruszony, ale nic o tym córce nie wspominał; ona też pytać go nie śmiała.

W ciągu tego czasu nieraz powtarzał to westchnienie: "O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy".

A gdy zobaczył tłumy ludu, na majowe nabożeństwo do kościoła spieszące, straszna walka między starym niedowiarstwem, a pociągiem łaski w duszy jego powstała. Niepokalana Dziewica, przychodząc mu w pomoc, walczyła z potęgą szatanów, gdy tymczasem córka i wnuczka pułkownika, za jego nawrócenie serdecznie się modliły.

Pewnego wieczora, gdy się majowe nabożeństwo zaczęło, stary wojak wziął kapelusz i wyszedł na ulicę. Błąkał się tu i ówdzie, nie wiedząc, gdzie się udać, aż wreszcie zorientował się i wstąpił do kościoła. – Kaznodzieja mówił właśnie o potędze i dobroci Maryi, o Jej miłosierdziu dla grzeszników, o łaskę Bożą walczących. Zdało mu się, że słyszy własną swoją historię.

Kazaniem do głębi wzruszony niedowiarek, powtarzał bezustannie: "O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za mną..."

Gdy tłumy wiernych wyszły z kościoła, żołnierska postać pułkownika, jego liczne dekoracje, wspaniała postać, zwróciły uwagę misjonarza, który także dla załatwienia pewnych czynności pozostał w kościele. Na szczerej twarzy starca malowała się walka, która się w duszy jego toczyła. Misjonarz, zaintrygowany tego osobą, podszedł ku niemu i rzekł w prostocie:

– Mój przyjacielu, czy nie chciałbyś ze mną pomówić? Jeżeliś łaskaw, to jestem na twoje usługi. Pójdźmy do zakrystii.

Gdy weszli na ubocze, wszczęła się między nimi duchowna rozmowa, której Pan Bóg tak pobłogosławił, że w końcu stary pułkownik ukląkł i szczerą odbył spowiedź. Uszczęśliwiony z pojednania się z Bogiem, dziękował kapłanowi, który od razu jego ufność pozyskał.

– Dziękuję ci, moje dziecię – mówił pułkownik do swej córki, powróciwszy do domu – jestem bardzo szczęśliwy, żem się wyspowiadał, i żałuję mocno, żem tego dawniej zaniedbywał.

– Czy to być może, mój ojcze! – zawołała córka, rzucając się w jego objęcia i oblewając go łzami radości. – Jakże teraz szczęśliwi będziemy!... nic nam już nie brakuje...

– Czy uwierzysz córko, że twoja Terenia wiele się przyczyniła do mego nawrócenia, prosząc, żebym kilka razy przeczytał napis na jej medaliku położony. Ta modlitewka tak mi utkwiła w myśli, żem mimowolnie ciągle ją powtarzał.

– Drogie dzieci! nade mną wieleście dotąd ucierpiały, teraz z waszego triumfu cieszyć się będziecie. Jutro pójdziemy razem na Mszę świętą, na majowe nabożeństwo – i razem przystąpimy do Stołu Pańskiego.

Wiele bardzo w tym dniu łez słodkich popłynęło na ziemi, a w niebie hymny radości, z nawrócenia grzesznika, Aniołowie śpiewali.

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom I. (Przykłady na maj). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1926, ss. 120-126.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2006

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: